Wywaliłem z cenników Allegro opcję listu zwykłego nierejestrowanego. Niestety żyjemy w nieidealnym świecie, w którym jedni są mądrzy, drudzy trochę mniej, to naturalne. Może i dobrze, może o to naturze chodziło, o różnorodność i nie uważam się za jakiegoś geniusza, żeby było jasne. Już opisuje przygodę.
Klient zamówił i zapłacił, nabył książkę poprzez Allegro. Było to w sobotę wieczorem, kilka tygodni temu. Wysłałem ją w poniedziałek rano, co było najszybszym terminem ponieważ, żeby wydrukować paragon z kasy muszę mieć pieniądze przekazane z PayU na koncie. Wysłałem jak zawsze powiadomienie o wysyłce. Niestety ten Pan wybrał list zwykły nierejestrowany, który nie ma numeru nadania, bo taka to usługa, niewiele różniąca się od kartki na święta. Ma jedną zaletę – jest tania. W czwartek dzwoni do mnie z pretensjami kiedy mu wyślę towar, bo jeszcze nie ma. Więc tłumaczę, że wybrał taką formę wysyłki w której nie ma możliwości ustalenia gdzie jest list, ale go zapewniam, że został wysłany. Poprosiłem go o to, żeby zapytał na poczcie czy gdzieś nie leży. Po kilku dniach dzwoni wnerwiony, że na poczcie nie ma, czy mu go na pewno wysłałem, wiec tłumaczę od nowa, jak nie powiem komu, bo mnie chcę obrażać klientów. Wyjaśniam, że to list zwykły, że wybrał taką formę, chociaż jakby dopłacił 1,90 zł [!] to poszło by poleconym allegro, i tak dalej i tak dalej... Na koniec wspomniałem, że może będzie zwrot, żeby spokojnie poczekać kilka dni jeszcze. On na to, że chce zwrot kasy, bo go oszukuję! Nic w końcu po dłuuugiej perswazji zgodził się poczekać. Cisza tydzień, może dłużej. Myślę sobie list dotarł, bo się nie odzywa. Do wczoraj. Wczoraj po 23:30 dostaję SMS, w którym mi ubliża, wyzywa od złodziei, oszustów i innych takich. Chce zwrotu kasy. To grzecznie odpisuję, że dla świętego spokoju, bo kwota niewielka, oddam mu kasę chociaż nie powinienem, ale jestem profesjonalistą więc tak załatwię sprawę. Dopisałem też, że będę zwracał się o zwrot prowizji od Allegro oraz napiszę do poczty, może coś to da. On z pretensjami, że nie lubi jak się go oszukuję i go podobno zastraszam [?!] . No cholera, niby czym? Może muszę się leczyć już, bo nie kojarzę? To ja jestem stratny, towaru nie mam, muszę [chcę] oddać kasę, Allegro zabrało mi prowizję, a jeszcze coś czuję, że negatywa dostanę, na który nie będę mógł zareagować, bo nie ma takiej opcji. Kupujący nie dostają komentarzy, a powinni. Krew we mnie się zagotowała. Dlaczego mam ponosić odpowiedzialność finansową i wysłuchiwać wyzwisk, przez nieprzemyślane wybory klienta. Jest jeszcze jedna możliwość, Pan odebrał książkę, ale chce wyłudzić pieniądze, ale co ja piszę przecież to nie jest możliwe. Mamy tu sytuację patową, on nie może potwierdzić gdzie jest list, ja czy go odebrał. Co mi strzeliło do głowy? Przepraszam. Zasugerowałem nieuczciwość. Jeszcze raz przepraszam Spokojnie zapytałem czym go zastraszam? Bo nie rozumiem. Napisał, że mam do niego jutro zadzwonić. Nie kochany kliencie, nie zadzwonię! Dodatkowo lecisz na czarną listę, SMS zostawiam, nie wiem czy to może być podstawą do zgłoszenia na policję o znieważenie. Poczekam, może to wykorzystam. Chciałbym zobaczyć jego minę gdy dostałby wezwanie do sądu. Jest jakiś prawnik na pokładzie? Jest robota.
Ta sytuacja przypomniała mi pewne przejścia z jednym z klientów sprzed ponad 3 lat. Sprzedawałem wtedy dużo rzadkich pozycji dotyczących militariów, opisy czołgów, armat i takich innych. Kupują to chyba tylko historycy, modelarze, byli wojskowi i terroryści. Tak myślę. Są to dość drogie i rzadkie pozycje. Pojawił się klient na allegro, kupił kilka tych pozycji i zapłacił. Dodatkowo do zamówienia przesłał mi kilkunasto-zdaniową instrukcję, z której wynikało, że „żąda” żebym zapakował te książki w określony sposób. Tak jakbym nie wiedział przypadkiem. Zapaliło mi się światełko 'trudny klient', ale nic, klient nasz Pan więc zapakowałem mu te książki jak chciał, a nawet lepiej, odpakowywał je chyba z godzinę, tak sądzę. Każda była zapakowana osobno, później w grupy i całościowo. Nie zrobiłem tego złośliwie, bo dla niego dobre zapakowanie było bardzo ważne, tak wywnioskowałem. Wysłałem, zapomniałem. Nadal miałem wystawione książki o tej tematyce, bo kupiłem dużą ilość tego tematu. Po pewnym czasie dostaję maila od tego klienta, że chce kupić jeszcze jedna książkę, ale że da za nią najwyżej 50 zł, a nie 80 jak chcę. Nie zgodziłem się, bo różnica była za duża, no i akurat w tym momencie te 80 zł to była najtańsza oferta na rynku. Tu popełniłem mały błąd. Nie chciałem mu sprzedać tej książki w ogóle, bo lampka „trudny klient” jeszcze nie zgasła. Podniosłem cenę zamiast ją obniżyć do 90 zł, tak aby nie strzeliło mu do głowy, żeby przypadkiem dokonać zakupu. Tu się zaczyna jazda! Dostaję maila, że jestem cham, że tak nie można, że odda mnie do sądu, że żąda obniżki. Nie reaguję i dodaję delikwenta na czarną listę. Po pewnym czasie dostaję maila o niego, w którym mniej więcej pisze tak: „Cha, cha teraz już na pewno nie sprzedasz, bo mam taniej, ty....” Patrzę na Allegro, rzeczywiście wystawił identyczną jak moja aukcję, z moim zdjęciem, z moim opisem, tylko za 40 zł. Plagiat zgłosiłem do Allegro. Myślę poczekam, bo się robi ciekawie. I zrobiło. Pan sprzedał książkę prawie od razu jakiemuś innemu użytkownikowi. Został z problemem braku towaru, który sprzedaje. U mnie już nie kupi bo ma zablokowaną taką możliwość, za co też dostałem maila od niego, którego treści nie przytoczę. Wykombinował sobie, że założy konto jako niezarejestrowany i kupi u mnie tą książkę z tego właśnie nowego konta. Założył na żonę chyba, bo przyszła oferta na książkę od kogoś o tym samym nazwisku, z tego samego miasta, ale kobietę. Całe szczęście, że wybrał/wybrała przesyłkę pobraniową. Nie zgodziłem się na wysłanie jej z powodu niezarejestrowanego konta. Dostałem jeszcze kilka mięsistych mailów i negatywa.
Tak sobie teraz myślę, że obydwa przypadki coś łączy. Obydwa dotyczą książki o militariach. Przypadek?
Wystawiłem kocięta na OLX, na razie cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz