wtorek, 29 grudnia 2020

29 grudnia 2020, wtorek. Lost and found

Dzień pod znakiem szukania. Od rana większość książek, które musiałem zapakować i wysłać chowała się skutecznie przede mną  Znalazłem w końcu i wysłałem wszystkie, ale zajęło mi to dużo, dużo czasu. Gdy tak sobie lustrowałem półki wnerwiony coraz bardziej, znalazłem książkę, którą zgubiłem kilka tygodni temu. Co ciekawe, była tam gdzie miała być. Wtedy jej nie znalazłem, nie było jej, dziś jest! Jest to dowód na grasujące na magazynie złośliwe chochliki, które bez pytania pożyczają sobie książki. Dobrze, że je przynajmniej oddają. Swoją drogą chochliki lubią kuchnię staropolską. Właśnie przeczytały i zwróciły W staropolskiej kuchni i przy polskim stole autorstwa Vitry w twardej okładce, gdzie blok jest szyty, a nie klejony. Jest to tytuł, którego zakup w miękkiej okładce jest zupełnie bez sensu. Prawie każdy egzemplarz z tych kilkudziesięciu, które przewinęły się przez mój antykwariat były w stanie rozsypki. Jest tam użyty beznadziejny klej kruszący się na pył. Książka wróciła do oferty, ktoś o nią ostatnio pytał, niestety zapomniałem kto, zapomniałem również sobie to zapisać. 

Jutro muszę wstać skoro świt, tak myślę że szósta trzydzieści będzie w sam raz. Od razu zacznę pakować zamówienia z dziś. Przed dwunastą muszę już wyjechać z domu z zapakowanymi przesyłkami. Mam nadzieję, że chochliki odpuszczą tym razem. Jestem umówiony na dwunastą w ważnej sprawie... ale nie mogę na razie nic napisać. 

Na jednej z wielu grup internetowych, które obserwuję, ktoś prosił o polecenie książki o porwaniach. Zaproponowałem "Porwanie Baltazara Gąbki". Śmiechu było co niemiara. 

poniedziałek, 28 grudnia 2020

28 grudnia 2020. Poniedziałek.

Święta, święta i... po pieniądzach. Miałem wielkie plany, chciałem wykorzystać ten okres do zrobienia kilku rzeczy związanych z firmą, na które nigdy nie mam czasu, np. trochę uprzątnąć magazyn i dopisać sygnatury do nowych pozycji. Nic z tego nie wyszło, dopadł mnie leń, a przydałoby się popracować zamiast tylko żreć, gapić się na TV oraz rżnąć w karty. No nie do końca, jeszcze puzzle układałem. 

Święta to tradycje, tradycją jest również to, że corocznie zapominam przed świętami wystawić do sprzedaży nuty z kolędami. Tym razem nie było inaczej. Za rok, jak dożyjemy znów będzie Boże Narodzenie i  tradycyjnie zapomnę.

Geniusze w Allegro wpadli na pomysł, żeby część darmowej dla klienta wysyłki w usłudze SMART! ponosił sprzedający. Tak więc, od 4 stycznia będę dodatkowo "cyckany" przez ten monopolistyczny serwis, tak jakby prowizje były za niskie. Trudno, nic nie zrobię, książki podrożeją o złoty lub dwa. 

Kupiłem trochę "obozówek" w fajnych cenach, nowych, w normalnych, dużych wydaniach. Wystawiam je z pominięciem grupy, ponieważ ostatnio czekałem ponad miesiąc na wpłaty. Na grupę za to lecą następne trzy wielkie torby z ostatniej dostawy kilkuset pozycji. 

Prawdopodobnie na dniach uda mi się podpisać kolejną umowę na stałe dostawy książek. Jeśli to wypali nie będę rok lub dłużej musiał martwić się o nowy towar. Niestety to umowa typu, "wszystko albo nic".  "Wszystko" oznacza, że w takiej dostawie jest 70- 80% makulatury.

Od 5 stycznia nowe odcinki Wyspy dębów!!! Będzie jazda!




wtorek, 22 grudnia 2020

22 grudnia 2020 roku. Wczoraj miał być koniec świata, i co?

Wczoraj miał być koniec świata... niestety po raz kolejny w moim życiu oczywiście nie nastąpił. Cóż, trzeba żyć dalej. Myślałem, że to wreszcie "piznie",  przylecą kosmici w swych wimanach i się wszystko wyjaśni, że potwierdzą się teorie spiskowe, wreszcie się dowiemy kto zabił Kennedy'ego i kto piramidy zbudował, itd. itp. Dowiedzielibyśmy się, że jesteśmy jednym wielkim eksperymentem obserwowanym od zarania dziejów. Tak byłoby najprościej. Najwyraźniej niczego nie można być już pewnym, nawet kalendarz majów dał ciała. 

Od ostatniego mojego wpisu zmieniłem sposób wysyłania paczek i paczkomatów InPostem. Wszedłem w kooperację z firmą, która w swojej ofercie mam POP [punkt obsługi paczek] oraz kilku innych operatorów. Ceny ma też konkurencyjne. Plus dodatkowy -  nie muszę liczyć na puste skrytki, paczkomat omijam szerokim łukiem, zostawiam całość wysyłek w jednym punkcie. Jest to strasznie wygodne. Od nowego roku dodam Paczkę w Ruchu do swojej oferty. Firma ta ma w planie odbieranie codzienne przesyłek od większych klientów swoim kurierem, do których podobno się zaliczam. To w ogóle byłyby wypas!

Rozwiozłem tradycyjne, jak co roku małe paczki-upominki ze małym co nieco oraz kosze prezentowe do współpracujących firm. Trochę było z tym nerwówki, żeby wszędzie zdążyć jednego dnia.

Mam doskonałe imię dla kota - Kod Da Vinci. Wyobrażam sobie wołanie na sierściucha "Kot Da Vinci, Kod Da Vinci". 

Razem z żoną zrobiłem porządek [wreszcie] z zamówieniami z grupy. Niektóre z książek czekały na wpłatę ponad sześć miesięcy. Kilku grupowiczów opuściło to ekskluzywne grono z hukiem, a książki zostały sprzedane ponownie.

Sezon na pomarańcze! Wreszcie mają sensowne ceny, więc jakieś 20 kg zostało przerobione na sok, z którego powstanie wykwintne niebywale wino pomarańczowe z kawą. Ale to dopiero najwcześniej za pół roku.

Książki, które mi zalegają, bądź mam ich duble, często wystawiałem na półkach tzw. wymianki książkowej w kilku punktach w okolicy. Piszę w czasie przeszłym. Zaczęły się one pojawiać w sprzedaży u konkurencji i na innych grupach internetowych po zaniżonych cenach. Więcej ich tam nie oddam, chyba, że opieczętowane na okładkach i w treści moimi stemplami, ale chyba to nie ma sensu. Za dużo z tym zachodu. Wrzucę je w kąt magazynu, niech leżą. Może kiedyś zaczną skupować makulaturę.  

Jutro jadę po ostatni chyba rzut nowości w tym roku. I dobrze. Jestem zawalony. Mam za małe moce przerobowe. 


środa, 16 grudnia 2020

16 grudnia 2020. Finito

Nie chce mi się, jestem zmęczony i znużony.  Brak mi chęci i energii. To nie Covid, lecz ciągłe użeranie się z książkami i ich nabywcami, od chyba czternastu lat z jednym, czy dwoma tygodniowymi urlopami. Człowiek ciągle stara się rozwijać firmę, ciągle zwozi nowy towar, bo jak inaczej? Czymś trzeba handlować. Efektem tego jest większa ilość [czas] pracy i tak w kółko. Pracuję [tu niektórych zaskoczę] dla pieniędzy. Kupuję jak najtaniej się da, sprzedaję drożej, ceny ustalam do obecnej sytuacji na rynku. Z tej różnicy po odjęciu zus-ów, vat-ów, podatków i prowizji i innych opłat, coś jeszcze zostaje. Musi, inaczej bym padł jak multum innych antykwariatów. Większość z moich klientów idzie do pracy, siedzi tam osiem, dziesięć godzin, pięć razy w tygodniu. W tym drugim przypadku te dwie godziny ma zapłacone. U mnie tak nie jest. Koszt utrzymania firmy wynosi obecnie około cztery tysiące złotych. Tyle muszę zarobić, żeby wyjść na przysłowiowe zero. Teraz trzeba jeszcze kupić towar no i z czegoś żyć. Żeby to jeszcze spokojnie można było zrobić, ale nie, cały czas jakieś kłody pod nogi są rzucane, przepisy co chwila zmieniane i niejasne, klienci się obrażają jak się upomnę o kasę, wysyłki za drogie, stan nie taki jak sobie wyobrażali. Idź jeden z drugim do jakiegoś salonu księgarskiego i zobacz ceny. U mnie 10 zł, tam 40 zł. Drogo? Nie sądzę. Teraz o wysyłkach. Idź na pocztę lub zleć wysyłkę do paczkomatu, ale tak samodzielnie. Zrób jeden z drugim list w dużym gabarycie, ciężki lub InPost w gabarycie C. Ciekawe ile zapłacisz? Ciekawe ile się nastoisz? Ja mam taniej, bo mam umowy, ale nie, lepiej stwierdzić "drogo". Przecież mogę mieć wysyłkę za darmo jak trochę pokombinuję, myśli jeden z drugim. Zamówię za 40 zł, mam wysyłkę i zwrot darmowy w tej cenie. To co, że chcę tylko jedną książkę za 5 zł. Zamówię dodatkowe za 35 zł i je natychmiast oddam, bo mogę. "Rozwaliłem system" -  myśli dumnie taki pacan. 

Wczoraj przywiozłem "na oko" coś ponad 700 książek, w piątek następna dostawa. Dziś zaszczyci mnie pan od brudnych książek. Ma zabrać też płyty, będę zgadywał - brudne. Część z tych 700 leży jeszcze w bagażniku, nie dałem rady ich wszystkich przytargać, znów odezwał się kręgosłup. Rwie mnie w krzyżu i promieniuje, aż do lewej łydki. 

Jak mam chwilę czasu to siadam i próbuję słuchać płyt. Wiecie, że je kolekcjonuję. Tego nawet nie chce mi się robić, rzadko wytrzymuję cały album. Nie wiem, czy to ze zmęczenie, czy mnie już to przestało bawić. Polowanie na płyty jest super, od ich kupowania jestem uzależniony, jednak gdy już siadam, żeby przesłuchać nowy nabytek, nie czerpię z tego przyjemności. Zdarza się, że zasypiam. Wypaliłem się. Zamiast słuchać, oglądam. Robię maraton filmów z Jamesem Bondem. Po kolei, od najstarszego, zobaczyłem nawet Casino Royale z Woodym Allenem, co jest sporym wyzwaniem. Do nowego roku zobaczę całość.

Zaraza daje ludziom popalić, a dopiero się rozkręca. Wszystko to idzie w złym kierunku. Wczoraj w Wielkiej Brytanii odkryto mutację jeszcze bardziej zaraźliwą. Szczepienia? Poważnie? To chyba jeden z najmniej zbadanych leków, a dwukrotne szczepienie daje odporność na pół roku. I co dalej? Następna nieprzebadana szczepionka? Byle nie ta brazylijsko - chińska. Osobiście mi pandemia zbyt bardzo nie dokucza. Dezynfekcja, dystans, maseczki - super. Nie mam z tym problemu, maseczka nawet bardzo mi odpowiada, ponieważ nie marznie mi nos oraz mogę ziewać do upadłego, nie zwracając zbytnio na siebie uwagi. Tak, zakładam maseczkę na nos. Ciekawe czy niektórym siusiak tak samo wystaje z majtasów, jak nos znad maseczki? Zadałem takie pytanie jednemu z klientów w kolejce do kasy w sklepie. Chyba nie zrozumiał. Zawsze byłem odludkiem i dobrze mi z tym. Z ludźmi są tyko kłopoty, stresy i wydatki. Mam grono kilku przyjaciół, z którymi właściwie nie muszę się spotykać. On-line wystarczy, czasami, aż nadto. Nie wiem po co to piszę. 

Tu i teraz mogę gładko przejść od informacji, że nie będę pisał na razie nowych postów na blogu. To bez sensu, gdy nie bardzo nie ma o czym pisać. Widać to po częstotliwości ostatnich moich wpisów. Może czasami, ale rzadko coś wystukam. Mam dość innej roboty i nie mam na to ochoty. Zrymowało się. Poza tym i tak tego nikt nie czyta. 


czwartek, 10 grudnia 2020

10 grudnia 2020, czwartek.

