Trochę kicha. Pan, od którego zamówiłem sporo książek, rozchorował się i wylądował w szpitalu. Życzę zdrowia. Trochę to potrwa niestety.
Jak obiecałem, luzuję trochę i zaczynam skup od przyszłego tygodnia, oczywiście z zachowaniem środków ostrożności. Bez wpuszczania do firmy, a książki idą do ozonowania. Zadzwoniłem do osób, które ostatnimi czasy zgłaszały się do mnie z chęcią odsprzedania swoich biblioteczek. Kilka z nich przyjedzie w przyszłym tygodniu.
Pogoda przepiękna więc nadal biuro mam w ogrodzie. Zastanawiając się nad tym co mam napisać, spojrzałem w górę [zdjęcie poniżej]. Kocham ten odcień zieleni, taki świeży. Ustawię sobie to foto na pulpicie. Pod takim właśnie naturalnym parasolem kasztanowym obecnie pracuję. Pod nim nawet ulewa mi nie straszna, tylko te lepiszcze, nie wiem jak to się fachowo nazywa. Te takie lepkie skórki, które kasztan zrzuca z siebie. Wszędzie tego pełno, w domu, na podeszwach i zwierzątkach.
Tu codziennie (no prawie) publikuję swoje wspomnienia, czasami też przemyślenia - nierzadko wstrząsające.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
21 września 2022, środa.
Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...
-
Wczoraj opracowywałem do sprzedaży dość rzadką książkę, wspomnienia polskiego oświatowca i ludowca Teodora Kaczyńskiego Z Żółtym Kuferkiem...
-
Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...
-
Dzisiaj kupiłem jedną (!), powtarzam tylko jedną książkę. Poszperałem w pudłach z rezerwami na magazynie i do tej jednej smutnej pozycji dod...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz