wtorek, 30 sierpnia 2022

30 sierpnia 2022, wtorek.

 W telegraficznym skrócie:

  • Piątek. Łopata zrobiona. Myślę, że wyszła niezła. Duża i masywna, acz poręczna. Operuje się nią bardzo dobrze. Dodatkowo delikatnie wygrzałem piec do pizzy, bo przez ostatnie ulewy bardzo namókł. Szybkie i mocne w nim nagrzanie, groziłoby pęknięciem i w efekcie katastrofą budowlaną.  
  • Sobota. Pizza! Spotkanie z znajomymi! Przygotowaliśmy dwanaście picc czy tam picców [wiem, że tak się nie pisze, ale co mi zrobicie?] Właściwie dziesięć, z ciasta na dwie ostatnie upiekliśmy chlebki, które sobie skubaliśmy maczając je w oliwie. Wcześniej byłem u klientki zakupić około 200 romansów. Będą pojawiać się od środy.
  • Niedziela. Nadrabiałem zaległości, plus przygotowałem dziesięć postów na grupę, które czekają niecierpliwie w folderze "zaplanowane posty". Częściowo z tych kupionych w sobotę książek, reszta przyniesiona z magazynu. Wszystkim tym się tak zmęczyłem, że resztę niedzieli przedrzemałem przed TV. Ciężka fizyczna praca dobra jest na kaca. 
  • Poniedziałek. Wróciłem do ostrej pracy. Allegro, zamówienia, itd. Wreszcie zabrałem się z kompletowanie i pakowanie do waliz dobytku potrzebnego na urlopie. Kilka rzeczy muszę jeszcze uprać lub dokupić, ale większość mam już ogarnięte. Postanowiłem jeszcze w zeszłym tygodniu pożreć wszystko z lodówki, tak aby wyłączyć ja na okres, w którym mnie nie będzie. Po cholerę ma zużywać drogi jak szlag prąd. No i na zakupach zaoszczędzę. 
  • Teraz już normalnie... wtorek...
Jak ja wytrzymam dwadzieścia cztery godziny w autokarze z rodakami? Prześladuje mnie ta myśl. Zabieram kilka książek, audiobooki, kilka płyt CD. Głęboko zastanawiam się nad tym, czy nie napełnić piersiówki jakimś znieczulaczem. 

Dzisiaj robię ostatnie wysyłki. Od popołudnia każdemu kupującemu będę wysyłał informację z terminem dostawy. Zmienię je też w cennikach, jednak zakładam, że mało kto czyta te informacje. Pewnie znajdzie się kilku nerwowych. Wszystko to przez durną decyzję Allegro - usunięcie opcji urlopu sprzedającego. Kiedyś o tym pisałem. 

Mam umówiony dziś odbiór około 150 książek z dziedzin różnych. Od beletrystyki po książki z matematyki na poziomie akademickim. Straszny miks wszystkiego. Będzie co sprzedawać po powrocie. Ostatnio jest duże zainteresowanie Pogodą dla bogaczy I.Shaw'a. Wystawiam wszystkie komplety, które mam na Allegro. Podobnie jest z trylogią Północ i Południe Jakesa.

piątek, 26 sierpnia 2022

26 sierpnia 2022, piątek.

Książeczka dla dzieci o krecie z kupą na głowie się sprzedała. Im większe dziwactwo i kuriozum, tym większe szanse na jego sprzedaż. Taka moja obserwacja. 

Zlikwidowali mi punkt w którym nadaję, a dokładniej nadawałem Paczki Orlen. Właściciel sprzedał interes i wyjechał do Niemiec. Podobno ma tą działalność kontynuować ktoś inny, jednak na chwilę obecną jest zamknięty na cztery spusty. Znalazłem inny punkt, niestety znajduje się dalej i muszę kawał dojeżdżać. Będę tam na razie zawoził te wysyłki, nie mam innego wyjścia. Szkoda, facet jeszcze niedawno miał wielkie plany związane z rozszerzeniem działalności o inne firmy spedycyjne. Niestety polska rzeczywistość i kłody rzucane przedsiębiorcom co chwilę pod nogi spowodowały to, że likwiduje punkt. Tylko ja głupi siedzę jak ten masochista na tyłku i walczę z rzeczywistością klepiąc biedę.


 



czwartek, 25 sierpnia 2022

25 sierpnia 2022, czwartek.

Wczoraj rano zdechła mi kasa fiskalna i to perfidnie, podczas druku paragonu z raportem dziennym. Umarł akumulator wewnętrzny. Swoją drogą, co za idiota to projektował. Rozumiem taki układ, gdzie akumulator jest odpowiedzialny za podtrzymanie zasilania, gdy go akurat nie ma. W tym modelu akumulator jest połączony z drukarką oraz płytą główną, więc kasa nie działa tylko przy podłączeniu do sieci, musi być naładowana. Oczywiście żadnego wskaźnika czy alertu o rozładowaniu nie zaprojektowali. Trochę to zagmatwane, ale wyjaśniam: nie ma prądu - kasa działa z akumulatora. Jest podłączona do kontaktu - i tak korzysta z z wewnętrznego akumulatora, a w przypadku jego awarii nic nie działa. Bzdura totalna.  Firma, do której oddałem sprzęt do naprawy mile mnie zaskoczyła. Dzisiaj rano skoro świt o dziewiątej już była do odbioru. Przy okazji zrobili obowiązkowy i totalnie bezsensowny przegląd. Faktura za te czynności dopiero przyjdzie. Zmieniłem cały rozkład dnia. Najpierw odebrałem kasę. Celowo, żeby nie pisać faktur każdemu z klientów. Prościej jest dać paragon, niż się użerać z fakturami, bo to trwa dłużej. Następnie oddałem wniosek o dofinansowanie węgla, dla mnie i mamy. Wcześniej sprytnie sobie je wydrukowałem i wypisałem w domu. Z moim nie było żadnego problemu. Z tym drugim już tak łatwo nie było. Okazało się, że muszę mieć odpowiednie upoważnienie, takie "od nich" oraz dodatkowo podpis na RODO, którego nie dają w plikach do pobrania. Taki psikus. Wróciłem więc do domu po podpisy i pojechałem ponownie. Ten druk o dofinansowanie sporządzał chyba jakiś dyletant nie mający zielonego pojęcia o ogrzewaniu węglem. Nie ma tam zwykłego, najzwyklejszego pieca węglowego do wyboru. Pokazałem Pani urzędniczce zdjęcie mojego urządzenia grzewczego. Ustaliliśmy, że to może być kominek. Brawo Moskwa! Tak więc, odwiedziłem urząd, w którym składa się te dokumenty dwa razy. Później można by powiedzieć "z rozpędu" załatwiłem karty EKUZ. Tu bez ludzi, szybko i sprawnie. Chciałem się umówić jeszcze do fryzjerki, ale jest na urlopie do poniedziałku. Zadzwonię. Po powrocie zabrałem się za pakowanie przesyłek, zawiozłem je do punktów, zrobiłem zakupy z ogromnej listy w kilku sklepach. Później machnąłem post na dziś i całą buchalterię związaną z wczorajszym, wystawiłem kilka książek na Allegro, ugotowałem obiad i padłem na pysk. To chyba przez upał, bo przecież nie miałem gdzie i jak się zmęczyć. 

Przez kilka ostatnich dni ciągle kupuję jakieś książki. Na większe zakupy umówiony jestem wstępnie na sobotę. Będzie to kilkaset romansów, między innymi z wydawnictw DC, Mira, Bis. Niektóre są całkiem wartościowe. Pojawią się na Grupie od poniedziałku. 

Jutro miała być premiera nowego wydawnictwa Riverside. Czteropłytowa przekrojowa składanka. Przesunęli premierę z niewiadomych przyczyn. Za kilka dnie premiera nowego koncertowego Hacketta na Blu-ray. Mam nadzieję, że tu się nic nie opóźni - jaram się.

Dla zmartwionych moim zdrowiem informacja, że nogi mnie już nie bolą. Samo przyszło, samo poszło. W sobotę rano, znów robię akcję Chrust+, czyli porządek w lasku. Pewnie sobie coś znowu naciągnę. Praca drwala ciężką jest. 

niedziela, 21 sierpnia 2022

22 sierpnia 2022, poniedziałek.

Dlaczego jest tak, że cały tydzień jest super pogoda, a jak nadchodzi sobota i niedziela to wiadomo, że będzie lało? I to jak! Jedyni, którzy się tym cieszą to chyba wyłącznie ogrodnicy i strażacy. W sobotę organizowaliśmy ognisko z naszymi znajomymi. Rano gdy zbierałem chrust+ w celu jego późniejszego spopielenia [można by rzec - rozrzutność], było nawet znośnie. Około południa lunęło, ale co to dla nas, z cukru nie jesteśmy. Rozpaliliśmy oblane deszczem drewno w palenisku, rozstawiliśmy pawilon, żeby na łeb i do piwa nie kapało i... przestało padać. Cud! Impreza się udała nad wyraz. Po co to piszę? Sam nie wiem właściwie, może po to aby sobie trochę ponarzekać. Od czasu zbierana drewna coraz bardziej bolą mnie ścięgna w nogach. Chyba przesadziłem i coś naciągnąłem. Ledwo łażę, a może to ta pogoda. Wstaję dziś rano, patrzę przez okno - leje! Chyba po śniadaniu łyknę Nimesil. Wiem, lek już wycofany, ale mnie pomaga. Zeżrę, może pomoże, a szkoda żeby się przeterminował.

W tym tygodniu robię wreszcie łopatę do pieca pizzowego. Dobrze, że nie robiłem tego wcześniej, ponieważ niepotrzebnie bym sobie narobił pracy. Jakoś ubzdurało mi się, nie wiadomo dlaczego, że zrobię okrągłą. Wczoraj oglądając TV, a w nim jakiś program kulinarny, podpatrzyłem kucharza, który taką właśnie łopatą operował. Nie była okrągła tylko przypominała zwykłą łopatę, tylko płaską. Wykonanie takiej to mniej wycinania, mniej pracy. A może ta łopata była w Strager Things 4, który to serial wczoraj skończyliśmy oglądać? Jest tam taka scena w pizzerii.... Teraz czekamy na następny sezon Dziwnych cosiów. Zapowiadają go na połowę 2024 roku. Może dożyję. 

O pracy za dużo nie piszę, nie ma o czym. Raptem przez ten weekend przyszło kilka zamówień, z tego jedno do Włoch. Z jednego zrezygnowali w dwa dni po zakupie z powodu tego, że książka nie jest nowa. Została wydana 1992 roku, więc nowa raczej nie może być! Nie ma takiej opcji. Nawet jak tylko leżała w magazynie przez te 30 lat to pewnie się zakurzyła. No ale pani sobie ubzdurała, że musi ją mieć nową i basta. Nie pogadasz. Kasę oddałem. Na grupie powiesiłem prośbę o kończenie zamówień do ostatniego dnia tego miesiąca. Później będę miał kilkanaście dni bez wysyłek z powodu zasłużonego, pierwszego od ponad pięciu lat wypoczynku. Odzew prawie zerowy, zresztą tak jak na moje ponaglenia wysyłane bezpośrednio do klientów. Wypada przynajmniej odpowiedzieć kolokwialnie żebym się pierdolił. Sytuacja byłaby wtedy jasna. Teraz to [nie zawsze co prawda, ale często] wygląda tak: ktoś zamawia, odkładam, piszę wiadomość prywatną z ceną. Osobnik kupujący czyta wiadomość, widzę to. Tu następuje cisza. Po dwóch lub czasami nawet czterech tygodniach przypominam się i....cisza. Zamawiający oczywiście odczytuje wiadomość. Mijają następne długie dni. Piszę, że w razie braku kontaktu książka wraca do sprzedaży. Wiadomość zostaje, a jakże odczytana i tradycyjnie cisza. Wywalam delikwenta lub delikwentkę z grupy, blokując przy okazji co się tylko da, a książka po dwóch miesiącach wraca na grupę. Sprzedaje się lub nie, to tak 50/50. Jeśli tak cykl się powtarza [czasami], jeśli nikt jej nie chce ląduje na Allegro lub w magazynie czekając tam na lepsze czasy. No i jednak napisałem. 

Nie jadę nigdzie dzisiaj, nic nie mam umówionego. Pokuśtykam tylko na pocztę i paczkomatu nadać te kilka książek. W drodze powrotnej kupię coś na obiad. Na grupę wstawię coś z magazynu. Będzie to pierwszy karton, który złapię. Wyjadę z garażu prawdopodobnie dopiero jutro. Meteo wróżki prawią, że będzie lepsza pogoda. Mam do odebrania zamówienie w księgarni, a nieopodal jej jest punkt, w którym składa się wniosek o dofinansowanie do węgla, tego którego nie ma i  nie będzie. Wypełnię i oddam, przyczyniając się tym samym od pogłębienia inflacji. Trudno. Odzyskam tym sposobem trochę pieniędzy od Państwa, które zostały mi wyrwane licznymi podatkami i daninami. Niektórych mechanizmów nie rozumiem. Węgiel drożeje, bo go nie ma - to akurat kumam. Im jest czegoś mniej na rynku to jest droższe. Logiczne. Ale żeby węgiel na grilla podrożał? Z czego to wynika? Co ma węgiel drzewny do kamiennego? Jedynie nazwę w moim mniemaniu. Muszę sprawdzić w aptece czy węgiel na sraczkę też jest droższy. Można podnieść też cenę ołówków. Grafit to też węgiel, a że rok szkolny się zbliża, więc jest okazja do dodatkowego i pewnego zarobku. Chore. A diamenty?

Zapłaciłem składkę ZUS. Teraz to mam już całkiem zrypany dzień. 

czwartek, 18 sierpnia 2022

18 sierpnia 2022, czwartek

Klucz  francuski po angielsku? Frencz wrencz [pisownia zamierzona, żeby nie było. No!]

Zgodnie z tym, co pisałem wczoraj przywiozłem nowości. Głównie to beletrystyka, poradniki, literatura faktu, chociaż i trochę ezoteryki się tam znalazło. Wśród tych ponad trzystu pozycji znalazło się kilka drogich i poszukiwanych. Te od razu wylądowały jako aukcje na Allegro. Nie ma najmniejszego sensu pokazywać ich na grupie, są po prostu zbyt drogie. Zważywszy, że część tam zamawiających to handlarze i tak ich nie wezmą, a za pół darmo nie będę rozdawał. W ten piątek i przyszłą środę mam umówione następne odbiory. Ogólnie nie narzekam na brak zajęć. Dziś również się wybieram po książki. Zapomniałbym! Wczoraj nie kupiłem wyłącznie literatury. Przywiozłem kilka filmów na DVD, oraz limitowany CD+DVD Maryli Rodowicz z jej autografem. Marylę lubię, ale tak jak Budkę Suflera tylko z czasu debiutu, no może częściowo i drugiej płyty. Im dalej tym gorzej moim zdaniem było w obydwu przypadkach. Zostaje w kolekcji autografów, nie płyt.  

Zupełnie nie wiem co miało wpływ na cenę popularnego i wszędzie praktycznie obecnego poradnika Pielęgnowanie roślin pokojowych D. Longmana. Przez lata był on sprzedawany przy odrobinie szczęścia za 10-15 złotych. Od zeszłego roku jego cena poszybowała w górę, osiągając czasami poziom nawet 80-100 za egzemplarz w dobrym stanie. Teraz się znów uspokoiło i można go nabyć w "normalnej: cenie około 20 złotych bez problemu. Czym to było spowodowane? Ten ogromny wzrost ceny. Czy to podobne zjawisko jak w przypadku urynoterapii ostatnio? Ktoś coś gdzieś powiedział i poszło... Jeśli ktoś ma wiedzę o tym proszę o info w komentarzu. 

Przesłuchałem wreszcie na streamingu płytę Amandy Lehmann - Innocence & Illusion. Płyta wydana w zeszłym roku, przy dużym udziale Hacketta. Doskonała i kropka. Polecam z całego serca ten album o podwyższonym stopniu piękności fanom dojrzałego rocka. Postanowiłem ją kupić do kolekcji. Tak mam. Niełatwe to zadanie. Nie wydała jej jakaś duża wytwórnia, lecz artystka własnym sumptem. Znalazłem ją w Niemczech za 40 Euro + wysyłka. Kosmos jak za pojedynczy CD. Tylko jeden sklep internetowy w naszym szarym kraju posiadał ostatni egzemplarz za osiem dych z małym hakiem. Kupiłem.


 



środa, 17 sierpnia 2022

17 sierpnia 2022, środa.

Jakiś skończony debil, zaraz po szóstej rano, postanowił kosić pobocze drogi za pomocą dostawki do traktora. Wstałem więc wcześnie.

W zasadzie to nawet się dobrze złożyło, ponieważ moja wysłużona drukarka LaserJet P1005, która jest ze mną już naście lat, postanowiła się zbuntować. Może zacznę ją nazywać Nastka? Pokazała focha formatu A4. Nie pasowały jej porty USB, do których jest wpięta do kilku lat, raz była online, raz offline - tak losowo. Później za pomocą uporczywego mrugania do mnie diodą LED oznajmiła, że ma fatal error i nie będzie pracować! Nawet nakarmienie jej nowymi sterownikami nie pomogło. W odmętach netu znalazłem sposób na jej zresetowanie do ustawień fabrycznych. Pomogło, ale na jak długo nie wiem. Dwie godziny sią z nią męczyłem. Coś czuję, że niewiele wydruków jej pozostało do końca. Jakoś nie uśmiecha się mi wydatek 800 - 1000 zł na nową, która znając trwałość teraz produkowanych rzeczy pożyje 2-3 lata i zdechnie. O kosztach materiałów eksploatacyjnych nie wspomnę. Nastka przynajmniej jest wydajna i tania. 

Postu na grupę jeszcze nie przygotowałem, a to z powodu, że jadę dziś w dwa miejsca po dużo nowości. Szacuję dostawę na 300 pozycji, może trochę więcej. Będzie wszystkie po trochu łącznie z dawką młodzieżówek. 

Wczoraj wieczorem zamawiałem w hurcie mnóstwo podręczników szkolnych dla pociech znajomych. Oczywiście, a jakże,  część będzie dostępna dopiero na początku września. Tym sposobem paczka z nimi będzie wysłana dopiero na początku roku szkolnego. To już tradycja. Co roku takie akcje przypominają mi dlaczego nie handluję podręcznikami. Wolę mieć niej i żyć spokojnie. Dla mojego syna jest obecnie dostępna jedna [!] książka z całego zestawu. Reszta jest w zapowiedziach, nawet cen jeszcze nie ma. 

Nabyłem drogą kupna prostownik do ładowania akumulatorów z kamperów, które będą robić u mnie za magazyn prądu. O planie budowy ogromnego UPS-a pisałem trochę wcześniej. Prostownik ten podobno jest sprytny i zaawansowany, że hej!  Wie co jest i jak podłączone, wyświetla różne parametry, można nim podtrzymywać tylko napięcie jak i ładować akumulatory różnych typów. Można też, co ważne regenerować takowe. Już 20 godzin ładuje jednostkę 100 Ah. Trochę długo, mam nadzieję, że nie jest uszkodzony. 

wtorek, 16 sierpnia 2022

16 sierpnia 2022, wtorek?

Z powodu skomasowanego ataku świąt wszelakich, zupełnie zatraciłem rachubę czasu i cały dzień mam wrażenie, że jest poniedziałek!

Krótki raport z ostatnich dni. 

Jak przewidywałem sprzedaż była prawie zerowa z powodu przedłużonego weekendu. Wykrakałem.. właściwie tak jest zawsze, więc dlaczego miało by być teraz inaczej?

W sobotę byliśmy z żoną na urodzinach koleżanki Ani. Zrobiłem laurkę. Jestem z siebie dumny. Impreza była przednia. Niedziela była dniem odpoczynku i lizania ran po imprezie. Wczoraj zabrałem się ochoczo do pracy, co niektórzy mogli odnotować wzmożoną korespondencją z mojej strony. Tradycyjny wieczorny post również został umieszczony na grupie. Wystawiłem też kilka książek. Rozbawiła mnie bajka O małym krecie, który chciał wiedzieć, kto mu narobił na głowę Wernera Holzwartha i Wolfa Erlbrucha. Wystawiłem ja za cztery dychy. Długo nie poleży.




czwartek, 11 sierpnia 2022

12 sierpnia 2022, piątek.

Pojechałem po kilkanaście młodzieżówek, a przywiozłem ich około setki. Dodatkowo ponad sto pięćdziesiąt pozycji z literatury normalnej. Do poniedziałku włącznie, będą na grupie pojawiać się w postach. Wczoraj uświadomiono mi, że poniedziałek jest dniem wolnym. Część ludzi zrobi sobie długi weekend więc sprzedaż będzie nikła. Muszę zrobić zakupy.

Zabezpieczam się przed przerwami w dostawie prądu, które prawdopodobnie będą się zdarzać jesienią, z powodu braku węgla. Tak to jest jak rządzą nami wiadomo kto, ich rodzina i fryzjerzy. Pewien czas temu kupiłem wydajną przetwornicę 12V / 230V. Do tego wczoraj zakupiłem akumulator do kampera o pojemności 100Ah. Prawie 30 kg bydlę. Mam platformę z kółkami, zrobię sobie taki mobilny mały magazyn energii, który uciągnie mi komputer, internet, drukarkę, radio oraz będę mógł naładować tym wszelkie telefony, tablety i iPad. Będę mógł pracować w przypadku blackout'u. Będę też miał kontakt ze światem pod warunkiem oczywiście, że internet będzie funkcjonował. Szykuję się na trudne czasy, które zafundował nam jeden zgorzkniały i mściwy człowiek nie mający pojęcia o gospodarce oraz jego polityka bazująca na skłócaniu wszystkich. 

Niech to licho! Zepsuły mi się drzwi w autku. Nie można otworzyć tylnych prawych. Znalazłem w Internecie instrukcję serwisową. Ponad 1400 stron po angielsku! Tam jest wszystko, opisana jest każda śrubka i zatrzask. Każdy nawet najmniejszy kabelek. Po przestudiowaniu rysunków technicznych drzwi i ich wnętrza wywnioskowałem, że prawdopodobnie rozłączyło się cięgno, które połączone jest z zamkiem. Żeby się do tego dobrać trzeba najpierw wymontować całą tylna kanapę. Później ostrożnie zdjąć tapicerkę z drzwi, otworzyć je ręcznie i podłączyć to cholerne cięgno. Roboty na kilka godzin. Zważywszy moje niemałe gabaryty oraz giętkość i wysportowanie nie będzie łatwo. Spróbuje to naprawić przez ten weekend. Gorzej jak mi coś nie wyjdzie.

Jadę za chwilę z mamą do kardiologa na wizytę kontrolną. Tyle na dziś. 

11 sierpnia 2022, czwartek. Wyjątkowo długi tekst.

Nie pisałem od kilku dni - zarobiony jestem. Dziś akurat mniej, bo sprzedaż padła i czołga się po glebie, więc mam na to czas. Skomasuję zatem tematy w jednym, dłuższym tekście. 

Allegro przedwczoraj miało awarię. Oczywiście w ich mniemaniu wszystko było cacy. Niestety nie było. Aukcje, które wystawiałem wisiały w niebycie, w innym wymiarze multiwersum. Niby były wystawione, ale ich status widniał jako " w trakcie wystawiania". Zorientowałem się chyba dopiero po ósmym wystawieniu - robię to już po tych wszystkich latach jak automat. Przerwałem wystawianie i zacząłem śledzić konwersację moderatorki Allegro z innymi użytkownikami, u których występował ten sam problem na AllegroGadane. Na chwilę włączyłem się do dyskusji, wiadomo w kupie siła, czy jakoś tak. Pani chciała od nas numery tych feralnych aukcji, nie mogła zrozumieć, że ich nie mamy. Niewystawiona aukcja nie ma numeru, bo skąd? Nie przyjmowała do wiadomości, że to awaria, chociaż tych, u których ten problem wystąpił było coraz więcej. Była to prawdopodobni dyskusja z kimś, co ma na kartce napisane gotowe odpowiedzi i nie ma pojęcia o tym jak działa serwis. Normalnie jak konferencja dowolnego naszego ministra. Obserwowałem i obserwowałem, a aukcje wisiały i wisiały. Nie było sensu wystawiać następnych, ponieważ nie wiedziałem czy to aby nie robota bez sensu - przecież mogły się nie wystawić, mogły się wystawić podwójnie [co już kilkakrotnie miało miejsce wcześniej]. Zmarnowany czas, tylko dyskusja była coraz bardziej nerwowa. Feralne oferty wystawiły się dopiero nazajutrz rano, prawie wszystkie. Jedna z błędami. Poprawiłem wszystko rano i dostawiłem resztę. 

Wczoraj byłem u pani adwokat w sprawach osobisto - gruntowych. Zakładam sprawę. Prawo stoi po mojej stronie, kilku prawników to potwierdza. W zasadzie wygrana sprawa, ale to w idealnym świecie i Państwie. U nas wiadomo jak wygląda wymiar sprawiedliwości. Może być różnie. Jeśli przegram, będę się odwoływał, później znów odwoływał, aż tak do skutku. Nie daruję! 

Odebrałem mail od klienta zatytułowany "Karaluchy". Przytoczę go w całości, jak i moją odpowiedź na niego. Ciekawe jakie są wasze odczucia [jestem naiwny, że ktoś to skomentuje oprócz może Joanny]. "Szanowny Panie Jacku. W Pana Firmie zamówiłem książkę Jo Nesbo "Karaluchy". Książka miała być nowa (tak stoi w ofercie z Pana strony internetowej), z tego wynika też, że nieużywana. Przeglądając ofertę nie pobieżnie, widzę, że książka jest prawie nowa, ale używana. Jaką mogę mieć pewność, że ktoś już z niej nie korzystał, że jest to egzemplarz powystawowy (to jeszcze zniosę). Mnie zależało na nowym egzemplarzu. Bardzo mi się to nie podoba: to tak, jak w noc poślubną dowiadujemy się, że nasza nowa towarzyszka życia jest "probantką". Mimo wszystko z wyrazami uszanowania. W."

Moja odpowiedź - "Dzień dobry Panie W. Książka nie jest używana, jednak mogła być wcześniej przeglądana przez niedoszłych czytelników, dlatego wspominam, że jest powystawowa. Myślę, że to uczciwe. Podam analogię do salonu samochodowego. Kupuje Pan nowe auto, ale czasami może się zażyć, że ktoś wcześniej zabrał je na jazdę próbną. Gwarantuję Panu, że nikt z tymi „Karaluchami” nie spał. Nikt ich też nie wkładał pod poduchy. Jeśli ma Pan zastrzeżenia do stanu tego egzemplarza, może go jak najbardziej odesłać na adres antykwariatu jako zwrot. Zobowiązuję się po jego odbiorze oddać pieniądze. J. "

Odpowiedź klienta - "Miałem wątpliwości, Pan je rozwiał, ważne, że nikt z tą książką "nie spał".  Dziękuję za szybką reakcję. Pozostaję z wyrazami uszanowania". Komentarza jeszcze mi nie wystawił. Trochę się boję. 

Ubzdurałem sobie, że chcę zobaczyć film The Mexican, wiem staroć, ale chcę. Dawno temu odkupiłem część płyt z likwidowanej wypożyczalni filmów DVD. Mam jeszcze z tego zakupu karton filmów. Dorzuciłem do niego też te, które kiedyś dawno temu kupowałem, wydania z gazet i inne. Na sto procent byłem przekonany, że ten tytuł tam jest. Przekopałem całe pudło. Niestety tego filmu nie ma. Pomyślałem, że gdzieś w niezliczonych streamingach powinien być przecież dostępny. Sprawdziłem - też nie ma. Nic z tym nie zrobię. Przy okazji tej akcji poszukiwawczej odłożyłem kilka filmów do przypomnienia sobie w najbliższej przyszłości: Sprzedawców 1 i 2, na stosie znalazł się też Cichy Bob I Jay Kontratakują, kilka filmów Tarantino i Koterskiego. Fajnie mieć prywatną wypożyczalnię na piętrze w kartonie. 

Wieczorem jadę po torbę młodzieżówek, głównie serię Co i jak? Oddam po złotówce, żeby się tylko tego pozbyć jak najszybciej. Dzisiaj też przywiozą następny karton książek, które kupiłem do dalszej odsprzedaży. Kilka zamówionych jest pod konkretne życzenia klientów. Myślę, że się nie rozmyślą, jak to już bywało w przeszłości. Dla siebie nic nie zamówiłem. 

Zaczytałem się w książce Bibliotekarki Teresy Moniki Rudzkiej. Wieczorem wchłonąłem ponad połowę. Szczera do bólu książka o bibliotekarskich realiach. Nie wiem czy to fikcja czy nie, ale nie zdziwiłbym się wcale gdyby to była literatura faktu. Trochę obcuję zawodowo z tymi sfeminizowanymi instytucjami. Moja żona miała również epizod z pracą w bibliotece, więc wiem o czym piszę. W każdym razie polecam książkę. 

Tym razem nie zapomniałem zrobić zdjęć gołąbkom przenicowanym. Dlatego podam poniżej przepis. Nic trudnego, czy odkrywczego, ale obiecałem to będzie. Słowo wstępu. Bardzo lubię gołąbki, ale niebywale wnerwia mnie proces owijania farszu w liście kapuchy. Trzeba mieć je odpowiednio wielkie, później je sparzyć, żeby były bardziej podatne na nasze działania. Podczas jedzenia i tak się to rozwija i rozwala, a w efekcie summa summarum trafia do jednego żołądka. Zamysłem poniższej potrawy jest pozbycie się tego problemu. Potarcie kapusty i w takiej postaci dodanie jej do farszu, z którego formujemy coś na kształt klopsów, które lądują w sosie pomidorowym. Czy kształt ma znaczenie? Może i tak. Zawsze można uformować coś podłużnego, żeby tradycyjnego gołąbka przypominało bardziej. Mnie się nie chce - są więc kulki.

Gołąbki grubaski przenicowane [odwrócone]

Składniki:

  • mięso mielone 500g
  • cebula
  • ryż ugotowany- pół szklanki
  • pomidory 1 kg
  • niewielka kapusta biała ok 500g
  • 2 jajka
  • kostka rosołowa
  • kostka czekolady ciemnej, deserowej
  • szczypta cynamonu
  • szczypta chili
  • tarta buła [może się nie przydać]
  • kawałek selera, pietruszki i marchewka
  • przecier pomidorowy
  • sól, pieprz
  • oliwa
Zaczynamy od sosu. Miksujemy pomidory [możemy użyć pomidorów z puszki, pulpy, passaty] co kto lubi i akurat ma. Ja miksuję świeże, teraz jest na nie sezon. W sporym garnku na oliwie lekko podsmażamy drobniusieńko posiekaną cebulkę, seler, pietruszkę i startą na drobnej tarce marchewkę. Gdy lekko się podsmaży wlewamy do tego zmiksowane pomidory. Zaczynamy to wszystko gotować, dodajemy też przecier pomidorowy, żeby trochę zagęścić sos i dodać koloru oraz smaku. Do tego dodajemy kostkę rosołową - taki prawdziwy i uczciwy bulion się nie sprawdzi, będzie za dużo płynu. Można oczywiście by było teoretycznie zredukować całość o połowę, ale po co. Szkoda czasu i pieniędzy. Gaz drogi, prąd drogi, węgla nie ma. Doprawiamy całość solą [ostrożnie - kostka to prawie sama sól] i pieprzem. Niech się gotuje na małym ogniu. Można dodać szczyptę cynamonu i kostkę ciemnej czekolady. Ingrediencje te wzbogacają smak pomidorów. Szczypta chili też nie zawadzi. Teraz farsz. Ścieramy kapustę na tarce o dużych oczkach. Solimy odrobinę i czekamy kilka minut. Kapusta puści wodę, którą odciskamy i wylewamy. Chodzi o to, żeby farsz nie był zbyt wodnity  - taki rozgotuje się w sosie i powstanie zupa. Mięso mielimy, dodajemy do niego ugotowany na sypko dowolny ryż, odciśniętą kapustę, posiekaną bardzo drobno cebulę, jajka, sól i pieprz. Zagniatamy całość i doprawiamy jeszcze solą i pieprzem. Jeśli masa jest zbyt rzadka dodajemy odrobinę tartej bułki. Z masy formujemy gołąbki lub jak ja leń - kulki i wrzucamy do gotującego się sosu porcjami po kilka sztuk. Po każdej takiej wrzutce, lekko potrząsamy garem, żeby się nie zlepiły. Gotujemy jakieś 20 minut. Podajemy i zjadamy wspominając przy tym Dilera. Można też po posiłku polecić przepis i bloga znajomym jeśli smakowało. 




poniedziałek, 8 sierpnia 2022

9 sierpnia 2022, wtorek.

Zapomniałem zrobić zdjęcie, więc przepisu nie będzie. Będzie natomiast następnym razem. Dziś robię przenicowane gołąbki. Przenicowane w sensie odwrócone. Kapucha zamiast owijać farsz będzie w jego składzie. Może tym razem nie zapomnę uwiecznić dania strzeleniem foty.

Zmieniłem regulamin grupy oraz skorygowałem jej nazwę. Wywaliłem "wymiana", nikt tu nigdy niczego nie wymienił. 

Wybieram się po towar. Co to będzie nie wiem, może też nic nie kupię. Okaże się na miejscu. 





8 sierpnia 2022, poniedziałek.

Wczoraj, przy niedzieli postanowiłem trochę popracować. Zasiadłem do komputera w biurze około szesnastej. Zrobiłem zamówienia z grupy, porozsyłałem wiadomości, przygotowałem dokumenty do księgowości, znalazłem na półkach zamówienia z Allegro i je odłożyłem, wystawiłem kilka książek i ... zrobiła się dwudziesta. Tym sposobem mam dziś większy luz. Organizm podświadomie to wykorzystał i pozwolił mi trochę dłużej pospać. Wstałem po siódmej, a nie jak zwykle po szóstej. 

Otrzymam dziś przesyłkę z książkami, tymi które ostatnio zamawiałem w celu uzupełnienia braków. Przywiezie je DPD, fajnie się składa, bo kilka paczek mam do wysłanie tą firmą. Zrobimy wymianę. Na grupę dziś będą wystawione częściowo książki, które zostały nieopłacone z wcześniejszych zamówień. 

Żona zamówiła sobie dziś na obiad potrawkę z owoców morza. Będę dobrym mężem i jej to danie przygotuję, tym bardziej, że mam trochę więcej czasu, a to czasochłonna potrawa. Niestety tania w przygotowaniu też nie jest. Można trochę oszukać system oraz kuki smakowe i zamiast krewetek dodać rybę lub paluszki surimi, ale to nie to samo. Jak nie zapomnę, zrobię zdjęcia i jutro podam przepis. Moja zupa ogórkowa robi podobno furorę. Poczęstowałem znajomych, naprawdę im smakowała i będą robić. Prosili o przepis. Specjalnie dla nich zrobiłem wersję bezglutenową - zamieniłem tartą bułę zmielonymi płatkami kukurydzianymi. 


czwartek, 4 sierpnia 2022

5 sierpnia 2022, piątek.

Nawłoć zaczyna produkować kwiatostany, niedługo zakwitnie na piękny żółty kolor. Jak co roku czekam z niecierpliwością na ten moment. Zbieram, suszę, a susz chomikuję, tak żeby mieć zapas na cały rok. Napar ten dobrze robi mi na brzuszek i na inne rzeczy też dobrze mi robi. To takie moje DMSO.

Obejrzałem wieczorem niezły film na którymś ze streamingów. Nie jestem pewien w tym momencie na którym, więc tego nie napiszę, nie będzie lokowania produktu. Zrobiony w starym stylu komedio-kryminał o tytule Na noże. W obsadzie między innymi: Daniel Craig, Chris Evans, Jamie Lee Curtis, Don Johnson zwany też Dżonem Donsonem. To jeden z tych nielicznych przypadków filmów, które można zobaczyć wiele razy. Polecam. Przypomniał mi się serial z Donem, który kiedyś był emitowany w TV, nie Miami Vice, a Nash Bridges. Ciekawe czy można go gdzieś obejrzeć? Chętnie bym sobie go przypomniał, z tego co pamiętam strasznie mi się kiedyś podobał. 

Jestem zły na wczorajszą sprzedaż na Allegro. Niby jakaś tam jest, ale nie otrzymam z niej ani grosza na konto. Wszystkie wpłaty oprócz dwóch zamówień z tego portalu mają status "rozpoczęta". Znaczy to, że klient wrzucił do koszyka, wybrał dostawę, ale nie zapłacił. Te dwie pozostałe to jedna wpłata na kilkanaście złotych oraz oczywiście pobranie, które już wysłałem wczoraj. Jak to wszystko podsumować na tą chwilę, dołączając zamówienie z grupy, mam do zapakowania i nadania dwie paczuszki. Jakbym się nie upomniał wczoraj o kasę na grupie, wysyłałbym tylko jeden paczkomat. Dramat. Z jedną z grupowiczek, która jest tu od założenia nie mam kontaktu. Nie odpowiada na wiadomości, nawet ich nie odczytuje. Tydzień temu przypominałem się, że ma dołożoną dość sporą liczbę książek od kilku miesięcy. Co dziwne, miała zamówić nowości, ale od miesiąca nie przysyła listy życzeń. Może coś się stało? Martwię się. Wyślę chyba SMS z pytaniem czy wszystko u niej w porządku. Myślałem żeby zadzwonić, ale może jednak nie. Lepiej chyba napisać. Nie chcę być odebrany, że kogoś nękam. Przed sekundą zamówiono kilka książek na zawrotna kwotę 104 złote. Jest jeszcze wcześnie, więc zleciłem ręcznie wypłatę środków. Jest nadzieja, że jeszcze dziś przelane na konto. Jestem uratowany - przeżyję weekend. 

Jak ja kocham te pytania i późniejsze konwersacje z grupowiczami. Jest pytanie - ile? Odpowiadam - osiem złotych. Drugie pytanie w tym samym wątku - ile wysyłka? Odpowiadam i dodaję, że można zbierać przez dwa tygodnie do jednej paczki. Zachęcam również do tego, żeby dobrać coś z Allegro lub sklepu internetowego, wiadomo taniej wychodzi. Nastaje cisza w konwersacji... dopytuję czy odkładać? Odpowiedź - na razie dziękuję. Na cholerę ta cała dyskusja? Po co w ogóle było to pytanie? Kilka osób już wyleciało za to z grupy. Byli tacy, którzy nic nigdy nie zamówili, a pytali się o ceny prawie codziennie. Gdy wprost zapytałem dlaczego, otrzymałem odpowiedź - bo chcę wiedzieć ile to kosztuje. Dupozawracanie i tyle. Marnowanie mego czasu z powodu nadmiaru swojego. Korci mnie czasami, żeby takiej osobie napisać 1 zł w wycenie, ciekawe co zrobi? Weźmie? Nie weźmie? Będzie za drogo? A może za tanio, bo wysyłka droga i się nie kalkuluje. Jak tak się zastanowię, to chyba wiem dlaczego w grupie jest tylko dwa tysiące kilkaset użytkowników. Byłoby znacznie więcej, ale zostali wywaleni za różne przewinienia i wnerwianie dilera czyli mnie. Albo to...pyta ktoś o cenę. Odpowiadam i .... cisza. Muszę się dopytywać czy odkładać czy nie, jakby nie szło od razu odpowiedzieć. Nie umiem czytać w myślach, a szkoda. Czasami mam chęć każdą z tych książek w takim wypadku, odkładać i dopisywać do zamówienia. Brak odpowiedzi rozumieć jako akceptację ceny. Pewnie jakbym tak zrobił raz czy dwa, to by to zmieniło postępowanie zamawiających, ale taki wredny nie jestem. 

Z planów na następne dni. Szczerze, to nie mam nic zaplanowane. Bazuję na tym co kupię danego dnia plus zawsze coś dokładam do codziennego postu z magazynu. Uzupełniam w ten sposób ilość książek, tak aby ładnie weszły na dwa - trzy zdjęcia. Tyle. Nie planuję zbyt daleko w przyszłość, bo i po co. I tak jestem uzależniony od tego co mi wpadnie w ręce. Antykwariat to loteria. Ciągła huśtawka od euforii po prawie deprechę. Taka swoista gimnastyka osobowości. 


środa, 3 sierpnia 2022

4 sierpnia 2022, czwartek.

Mam zlecenie na skombinowanie książek o DMSO. Dimetylosulfotlenek, bo taka jest chemiczna nazwa tego związku, kiedyś był uważany za toksyczny, z małym zastosowaniem praktycznym, może jako rozpuszczalnik i z rzadka w syntezie organicznej. Trochę poszperałem w Internecie na ten temat. DMSO jest stosowany jako preparat pseudoleczniczy. Jego popularność wzrosła po emisji pewnego programu, gdzie terapia DSMO przedstawiona została jako przełom w medycynie. Teraz ma status cudownego leku. Brak jest jednak naukowych dowodów na skuteczność takiej terapii, a stosowanie związku może być niebezpieczne. Rynek książkowy oczywiście zareagował - pojawiło się sporo pozycji o tej "cudownej" terapii. 

Allegro poinformowało mnie, że zachowujesz tytuł Super Sprzedawcy na kolejne 30 dni. Fajnie.

Przeglądając oferty innych sprzedawców spostrzegłem, że poradniki wydane przez panią Rozenek, stały się ostatnio cenne. Rok temu nie sprzedawały się za przysłowiową piątkę, obecnie są warte średnio dziesięć razy więcej. Muszę je odnaleźć, kilka mam na pewno schowane w jakimś kartonie, o ile mnie oczywiście pamięć nie myli. Przy okazji tego przeglądania zamówiłem kilka książek do dalszej odsprzedaży. Czasami okazje się jeszcze trafiają. Dla siebie dorzuciłem biografię Rogera Watersa oraz Stana Lee. Do koszyka wrzuciłem też Bibliotekarki Teresy Moniki Rudzkiej. Tą akurat przeczytam i odsprzedam po cenie zakupu. Zaciekawił mnie temat, ale nie widzę powodu dla którego miałbym ją trzymać na półce. Kiedy ja to wszystko przeczytam? Wczoraj przed snem przyswoiłem 50 stron Wyboru. Skończyłem na analizie stosunków Polska - NATO, z której wynika, że niekoniecznie wszyscy, cały sojusz, stanie w obronie naszych granic. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że książka była napisana dwa lata temu, więc przed inwazją. Od tamtej pory wiele się zmieniło, usłyszeliśmy deklaracje sojuszu, itd. Zatrważające to i tak, zwarzywszy, że rakiety tych dzikusów spadają 15 km od granicy. Oby któryś nie przestrzelił. Czytałbym dalej, ale literki mi się rozmazywały. Chyba czas na okulistę. Podobno w okularach wyglądam inteligentniej, a to się przyda. 

Generalnie mam dziś strasznego lenia. Pracy mam, jakbym się sprężył na dwie - trzy godziny, ale coś czuję, że zajmie mi to pół dnia. Zamiast skupić się na pracy, zajmuję się pierdołami. Pierwsze, co zrobiłem po włączeniu komputera, to było przeszukiwanie Allegro pod kątem ciekawych płyt winylowych. Zmarnowałem godzinę, nic w okazyjnej cenie oczywiście nie znalazłem. 

Na jutro zapowiedział się z dostawą pan od brudnych książek . Ostatnio nie były aż tak brudne. Ciekawe jak będzie tym razem. 


wtorek, 2 sierpnia 2022

3 sierpnia 2022, środa.

Dzwoniła pani z pytaniem o podręczniki do podstawówki. Gdy stwierdziłem, że nie prowadzę podręczników, oburzyła się. Przecież to antykwariat! - prawie wykrzyczała mi do słuchawki. Nie mogła zrozumieć dlaczego nie mam tego, co ona chce. Dla niej antykwariat równa się podręczniki do podstawówki i basta. To czym Pan handluje? - zapytała. Normalnymi książkami - odparłem. Zakończyła rozmowę w pół zdania i się rozłączyła. Kultura ku.... Proponuje coś przeczytać, nie tylko pasek grozy w TVP. Może encyklopedię, tam hasło "antykwariat" występuje wcześnie, w pierwszym tomie pod literką "A".

Byłem świadkiem wyboru prezentu w postaci butelki whiskey przez pewną parę w sklepie wielkopowierzchniowym. Podstawą wyboru był chyba wygląd butelki. A może ta? - pytał co chwila jegomość swoją niewiastę, dzierżąc butelkę w swej napakowane i wytatuowanej ręce. Ładna - dopowiadała... i tak kilka razy. Do koszyka ostatecznie trafiła duża, tania i niespecjalnie ładna butelka. Liczyła się ilość napitku najwyraźniej.  Mam nadzieję, że prezent otrzyma osoba, która nie ma pojęcia o tym alkoholu. Ja osobiście bym to wylał do zlewu, chociaż najprawdopodobniej trunek ten zostanie rozcieńczony colą z biedry i tak spożyty. "Przecież to takie niedobre, ten bimber na myszach" - te słowa zapewne będą wypowiedziane na tym spotkaniu, a drink jest przecież taki "cudowny".  Co racja to fakt. Niektóre paskudne rzeczy podane bez rozcieńczenia są niestrawne. 

Zajechałem na złomnicę w poszukiwaniu dużego kawałka nierdzewnej blachy. Znalazłem spory arkusz. Po co mi to?  Będę robił samodzielnie łopatę do pizzy. Potrzebna mi jest bardzo. Piec mam, pirometr mam, teraz przyszła kolej na łopatę, żeby ten włoski [lub jak twierdzą Grecy - grecki] placek włożyć i sprawnie wyjąć w odpowiedniej chwili. Planuję w sobotę zająć się więc metaloplastyką. Można też oczywiście to utensylio kuchenne kupić, ale to towar najwyraźniej luksusowy i ceny są obecnie z kosmosu. Mnie kosztować to będzie jakieś 25 złotych i godzinę pracy. 

Odłożyłem sobie na regalik z książkami do przeczytania kilka pozycji. Niedawno pisałem, że grupy ludzi związanej kiedyś z programem Top Gear, czyli Clarksona, Hammonda i Maya mam wszystko co napisali. Okazało się, że byłem w błędzie. Nie czytałem dwóch książek Hammonda: Na krawędzi oraz Jak zostać arktycznym ninja. Właśnie te tytuły odłożyłem na regał "do przeczytania".  Właściwie cześć tam znajdujących się książek jest już dawno przeczytana. Nie mam miejsca po prostu. Zostawiam też Wybór Anne Applebaum i Donalda Tuska oraz The Beatles pięćdziesiąt cudownych lat Roberta Rodrigueza. Zacznę chyba od Tuska. 

Po dentyście jadę od razu po nowy towar. Może być śmiesznie. Będę się próbował dogadać z znieczulonym częściowo otworem gębowym. Można powiedzieć, że będę się ślinił na oglądane książki. 


Osobisty regał "do przeczytania". 


2 sierpnia 2022, wtorek.

Niemal jak Genialny Strateg z Żoliborza zaplanowałem sobie wszystko na dzień dzisiejszy. Plan był z grubsza taki: wstać wcześnie, załatwić buchalterię z dnia wczorajszego, wskoczyć pod prysznic, wyszorować kły i udać się do dentysty na umówioną wizytę o 9:30. Resztę dnia miałem zamiar przeleżeć na kanapie ubolewając na swój los, gdy już znieczulenie przestanie działać. Jak zaplanowałem, tak zrobiłem. Wszak plan jest po to, żeby postępować zgodnie z planem. Będąc już u dentysty okazało się, że mam umówioną wizytę na jutro, nie na dzisiaj. Data 03.08.2022 widnieje jak byk w karneciku stomatologicznym. Wszystko się posypało. Chciałem w drodze powrotnej zostawić wcześniej spakowane przesyłki w punkcie nadawczym oraz na Poczcie. Ze względu na wcześniejszą porę, punkt jeszcze był nieczynny, a Poczta miała przerwę technologiczną - cokolwiek to znaczy. Misterny plan wziął w łeb. Jechałem więc dwa razy. Szkoda czasu i paliwa, ale tak to jest, jak się ma problemy z kalendarzem. Jeżdżąc po Siemianowicach Śląskich, a dokładnie na ulicy 1 Maja, tak około 200 metrów od ronda, o mało nie wypierniczyłem się na motorze. Jest tam ogromna nierówność na drodze, coś jak mulda, czy ogromna koleina. Przednie koło wpadło w poślizg, ledwie z tego wyszedłem, jakimś cudem utrzymałem sterowność. Przeszkoda ta prawdopodobnie częściowo wyjaśnia pewną sytuację, której byłem świadkiem kilka tygodni temu... Jechałem wtedy w przeciwnym kierunku. Na sąsiednim pasie jechał na rowerze pewien jegomość w średnim wieku. Mijając znajdujący się tam kościół postanowił się przeżegnać. W momencie wykonywania znaku krzyża swoją prawicą legł jak długi. Prawie przeleciał przez kierownicę. Zatrzymałem się, ale zanim znalazłem się obok niego był już na chodniku ze swoim pojazdem deptanym. Nic mu się nie stało. I tu rodzi się pytanie, a właściwie kilka. Czy to klątwa? Czy jeśli byłby osobą niewierzącą też by się wywrócił? A jeśli tak by się stało czy odniósł by rany? Czy wręcz odwrotnie? Teraz to ma większy sens, przez tą nierówność.... chociaż do końca to nie wiadomo. Będę unikał tej ulicy. Jak ognia. Tak na wszelki wypadek. 

Mam kilka nowych ciekawych książek z dziedziny pszczelarstwa. Między innymi 12 miesięcy w pasiece Stefana Rohrenschefa z 1925 roku. Wyceniłem ją na jakieś 200 zł. Wóz albo przewóz. To rzadka pozycja i dawno nie było jej w sprzedaży. 

Allegro dokonało wiele zmian. Trzeba teraz mieć połączone aukcje z ich pełnym błędów katalogiem. Niepołączone nie będą automatycznie wznawiane. Zmienili też, a dokładnie usunęli "urlop sprzedającego". Teraz wyjeżdżając można zawiesić całą sprzedaż [jak kogoś na to stać] lub zmienić czas dostawy w cennikach. W moim przypadku tylko ta druga opcja wchodzi w grę, ale już i tak widzę te awantury. Przecież klient tego nie doczyta, kupi i będzie miał pretensje, że otrzyma książkę za dwa tygodnie. W przypadku urlopu będzie trzeba każdemu po sprzedaży wysyłać maila z informacją o terminie wysyłki oraz tym, że taki właśnie termin widnieje w cenniku. Statystyki polecą na łeb. Tak od teraz będzie wyglądać urlop sprzedawcy Allegro - siedzenie wieczorami przy laptopie zamiast w knajpie i korespondencja z nabywcami. Można też oczywiście siedzieć z komputerem w knajpie. Będzie to częsty widok. Można będzie do takiego znerwicowanego kuracjusza podejść i śmiało zapytać - czym Pan handluje? Ech...komu to przeszkadzało? Przecież można było dodać opcję wygaszenia aukcji i zachować urlop. Ci "mózgowcy", którzy tam siedzą i wymyślają te "doskonałe" zmiany najprawdopodobniej nic w życiu nie sprzedali, nie wystawili żadnej faktury. Ech jeszcze raz i szkoda gadać. 

Wreszcie wylicytowałem w rozsądnej cenie płytę The Animals Animalisms  w wydaniu brytyjskim z 1966. Kilkanaście lat na nią poluję, wreszcie się udało. Z okładką tej płyty wiąże się fajna historia. Eric Burdon, wokalista grupy założył do sesji zdjęciowej wojskową czapkę uszatkę, którą dostał od fana na koncercie w Polsce. 





21 września 2022, środa.

Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...