Dziewiąta rano. Telefon. Odbieram. Klient wczoraj wieczorem zamówił książkę i z nutą wnerwienia w głosie pyta, dlaczego jeszcze mu jej nie wysłałem. Odpowiadam - dopiero zaczynam pracę, do-pie-ro jest dzie-wią-ta! Jakoś to przełknął. Drugie pytanie - czy ta książka ma obrazki? Odpowiadam, że nie ma. Słyszę - trudno, jakoś ją przeczytam. 

Błędów Allegro ciąg dalszy. Nadal nie wyświetlają mi się moje nowe aukcje. Dodatkowo wczoraj wieczorem dostałem zdublowane, jak się okazało powiadomienie ma maila o sprzedaży książki, którą sprzedałem i wysłałem kilka dni temu. Nie sprawdziłem tego dokładnie, uznałem z powodu błędu wyżej opisanego, że coś miałem zdublowane w ofercie. Zamówiłem więc książkę u konkurencji plus kilka innych, żeby mieć darmową wysyłkę w Smarcie. Jednym słowem niepotrzebnie zainwestowałem w towar. Cztery dychy poszły się paść. 

W ogóle wczoraj miałem tak zalatany dzień, że nawet podliczeń zamówień nie zdołałem zrobić. Dziwne, co? Taki materialista, a nie chce zestawień wysłać, a klienci chcą płacić. Najwięcej czasu pożarł mi wczoraj Canal+ i jego cholerny dekoder dodatkowy w usłudze multiroom. Stary przestał się aktualizować i zaczął szwankować. Wymieniłem na nowy model i tu się zaczęło. Ni cholery nie chciał współpracować z telewizorem. Dekoder nie widział TV i vice versa. Po trzech godzinach skończyło się na tym że został podłączony przez RGB nie HDMI. Muszę jakoś wymusić w dekoderze inną rozdzielczość, ale nie wiem zupełnie jak. Poprzedni miał taką funkcję, ten nie. 

Dzisiaj nietypowo post na grupę umieszczę przed południem. Mam wszystko przygotowane od wczoraj, więc czemu nie?. 



środa, 9 grudnia 2020

09 grudnia 2020, wyjątkowo krótki wpis.

Allegro nadal nie działa w pełni. Można już wystawiać, ale... z poziomu zarządzania aukcjami nie widać tego co wystawiłem i jak. Mogą być błędy. Może się zdarzyć, że będzie zły opis, tytuł, bądź zdjęcie. 

Jadę dziś po nowe książki, dość dużą ilość. Nie wróżę "białych kruków" lecz głownie "czarne ptaki" w większości bezwartościowe. Zobaczymy. Oprócz tego muszę załatwić milion innych spraw, więc..... koniec pisania. Do roboty. 

poniedziałek, 7 grudnia 2020

07 grudnia 2020, poniedziałek.

W poniedziałek, jak to w poniedziałek, w diabły pakowania. Muszę  w ten dzień zapakować zamówienia z części piątku, soboty, niedzieli oraz części poniedziałku. Dziś kończyłem po szesnastej, a wstałem grzecznie o ósmej. Chciałem oprócz postu na grupę wstawić kilka książek na Allegro, niestety nic z tego. Mają błąd i nie pobierają opisów, może to wina ciasteczek, nie wiem. Nie chce mi się już nad tym głowy łamać. 

Ktoś zwrócił się z uprzejma prośbą o odpłatne wykonanie zdjęć kilku rozdziałów z książki. Odmówiłem. Nie wiem jak sobie to wyobrażał? Poza tym to niezgodne z prawem. Może to była prowokacja?



piątek, 4 grudnia 2020

04 grudnia 2020. Piątek.

Książki chciały mnie uśmiercić. Właściwie można to podciągnąć o zamach na moje życie, poprzez nie płacenie za zamówione pozycje. Sytuacja wyglądała następująco: szukałem książek na dolnej półce, klęcząc jak w kościele i bijąc pokłony literaturze. Usłyszałem jakiś dźwięk na górze, spojrzałem odruchowo i dostałem egzemplarzem Misery Kinga w twardej okładce prosto w prawe oko. Na górze regału piętrzą się właśnie te niepłacone, a zamówione bądź zarezerwowane książki. Co chciałeś to masz, jak sobie klientów przyzwyczaiłeś, to teraz cierp.  

Zamówiłem drugi tom Przewodnika płytowego Jacka Leśniewskiego. Wreszcie! Czekałem na tą książkę 10 lat. Cena trochę powala [249,90 zł], ale cóż.  Wiedza kosztuje. Przynajmniej wysyłka jest gratis. 

Coś chciałem jeszcze napisać, lecz od rana nie umiem sobie przypomnieć co to było. Wczoraj wieczorem pamiętałem, dziś za cholerę nie umiem sobie przypomnieć. Może to przez ten cios książkowy w głowę? 


czwartek, 3 grudnia 2020

3 grudnia 2020. Czwartek

Pić! Zrobiłem za słoną sałatkę śledziową na kolację. Płaty za krótko się moczyły w wodzie. Kto się spieszy... tego suszy. Pomijając obrzydliwie wysokie stężenie chlorku sodu, całkiem przystojne danie to było. 

Kilka dni nic nie pisałem, nie było o czym. Ciągle to samo: nowe książki, starzy klienci, pakowanie, wystawianie itp, itd. Wieczorem padam na twarz i gdy się już podniosę, to czytam słuchając w tym czasie płyt lub gapię się na bzdury w TV. Dziś akurat duży pokój okupuje syn z żoną i patrzą na dość durny serial Mroczne materie. Jakoś mnie nie porwał. Oglądają dopiero trzeci odcinek pierwszej serii, co wróży mi długie godziny spędzone w biurze w najbliższym czasie. Będę odpoczywał po pracy w pracy. Taki lajf.  

Post przypominający o płatnościach chyba nie wszystkim "spasował". Widzę po obrażanych klientach, może za ostro napisałem, ale taka prawda. Trudno. Sprzedam drożej gdzie indziej. 

Za chwilę rozkręcę po raz setny laptop - znowu się zblokowała w nim bateria i się nie ładuje. Jak ktoś mnie oświeci co mu dolega - ozłocę. Awaria ta sprzężona jest bezpośrednio z moim mózgiem, gdy tylko pomyślę "ale fajnie, działa od [tu pada data], chyba się naprawił" to natychmiast się psuje. 

Był w międzyczasie pan od brudnych książek. Dwie torby czekają na "swój moment", który nastąpi gdy będę miał wenę, czyste szmatki i morze Izopropanolu. Pewnie nie nastąJak się znam będę te torby omijał i omijał... taka forma kwarantanny dla literatury. W bibliotekach mają specjalne półki opisane datą, gdzie leżą na kwarantannie oddane przez czytelników tomiska. U mnie covid ginie w torbach. Niech na razie ginie. 

Byłem święcie przekonany, że mam wszytko co przetłumaczono na polski, spółki Clarkson - Hammond - May. Dziś wygrzebałem książkę dla młodzieży młodszej napisaną przez Richarda Hammonda Czy czujesz moc? Fizyka - reaktywacja! Zostaje w kolekcji.

Wczoraj w nocy był dość spory mróz. Podobno minus siedem stopni. Załatwił mi akumulator w samochodzie. Udało mi się go odpalić jakoś przy pomocy wyjętego w weekend z motocykla akumulatora i kabli rozruchowych. Miałem tego dnia sporo jeżdżenia. Wyglądało to tak - żona za kółkiem z jasną instrukcją niegaszenia silnika pod żadnym pozorem, bo bateryjka się ładuje, ja latający z paczkami, dokumentami, zakupami itd. Dodatkowo przestał się otwierać bagażnik na czujnik dotykowy. Można otworzyć go teraz tylko kluczem, a klucz w stacyjce. Wyjmiesz klucz, silnik zgaśnie i tragedia gotowa. Więc te wszystkie paczki, torby ładowałem od strony pasażera przez drzwi skręcając się jak jasny gwint. Gwint jest skrętny, ja nie bardzo. Coś mi strzeliło w żebrach, teraz mi dokucza przy wdechu. Siłą woli podobno można wyleczyć nawet bardzo poważne i nieuleczalne choroby, więc będę wizualizował sobie zdrowe żebra, czekając na kuriera z nowym akumulatorem. Stary sobie zostawię, trzeba niestety dopłacić za taki luksus. Zasilę nim radio w garażu lub inne coś. 

Wody!






21 września 2022, środa.

Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...