Kończę dziś to czego nie zdążyłem wczoraj zrobić. Doszło też około 50 nowości, prawie same fajne tytuły. Już widzę, że znów się nie wyrobię. Muszę jechać do weterynarza, bo Sarze {APS} zabrakło prochów.
Niedawno dostałem karton książek w darze. Były wśród nich 3 egz, z pieczątkami biblioteki. Zawiozłem je dzisiaj do tej biblioteki. Okazało się że jedna jest już zbrakowana, dwie były jeszcze w windykacji. Ktoś się ucieszy. Przedziwne są czasami losy i ścieżki przedmiotów.
Przeżyłem szok. Wyceniałem Blondynkę na językach Pawlikowskiej. Obecnie książki z tej serii sprzedają się od 50 zł wzwyż! Jeszcze rok temu leżakowały po dyszce i nikt nawet o nie nie pytał. Bym wiedział, to zrobiłbym spory zapas. Natomiast Szatańskie wersety nie sprzedają się nawet za 5 złotych, parę lat temu "chodziły" za pięć dych. Ciągle się uczę, a gdy wydaje mi się, że coś wiem, dostaję taki cios na opamiętanie.
Tu codziennie (no prawie) publikuję swoje wspomnienia, czasami też przemyślenia - nierzadko wstrząsające.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
21 września 2022, środa.
Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...
-
Wczoraj opracowywałem do sprzedaży dość rzadką książkę, wspomnienia polskiego oświatowca i ludowca Teodora Kaczyńskiego Z Żółtym Kuferkiem...
-
Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...
-
Dzisiaj kupiłem jedną (!), powtarzam tylko jedną książkę. Poszperałem w pudłach z rezerwami na magazynie i do tej jednej smutnej pozycji dod...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz