Autko ma założone już zimowe butki. Moje podejrzenia się sprawdziły. Do wymiany jest tłumik i jakaś jeszcze uszczelka. W środę jestem umówiony u mechanika na naprawę. Wreszcie przestanie brzmieć jak podrasowany Golf.
Wczoraj przywiozłem ponad 600 książek. Tym razem bez rewelacji, część dość mocno zniszczona. Trudno będzie je sprzedać. Połowa to makulatura niestety.
Pewna pani zamówiła telefonicznie książkę, którą szuka od dłuższego czasu. Kiedyś miałem ją w ofercie, lata temu, dlatego do mnie trafiła. Jakimś cudem namierzyłem ją w internecie, kupiłem, ściągnąłem do siebie. Zaproponowałem cenę 25 zł, żeby cokolwiek zarobić, przecież nie robię tego charytatywnie. Okazało się, że to strasznie drogo dla tej pani. Kiedyś miałem taniej. Kiedyś wszytko było tańsze. Ma ją odebrać u mnie osobiście. Coś czuję, że zostanę z tą książką na dłużej. Najwyżej dodam ją ponownie do oferty sklepu internetowego, niech leży. Poczeka wśród kilkudziesięciu tysięcy podobnych na swoją kolej.
Jasny gwint! Uzmysłowiłem sobie, że może już być nadawany kolejny sezon mojego ulubionego serialu. Mowa o Wyspie dębów. Zapewne niektórzy pamiętają, relacjonowałem ją na tym blogu. Nie będę się powtarzał. O co chodzi można zobaczyć w archiwalnych wpisach sprzed około roku, do czego szczerze zachęcam. Działo się.
Dziś planuję szybki post na grupie i zabiera się za prace gospodarskie. Muszę zamontować wreszcie te rury do pieca, może być problem, gdzieś zgubiłem szlifierkę kątową. Normalnie przeszła w inny wymiar. Czasami mam wrażenie, że ktoś, być może kosmici, uprowadzają mi przeróżne sprzęty z domu i biura. Może w celu badania naszej zacofanej technologii? Kto wie? Może się ta praca zacząć od wizyty w sklepie z elektronarzędziami, przecież piłką do metalu nie będę ciął rury o średnicy 150 mm i grubości 3 mm. Ręka chyba mi by odpadła. Z innych zajęć chcę pomalować sufit mamie, resztę farby wymalować w łazience, gdzie wypada już odświeżyć ściany. Muszę naciąć drewna do kominka, w tygodniu nie mam na to czasu. Idzie zima, więc trzeba ocieplić zawór wody i rury, żeby nie zamarzły. Jeśli zostanie mi jeszcze trochę sił uprzątnę liście z podwórka. Nie ma nic bardziej nic wkurzającego jak odgarnianie śniegu pod którym leżą liście. Nie cierpię zimy.
Pamiętam jeszcze z czasów antykwariatu, że jak czegoś nie umiałam znaleźć, to mówiłam, że to pewnie jest "w Zakopanem". Czyli zakopane gdzieś bardzo skutecznie. Czasem wracały z Zakopanego, a czasem niestety nie.
OdpowiedzUsuńTwoje też się znajdą, ale dopiero jak kupisz nowe. 😉🙂