Wczoraj spaliła mi się stara instalacja elektryczna w biurze. Walnęło ogniem z puszki przy suficie i wywaliło korki w całym domu. Nie jest to nowa instalacja, nie jest nawet stara, tylko bardzo, bardzo stara. Każdy z kolejnych mieszkańców "dołożył" swoje trzy grosze, dorobił następny kabel, który jakoś podłączył w tej lub innej puszce. Czasami jakiś odciął i odłączył, ale go nie usunął i dynda on taki samotny w pobliżu listwy zaciskowej. Efektem tych w większości "profesjonalnych" połączeń i przyłączeń mój dom pod względem elektrycznym przypomina pajęczynę. Zrobienie schematu tejże stanowiło by świetny temat pracy magisterskiej... więc, kiedyś musiało się coś spalić. Pech chciał, że wczoraj wieczorem, gdy ciasto w piekarniku siedziało, no i było już zupełnie ciemno. Latarka w telefonie to wspaniały wynalazek. Dopiero wczoraj w pełni go doceniałem. Nie miałem wyjścia zabrałem się za naprawę. Pół godziny i 5 bezpieczników później wszystko działało. Ciasto, a właściwie drożdżówki z cynamonem też wyszły. Instalacja czeka na przejrzenie. Zajmę się tym w weekend.
Przez cały weekend praktycznie nic innego nie robiłem oprócz mycia analogów. Nazbierała się pełna skrzynka brudasków. Kiedyś bardzo lubiłem czyszczenie tychże. Teraz, nie wiadomo czemu zaczęło mnie to mierzić. Odkładam zawsze to "na potem", w efekcie czego sterta do wyczyszczenia rośnie i rośnie.
Telenoweli z paczką w tytule ciąg dalszy. Z samego rana odebrałem maila. Poproszono mnie o podanie zawartości paczki, która nie przyszła oraz przesłanie zdjęć tej otrzymanej przez pomyłkę. Grzecznie wszystko szczegółowo opisałem, zrobiłem zdjęcia, wysłałem. Czekam na rozwój wypadków.
Codziennie wystawiam sporo książek, ale jeszcze więcej przywożę. Dziś doszło 70 tytułów.
Na środę zapowiedział się na comiesięczną wizytę pan od brudnych książek.
Piździ, no ale to w końcu piździernik. Co się dziwić.
Zapłaciłem ZUS, jestem spłukany. Wcześniej też zaszalałem z zakupami. Nakupiłem trochę nowych książek na odsprzedaż, no i oczywiście płyt. Strasznie dużo nowości muzycznych teraz wychodzi, dużo limitów. Wszytko to z powodu niedawnego lock downu czy może lockdownu. Niech będzie lokdałn. Muzycy siedzieli w domach, nie koncertowali, więc nagrywali. Ciężkie jest życie kolekcjonera płyt, a właściwie głównie kosztowne.
Jeden zbiera płyty, drugi znaczki, a ja kupiłam wełnę i druty, i będę dziergać w długie, jesienne wieczory.
OdpowiedzUsuńKupiłam też szydełka. Może się nauczę czegoś nowego? 😉🙂