środa, 30 września 2020

1 października 2020. czwartek

Takie rzeczy to chyba tylko mi się przytrafiają. Postanowiłem zakupić stolik - pomocnik do biura. W tym celu jak każdy szanujący się konsument udałem się z żoną na objazd przeróżnych sklepów. Odwiedziliśmy kilka. Dość późno, lekko przed dwudziestą, namierzyłem w sklepie ze szwedzkim sortem, nie tym na "I", tylko tym bardziej oddalonym w alfabecie, czyli tym na "J" stoliczek. Dodatkowo w zestawie dają dwa taborety. Taboret taki to mebel przydatny jak ktoś zawita i chce gdzieś "klapnąć" na sekundkę. Super! Biorę! Jeszcze voucher za rejestrację on-line w wysokości 20 zł dostałem, więc podwójne super! Zapłaciłem, udałem się na magazyn, zapakowałem karton do bagażnika, w sklepie gasili już światła, ponieważ zamykali [to ważne]. W domu już, na spokojnie otworzyłem karton i.... hmmm... coś nie tak. Oglądam i oczom nie wierzę. Nie dali mi blatu do stolika. To tak jakby sprzedać lodówkę bez drzwi, czy telewizor bez kineskopu. Więc zapakowałem wszystko w karton, karton zaś do bagażnika i jazda do sklepu z nadzieją, że ktoś tam jeszcze będzie, no bo już zamknięte. Był magazynier. Otworzył drzwi po kilku naciśnięciach dzwonka, pod którym pisało "dzwonić na magazyniera".  Niestety nic nie mógł poradzić, ponieważ zestaw, który kupiłem był ostatni. Obiecał przekazać sprawę pracownikom sklepu i zaproponował , żeby przyjechać rano, to coś wymyślą. No to pojechałem. Oczywiście pracownicy nic nie wiedzieli, żadna informacja do nich nie dotarła, więc od nowa tłumaczę całe zdarzenie. Pani zadzwoniła do kierownika i zaproponowała reklamację i wymianę, ale w innym sklepie, no bo przecież oni nie mają na stanie. Inny sklep jest na szczęście kilka kilometrów dalej. Pani też obiecała zadzwonić do tego sklepu, żeby już wszystko przygotowali dla mnie. Pojechałem do tego wskazanego sklepu, do Katowic. Wkroczyłem dziarskim krokiem [przecież wszystko już wiedzą] z kartonem pod pachą. Tu niespodzianka! Oczywiście pani z nie zadzwoniła i musiałem tłumaczyć wszystko od nowa. Pan ekspedient kazał mi zataszczyć ten cholerny karton na magazyn w innym budynku, jakby nie mógł przyjąć tego niekompletnego stolika w sklepie. Więc karton pod pachę i 500 metrów przechadzki w stylu Pudzianowskiego. Tyle dobrze, że znalazł się kompletny zestaw, który ma blat. Wczoraj go poskręcałem i już stoi stolik-pomocnik.

Żeby ustawić tego "pomocnika" tam gdzie sobie to wymyśliłem zmuszony byłem zrobić miejsce . Tam właśnie składowałem w postaci piętrzących się niebezpiecznie kartonów książki, które czekały na wpisanie do katalogu i przeniesienie do pierwszego magazynu. Nie było wyjścia, wpisałem je wreszcie. Zajęło mi to ponad cztery godziny. Zapełniłem półki o syg. od 211 do 217. 

Dziś mam w planie nadrabiać zaległości w wystawianiu na Allegro, ale to dopiero później gdy uporam się z bólem głowy, który dokucza mi od momentu otwarcia oczu.   

Zawracanie głowy level hard. Cena książki 5 zł podana i widoczna. Pytanie - ile kosztuje ta książka? Odpowiadam - pięć złotych. Odpowiedź na odpowiedź - to ja podziękuję. 

poniedziałek, 28 września 2020

28 września 2020, poniedziałek.

Mam chwilę przerwy. Muszę odsapnąć i skupić się na czymś innym, bo mózg mi się zlasuje. Krew mnie zalewa, ponieważ wystawiam dziś na Allegro książki, których w ogóle nie ma w ich bazie. Więc siedzę i dodaję, żeby innym było później łatwiej i szybciej. 

W niedzielę skończyłem skręcanie regałów. Przed ich montażem przestudiowałem pobieżnie instrukcję składania. Już pierwszy punkt wprowadził mnie w podły nastrój. Była w min podana ilość śrub. Osiemdziesiąt!  O-s-i-e-m-d-z-e-s-i-ą-t! Na jeden regał! Czas składania według instrukcji godzina 30 minut. Zmieściłem się w godzinie dwadzieścia. Przy ostatnim rozwaliłem sobie kciuk o ostrą krawędź. Regał skręciłem mimo to. Jakby wyszlifowali te płaskowniki w fabryce, to chyba by umarli. Niektóre krawędzie są ostre jak brzytwa. Jedna półka jest teraz ślicznie pokrwawiona... na horrory jak znalazł. 

Byłem też z samego rana po nowości. Jutro zagoszczą na grupie. Coś około setki książek. Powieści, trochę romansów i sensacji. Bez szału, chociaż kilka fajnych tytułów jest. Jutro rano jadę po resztę, tym razem bajki oraz... puzzle. Puzzlami jeszcze nie handlowałem. Ta poranna, dzisiejsza i niespodziewana eskapada trochę mi namieszała w grafiku, wszystko robię dwie godziny później niż zwykle. 

Po godzinie dziewiętnastej byłem w Katowicach u mojego stałego dostawcy. Kupiłem dużą ilość pozycji głównie psychologii i teologii. Te właśnie książki teraz [jest 21.00] wystawiam na Allegro. Nie "przepuszczam" ich przez grupę. To bez sensu. Tam ich nikt nie zamówi z dwóch powodów. Pierwszy to cena, ponieważ nie są to tanie rzeczy. Drugi to tematyka. 

Wczoraj nocą zacząłem nową lekturę. Adrian Smith. Giganci wód i rocka. Opowieści gitarzysty Iron Maiden. Trochą za mało w niej muzyki, a zbyt wiele ryb. Myślałem, że będzie tak 50/50, a jest 90/10 z przewagą wędkarstwa. Ryby lubię w akwarium jak i na talerzu, jednak żadnej w życiu nie złapałem. Nie miałem takiej okazji. Fajne natomiast są opisy małomiasteczkowej Anglii lat '70 - '80. Książkę dokończę, ale bez wielkiego entuzjazmu.

Znajomy, który prowadzi sklep i komis płytowy dał mi "cynk" o możliwości zakupienia około tysiąca książek. Cena 1 zł za egzemplarz, jednak do odebrania są w Krakowie i nie ma możliwości przebierania, trzeba kupić wszystko. Odmówiłem. Nie mam gdzie ich składować, też na "raz" ich nie przywiozę. Musiałbym jechać około trzy razy. Za dużo problemów z tym "kotem w worku". 

Chwilkę temu ktoś zamówił książkę Zrozumieć zaparcia. Nareszcie! Wreszcie ktoś ją docenił. Leżała na półce coś około roku. Książkę można napisać właściwie o wszystkim, chociaż nie każdy temat to "temat rzeka". Wiem, głupie. 

Dobra... odsapnąłem, biorę się za wystawianie książki Wiarygodna jest tylko miłość Hansa Urs von Balthasara. 



sobota, 26 września 2020

26 września 2020. Sobota.

Sobota rano. Wczoraj zdobyłem dokładnie 267 książek. Tematyka głównie nauki humanistyczne i sport z małymi wyjątkami. Trudne tematy w sprzedaży, tzn, książki z tych "pracochłonnych". Dobrze, że zbliża się październik, wtedy właśnie jest najlepszy okres na ich sprzedaż w związku z rozpoczęciem roku akademickiego. 

Żona przypominała mi o Sewerynie Krajewskim, w brutalny, dźwiękowy sposób. Nie lubię go, nic nie poradzę. Ona tak, właściwie uwielbia jedną jego piosenkę, którą może słuchać w kółko. Muszę to jakoś znieść. Doszedłem do wniosku, że jaki kraj, taki McCartney. Jaki kraj, taki też wzrost zachorowań. Dwa - trzy tygodnie temu przedziałem nagły wzrost. Nie pomyliłem się. 

Dziś zajmuję się pracami domowo - remontowo - gospodarczymi. Kiedyś niestety trzeba. Mam do poskręcania kilka metalowych regałów, które zakupiłem przedwczoraj. Ciężkie i wielkie jak cholera, ale to dobrze, będą stabilne i pojemne. Chcę też coś wymyślić i od razu zrealizować w praktyce, w sprawie wentylacji w drugim magazynie książek. Zrobię jakiś wywietrznik lub kratkę. Mam do pomalowania kraty, które wstawiałem do okien, chociaż to chyba nie dziś, bo pada. Muszę też zaimpregnować skrzynki drewniane na książki i płyty oraz wina. W przerwie, jeśli taka oczywiście się zdarzy, w co szczerze wątpię, wystawię pierwszy z wielu "humanistyczny" post na grupie. 

Żona moja osobista bardzo lubi zespół KULT.  Daje on coroczne koncerty w ramach swojej "Pomarańczowej trasy". Kupiłem w tajemnicy '"po cichu" bilety na koncert w Gliwicach. Będzie KULTuralnie. Oczywiście jak koncertu nie odwołają z powodów wiadomych. Na to wydarzenie wybierają się też nasi dobrzy znajomi, wiec KULTuralnie będzie jeszcze bardziej. Bilety Poczta nasza kochana dostarczyła wczoraj. Były piski i podskoki z radości. 


środa, 23 września 2020

23 września 2020, środa. Wyjątkowo krótki wpis.

Jezu... już środa! Opuściłem się z pisaniem bloga. Może dlatego, że nic szczególnego się nie wydarzyło. Przywiozłem kilka setek książek, które teraz składuję w magazynku. Dziennie "przerabiam" maksymalnie 40-50 egz, a tak naprawdę i realnie ze 30. Bufor rośnie, ale właściwie to dobrze. Lubię mieć zapas książek. To tyle. 

Nie! Właściwie się wydarzyło. Postanowiłem reanimować stary [właściwie nie taki stary] komputer stacjonarny, ten na którym pracowałem zanim zainwestowałem w laptop. Wpadłem na pomysł zrobienia drugiego stanowiska do pracy, tak przyszłościowo. Zakupiłem w tym celu licencję Windowsa 10, ponieważ na tym komputerze był zainstalowany wcześniej XP, który już zupełnie nie jest wpierany. Zdecydowałem się na ten krok ponieważ mam drugi, niezły monitor, kilka klawiatur jak się okazało i kupę elektroniki komputerowej po szufladach i szkoda, żeby nie były używane. I się zaczęło... długo by trzeba pisać aby zobrazować moje podchody z instalacją systemu, ponieważ ni w ząb nie chciała mnie słuchać. Prawdopodobnie z powodu [nie wiem jak to wcześniej działało!], że na sprzęcie 64-bitowym miałem zainstalowany Windows XP 32-bitowy. Kilkanaście godzin wyzwisk później wszystko działa. Teraz komputer ten stoi w kuchni na blacie, jeszcze nie wymyśliłem gdzie go ustawię.

niedziela, 20 września 2020

20 września 2020, niedziela. Słowo na niedzielę.

Kilka słów na niedzielę. 

Wczoraj nie podszedłem do komputera nawet na metr. Walczyłem dzionek cały z rurami. Wykrakałem sobie ostatnio kłopoty. Jedną z czynności, które musiałem wykonać było przewiercenie się przez podłogę. Niestety pod moją łazienką zgodnie z sztuką budownictwa średniowiecznego, są stropy zrobione w łuk. Tak się złożyło, że wierciłem przy ścianie, więc trafiłem w najgrubszy fragment. Wiertła długości 60 cm okazały się za krótkie. Dobrze, że namierzyłem dość tanie, metrowe wiertła w gazetce pewnego marketu. Szybko się umyłem, przebrałem i pognałem. Kupiłem. Zainstalowałem też prostą instalację elektryczną w nowym magazynie książek. Światło przy przeglądaniu księgozbioru jest przydatne oraz wskazane. Reszta pracy przebiegła bez niespodzianek, ale i tak skończyłem grubo po dwudziestej, umyłem się spłukując brud w nową instalację i... padłem. 

Aaaa...zapomniałbym. W piątek wpadła z odwiedzinami Joasia, znajoma, którą poznałem dawno, dawno temu, ponieważ pracowała w konkurencyjnym antykwariacie gdzie czasami coś zamawiałem. Swoją drogą jest aktywną Grupowiczką i komentatorką tego bloga. Było jak zawsze miło. Zaprzyjaźniła się też z moją żoną. 

Dziś od samego ranka co chwila biegałem po piwnicach z latarką i duszą na ramieniu, sprawdzając, czy gdzieś cała moja misterna konstrukcja przypadkiem nie przecieka. W magazynie sobie włączyłem światło, bo mam! A co! Nigdzie nic nie cieknie. Uff...

W przerwach, w których nie wgapiałem się nerwowo w kolanka i rurki, wystawiałem zaległe aukcje na Allegro. Zaległości jakoś nadrobiłem. Wystawiłem skromnie na Grupie tylko siedem tomów serii o Harrym P. oraz 12 tomów Historii II Wojny Światowej. Ten drugi tytuł źle mi się kojarzy. Kiedyś strasznie "popłynąłem" na jego sprzedaży. Z mojej winy, ale uraz został. Omijam go zawsze szerokim łukiem, jednak niedawno kupiłem w "pakiecie", więc mam. Parę dobrych lat temu sprzedałem te dwanaście tomów na Allegro, jednak popełniłem błąd i wysłałem złemu kupującemu. Na moje usprawiedliwienie nadmienię, że panowie mieli te samo nazwisko, co jednak mnie zupełnie nie tłumaczy. Szczęście w nieszczęściu wysłałem swemu stałemu klientowi, który od razu do mnie zadzwonił i obiecał podrzucić 16 kilogramową pakę do mnie w zamian za jakieś książki z oferty. Zgodziłem się. Podsumujmy. Wysyłka, później ponowna wysyłka, książki za przysługę-usługę transportową... w efekcie mój błąd kosztował mnie więcej niż wartość tego kompletu "Historii II Wojny",  ale przynajmniej "wyszedłem z twarzą" z tej sytuacji. Od tego czasu nie kupuję tego tytułu, może jest to błąd, ponieważ już pewna Pani z grupy zamówiła te książki.  

Umówiłem się też z stałym dostawcą książek na odbiór moich zamówień z kilkunastu dni. Przywiozłem z Katowic kilkadziesiąt "Chmielewskich" i parę innych tytułów. Z rozpędu te "inne" wystawiłem już na Allegro. 




piątek, 18 września 2020

18 września 2020, piątek.

Z samego rana wpadłem przypadkowo na ogłoszenie pewnej Pani z Chorzowa, o treści: "oddam płyty za darmo". Kilka tytułów mnie interesowało. Odpisałem i zaproponowałem w zamian pieniążki. Niestety pani ta nie raczyła nic odpowiedzieć. Nici z płyt.

Plan wczorajszy się "rypnął". Pojechałem po nowości, zamiast wystawiać starości jak sobie wcześniej zaplanowałem. Przywiozłem coś ponad 400 książek, ale wiem już gdzie będę je składował. W ten weekend zamierzam bawić się w hydraulika i wymienić stary pion kanalizacyjny, który ciągle mi się zapycha. W tym celu nakupiłem dużo niezbędnych rurek, kolanek, trójników, muf, śrubunków, redukcji itp. Co to ma do rzeczy? Po co to piszę? Rura, z którą będę jutro się zmagał przechodzi przez zupełnie puste, dość spore i co najważniejsze suche pomieszczenie. Ze sto lat temu (naprawdę) mieścił się tam zakład odlewniczy z piecem i całym osprzętem. Wykonywano tam głównie przedmioty o tematyce religijnej: figurki świętych, krucyfiksy, itp. Wzory te można do dziś spotkać na pobliskich starych cmentarzach. Wiem to stąd, że mam katalog tych  wyrobów w swoich zbiorach. Pamiętam też z dziecinstwa różne formy walające się po piwnicach. Ciekawe co się z nimi stało? Tam właśnie zrobię magazyn tymczasowy. Z powodu tych prac zupełnie nie wiem czy zdołam czasowo coś jutro wystawić na Grupę / Allegro / sklep. Przy takiej robocie zawsze coś się "wykrzaczy", a muszę skończyć tą pracę jak najszybciej. 

Ktoś w Allegro pomyślał. Dostałem ofertę zniżki. Jeśli dodam artykuł do ich bazy [co jest strasznie upierdliwym zajęciem], to zostanie mi naliczone tylko 50% prowizji od jego sprzedaży. Dobry, motywujący pomysł. Brawo!




czwartek, 17 września 2020

17 września 2020 czwartek.

Tradycją chyba już się stało, że piszę co dwa dni. To dobry system. 

Wczoraj zwiozłem około 100 nowych książek, które w części już sprzedałem, reszta dzisiaj zostanie umieszczona na Allegro lub w ofercie sklepu. Kryterium będzie "chodliwość" tytułu. Nadrobiłem też sporo zaległości, jestem z siebie dumny. 

Korepetycje z chemii chyba poszły dobrze. Mam nadzieję, że udało mi się wyjaśnić wzory strukturalne związków nieorganicznych oraz przybliżyć zagadnienia mas molowych, liczby Avogadra i ich zastosowanie w obliczeniach chemicznych. Dla większości ludzi to jakaś k.. magia, ja to kocham. Nie jestem normalny. Pociechy znajomych oczywiście douczam nieodpłatnie. Nie zależy mi na pieniądzach, zresztą od znajomych i rodziny nigdy ich nie biorę. Takie "korki" są obustronnie korzystne, nie pozwalają mi całkiem wypaść z obiegu chemicznego. 

Wieczorem spontanicznie wpadli znajomi. Przywieźli dwie duże torby "niechcianych" już książek. Przygarnąłem je pod swój dach. Transakcje przypieczętowaliśmy zimnym spienionym w ilości rozsądnej.  

Mam zamiar dzisiaj oprócz tradycyjnego postu grupowego wystawić trochę więcej aukcji na Allegro. Robię miejsce na magazynie, ponieważ zapowiadają się większe zakupy książkowe Potrzebuję miejsce dla ich magazynowania. Zapowiada się wyjątkowo nudne popołudnie i wieczór. Takie wystawianie aukcji to potwornie nużące zajęcie, monotonne i mało twórcze. Jednym słowem upierdliwe, jednak niezbędne niestety. 

Zapłaciłem 1/4 prowizji Allegro. Jestem  chwilowo [mam nadzieję] bankrutem.

W pomieszczeniu z zaworem głównym wody zamieszkał jeżyk. Nocą sobie tupta po ogrodzie, w dzień chrapie przyczajony. Jeż fajny jest. 

wtorek, 15 września 2020

15 września 2020, wtorek.

 Dawno nie pisałem z powodu lenistwa. Tylko i wyłącznie. Krótko podsumuję ostatnie kilka dni.

W sobotę z żoną byłem na urodzinach u znajomego. Były różne wina i pyszne żarcie. Skończyliśmy około drugiej w nocy na whisky. W niedzielę odsypiałem, ale trochę też popracowałem.

Od poniedziałku właściwie co chwila wyjeżdżam po nowy towar. Dziś jest wtorek, a kupiłem już kilkaset książek w tym tygodniu. Wczoraj wieczorem trochę z nich wystawiłem cudem jakimś na sprzedaż. Dzisiaj nie wiem czy zdołam [raczej nie], ponieważ przychodzi córa koleżanki na korepetycje z chemii. Zobaczę czy jeszcze coś pamiętam, zobaczę też czy posiadam umiejętności przekazania wiedzy. Nie chce mi się pracować, ale powinienem. 

Na jutro mam już też umówione zakupy, coś około 70 książek. Marzy mi się oberwanie chmury, podła pogoda, która zmusiłaby mnie do pracy w biurze i ogarnięcia tych wszystkich stert, stosików i kupek książek, porozstawianych po całym pomieszczeniu. Można się potknąć. 

piątek, 11 września 2020

11 września 2020, piatek.

Przybyły zamowione nowe książki. Ogromny karton. Byłem też oglądać spory księgozbiór - kilkanaście tysięcy książek. Może kupię całość, chociaż nie mam bladego pojęcia gdzie to wszystko upchnę. Są dwie opcje. Pierwsza to wynajęcie magazynu typu Self Storage, jest niedaleko, jednak cena lekko powala. Kilka stów na miesiąc. Druga opcja - kupię garaż. Postawię go u siebie na posesji, a jak już wszystkie książki z jego wnętrza sprzedam, to będzie tam sypiał samochód. Oprócz tego szara, pracowita codzienność. Właściwie to zakończę już pracę, mam zamiar pogapić się bez sensu w telewizor godzinkę lub dwie.  

czwartek, 10 września 2020

10 września 2020, czwartek. O pewnej pasterce, żulach, eksperymentach i polactwie.

Następny fenomen. Książka którą trudno było sprzedać parę lat temu za 10 zł. Pasterka z la Salette Melania CaIvat Paula Gouina "chodzi" dziś za 80 zł i trudno ją dostać. 

Wieczorem zrobiłem eksperyment społeczny celem potwierdzenia moich obserwacji. Umieściłem trochę może kontrowersyjny i prowokujący post na jednej z grup płytowych, który mógł być zrozumiany w moim zamyśle również humorystycznie. Obserwacje moje potwierdziły tylko to co przypuszczałem wcześniej. Polskie społeczeństwo jest smutne, sfrustrowane i do wszystkiego podchodzi na poważnie. Kilka osób potraktowało go z humorem, u kilku włączył się tryb "wujka dobra rada", reszta śmiertelnie poważnie zabrała się za krytykę mojego zachowania. Procentowo odpowiednio 10 / 10 / 80. Nie jest z Polakami dobrze. Obserwował Ślązak. 

Zapłaciłem składki ZUS, z tego powodu resztę dnia mam do dupy. Czasami myślę, że lepiej było zostać żulem, narobić bachorów i żyć na koszt Państwa.

Dwie książki kupił u mnie inny antykwariat. Zlustrowałem tradycyjnie jego ofertę. Ciekawa sprawa. Dorabia on samodzielnie obwoluty do książek, które ma w swojej ofercie, nawet do tych, które obwolut normalnie nie miały. Robi to na podstawie oryginalnej okładki. Drukuje "to" na dobrym papierze i cenę książki podwyższa o 25- 50%. Oferta skierowana chyba wyłącznie do estetów. Jak znam życie i klientów, są to książki "ozdobne", które nie zostaną nigdy przeczytane. Mają ładnie wyglądać i podnosić status właściciela do levelu "oczytany".

Znów zwrot z powodu "nie chcę podawać powodu". Przeczytał i oddaje, bo może. Kolejny Allegrowicz na czarnej liście. Kiedyś mnie to denerwowało, teraz się przyzwyczaiłem. Polactwo wychodzi jak słoma z butów. 




środa, 9 września 2020

9 września 2020, środa.

Chyba nie jestem aż tak złym sprzedawcą? Jedno mnie pociesza. Bywają gorsi.

Franca-zguba się dalej nie znalazła. Pan się odezwał i nie krył swego niezadowolenia i zniesmaczenia zaistniałą sytuacją. Rozumiem, ale nie stworzę mu tej książki przecież. Podał numer konta, pieniądze zaraz oddałem i przeprosiłem po raz setny. Poprosiłem o zwrot prowizji, jednak złośliwie go nie potwierdził i tym sposobem jestem 6 zł "w plecy". Ukarał mnie. Należało mi się. Mogę też coś zrobić... dodałem go na czarną listę, więcej u mnie nic nie kupi, chociaż i tak pewnie nie zamierzał.. a chciałem mu zdobyć inny egzemplarz. Teraz czekam na negatywa. 

W temacie negatywów . Dostałem dziś jeden. Ostatni otrzymałem kilka lat temu od konkurencji za nic. Mogła, to wystawiła. Też są na czarnej liście. Wracając do komentarza. Kiedyś opisywałem sytuację. Pani mieszkająca Wielkiej Brytanii zamówiła książkę i zapłaciła za list w Polsce, a podała adres brytyjski. Napisałem do niej maila, potem drugiego i nic. Dzisiaj dosłałem komentarz negatywny " nie otrzymałam książki" . Zadzwoniłem do tej pani. Okazało się, że słabo mówi po polsku, jeszcze gorzej pisze. Mój angielski okazał się równie dobry jak jej polski więc jakoś się dogadaliśmy. Nie rozumiała maili do niej wysyłanych. Trochę to dziwne ponieważ kupiła książkę po polsku, można też przetłumaczyć tekst w translatorze. Nic, nieważne. Dopłaciła brakującą kwotę i anulowała komentarz. Jutro wysyłam jej książkę. 

W temacie sprzedawców. Kupiłem ostatnio kilka płyt u jednego handlarza na Allegro. Matko bosko! Na 5 płyt opisanych oczywiście jako "idealne" i w "świetnym stanie", dwie są porysowane, a jedna z nich nie nadaje się do odtwarzania. Dużo za nią nie dałem, raptem 17 zł, ale...  Szkoda nerwów, ale jak będę kiedyś przypadkiem w Lwówku Śląskim to znajdę tam Pana Roberta i mu ją wsadzę. Dokładnie jeszcze nie zdecydowałem gdzie, ale będzie bolało.

Żeby nie zwariować robię dziś wieczorem przetwory. Następne słoiki sosu pomidorowo-paprykowego zasilą piwnicę. 



wtorek, 8 września 2020

08 września 2020, wtorek. Franca & dobre wychowanie.

Wczoraj miałem nerwowy dzień jak rzadko. Wszystko za sprawą jednej książki, która gdzieś się zapodziała, lub jest też taka możliwość, że wystawiałem ją podwójnie na Allegro. Sprzedała się kilka miesięcy temu, a jakimś cudem była jeszcze dostępna w moich aukcjach. Niestety nie mogę sobie przypomnieć czy miałem dwa egzemplarze czy jeden. Może to mój błąd, może zdublowana aukcja? Do tego nie dojdę. Szukałem "francy" bez skutku od siódmej rano do południa. Przetrząsnąłem całe biuro, wszystkie półki po kilkakroć, książki, które mam wynieść na magazyn, te odłożone i zarezerwowane na grupie. Później znowu półki i tak przez kilka godzin. Wlazłem nawet pod biurko. Nie znalazłem. Nie można jej też nigdzie teraz kupić. Normalnie nie ma. Jeśli by była kupiłbym, nawet drożej dla świętego spokoju. Musiałem przepraszać klienta. Nie wiem czy moje przeprosiny przeczytał, na razie nie mam odpowiedzi. Czekam na nią, żeby oddać pieniądze. Może być chryja, zależy na kogo trafiłem.

Z powyższego powodu wszystko miałem wczoraj opóźnione o kilka godzin, pakowanie [a było go wyjątkowo dużo], wysyłki, wystawianie, wszystko odbyło się później. Praktycznie cały dzień przesiedziałem przed komputerem, oprócz tych chwil gdy parzyłem następne kawy oraz spacerów z Sarą, na których dotleniałem przegrzany mózg. Bez tych przerw chyba bym zwariował. 

Zamówiłem dużo nowych książek dla klientów pod indywidualne prośby. Dla siebie również dorzuciłem do koszyka kilka tytułów przy tej okazji. Dla ciekawskich podaję co diler będzie czytał: Teoria Teorii wielkiego podrywu Czego ulubiony serial może nas nauczyć Marka Brake'a oraz Giganci wód i rocka Opowieści gitarzysty Iron Maiden  Adriana Smitha. Nie wiem kiedy to przeczytam, wiem jednak, że "Prezesa i spółki" nie dam rady skończyć. Książka na początku była fajna i  wciągająca, teraz jednak pod koniec zaczęła mnie męczyć. Nie z powodu drobnego wyjątkowo druku, ale chyba dostałem polityko-alergię w formie ostrej. Może kiedyś do niej wrócę, oczywiście o ile symptomy tego uczulenia ustąpią i nie jest to forma przewlekła. Teraz "pójdzie" ona w obieg do znajomych i dalej. Skończę wreszcie autobiografię Zappy czekając na dostawę nowych tytułów.   

Trochę się boję, że u syna w klasie będzie jakiś przypadek Covid-19. Wtedy prawdopodobnie będę zmuszony do kwarantanny. Nie jest problemem zaopatrzenie w żywność, tą dowiozą. Nie jest problemem też towar, tego mam aż za dużo. Problem stanowi funkcjonowanie sklepu i sprzedaż, a dokładniej wysyłki. Kurier przyjedzie po paczki, jednak co z Pocztą i InPostem?  Będę musiał kogoś wynająć, żeby kilka razy dostarczał za mnie przesyłki do Paczkomatu i na Pocztę. Grupowicze zrozumieją, jednak Allegro rządzi się swoimi prawami. Klienci może tam też w większości zrozumieją sytuację, jednak statystyki polecą mi na łeb na szyję. Jest na przykład parametr "czas wysyłki" liczony do SuperSprzedawcy. Najwyżej włączę tryb urlopowy, jednak to ma przełożenie na sprzedaż. Wiadomo, jeśli komuś się spieszy, to nie kupi czegoś z terminem dostawy 10 dni.

Skutecznie odstraszyłem klientkę, nie celowo, żeby było jasne. Zadzwoniła Pani z Chorzowa z pytaniem czy kupię książki. Żeby nie jechała po darmo wypytałem o tytuły. Wśród typowej makulatury typu słowniki, atlasy, encyklopedie, Mickiewicze i Słowackie miała dwie dość fajne książki. Jeden przedwojenny żywot świętego i jedną pracę historyczną. Zaproponowałem za nie razem 70 zł, co stanowi właściwie połowę tych cen, za które bym te pozycje wystawił. Rzuciła słuchawką w pół mojego zdania. Proponuję poszukać w tych książkach ABC dobrego wychowania Gumowskiej, może tam jest. Później przeczytać ze zrozumieniem.

Wreszcie wyszło słonko. W planach mam wskoczyć na motor i trochę się pokręcić po okolicy, bo całkiem zardzewiejemy. 

Część grupowiczów nie ma chyba świadomości, że kupują książki w antykwariacie i są one dobrze wycenione. Za darmo ich nie dostałem, tylko kupiłem, a że prowadzę firmę płacącą ZUS, podatki, mającą stałe duże koszty utrzymania, więc za złotówkę przysłowiową nie oddam, ponieważ wtedy bym dołożył do biznesu i zawiesił szybko działalność.  U mnie zakupu "na głupa" raczej się nie zrobi. Cena ustalona jest na najniższym możliwym poziomie i dostosowana do stanu książki. Bawią mnie sytuacje gdy oferuję książkę za 10 zł, gdy nowa kosztuje 30 zł, wszyscy inni sprzedają używany egzemplarz [tzn. próbują] od 15 zł i komuś jest za drogo. Czego się spodziewał 2 zł? Czy tylko tak sobie pyta, bo może? 

niedziela, 6 września 2020

6 września 2020, niedziela.

Wczoraj nie podszedłem do komputera. To za sprawą planowanej wymiany okna. Z poprzednimi dwoma jakoś w miarę łatwo poszło, z tym były same problemy. Może dlatego, że dodatkowo musiałem wywalić otwór w ścianie i zamocować [stworzyć z prętów] okratowanie. Dziś wszystko schnie, w tygodniu została kosmetyka, to znaczy nałożenie warstwy tynku. W zasadzie to tak, jak w kosmetyce, z tym tynkiem. Też się go nakłada tylko na inne powierzchnie. W zasadzie traf, że wszystkiego nie skończyłem wczoraj, straszna ulewa przeszła nad Chorzowem wieczorem. Po tym oberwaniu chmury tynk spłukany ze ściany pewnie dziś bym zbierał z podjazdu. 

Dziś nadrabiam zaległości spowodowane w/w pracami. Wstawiłem na grupę resztę zakurzonych bajek. Na jutro planuję wyjąć wreszcie te książki z ozonowania. Leżą już tam od piątku. 

W nowym monitorze obraz jest idealny, ale o dźwięku to lepiej nie pisać. Jakość potworna. Z tego powodu trochę szukałem w ofertach sklepów internetowych fajnych głośników lub sensownego soundbaru. Chiński chłam jest w cenach do 100 zł, później jest przepaść. Dobre zestawy zaczynają się od 500 i więcej złotych. Bez muzyki niestety nie funkcjonuję. Muszę mieć podkład muzyczny do pracy, przesłuchuję nowości z Spotify. Właściwie w biurze cały czas słychać muzykę, przecież większość dnia właśnie tam spędzam. Przypomniało mi się, że mam przecież fajne dwudrożne głośniki-monitory 60 W, które kiedyś używałem w zestawie surround jako "tyły", a teraz stoją na szafie nieużywane, mały wzmacniacz na magazynie też się znalazł. Idealnie pasuje on we wnękę w biurku! Zmajstrowałem kabelek do połączenia tego "do kupy" z elementów, które walały mi się w szufladzie. W efekcie 30 minutowej pracy mam podłączony zestaw jakością dorównujący lub nawet lepszy od tych za 1000 zł. Koszt 0 zł. Taki chwali-wpis. Muszę jeszcze sprawdzić jak ten wynalazek sprawdza się w grach, żebym tylko zawału nie dostał. 

piątek, 4 września 2020

04 września 2020, kiedyś było... lepiej?

