Od pewnego czasu moja osobista małżonka męczyła mnie pomysłem, żeby założyć grupę dyskusyjną na Facebooku. Tematem tych dyskusji miałyby być jakże inaczej książki. Tam można by wymieniać opinie, recenzować przeczytane książki. Nie bardzo mam czas żeby tym się jeszcze dodatkowo zajmować. Stwierdziła, że się tym zajmie. Mamy więc nową grupę o nazwie Tylko dla moli - Książkowa grupa dyskusyjna. Szczerze znając dość dobrze rodaczki i rodaków, nie wróżę zbyt dużej aktywności. Obserwuję, że jeśli ktoś ma coś zrobić zupełnie dobrowolnie i za darmo, to zwykle tego nie robi. Tyczy się to wszystkich aspektów życia, dlatego mamy to co mamy. Obym się mylił.
Podjąłem się skompletowania dużego dość jak ma mój mały antykwariat [tak, jest mały] zamówienia od klienta. Będzie to ogromna paka książek z elektroniki i pokrewnych tematów. Większość pozycji, które sobie klient wymarzył miałem u siebie, kilka musiałem jednak dokupić w trzech innych antykwariatach. I tu się robi ciekawie. Jeden z nich od razu zapakował i wysłał paczkę, którą dostanę dzisiaj. Dwa kolejne po otrzymaniu przelewów umilkło. Nie wiem co się dzieje, może szukają tych pozycji w innych, następnych antykwariatach? Jak tak dalej pójdzie będę musiał przełożyć ustalony już termin wysłania zamówienia. Nie lubię takich sytuacji. Wychodzę na niepoważnego, a się kurczę staram się jak mogę.
Sprzedaż trochę się poprawiała. Trochę. Sprzedaje się mało, ale relatywnie dość drogich książek, więc nie jest źle. Problemem robi się miejsce na nowo wystawiane pozycje. Bilans jest taki, że wystawiam więcej niż się sprzedaje - efektem tego są rosnące sterty w biurze. Nie widzę wyjścia z tej sytuacji. Mam nie wystawiać? Wywalić ścianę w biurze? Składować książki [co już robię] w przedpokoju?
Wystawiłem już podręczniki szkolne, kilka tytułów. Nie wiem czy za wcześnie, czy nie. W niektórych szkołach pojawiły się już spisy podręczników na nowy rok szkolny. Najwyżej trochę poleżą na aukcjach.
Miasto zainstalowało śmietnik na drodze, obok wyjazdu z mojej posesji. Szok! Jedyny śmietnik na całej długiej ulicy postawiono przed moim domem. Jakby przesunęli go o metr, przy każdej próbie wyjazdu z domu w lewo, centralnie bym w niego wjeżdżał. No i naprawili lampy na ulicy, te dwie, które rok nie świeciły! Ciekawe jak długo pociągną te lampy. Stawiam, że śmietnik zakończy żywot zamordowany przez wandali w tym samym momencie, gdy zgaśnie światło, tzn. przepali się żarówka. Jednak dopóki hasiok ten stoi, będę mógł zdezorientowanym i zagubionym klientom wskazywać go jako punkt odniesienia, podczas poszukiwania siedziby firmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz