czwartek, 30 czerwca 2022

Zapiekanka. 30 czerwca 2022.

Wczorajszy wpis zobaczyło zero czytelników. Piszę więc tak jak myślałem sobie i muzom. Jeśli go nie zareklamuję na grupie, to nikt na niego nie wchodzi. Prawda jest brutalna. Zastanawiam się czy nie szkoda czasu na to pisarstwo. Przemyślę to, jadąc na cmentarz, rano skoro świt o siódmej. O tej porze jeszcze nie ma takiego upału, a czeka mnie tam fizyczna harówka - posprzątanie dwóch grobów. Dla ułatwienia biorę akumulatorowe nożyce do trawy. Swoją drogą dlaczego wycięli wszystkie drzewa na cmentarzu? Teraz nie ma tam zupełnie cienia. Może proboszcz zainstalował kominek? 

Dziś dzień czwarty z młodzieżówkami na grupie. Końca nie widać. 

Przez drożyznę zostałem mistrzem promocji. Kiedyś się zastanawiałem, co ugotować na obiad, teraz zdaję się na promocję w sklepie naprzeciwko. Zdobyłem pieczarki - zjemy zapiekanki, grzybową lub coś w sosie spreparowanym z tej zdobyczy. Padło ostatecznie na zapiekanki. Dawno nie podawałem żadnego przepisu, więc nadrabiam.

Zapiekanka. Przepis na 3-4 osoby.

Składniki:

  • pieczarki 1 kg
  • cebula duża sztuk jeden
  • 3 x bagietka lub jak w mim przypadku bułka paryska [na promocji była] zwana figlarnie "lyngą"
  • tymianek suszony lub świeży 
  • boczek wędzony 100 g [też promocja]
  • ząbek czosnku
  • masło lub [i] oliwa do podsmażenia
  • sól i pieprz - wiadomo musi być
  • oliwa truflowa - można pominąć, ale daje ona dodatkowego "kopa" kubkom smakowym
  • mozzarella [u mnie w kulce i 150 g takiej gotowej potartej]
  • natka pietruszki dla ozdoby i aromatu
  • mała cebula czerwona lub szalotka w piórka j.w. 
Na patelnię chlustamy oliwą, dodajemy trochę masła i podsmażamy na tym cebulę pokrajaną w miarę drobną w kostkę. Jeśli dogorywa wam kawał pora w lodówce, można dodać - szkoda wyrzucić, bo drożyzna, wiadomo.  Po podsmażeniu cwibli [cwibla = cebula] na złoto, dodajemy pieczarki, solimy je i smażymy. Najpierw puszczą wodę, wiadomo grzyb to prawie same H2O, później zaczną się smażyć. Na tym etapie dodajemy suszony tymianek, dość sporo, łyżka może być spokojnie i przeciśnięty przez praskę ząbek czosnku. Całość jeszcze grzejemy przez chwilę mieszając. Grzyby, czosnek i tymianek to genialne połączenie. Na sam koniec doprawiamy do smaku solą, jeśli jest za mało i pieprzem. Dodajemy łyżeczkę oliwy truflowej zwanej luftem z opony. [luft=powietrze]. Masa gotowa. Bagietki kroimy wzdłuż i smarujemy masłem. Na to rozkładamy równą, elegancką warstwą nasze grzybki. Na wierzch mozzarellę w cienkiej, lecz równej i sprawiedliwej warstwie. Na to wszystko idzie boczek pokrajany w cieniutkie paseczki. I wreszcie cebulka czerwona pochlastania w cieniutkie, acz frywolne piórka. Tak zsyntezowaną potrawę kładziemy na papier do pieczenia i wsuwamy uważnie do piekarnika zagrzanego do 200 stopni z opcją grzania od góry, Nie chcemy, żeby wyszedł suchar, lecz całość się zapiekła i stopiła, a spód żeby był chrupki. W wersji deluxe można posypać na końcu parmezanem, ja nie miałem, wyszedł cały do pizzy ostatnio. Smacznego.

Zakupiłem apropos pizzy wczoraj pirometr laserowy do pomiaru temperatury. Będę mierzył jej wartość w ogrodowym piecu do pizzy opalanym drewnem, przepraszam - chrustem, który skonstruowałem kilka lat temu. Antykwariusz zdun amator normalnie. Niedawno z przyjacielem zrobiliśmy ten włoski przysmak z ciasta fermentowanego 48 godzin i mieliśmy problemy z określeniem temperatury do wypieku. Teraz podejdziemy do tego naukowo. Będą notatki, wyliczenia, może nawet jakaś tabelka lub wykres. Zdam relację w odpowiednim czasie.  


Zapiekanki w całej okazałości.


wtorek, 28 czerwca 2022

Środa, 29 czerwca 2022. Bez tytułu

Za mną drugi dzień młodzieżówek na grupie. Nie pomyliłem się. Sprzedało się kilka, wycenię resztę, te coś warte wystawię na Allegro, reszta wróci do pudła i będzie leżakować. Może trochę rozdam, jak znajdę chętnych. Żeby nie było za kolorowo, wczoraj przywiozłem jeszcze trochę. Będę się chyba "bujał" z nimi do końca tygodnia. 

Oprócz wcześniej wspomnianych tematów przytargałem dużo sensacji, romansów i trochę horrorów. Te droższe wystawiłem już na Allegro. Nie widzę większego sensu wystawiania ich w poście na grupie, tam droższe książki niż 20 zł za egz. się nie sprzedają. Te tańsze czekają na koniec akcji młodzież. Czekam też dziś na dostawę od konkurencji, zamówiłem trochę brakujących tomów. Wreszcie będą komplety Domu Janickiego, Dobrego wojaka Szwejka w wydaniu z DVD. Janicki jest dla Grupowiczki, która od pewnego czasu prosi mnie o ten tytuł. 

Jakimś cudem wychodzę w tym miesiącu na zero. Właściwie to całym zyskiem firmy będzie utarg z dziś i dnia jutrzejszego. Później mamy nowy miesiąc, nowe opłaty, nowe wyzwania. Zaciskania pasa ciąg dalszy. Tylko jak długo tak można? W pasie kończą się już dziurki. Mówią, że inflacja wynosi 15 %, moim zdaniem ponad dwadzieścia, to wszystko zależy od tego co wrzucą do tego koszyka inflacyjnego. Niedługo zaczną się protesty. 

Na Netflix pojawił się trzeci sezon The Umbrella Academy. Jakie to są nudy. Zasnąłem podczas oglądania drugiego odcinka. Jedyne, co tam jest dobre, to tradycyjnie ścieżka dźwiękowa. Synowi się podobało, wciągnął się, będzie oglądał do końca. Mnie szkoda na to czasu. Streści mi to dzieło w kilku słowach. To mi wystarczy. Wczoraj miał być kolejny odcinek 9 sezonu Wyspy Dębów na History HD. Nie wyemitowali. Nie wiem zupełnie czemu. Czyżby przerwali pod koniec sezonu? Może zmienili ramówkę? Muszę się dowiedzieć. 

poniedziałek, 27 czerwca 2022

28 czerwca 2022. O metrologii słów kilka.

Allegro w swej wspaniałości przestało od jakiegoś czasu automatycznie wypłacać środki zebrane z utargu całodziennego. Zawsze zlecali to w nocy. Teraz robię to ręcznie każdego ranka. Jeślibym tego nie zrobił, zostałyby one wypłacone [albo nie] w późniejszym, nie wiadomo jakim terminie. To chyba taki sposób na operowanie nieswoimi środkami przez dłuższy czas. Idzie kryzys. 

Niestety czasami muszę korzystać z usług Poczty Polskiej, a to tylko i wyłącznie z powodu Allegro. Trzeba udostępniać taki sposób dostawy i koniec. Obserwuję, jak ludzie się wyleczają z usług tej firmy, jednak wcześniej muszą się na mnie wyżyć, wydrzeć mailowo, czasami również paszczowo i opierniczyć. Głównie chodzi o czas dostawy. Skąd mam wiedzieć dlaczego to tyle trwa? Bo to poczta po prostu? Państwowa, źle opłacana oraz zarządzana firma? To ich wybór przecież, ten spóźniony list bez awiza. Ja klientom nie kazałem wybierać tej formy dostawy... Wracając do tematu. Od pewnego czasu na Poczcie, gdzie oddaję te pojedyncze przesyłki do nadania, pracuje nowa pani.... teraz  nastąpi kilka słów wstępu. Każdą przesyłkę muszę zważyć i zmierzyć. Robię to, ponieważ muszę uzupełnić dane pobrane przez program EKN [elektroniczny nadawca] bezpośrednio z serwisu Allegro. Pobierane są wyłącznie dane adresowe. Program nie wie w co opakuje towar i jakiej jest wielkości - logiczne. Tu pojawia się mała przeszkoda, program drukuje etykiety, które coś tam ważą, pewną masę ma również taśma i klej, który je mocuje. Więc nie mogę dokładnie określić wagi, tylko ją oszacować w przybliżeniu. Nie da się zwarzyć etykiety przed jej wydrukowaniem. Zawsze dodawałem 10 gram do masy przesyłki i było przez długie lata wszystko w porządku. Do czasu, gdy zmieniła się pani w okienku na pocztową aptekarkę. Waży ona kontrolnie każdą przesyłkę i zmienia dane w swoim programie, a dane te ma pobrane ode mnie [po zakończeniu pakowania wysyłam je do odpowiedniej placówki] więc są te same. Przykład: z 355 gramów zmieniła na 358 gramów. Dokładność iście aptekarska. Jest to zupełnie bez sensu, cennik poczty obejmuje przedziały masowe. Listy, które wysyłam muszą się zmieścić w przedziale do 1 kg i te kilka gramów nie ma żadnego wpływu na cenę, która jest stała. Zapytałem skąd ta rzadko spotykana dokładność i precyzja. Usłyszałem, że tak ma być, bo jakby się taki list zgubił będzie go można łatwiej odleźć. Dobre! Już widzę jak urzędnik pocztowy lata z waga pod pachą i waży stertę listów z taka dokładnością w poszukiwaniu zguby. Totalna bzdura. Wdałem się dyskusję. Wyjaśniłem, że jednorazowy pomiar nie ma sensu, że każdy pomiar obdarzony jest pewnym błędem. Wiem co mówię, pracowałem przez lata w metrologii. Wyjaśniłem dalej, że powinna zrobić serię pomiarów, skrajne wyniki odrzucić i z pozostałych wyciągnąć średnią. Poza tym powinna sobie wypoziomować wagę, bo stoi krzywo oraz ją wyzerować. To ostatnie jest konieczne bardzo, bo nie ma na niej zera, tylko przeskok pomiędzy 7 a 8 gram. Z uśmiechem stwierdziła, że będzie tak robić jak robiła. Ja z uśmiechem odparłem, że jak ją to uszczęśliwia niech tak robi, mi w zasadzie wszystko jedno. Od tego zdarzenia minęło ze dwa tygodnie, pani nadal zmienia wyniki ważenia o kilka gram, wszyscy są zadowoleni. Bezsens pozostał.

Przez następne kilka dni mam zamiar wystawiać na grupie posty z młodzieżówkami. Jakoś się spiętrzyły, chcę się już ich pozbyć. Trochę po macoszemu traktuję tego typu książki, słabo się sprzedają, są wielkie, ciężkie i generalnie bez sensu. Aktualnie mi bardzo zawadzają. Nie chcę ich już widzieć, niech idą do ludzi. Co zostanie, a zostanie 90 %, pójdzie w karton i do magazynu. Odkryję go za rok i będzie co wystawiać. Znów się sprzeda kilka i wrócą do kartonu. Taki cykl. Co do Allegro, zaczęły się sprzedawać podręczniki. Mam ich może ze dwa pełne kartony, różnych, nowych i używanych. To mój plan na dziś, wystawić je, bo kiedy jak nie teraz.

Koło południa jadę po dużą dostawę książek, coś ponad 500 egzemplarzy. Mam nadzieję, że nie będzie tam młodzieżówek. 


niedziela, 26 czerwca 2022

Kraków i reptilianie. 27 czerwca 2022, poniedziałek.

W piątek i sobotę nawiedziłem Kraków. Cel główny - egzamin syna. Misja poboczna - odebrać zamówione przez internet płyty w klepie stacjonarnym i trochę się poszwendać. Pierwszy dzień był dla mnie dużym wyznaniem. Upał jak cholera, wiele kilometrów pieszo z brakiem kondycji w tle, no i komunikacja miejska. Wszystkie przejazdy nawet pasowały, spinało się wszystko czasowo, więc obyło się bez czekania, co nie zmienia faktu, że strasznie mnie ten wyjazd sponiewierał fizycznie. Wizyta w sklepie też okazała się częściową porażką. Okazało się, że z czterech zamówionych winyli są do odbioru tylko dwa. Obsługa zupełnie nie wie dlaczego tych pozostałych nie ma. Normalnie zdematerializowały się. Rozumiem jedna, ale żeby dwie! Skuteczność na poziomie 50%. Nic, trudno.... a może nie trudno... Na jednej płycie [Ceremonial Oath - Carpet]  bardzo mi zależało. Bardzo dobry album szwedzkiej kapeli grającej melodic death metal w limicie do 500 egz. Z powodu niekompletności zamówienia wynegocjowałem spory rabat na to było [Esperanto - Dance Macabre oraz Electric Food - Flash]. Dodatkowo dokupiłem, w niezłym stanie płyt - box The Concert For Bangla Desh z 1971 roku. Niestety kartonowe pudło zostało przez kogoś zgwałcone i jego stan jest delikatnie mówiąc średni. Jest za to książeczka, której często nie ma w komplecie. Kupiłem. Nie żałuję. Uzupełniłem tym sposobem kolekcję harrisonowską. Po powrocie do domu nie miałem już na nic sił. Padłem na pysk. Przesiedziałem resztę dnia jak zombie z tyłkiem na kanapie i nogami w misce z wodą. Sobota - drugi dzień egzaminów jakoś tak łagodniej i spokojniej przebiegła. Może to dlatego, że pojechaliśmy większą grupą samochodem. W czasie, gdy syn był dogłębnie egzaminowany po angielsku, my poszwendaliśmy się po grodzie Kraka. Była kawka w restauracji, odwiedziliśmy targ polecany przez Makłowicza [to był kosztowny błąd], coś tam zjedliśmy. Poczyniłem pewną zadziwiającą obserwację. Cena obwarzanka jest odwrotnie proporcjonalna do odległości od Rynku Głównego. Im dalej od rynku [i tu szok]  jest drożej. W rynku za ten suchy i trudny do przełknięcia regionalny rarytas, trzeba zapłacić 2,50 zł, w okolicy Urzędu Miasta 3 zł, a przed Dworcem Głównym 3,50 zł. Po powrocie z tej eskapady, w ogrodzie rozpaliłem ogień i przyrządziliśmy burgery wołowe z dużą ilością warzyw, które zapiliśmy sporą ilością napitku na bazie chmielu. Z powodu powyższych dwudniowych działań, zaliczyłem duże opóźnienia w odpowiedziach na pytania. Znaczną część niedzieli zajęło mi nadrabianie zaległości firmowych. Oczywiście odwiedziłem na kilka godzin Agenta Coulsona na Disney+.

Tak sobie myślę, że do porannej kawy powinienem czasami dolać coś mocniejszego, aby zmierzyć się z porannymi informacjami docierającymi do mnie z Internetu. "Dostałam przekazy! Wśród ludzi żyją reptilianie" taki nagłówek zaatakował mnie z ekranu monitora. Autorką tego odkrywczego stwierdzenia jest Edyta Górniak. Poniżej zacytuję za Super Ekspressem obszerne fragmenty, jestem zbyt wstrząśnięty żeby pisać o tym własnopalcowo. Gwiazda pojechała jako prelegentka na imprezę pod nazwą XIX Zlot Wolnych Ludzi Harmonia Kosmosu 2022 i ogłosiła tam, że wśród ludzi żyją kosmiczne jaszczury, zaś ona sama dostaje specjalne przekazy duchowe, dzięki którym przewiduje przyszłość. (...) "Chciałabym, żebyśmy tak prawdziwie, z serca, podziękowali Matrixowi, dlatego, że dzięki niemu możemy przypomnieć sobie wartości i zapragnąć najmocniej w świecie prawdy i życia w tej prawdzie. Potrzebowaliśmy takiego wstrząsu i kopniaka, i dziękujemy im za to" - mówiła piosenkarka. Potem ogłosiła, że "wśród nas żyją bioroboty, hybrydy i reptilianie". Co to takiego? "Nie każdy, kto wygląda jak człowiek, ma duszę. Ma tylko kombinezon biologiczny i te same potrzeby fizyczne, biologiczne, ale nie ma połączenia z pierwotną świadomością, ze źródłem i zapomniał lub nigdy nie poczuł tej świętej energii wszelkiego stworzenia. To, że ja wystąpiłam w obronie ludzi dwa lata temu, to było z pełnym komfortem, dlatego że ja już wcześniej dostałam przekazy, czyli wiedziałam, co może się wydarzyć i byłam zupełnie spokojna o to, że jest to zaledwie kolejna pułapka" - wieszczyła Edyta Górniak...  Tak to zostawię, chociaż wiele to by wyjaśniało, takie istnienie obcych wśród nas. Ja reptilianem osobiście nie jestem, zapewniam was. Nie znalazłem suwaka, a przysięgam, że szukałem dokładnie. 

Dzisiaj mam zamiar umieścić na Grupie post skomponowany głównie z książek młodzieżowych. Trochę się uzbierało, a lepiej poświęcić tej tematyce osobny, cały dzień. 


uchacha burgery dwa


czwartek, 23 czerwca 2022

Pajęczaki i kurierzy. 23 czerwca 2022, czwartek.

Zaatakował mnie znienacka pierwszy kleszcz w tym roku. Mam sporą wprawę w usuwaniu tych zaboreliozowanych padalców. Pozbywałem się ich z psa, kotów, żony, matki i syna w ilościach przemysłowych. Sobie jednak wyjąć tego dziada nie umiem. Urwał się, a wszystko to przez łażenie w trawie. Tak sądzę. Teraz mam wrażenie, że ciągle coś po mnie łazi. Brrrr i bleee.  Wpadłem na pomysł racjonalizatorski. Zakupić trzeba dwie obroże dla zwierząt i zamocować sobie na nogach na wysokości kostek. Takie eleganckie bransoletki owadobójcze. Można je przyozdobić - wersja damska może być w kwiatuszki i serduszka, męska natomiast w jakieś męskie tematy, np. ciężary i kufle. Idąc przez trawę będzie się słyszeć szelest uciekających w popłochu, wystraszonych pajęczaków i innych robaków. Jestem o tym przekonany. Jak co, to pomysł mój i chcę udział w zyskach jakby ktoś podjął się produkcji masowej tegoż genialnego artykułu pierwszej potrzeby.

Za każdym razem gdy zlecam wysyłkę firmą DPD dowiaduję się, że cena trochę wzrosła. Chyba zrezygnuję z usług tego przewoźnika i tak na dzień dzisiejszy do każdej przesyłki dokładam dwa złote z własnej kieszeni. 

Wreszcie, po ponad chyba roku leżenia na półce, sprzedałem siedemnaście tomów Rodu Rodrigandów Karola Maya. Zamówienie telefoniczne za pobraniem. Trudne czasy wymagają trudnych decyzji, więc zaryzykowałem. Wyślę nie znając zupełnie kupującego. Mam nadzieję, że odbierze, tak jak mówił i zapewniał. 170 zł nie chodzi piechotą, bardzo się przyda. Miesiąc się kończy, rachunki wzywają.

Jakie jest najlepsze imię dla chłopca o czystym sercu? Odpowiedź: Ariel. Zasłyszane w radiu, bardzo mi się spodobało.

Syn mnie zaskoczył, pamiętał o Dniu Ojca. Dostałem czekoladki. 

Jakimi krętymi ścieżkami podążają myśli niektórych klientów... Znowu faktura VAT na romans historyczny i to na osobę prywatną. Po co to komu? Jakby nie zamówili z ową fakturą, a dostali w zamian paragon fiskalny to będzie źle? Nie rozumiem. Wydrukowałem, wysłałem. Nie cierpię bezsensownej pracy.  

Przeglądałem stare wpisy z zeszłego roku. Pojawiał się tam problem rozlazłego kolanka z rynny, którego nikt nie chciał naprawić. Niedawno zgadałem się z fachowcem - złotą rączką, który naprawia to i owo u sąsiada. Skakał po drabinie i coś tam dłubał u niego przy elewacji. Wspólnie ogarnęliśmy naprawę w ciągu 30 minut, wliczając w to kawę i pogaduchy. Zaproponowałem kasę, prawie się obraził. Nie wziął ani grosza. Zaoferowałem pomoc w znalezieniu książek, jak będzie miał taką potrzebę. Zgodził się. Barter jest zawsze ok. 

Zwiozłem wczoraj popołudniu do biura trzy wypakowane po brzegi, ogromniaste torby książek. Prawie300 tytułów. Jedna trzecia z nich to książki nowe. Jezu, ale są ciężkie, albo ja już słabnę. Zrobię z nich spokojnie posty na cztery następne dni, czyli do poniedziałku włącznie. Zapanuje je dzisiaj, ponieważ jutro i w sobotę jadę do Krakowa z synem. Ma egzamin CAE z angielskiego i nie wiem czy będę miał czas na działania postowo-wystawiennicze. Dlatego to właśnie Grupowicze moi mili warto czytać tego bloga, czasami przemycam ciekawe informacje. Może zrobić konkurs? W treści bloga umieszczę pytanie i na podstawie odpowiedzi przyznam rabat? Może darmową wysyłkę? Tak po cichu, bez zapowiedzi na Facebooku. Taki eksperyment społeczny. Pomyślę. Bądźcie czujni! 






środa, 22 czerwca 2022

Dziś opowiem bajeczkę. Środa 22 czerwca 2022

Dziś opowiem Wam bajeczkę. Bajeczkę o pewnym bibliopolu, który udał się na jarmark w poszukiwaniu artefaktów z różnych tajemnych krain. Takie podróże to część jego fachu. Wszystko co uda mu się zdobyć na takich wyprawach, wystawia w swojej skromnej faktorii pełnej przeróżnych tajemnych ksiąg, foliałów i innych tomiszczy. Takie eskapady czasami odbywa do krain dalekich, czasami całkiem bliskich, jednakże zawsze coś przywiezie. Z skromnej egzolucji otrzymywanej z handlu tymi dobrami, próbuje po oddaniu wszystkich koniecznych danin utrzymać swój ród i pałac. Tym razem nasz dzielny i nieustraszony łowca woluminów wybrał się niedaleko, tylko za miedzę. Pojechał tam czerwonym niemieckim rydwanem z swoją wybranką i wiernymi kompanami rządnymi atrakcji. Na jarmarku pełno było karczm, wiktuałów, przeróżnych straganów z niezliczonymi atrakcjami. Był też kram z księgami prowadzony przez dwie sekutnice. Masz dzielny bohater od dawien dawna zna te białogłowy zajmujące się tajemną magią książkową. Był przekonany, że go lubią i poważają. Był jednak w ogromnym błędzie.... Wśród ogromu ksiąg stojących na niezliczonej liczbie regałów znalazł kilka dla siebie. Na każdym widniała wyraźnie wykaligrafowana wprawną ręką uzbrojoną w pióro przez wiedźmy cena. Nasz nieulękły łowca odkładał co rusz jakieś cudowne i poszukiwane woluminy na ławę obok prosto przed nosy wiedźm. Gdy uzbierała się już ich słuszna ilość poprosił o porachowanie nabytków i odpowiedni kwit. Jakże się zdziwił okrutnie gdy okazało się, że jeden z tych w trudzie i znoju odnalezionych skarbów podrożał z 25 na 30 monet. Nie ukrywając zgorszenia na swym licu zapytał wiedźmy o co chodzi. Usłyszał, że 30 monet i tak to niewiele za taki skarb. Nie szkodzi, że gdy znalazł ów klejnot był on tańszy. Najwyraźniej za sprawą czarnej i niebezpiecznej magii zmienił cenę leżąc na ławie. Okazało się, że nasz dzielny bohater nie zasługuje na ceny dla gawiedzi, dla niego są specjalne, wyższe, wszak jest ceniony i znany wśród kupców i dostojników. Zasmuciło go to ogromnie, ale przełknął tą zniewagę, wszak jest dobrze wychowany. Nauczono go, żeby nawet baba-jagę cenić. Wrócił ostatecznie do swoich komnat ze złamanym sercem oraz skarbami, które teraz próbuje sprzedać. Jak wreszcie tego dokona, to trochę mniej monet zostanie w sakiewce. To jeszcze nie koniec opowieści. Niedawnymi czasy, a właściwie parę wschodów słońca temu, nasz dzielny bibliopol odwiedził czarownice w ich tajemnej twierdzy, siedzibie mroku i czrmej magii stosowanej. Siedziały przy swoich kantorkach i chyba wymyślały nowe zaklęcia. Tego się nie dowiedział. Miały one też jak prawie zawsze regały pełne drogich ksiąg na handel. Zaczął je przeglądać i przebierać próbując coś wybrać do swojego bogatego księgozbioru. Gdy doszło do szacowania cen okazało się, że obowiązują te z niedawnego jarmarku. Księgi miały wyryte ceny na metkach, takie same jak wcześniej. Odważnie rzekł, że w tych cenach nie nabędzie nic i spokojnie odłożył je na półki. Odwrócił się z uśmiechem, pożegnał poczciwie i wyszedł zarzuciwszy pusty wór na grzbiet. Wskoczył na swego rumaka z widlastym sercem i odjechał wznosząc tumany kurzu spod kół. To już koniec bajki. Czy jest to jakiś morał? Sami oceńcie. 

Wczoraj dosiadałem rumaka z widlastym sercem. Trochę jeździłem motorem załatwiając ważne i mniej ważne sprawy mówiąc nie bajkowo. Minął mnie dwa razy samochód Google z zamocowanymi aparatami robiącymi zdjęcia do aktualizacji map Google. Zapamiętałem lokalizacje, za jakiś czas sprawdzę czy mnie widać i podzielę się zdjęciami. Jeszcze w temacie zdjęć. Niedawno z żoną i moimi wiernymi kompanami odwiedziliśmy NOE Festiwal - edukacja i promocja kultury wina, który odbył się w budynkach Stadionu śląskiego. Ich profil na Facebooku zaktualizował zdjęcie w tle na którym uwieczniono naszą całą grupę 

Trochę zmieniłem i poprawiłem regulamin grupy. Nie składa się już on z dziesięciu punktów, a dziewięciu. Im mniej tym lepiej. 

Ostatnimi czasy dostaję dość dużo dziwnych zapytań od klientów Allegro. Muszę na nie wszystkie odpowiadać, chociażby były zupełnie bzdurne. Brak szybkiej odpowiedzi wpływa na statystyki i można tak sobie "nagrabić", że straci się status Super Sprzedawcy. Poniżej kilka przykładów. Pisownia oryginalna. Dodałem opis moich reakcji.

  • "Poproszę o umieszczenie paczki możliwie nisko w paczkomacie." - napisałem to na paczce. Już widzę jak pan z InPostu stosuje się do tej prośby.

  • "Czy przyjmujecie zwroty? zastanawiałam się jak to jest ze zwrotem w przypadku rzeczy używanych" - Zapytałem czy zakłada zwrot już przed zakupem. Poprosiłem żeby nie kupowała jeśli ma zaraz oddać książkę. Nie kupiła.

  • "Dzień dobry, Czy książka nie "pachnie" niczym nieprzyjemnym? Czy zdjęcie jest rzeczywiste?" - odpisałem, że pachnie książką i zdjęcie jest mego autorstwa. Nie kupił oczywiście. 

  • "Moge kupic za 8zl" - odpisałem, że mogę zmienić z 10 za 9 zł. Nie kupił.

  • "Piszę do pana/pani w bardzo nietypowej sprawie, mianowicie chodzi o to, że poszukuję książki na której zdobyciu mi zależy a nie ma jej już od dawna w sprzedaży w księgarniach i jest ciężko znaleźć nawet używaną, natomiast na pana/pani aukcji została niedawno sprzedana, we wrześniu zeszłego roku. Chodzi o książkę "Wino snów" Brian Craig. Piszę ponieważ, jeżeli to możliwe i nie będzie stanowić problemu, chciałbym prosić o to by zapytała pani/pan czy osoba która ją nabyła, była by chętna ją odsprzedać, po tym jak, być może, ją przeczytala, bądź po prostu, jeżeli się zgodzi, może jej pan/pani przekazać mojego maila na który może do mnie w tej sprawie napisać aby wykluczyć pana/panią z pośrednictwa w tej sprawie (p.....@gmail.com), oczywiście jeżeli odmówi uszanuję to. Przepraszam, że zawracam głowę ale nie mam pomysłu jak inaczej mógłbym ją zdobyć w polskiej wersji więc przynajmniej spróbować w taki sposób. Jeżeli napisanie takiej wiadomości z zapytaniem -" czy była by skłonna rozważyć odstąpienie jej za uczciwą cenę?" do nabywcy nie było by kłopotem byłbym niezmiernie wdzięczny." - poinformowałem o RODO i że jak będę miał w ofercie to napiszę, kontakt się urwał.

  • "Przepraszam czym Pan to wyslal? nawet nie priorytetowym?" - odpowiedź - "Zostało wysłane tym czym Państwo wybrali. Listem poleconym Allegro. Do wyboru było wiele opcji wysyłki, wybrali Państwo najtańszą. Nie rozumiem pretensji." Ciąg dalszy konwersacji  "Dziekuje za przesylke i dedykcje. Co do wyslania nie-priorytetem po prostu bylem b zdziwiony, bo sam nigdy nie biorę pod uwagę wysyłania bez dodania priorytetu, tym bardziej, ze kosztowalo to chyba 1 zł wiecej, a czas dostarczenia z 2 dni robil sie..nieokreslony, do ponad tygodnia hmm. Ksiazke kupilem raczej dla Taty, ale rozdraznila mnie troche uwaga o glebii duchowej psow autora na skrzydelku pr....Rodzice po stracie..juz po 3 stratach.. Ale jest..nowa radosc. Ale za tego co Pan pisze - to chyba zgodzilby Pan sie ze mną - w krytycznej ocenie tego co na tej okladkowej skrzydełku pisze autor ..jakby sugreuje, ze on wie, ze zadnej duchowej prawdziwej głębi psy nie mają..ale jednak,..napisał taką książke, o takim tytule.. Glupie to bardzo. Psy mają swoją głębię, niekiedy - i w ich specjalnosciach - głębszą niż koty chyba sie Pan moze zgodzic z moją wersją Prosze pamietac, ze zwierzeta, a tutaj psy szczegolne maja mozliwosci, przechodzą na 3 poziom (czyli zyskują ;seff, nieszczesna samoswiadmomosc i "rozum" czlowieka, z poziomu 2, m.in. przez intensywne obcowanie z ludzmi - przyjazniac sie z nimi mozna je przyspieszyc w tym rozwoju.. :- ) i prosze myslec o nim jako obecnym @ Poz\dr K. 

Magia promocji






wtorek, 21 czerwca 2022

To ten moment! 21 czerwca 2022

Dojrzałem. Jak owocek w słoneczku. Będę znowu coś tu pisał, może stale, może czasami, a może całkiem zamilknę. Jeszcze nie wiem i nic nie obiecuję. Od dłuższego czasu o tym myślę, ale jakoś się nie spięło to wszystko. Nie obyło się bez problemów z logowaniem. Oczywiście żadne hasło nie pasowało. Mam z tym od zawsze problem, nie chcę ich notować, a pamięć już nie ta. Mózg działa tak sobie, czasami mam wrażenie, że mam mgłę covidową czy jej ostry cień. Jak już zresetowałem hasło, to niestety nie tego konta. Trochę czasu mi zajęło uzmysłowienie sobie, że włamuję się na nie ten profil. To skomplikowane. Hasła powinienem ryć pod jakimś obrazem na ścianie jak Agent Coulson mapę w drugim sezonie Agentów T.A.R.C.Z.Y. Przyda mi się gimnastyka umysłowa, pisanie jest jej elementem.

Wiele się wydarzyło przez ten czas mojego niebytu blogowego. Jestem prawie taki sam, lecz bardziej nerwowy. Wiele nowych rzeczy zaczęło mnie wpieniać, głównie są to sprawy związane z prowadzeniem firmy w tym Kaczystanie. Koszty wzrastają, wszystko drożeje. Dwie rzeczy mają tendencję spadkową - sprzedaż i ceny książek. Są dni, że zupełnie nic nie sprzedaję, co wcześniej się nie zdarzało. Miesiąc w miesiąc, zaczynam dopłacać do interesu, a przede mną okres wakacyjny, w którym od zawsze sprzedaż jeszcze maleje. Może jakoś to będzie, jak nie to pieprznę tym wszystkim w diabły.  

Wiele przykrych wydarzeń zwaliło mi się na łeb. Odeszła Sara antykwaryczny pies. Sponiewierało mnie to. Jakiś cymbał wjechał w tył auta firmowego, kasując je zupełnie.  Musiałem szukać na szybko innego nowego starego pojazdu, w dobrym stanie, taniego i pojemnego. To niełatwe w obecnej sytuacji braku samochodów na rynku. Szarpię się z miastem, które chce wyrwać kawałek gruntu, który mu się zupełnie nie należy. Polski Nieład, który obowiązuje czy też nie, nie wiem tego, to następny powód od złości. Myślę, że Państwo próbuje zetrzeć z powierzchni każdy objaw przedsiębiorczości i zaradności. Przecież to nie ich wyborcy i trzeba im dokopać. To wszystko tematy na dłuższe opowieści, ale w chwili obecnej nie jestem jeszcze gotowy o tym pisać, lub nie chcę, bo mnie krew zalewa na samą myśl o tym. 

Zapłaciłem wczoraj ZUS. Chce mi się płakać. Zapowiadają, że w przyszłym roku składki wzrosną. Pewnie, są przecież takie małe. ZUS - Zakład Utylizacji Szmalu. 

Grupa funkcjonuje nadal. Stali klienci się zmieniają, jedni odchodzą, inny dołączają lub stają się bardziej aktywni. Część pozostała i jest wierna. Cieszy mnie to strasznie i  ratuje co chwilę finansowo zadek. Codziennie umieszczam nowości o 18:30, a jest ich ogrom. Książki z biura wyszły już do graniczącej z nim kuchni. Czekają na swoją kolej leżakując grzecznie w torbach. 

Właśnie odebrałem kilka egzemplarzy książki bezpośrednio od autora, który jest moim starym klientem. Spotkaliśmy się ostatnio przy okazji promocji innej książki. Jest on współautorem ciekawej pracy Tradycje browarnicze Siemianowic Śląskich jak sama nazwa wskazuje dotyczy historii browarnictwa. Jeśli ktoś jest zainteresowany kupnem tej wydanej w niskim nakładzie książki umieszczam link. Dodatkowo przekazał mi wykaz książek, które chce sprzedać, Muszę przejrzeć czy aby nie ma tam czegoś ciekawego. 

Puzyńska napisała nową książkę o dziwnym tytule. A to zaskoczenie. Tak jak nowa reklama Shopee zrobiona w oparciu o "kaczuszki". Ryje mózg. Reklama, nie Puzyńska rzecz jasna. Przyznać trzeba, że spełnia swoje zadanie i jest skuteczna - nawet ja wspomniałem o tym portalu. Może powinienem rozreklamować antykwariat? Reklama w oparciu o melodię z Ojca chrzestnego lub Różowej Pantery? Nie jestem taki zdolny. 

Kończę, muszę jechać do Urzędu Miasta z bzdurną moim zdaniem deklaracją źródeł ciepła. Wczoraj robiłem rozpoznanie tematu i muszę wymienić piec do 2026 roku. Tylko nie wiem na jaki. W chwili obecnej to chyba wyłącznie na taki zasilany chrustem, bo na węgiel mnie nie stać. Będę zbierał chrust, jak śpiewał Markowski. Jak nazbieram dużo, to wybuduję instalację i z nadwyżek będę robił holzgas - autko będzie miało paliwo, co przy obecnych zawyżonych cenach benzyny jest chyba niezłym pomysłem. Mają być podobno kartki na węgiel i urzędowa cena. Pewnie... później na gaz, paliwo, cukier, mięso i srajtaśmę.... już to przerabialiśmy. Towaru i tak nie będzie, spekulanci wykupią. Europa, Polska, XXI wiek, kur...! Podniosłem sobie ciśnienie, zaoszczędzę na kawie, bo droga. 


 


 

21 września 2022, środa.

Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...