poniedziałek, 4 lipca 2022

4 lipca 2022. Poniedziałek

Wstałem z okropnym bólem kręgosłupa. Właściwie ten słup z kręgów dokucza mi już od kilku dni. Boli mnie jeszcze ręka, ale nie stale, tylko głównie wieczorem i na zmianę pogody. W dodatku nic mi się nie chce i od rana czuję się zmęczony. Sąsiad od siódmej rano wyje kosiarką za płotem. Mogę zamknąć co prawda okno, ale będzie mi wtedy duszno. Ponarzekałem. Nie poprawiło mi to wcale humoru. Wczoraj miałem trochę popracować, jednak jakoś do tego nie doszedłem. Też mi się nie chciało. Umyłem za to płyty, zmusiłem się do tego właściwie, bo jak nie w niedzielę to kiedy? W tygodniu raczej u mnie krucho z czasem. 

Zastanawiam się czasami jaką historię mają niektóre przedmioty. Chciałbym ją poznać. Weźmy na przykład taka płytę wytłoczoną w 1968 roku. Kto ją kupił? Komu podarował? Kto jej słuchał i z kim? W jaki sposób znalazła się w komisie w Polsce, chociaż została wyprodukowana na przykład w Australii czy RPA. Kto ją miał w rękach? Kto zrobił tą plamę na okładce? Że tłustymi paluchami, to akurat widzę. Historie te są w prawie stu procentach nie do odtworzenia, a szkoda. Podobnie jest z książkami, ale tu czasami można poznać dość dokładną historię danego przedmiotu. Niekiedy się dowiaduję ciekawych rzeczy, i to nie tylko z dedykacji, notatek i podpisów w książkach, lecz od samych sprzedających. Ma to realne przełożenie na złotówki. Im większa wiedza właściciela o danym przedmiocie, im bardziej złożona historia związana z nim, tym większy sentyment, a przy sprzedaży żądana cena. Odradzam sprzedaż takich rzeczy. Raz, że są drogie, a ja muszę na nich coś jeszcze zarobić. Dwa - czasami klient prosi po kilku dniach o zwrot takiej książki. Pamiątek nie powinno się sprzedawać. Później się żałuje. Szkoda, że nie poszedłem na archeologię lub konserwatorstwo. Lubiłbym chyba taka pracę, ale tam trzeba mieć zdrowy kręgosłup. Ciekawi mnie też co mamy pod stopami, co siedzi kilkanaście centymetrów pod naszymi podeszwami zagrzebane od lat w ziemi. Może skarb, a może stary gwóźdź. Kto wie? Czasami deszcz coś wypłucze, jak to wahadło, które kiedyś opisywałem. Kilka dni temu na podwórku znalazłem stary kondensator z lat wczesnego PRL-u. Może z radia, może z telewizora. Jak się tam znalazł?  W zeszłym roku znalazłem na szlaku w Korbielowie bardzo starą podkowę. Dzierżyłem ją dumnie w ręce wracając z góry. Kilku innych turystów z zazdrością cichaczem podziwiało to trofeum przechodząc obok mnie. Byłem z siebie dumny. Kupię sobie wykrywacz metali jak się trochę odkuję finansowo. Będę chodził po krzakach i wykrywał. Amator-eksplorator.    

Dzisiaj będzie normalny post. Mam na ten tydzień przygotowane około czterystu tytułów, a pewnie jeszcze coś dojdzie. 

Od kilku dni próbuję wylicytować trochę ciekawych płyt u pewnego sprzedawcy na Allegro. Kupuję u niego może dziesięć lat, może trochę dłużej. Co miesiąc przywozi nowy towar. Z zaznaczonych dwudziestu tytułów nie wylicytowałem żadnej. Wszystkie sprzedały się drogo, lub bardzo drogo. Zważywszy na utratę wartości pieniądza, myślę że ludzie zaczęli inwestować w płyty, starocie, po prostu rzeczy materialne. Tylko dlaczego akurat w te albumy, których brakuje mi do kolekcji? Na dzień dzisiejszy stare wydania płyt bardzo podrożały. Nowe właściwie też.  To co jeszcze dwa - trzy lata temu kosztowało 40-50 zł teraz trudno znaleźć za sto. Dla przykładu Black Sabbath - Master of Reality w pierwszym brytyjskim wydaniu, w średnim stanie, bez plakatu sprzedał się wczoraj za 1125 zł, a "czwórka" tego zespołu za 911 zł. No masakra. Ja tą płytę kupiłem za 30 funtów w lepszym stanie, ale to było niecałą dekadę temu, a Vol.4 na Allegro za sześćdziesiąt parę złotych parę lat temu. Jak tak dalej pójdzie, a właściwie już do tego doszło, przestanie mnie stać na przyjemność kolekcjonowania płyt. Rynek oszalał. Dobrze, że jest Apple Music, chociaż nie mają oni w bibliotece wszystkiego co mnie interesuje. Czy opłaca się sprzedawać płyty obecnie, zajmować się ich handlem? Nie jest to taki świetny interes jakby się wydawało na pierwszy rzut oka, patrząc na wysokie ceny. Dawno minęły czasy gdy kupowało się je za euro lub pięć na zachodzie i sprzedawało w Polsce za 50 - 100 zł. Za granicą też jest drogo, tam też jest moda na winyle. Do tego trzeba je sprowadzić, paliwo i przejazdy są drogie. Waży to też dużo. Jeden album ma wagę 150-200 gram. Więc 1000 płyt, co nie jest zbyt dużą ilością jak na sklep, daje prawie dwie tony! Osobówką się tego nie przewiezie. VAT na płyty to 23 %. Prowizje od sprzedaży 15%. Dochodzi kwestia stanu płyty, nowe potrafią być już trzeszczące, a co dopiero 50 letni egzemplarz. Można je umyć przed sprzedażą, ale to dodatkowe nakłady i wiele czasu. Zwarzywszy to wszystko wolę sprzedawać książki. 

Przed chwilą sprzedały się trzy "samochodziki" nie Nienackiego, te z czarnej serii, późne części autorstwa Jakuba Czarnego. Wysyłka Kurier Allegro DPD. W Biedronce naprzeciwko mam automat paczkowy, gdzie zanoszę tego typu przesyłki. Na parkingu z tejże Biedronki stoi zielony automat Allegro One Box. Jakby InPost postawił na tym parkingu jeszcze swój żółty paczkomat byłbym przeszczęśliwy. Mógłbym wysyłać wszystko oprócz Orlen Paczki i Poczty Polskiej w odległości 50 m od firmy i o dowolnej porze. Ale byłby to luksus. 

2 komentarze:

  1. Kilka z tych "czarnych" Samochodzików popełnił Andrzej Pilipiuk, pod pseudonimem Tomasz Olszakowski. Całkiem dobrze się je czytało.

    OdpowiedzUsuń

21 września 2022, środa.

Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...