Zdrowotnie troszkę mi się poprawiło. Siły mi wracają.
Podczas porannej kawki w ogrodzie, siedząc sobie spokojnie z żoną i kontemplując zieleń oraz harce kotków, usłyszeliśmy głośny trzask. W pierwszym momencie pomyślałem, że to zmasowane bombardowanie kasztanami, ponieważ nad ogrodem górują w przeciwległych końcach takie dwa stare kasztanowce i raczą nas co chwila ostrzałem. Jednak to nie było to. Od podmuchu wiatru przewróciła się dość duża brzoza, tuż za ogrodzeniem, ale jeszcze na moim terenie. Wyrwało ją z korzeniami. Tym sposobem miałem całe przedpołudnie, aż do szesnastej zajęte cięciem i rąbaniem drewna. Leży sobie teraz ono w ładnym stosie i schnie, na moje oko ponad kubik. Z tej radości, aż wieczorem napalę w kominku. Stara medycyna ludowa na wszelkie dolegliwości zdrowotne zalecała oprócz lewatyw i upuszczania krwi, saunę i inne poty, zobaczymy czy mi ta praca wyszła na zdrowie... albo wyzdrowieję zupełnie, albo padnę, innej możliwości nie ma. Jutro się dowiem.
Wcześniej trochę, koleżanka podrzuciła książki, o których pisałem wczoraj. Trochę lektur, trochę młodzieżówki, znalazła się też jedna bardzo ciekawa książka - ogromny album zdjęć Pierre'a i Gillesa. Nie będę go jeszcze sprzedawał, przejrzę w wolnej chwili, może coś nada się do umieszczenia ma Facebooku, może jest tam jakaś praca z literaturą, książką, coś co nawiązuje do tematyki antykwariatu.
Biedroń przyniósł mi prezent, mysz w stanie częściowo wyfiletowanym i położył na wycieraczce. O włos jej nie rozdeptałem. Biedroń to jeden z kotów zamieszkujących dom. Nazywa się tak, jak się nazywa z powodu wyglądu. Jest biały w czarne plamki jak biedronka. Właściwie kotek miał się nazywać Biedronka, ale okazało się, że to facet, więc został przemianowany na Biedronia. Idzie jesień.
Postanowiłem, a właściwie to pomysł mojej żony, żeby zrobić wino ryżowe, na razie na próbę w małej ilości. Nie miałem odpowiednio małego baniaka do fermentacji. Kupiliśmy 5 litrowe wino w sklepie obok, po jego wysączeniu będzie pojemnik. To jakieś tanie czerwone wytrawne, ale wypić się da. Będę relacjonował jak idzie [fermentacja, nie picie oczywiście].
Tradycyjnie niedzielnie, przygotuję sobie zamówienia na jutro, mam do napisania kilka faktur VAT, może coś wystawię na Allegro.
Pracowity to był weekend.
Tu codziennie (no prawie) publikuję swoje wspomnienia, czasami też przemyślenia - nierzadko wstrząsające.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
21 września 2022, środa.
Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...
-
Wczoraj opracowywałem do sprzedaży dość rzadką książkę, wspomnienia polskiego oświatowca i ludowca Teodora Kaczyńskiego Z Żółtym Kuferkiem...
-
Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...
-
Dzisiaj kupiłem jedną (!), powtarzam tylko jedną książkę. Poszperałem w pudłach z rezerwami na magazynie i do tej jednej smutnej pozycji dod...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz