Dwa dni temu, w nocy, stoczyłem zwycięską walkę z nietoperzem, który wfrunął do pokoju przez otwarte okno. On uzbrojony w nie wiadomo co, może w jakąś broń biologiczną... mnie chroniły tylko dwie rękawice kuchenne z Ikei. Trochę przerażające było to, kiedy kołował mi nad głową wydając szelest i popiskiwania. Szczęśliwie po dłuższej chwili spacyfikowałem go przy pomocy wiadra. Umieściłem netoperka w nim, gdy on zawisnął na suficie zmęczony doprowadzaniem mnie do zawału. Źle spałem tej nocy. Jakieś horrory mi się śniły. Swoją drogą taki nietoperz strasznie szpetny jest z bliska [i na żywca]. Szkoda, że nie zrobiłem zdjęcia paskudzie.
Przesunęli mi drugą dawkę szczepionki. Jutro będę dźgany.
Rano siedziałem z aparatem fotograficznym, kawką oraz czekoladą pseudo Studencką w ogrodzie. Polowałem na sikorkę, która ma gniazdko w domku lęgowym na czereśni. Ależ trzeba do tego cierpliwości, żeby takiego ptaszka dorwać w kadrze. Uwieczniłem na karcie SD kilka zdjęć, ale nie do końca jestem zadowolony z efektu. Jutro powtórzę. Wezmę tym razem statyw. Będzie bardziej profesjonalnie i stabilnie. Sikorka zobaczy, że się staram. Być może będzie bardziej łaskawa w pozowaniu.
W robocie, jak w robocie. Książki. Dużo książek.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz