Wczoraj miałem nerwowy dzień jak rzadko. Wszystko za sprawą jednej książki, która gdzieś się zapodziała, lub jest też taka możliwość, że wystawiałem ją podwójnie na Allegro. Sprzedała się kilka miesięcy temu, a jakimś cudem była jeszcze dostępna w moich aukcjach. Niestety nie mogę sobie przypomnieć czy miałem dwa egzemplarze czy jeden. Może to mój błąd, może zdublowana aukcja? Do tego nie dojdę. Szukałem "francy" bez skutku od siódmej rano do południa. Przetrząsnąłem całe biuro, wszystkie półki po kilkakroć, książki, które mam wynieść na magazyn, te odłożone i zarezerwowane na grupie. Później znowu półki i tak przez kilka godzin. Wlazłem nawet pod biurko. Nie znalazłem. Nie można jej też nigdzie teraz kupić. Normalnie nie ma. Jeśli by była kupiłbym, nawet drożej dla świętego spokoju. Musiałem przepraszać klienta. Nie wiem czy moje przeprosiny przeczytał, na razie nie mam odpowiedzi. Czekam na nią, żeby oddać pieniądze. Może być chryja, zależy na kogo trafiłem.
Z powyższego powodu wszystko miałem wczoraj opóźnione o kilka godzin, pakowanie [a było go wyjątkowo dużo], wysyłki, wystawianie, wszystko odbyło się później. Praktycznie cały dzień przesiedziałem przed komputerem, oprócz tych chwil gdy parzyłem następne kawy oraz spacerów z Sarą, na których dotleniałem przegrzany mózg. Bez tych przerw chyba bym zwariował.
Zamówiłem dużo nowych książek dla klientów pod indywidualne prośby. Dla siebie również dorzuciłem do koszyka kilka tytułów przy tej okazji. Dla ciekawskich podaję co diler będzie czytał: Teoria Teorii wielkiego podrywu Czego ulubiony serial może nas nauczyć Marka Brake'a oraz Giganci wód i rocka Opowieści gitarzysty Iron Maiden Adriana Smitha. Nie wiem kiedy to przeczytam, wiem jednak, że "Prezesa i spółki" nie dam rady skończyć. Książka na początku była fajna i wciągająca, teraz jednak pod koniec zaczęła mnie męczyć. Nie z powodu drobnego wyjątkowo druku, ale chyba dostałem polityko-alergię w formie ostrej. Może kiedyś do niej wrócę, oczywiście o ile symptomy tego uczulenia ustąpią i nie jest to forma przewlekła. Teraz "pójdzie" ona w obieg do znajomych i dalej. Skończę wreszcie autobiografię Zappy czekając na dostawę nowych tytułów.
Trochę się boję, że u syna w klasie będzie jakiś przypadek Covid-19. Wtedy prawdopodobnie będę zmuszony do kwarantanny. Nie jest problemem zaopatrzenie w żywność, tą dowiozą. Nie jest problemem też towar, tego mam aż za dużo. Problem stanowi funkcjonowanie sklepu i sprzedaż, a dokładniej wysyłki. Kurier przyjedzie po paczki, jednak co z Pocztą i InPostem? Będę musiał kogoś wynająć, żeby kilka razy dostarczał za mnie przesyłki do Paczkomatu i na Pocztę. Grupowicze zrozumieją, jednak Allegro rządzi się swoimi prawami. Klienci może tam też w większości zrozumieją sytuację, jednak statystyki polecą mi na łeb na szyję. Jest na przykład parametr "czas wysyłki" liczony do SuperSprzedawcy. Najwyżej włączę tryb urlopowy, jednak to ma przełożenie na sprzedaż. Wiadomo, jeśli komuś się spieszy, to nie kupi czegoś z terminem dostawy 10 dni.
Skutecznie odstraszyłem klientkę, nie celowo, żeby było jasne. Zadzwoniła Pani z Chorzowa z pytaniem czy kupię książki. Żeby nie jechała po darmo wypytałem o tytuły. Wśród typowej makulatury typu słowniki, atlasy, encyklopedie, Mickiewicze i Słowackie miała dwie dość fajne książki. Jeden przedwojenny żywot świętego i jedną pracę historyczną. Zaproponowałem za nie razem 70 zł, co stanowi właściwie połowę tych cen, za które bym te pozycje wystawił. Rzuciła słuchawką w pół mojego zdania. Proponuję poszukać w tych książkach ABC dobrego wychowania Gumowskiej, może tam jest. Później przeczytać ze zrozumieniem.
Wreszcie wyszło słonko. W planach mam wskoczyć na motor i trochę się pokręcić po okolicy, bo całkiem zardzewiejemy.
Część grupowiczów nie ma chyba świadomości, że kupują książki w antykwariacie i są one dobrze wycenione. Za darmo ich nie dostałem, tylko kupiłem, a że prowadzę firmę płacącą ZUS, podatki, mającą stałe duże koszty utrzymania, więc za złotówkę przysłowiową nie oddam, ponieważ wtedy bym dołożył do biznesu i zawiesił szybko działalność. U mnie zakupu "na głupa" raczej się nie zrobi. Cena ustalona jest na najniższym możliwym poziomie i dostosowana do stanu książki. Bawią mnie sytuacje gdy oferuję książkę za 10 zł, gdy nowa kosztuje 30 zł, wszyscy inni sprzedają używany egzemplarz [tzn. próbują] od 15 zł i komuś jest za drogo. Czego się spodziewał 2 zł? Czy tylko tak sobie pyta, bo może?
Oj, jak ja to rozumiem. I te france gdzieś ukryte, i te wyobrażenia klientów o cenach używanych książek, i tych klientów nie zawsze dobrze wychowanych. Ale muszę też przyznać, że czasem mi tego brakuje.
OdpowiedzUsuńAle tylko czasem. 😉😀
W zasadzie to "ubarwia" tą w gruncie rzeczy czasami nudnawą i monotonną profesję.
Usuń