środa, 17 czerwca 2020

17 czerwca 2020, środa.

Wczoraj ogłosiłem na Grupie konkurs mający na celu powiększenie naszego grona. Pokrótce - użytkownicy zapraszają znajomych do uczestnictwa w Grupie, w zamian trzy osoby, które zaproszą najwięcej otrzymują nagrody. Można zdobyć zniżki na zakupy oraz darmowe wysyłki. Dodatkowo otrzymają dyplom do powieszenia. Przyznam się bez bicia, że pomysł nie jest w 100% mój, zobaczyłem podobną akcję na innej grupie i zaadaptowałem go. Oczywiście zapytałem o zgodę tamtą administrację. 

Spotkałem się z ciekawą informacją w pewnej książce. Przeglądałem Raport o stanie wojennym Marka Nowakowskiego, wydanie Versus 1990. Na odwrocie strony tytułowej widnieje tekst " Niniejszy egzemplarz może być sprzedawany wyłącznie w Polsce i krajach RWPG. Sprzedaż i wysyłka pocztowa do innych krajów wzbroniona." W tamtych czasach nie można było sprzedawać poza granicę książek wydanych przed 1950 rokiem, ale ta ma datę wydania 1990. Nie wiem czym to było pokierowane. Najciekawsze jest to, że pierwotnie książka została wydana w 1982 roku w Paryżu przez Instytut Literacki, to wydanie jest przedrukiem. Nie rozumiem zupełnie. 

Do biura wleciał mi szerszeń-mutant wielkości około 5 cm. Monstrum jakieś! O mało zawału nie dostałem. Złapałem go do kubka termicznego, to pierwsze miałem pod ręką. Boję się go teraz otworzyć. 

Dopadła mnie nostalgia. Już wyjaśniam. Przy pracy słucham radia lub muzyki ze Spotify. Własnie skończyłem słuchanie płyty The Beatles z tego drugiego źródła, program nie wiedzieć czemu zaproponował mi kawałek Michaela Jacksona z płyty Bad. Przesłuchałem całą, nie ma na niej słabego [nie hitowego] numeru. Nie, żeby to była muzyka bliska memu sercu, obracam się zupełnie w innych klimatach, chociaż fajnie się tego słuchało. Był jaki był, ale miał rękę do hitów. 
Dawno temu na początku lat '90 ubiegłego wieku [jak to brzmi] gdy jeszcze piractwo fonograficzne kwitło w kraju jak w raju, a płyty oryginalne były luksusem, były punkty, w których panowie "przedsiębiorcy" nagrywali własne składanki na kasety magnetofonowe. Kupiłem kilka takich "the best of Janusz" w swoim życiu. Na jednej właśnie był kawałek Liberian Girl, ten który mi zaserwowało wczoraj Spotify. Ostatnim kawałkiem na tej kasecie był utwór Alison Moyet urwany w połowie, ponieważ kaseta się skończyła. Do dzisiaj jak go gdzieś słyszę wiem, w którym miejscu go urwali, a reszta utworu jest jakaś taka dziwna. Wesołe to były czasy, takie trochę dzikie. 

O mało nie dostałem ataku serca. Na korytarzu [nie mieszczę się już w biurze] składuję kartony, w które pakuję przesyłki. Złapałem jeden, jakiś taki ciężki mi się wydał. Potrząsnąłem nim dość mocno. Wyskoczył z niego przerażony kot Kropek, który uciął sobie tam drzemkę. Kropek - kot z pudełka. Kropek - kot Schrödingera. Spojrzał na mnie z wyrzutem i oddalił się leniwie. Kropek, ponieważ jest cały w kropki. Kiedyś jak był bardzo mały miał zwać się Biedronka, ale okazało się, że to kocur więc został Biedroniem. Trochę głupio wyglądało jak wołałem "Biedroń! Biedroń!" więc został przemianowany na Kropka. To bezpieczniejsze. Za Biedronia można oberwać w pysk. 

Zobaczyłem na podglądzie, głównie przewijając chyba ostatni odcinek w tym sezonie Wyspy dębów. Wiercili i się dowiercili do pustej przestrzeni [to dobrze], pusta przestrzeń chyba się zawaliła i zasypała [to źle]. Przerwali prace z powodu niebezpieczeństwa dla ludzi i sprzętu. Resztę tego "pasjonującego" jak nigdy odcinka wypełniła narada i prezentacja tego co znaleźli w tym sezonie. Reszta za rok. 

Dziś późnym popołudniem jadę po dużo nowości. Jutro pojawią się w ofercie. Nie wszystkie naraz, partiami po 40-50 egz. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

21 września 2022, środa.

Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...