wtorek, 10 marca 2020

10 marca 2020, wtorek.

Miało padać, a pogoda przednia. Pewnie jakieś tajemnicze, złe fronty przemieściły się wolniej niż podano w prognozie. Synoptyk się machnął, fusy się okazały złośliwe. Jutro ma padać. Korzystając z fajnej, słonecznej aury oraz z tego, że jeszcze nie leżę plackiem z wirusem w kwarantannie, pognałem motorem w świat. Przywiozłem coś około 40 książek. Na 17.00 zapowiedział się pan od brudnego towaru. Dzwonił jeszcze jeden sprzedający, tym razem z płytami nie książkami, pytał ile za nie dostanie. Stwierdziłem, że nie wyceniam płyt przez telefon i że trzeba mi je pokazać. Chyba zrezygnował.

Wczoraj wreszcie udało mi się umyć płyty. Zabierałem się do tego od miesiąca. Kiedyś uwielbiałem to robić, obecnie średnio. Stąd te zaległości.

Nie wystawiłem dzisiaj bigosu, nie zdążyłem i nie mam do tego głowy. Jutro będzie.

Poczęstowano mnie dzisiaj chlebem ze smalcem i ogórkiem kiszonym. Takie proste i takie dobre. Zaopatrzyłem się w smalec zwany po śląsku "tustym" i chleb z dobrej piekarni, ogórki mam w piwnicy własnoręcznie zakiszone. Będzie wyżerka, chromolić cholesterol. Żeby się dobrze strawiło zaleję to jakąś nalewką, może figówką lub pigwówką. 

Skończył mi się IPA [izopropanol], którego używam do mycia płyt oraz odświeżania okładek niektórych książek. Miałem zamówić wczoraj, zapomniałem. Wczoraj był w cenie 40 zł za 5 litrów, dzisiaj ten sam kosztuje 47 zł! Koronawirus! Z tego specyfiku można zrobić płyny dezynfekujące. Widać w społeczeństwie chemia nie jest wiedzą tajemną. Kupiłem, co zrobić. Jutro będzie po zylion złotych pewnie. Może kupić na zapas? Nie, nie dajmy się zwariować. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

21 września 2022, środa.

Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...