Wczorajsza prośba o wpłaty przyniosła jako-taki efekt. Dostaję informacje o wpłatach, ale i tak na moje oko ze trzy czwarte w środę poleci do ponownej sprzedaży.
Rano było mroźno, na termometrze - 2 stopnie Celsjusza. Około dziewiątej rano dostałem informację, że mam przyjechać po książki. Zburzyło mi to cały misterny plan i wywróciło go o 180 stopni. Trochę kupiłem nowości, zmarzłem trochę bardziej. Z nowości ciekawsze to kilka "Żbików", niestety tym razem są w dużo gorszym stanie niż te ze zeszłego miesiąca oraz katalog "Sprzęt rybacki" z 1950 roku. Mam też jedną książkę po wietnamsku, ciekawe czy ktoś ją kupi. Za pakowanie zabrałem się dopiero po powrocie o jedenastej.
Przyjechały nówki podręczniki pozamawiane przez okolicznych klientów. Wreszcie! Drukarnia ogarnęła dodruki, obsuwa około tygodnia, ale dobrze, że już [w ogóle] są. Muszę się głęboko zastanowić czy w przyszłym roku zajmować się podręcznikami [nowymi]. Zbyt wiele czasu to trwa i zbyt wiele nerwów kosztuje, a biznes na tym nieszczególny.
Jeszcze w temacie długich zamówień. Chyba ostatnie zakupy robię w sieci księgarń internetowych na literę "E". Zamawiałem płytę. Sklep przesunął sobie "ot tak" premierę o tydzień. Okej, jakoś to przetrawiłem. W czwartek rano wysłali kurierem zamówienie do sklepu [zaznaczyłem odbiór w salonie], jest poniedziałek popołudniu i jeszcze jej nie ma. Założę się, że leży gdzieś sterta przesyłek w kącie sklepu, tylko nie ma komu ich do systemu wprowadzić. Żenada.
Wystawię nowości na grupę i będę czekał na info ze sklepu. Może się ogarną. Na razie robię swoje.
Przeglądając książki, zauważyłem że jeden Żbików to misprint. Jak go wycenić, nie wiem. Rynek zweryfikuje cenę.
![]() |
| misprint - nieprawidłowo wydrukowany. |

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz