Odezwał się pan od brudnych książek. Nawiedzi mnie dziś wieczorem z na bank usyfioną dostawą. Czasami ma też jakieś płyty. Trzeba szukać wszędzie pozytywów. Około godziny jedenastej ma przyjechać klientka po odbiór książki o przemyśle Siemianowic. Musiałem się upominać, zamawiała ją dwa tygodnie temu i prosiła o odłożenie. Co ludzie mają z tą terminowością? Jakoś tego nie widzę. Na grupie też chyba upomnę się o kończenie zamówień. Część grupowiczów jest terminowa, część ma to tradycyjnie gdzieś, nauczyłem się, że to ja muszę pilnować ich terminów.
Mam namiar na zakup około pół tysiąca romansów. Całe serie, sporo Da Capo, bez Harlequinów, same "poważne" wydania jeśli tak to mogę określić. Muszę to przemyśleć, no i nazbierać kasę na ten zakup. Tanio nie będzie coś tak czuję. Wystarczy sobie pomnożyć 500 razy kilka złotych, robi się z tego spora sumka. Jak sprzeda się wcześniej opisywana Saga o Ludziach lodu, którą wczoraj wystawiłem, to chyba się zdecyduję na ten zakup.
Rząd ma zamiar wprowadzić podatek on nowych telewizorów, tabletów i komputerów. Miałby być doliczany do ceny i wynosić 4%. Normalnie rewelacja. Wychodzi na to, że ich elektorat rzadko wymienia / nie używa takich zaawansowanych technologicznie sprzętów. Był pomysł żeby też obejmował smartfony, ale wycofali się z tego. To wywołałoby protesty najwyraźniej. Niemcy w ramach walki z kryzysem obniżają VAT do 16% z 19%, co sprawi, że zakupy w Niemczech staną się jeszcze bardziej opłacalne dla nas.
Od samego rana boli mnie łeb. Jestem również niewyspany, chociaż położyłem się wczoraj dość wcześnie. Skoro świt zostałem dość brutalnie obudzony - żona tak się tłukła w łazience, że chyba czeka ją poważna rozmowa jak wróci z pracy. Szukała czegoś, co obiecała pożyczyć koleżance z pracy. Poszukiwanie to akustycznie przypominało eklektyczne solo na perkusji. Spać się już nie położę, to bez sensu i tak nie zasnę, ponieważ jak wspomniałem boli mnie głowa. Do bani to wszystko. Zjem coś i łyknę jakieś prochy. Pakować jeszcze nie ma sensu, jest za wcześnie. Poczekam z tym do dziesiątej. Pisać do klientów w sprawie wczorajszych zamówień też nie będę jeszcze z tego powodu.
Przywiozłem wczoraj 428 książek. Zgadnijcie jakich? Oczywiście, a jakże młodzieżówek! Jak ja ich nienawidzę. Taka ilość, to około tygodnia postów na grupie, a już wychodziłem na prostą. Przepuszczę je przez grupę, wyłuskam te wartościowe, a resztę rozdam, oddam do jakiegoś przedszkola czy coś. Nawet nie zatachałem ich do biura, lezą obecnie w torbach na klatce chodowej. Zrobię sobie kawę i siądę na schodach. Tak dokonam wstępnej selekcji. Zamiast kawy do tego przydał by się drink, żeby ukoić nerwy, przy przeglądaniu prawie pół tysiąca książek czasami w stanie dyskwalifikującym do sprzedaży. Literatura dziecięca ma to do siebie, a właściwie mali czytelnicy-niszczyciele, że czasami lubią coś znienacka nabazgrać, coś oberwać, poplamić. Trzeba to wszystko przejrzeć, przynajmniej pobieżnie. Człowiek już się cieszy, że ma fajne wydanie Baśni Andersena z lat '50 z ilustracjami Szancera, otwiera a tu okazuje się, że rysownik miał małego zasmarkanego naśladowcę uzbrojonego w flamaster. Krew mnie przy tym zalewa. Taka książka to niestety makulatura w tym stanie, nikt jej nie kupi, co mnie nie dziwi zupełnie. Co w tym czasie robili rodzice? Czasami przeglądam kilka, kilkanaście, jedna po drugiej, książek z takimi uszkodzeniami. Z powodu wczesnej pory, nie jest to chyba dobry pomysł z tym alkoholem, tak sobie myślę.
Czyli miałam szczęście, że kupiłam sobie laptopa. Nie zarobią na mnie 4%. 🙂👍
OdpowiedzUsuń