Zdarzyła się rzecz niebywała. Autor książki napisał do mnie, że nie zgadza się na to, żebym sprzedawał jego książkę. Zacytuję dosłownie: "Jako Artur książki zastrzegam kategorycznie sprzedaży mojej książki. Książka została wydana z zasobów Urzędu Miasta i jest do rozprowadzenia za darmo". Myślę, że dobrze zrozumiałem jego słowa. Wstyd panie literacie i notabene nauczycielu. Z urzędem Miasta to nie do końca tak jest, w antykwariacie można odsprzedawać towar, na tym polega idea jego istnienia. Antykwariat to nie księgarnia. Odpowiedziałem następująco: "Tak może napisać każdy. Proszę podać podstawę prawną żądania. Dla Pańskiego dobrego snu i samopoczucia wycofam jednak książkę z oferty i tak nie ma zupełnie zainteresowania tą pozycją". Przypuszczam, że może chodzić o zwykły tzw. "ból pupy" ponieważ jemu nie wypada lub nie może tej książki sprzedawać. Jest współautorem, więc musiałby się zyskiem też podzielić. Tak sobie gdybam. Jeśli ja bym popełnił książkę, cieszyłbym się z faktu, że ktoś ją sprzedaje i że trafia do czytelnika. Co do ceny miałbym wtedy ogląd ile rzeczywiście jest warta. Rynek zawsze weryfikuje wartość przedmiotu. Cóż, są "Arturzy" i autorzy.
Sprzedaż padła na pysk i się nie chce jakoś z gleby podnieść. Mam do wysłania dziś dwie paczki. Dwie! Z nudów coś może posprzątam. Słupki sprzedaży przypominają wykres EKG przy częstoskurczu komorowym. Mam nadzieję, że się to wszystko poprawi i unormuje w miarę szybko. Według analizy Allegro liczba odsłon aukcji wzrasta . Trzeba czekać i trzymać kciuki. Pytałem w punkcie paczkowym czy inni sprzedawcy też mniej wysyłają. Właściciel potwierdził, więc to nie tylko u mnie obserwuje się spadek sprzedaży. To nie wróży dobrze.
James May na pojawił się na Amazonie w nowym serialu Nasz człowiek we Włoszech. Jestem fanem całej trójki [May, Hammond, Clarkson] wywodzącej się z Top Gear. Czytam i oglądam wszystko co stworzyli. Pochłonąłem wczoraj trzy niespełna godzinne odcinki, no i również dokończyłem Wandę Vision. Pomyślicie - ten to nic nie robi, tylko się gapi w telewizor. Trochę prawdy w tym jest, ale gapię się tylko wieczorami. Pozwala mi to się zresetować. Pewnie, że lepiej byłoby czytać książki, te ze sterty odłożonych dla siebie pozycji, ale po całym dniu ich przestawiania i przeglądania najzwyczajniej mi się nie chce. No chyba, że Clarkson coś nowego wyda w naszym kraju. To zmieni wszystko. W swoim ojczystym kraju wydał w zeszłym roku Diddly Squat: A Year on the Farm, książka nie została jeszcze przetłumaczona na polski. Czekam z niecierpliwością.
A czy ten autor ma na imię Artur? 😉🙂
OdpowiedzUsuń