Właśnie zakończyłem dniówkę. Głównie ogarniałem piątkowe zakupy. Część poszła na grupę, trochę tradycyjnie na Allegro, mała część uzupełniła braki w sklepie internetowym, dwie zainkasowała żona i pewnie nie odda. Jedna pozycja poleciała do makulatury, fajny album z polską grafiką. Część tej książki najprawdopodobniej wisi u poprzedniego właściciela na ścianach. Brakowało kilkunastu kart, a brak już jednej całkowicie dyskwalifikuje książkę do odsprzedaży. Jutro ciąg dalszy, szybko muszę ogarnąć tą dostawę, ponieważ na horyzoncie następna, tak wstępnie umówiona na 200 pozycji. Nie mogę się "zatkać", ale mam tylko dwie ręce i jeden średnio przytomny umysł. Może w związku z tym być różnie. Może wynajmę gdzieś magazyn? Self Storage się by przydał w okolicy.
Tak siedzę sobie już po pracy w gabinecie łamane na biurze i popijam odgazowane, średnio ciepłe piwo prosto z butelki. Gaz uciekł, bo o nim normalnie zapomniałem. Otworzyłem je około południa i zająłem się pracą. Zapomniałem! O piwie! Coś ze mną nie tak! Wracając do tego, że siedzę... więc siedzę, się bujam na fotelu i zerkam na półkę z książkami zamówionymi na grupie. Kurka, niektóre z nich leżą tu chyba już kilka miesięcy. Są tego dwa możliwe powody. Pierwszy - przy podsumowywaniu zamówień czasami mogło się zdarzyć, że przeoczyłem jakąś pozycję, klient zaakceptował moje wyliczenie, nie zauważył braku w nim i tym sposobem książka leży sobie zapomniana i niczyja właściwie. Drugi możliwy powód - ktoś coś zamówił i najzwyklej nie zapłacił. Książka więc jest i czeka. Muszę to wszystko kiedyś zweryfikować, egzemplarz po egzemplarzu. Czasochłonne i upierdliwe to jest niebywale, bo wymaga szukania w historii mailów, historii konwersacji w Messengerze, czy w komentarzach postów. Masakra. Nie mam na to teraz czasu i ochoty. Niech jeszcze sobie poleżą.
Drażni mnie jak ktoś używa określenia "sztuka" odnośnie książki. Sztuka to jest mięsa lub ewentualnie można ją zobaczyć w teatrze. Sztuką też się nie zdenerwować czasami. Może być wysokich lub niskich lotów, może być też prymitywna. Jedna książka to egzemplarz, dwie książki to dwa egzemplarze itd. Dzisiaj przyłapała mnie córka koleżanki Alicja na tym, że mówię "sztuka" w odniesieniu do książek. Szach-mat. Zamiotła mnie. Mea culpa.
Tu codziennie (no prawie) publikuję swoje wspomnienia, czasami też przemyślenia - nierzadko wstrząsające.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
21 września 2022, środa.
Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...
-
Wczoraj opracowywałem do sprzedaży dość rzadką książkę, wspomnienia polskiego oświatowca i ludowca Teodora Kaczyńskiego Z Żółtym Kuferkiem...
-
Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...
-
Dzisiaj kupiłem jedną (!), powtarzam tylko jedną książkę. Poszperałem w pudłach z rezerwami na magazynie i do tej jednej smutnej pozycji dod...
Też pisałam szt. sprzedając książki, teraz pisze egz. bo ktoś na grupie zwrócił wszystkim uwage że książka to nie "sztuka", a egzemplarz, no cóż człowiek się uczy całe życie
OdpowiedzUsuń