Od tygodnia boli mnie noga, dokładniej lewa stopa. Rwie jak cholera podczas chodzenia. Nie pomogło mi też niedawne przypadkowe kopnięcie się w nogę stołu tą własnie kończyną. Dzisiaj w ramach rehabilitacji oraz chęci "rozchodzenia tego", udałem się piechotą na pocztę i do paczkomatu. "Rozchodzenie tego" to podstawowa terapia w moim przypadku, którą często stosuję na wszelakie dolegliwości. Nie pomogło. Jest to jakaś podagra, albo odezwała się dawna kontuzja. W podstawówce tą właśnie stopę przebiłem sobie na wylot podczas biegów terenowych na wychowaniu fizycznym, z fizyką nie mającym wiele wspólnego. Wbiegłem na deskę z gwoździem. Gwoźdź wyszedł górą buta. Horror. Masterton mógłby to opisać... zaraz, zaraz.. chyba taki motyw był w Aniole Śmierci? Nie...jednak nie, tam przebijano kolana. Ktoś się tym wtedy przejął? Nikt. Dostałem opatrunek, zastrzyk i tyle. Do domu pokuśtykałem sam, nikt nie zadzwonił do rodziców. Właściwie i tak by się nie dodzwonił, bo telefonu nie mieliśmy, a komórek jeszcze nie wymyślono. Teraz dyrektor szkoły poszedł by do dymisji, a nauczyciel do kicia, byłaby afera ogólnopolska, transmitowana na żywo przez TVN24 przynajmniej przez dwa dni.

Dostałem gratis pakę książek od stałej klientki. Cieszę się strasznie.  

Pan od brudnych książek pojawił się punktualnie. Przywiózł dużo brudnych mniej lub bardziej wydawnictw. Kupiłem kilkanaście tytułów, siedzą sobie teraz spokojnie w komorze ozonatora. Trochę tam jeszcze posiedzą, ponieważ nie mam miejsca, żeby je gdzieś położyć. Nie będę ich ruszał, musiałbym zrobić z nich stosik w biurze na podłodze, pewnie przez przypadek w niego bym kopnął chorą nogą. 

Syn dostał wykaz lektur. Nie przypominam sobie, czy miałem w II klasie szkoły średniej do przeczytania Zbrodnię i karę Dostojewskiego. Może wtedy wagarowałem? Kiedyś się dało zerwać z lekcji, teraz to rodzice zaraz wszystko wiedzą, są na bieżąco za sprawą elektronicznego dziennika. Zerwie się taki z drugim i szlaban na wi-fi gotowy. Nie warto, bo jak żyć bez Facebooka i YouTube'a. Bez zasięgu internetu młodzież zamienia się w warzywa. Odkładam więc książkę synowi, żeby później po bibliotekach nie latać. Z tym może być też rożnie, kiedyś takie książki były w bibliotekach, obecnie niekoniecznie, większość poleciała na makulaturę.

Jadłem pacholęciem nastoletnim będąc, marchewki prosto z ziemi, tylko wytarte [lub nie] w spodnie, jabłka niemyte prosto z drzewa pewnie z robalami, a to wszystko pewnie brudnymi łapami. Kaleczyłem się co chwilę, żądliły mnie różne najbardziej niezwykłe owady. Nie mam żadnej alergii, jestem chyba ogólnie zdrowy na swoje lata [oprócz tej cholernej nogi]. Teraz owoce są spryskane jaki świństwem i myte, w wyglądzie piękne i wychuchane jak te dzieci... Jakieś w większości te dzieci mamy rachityczne i słabowite. Zupełnie nie zaradne, jak przyjdzie im wbić gwoźdź lub poskładać półkę z Ikei samemu, to skończy się to pewnie na ostrym dyżurze. Sam trochę przesadzam względem mojego dziecka i traktuję zbyt pobłażliwie. Muszę go czegoś zacząć uczyć, ponieważ w dorosłym życiu nie zarobi na "fachowców", a szkole się tego nie nauczy. 

Kiedyś to było...



czwartek, 3 września 2020

03 września 2020, czwartek.

Wczoraj wieczorem na dziś zapowiedział się pan od brudnych książek. Siedzę więc i czekam. Rano natomiast zadzwonił pan z Bytomia z prośbą, żeby odkupić od niego książki, ponieważ potrzebuje miejsca do remontu i nie ma ich gdzie dać. Wyrzucić nie chciał. Pojechałem. Kupiłem cztery kartony świetnych tytułów. Klasyka, rzadkie stare wydania, bajki z lat 50-60, fantastykę i fantasy. Został jeszcze tego ogrom. Jest szansa, że pojadę kupić resztę. Podobno wcześniej oglądał księgozbiór ktoś z innego antykwariatu... albo mu się nie chciało, albo się zupełnie nie znał na swoim fachu. Kupił podobno kilka książek tylko.. i dobrze.

Sprzedaż leży i kwiczy, to znaczy nie do końca. Sprzedają się głównie podręczniki, których właściwie już nie mam. 

Ludzie to są... nie powiem co. Sprzedałem wczoraj książkę popołudniu na Allegro, a wieczorem dostałem już komentarz, co prawda pozytywny, ale pani ze Sosnowca pojechała równo po punktach. Najfajniejsze jest to, że książkę wysłałem dziś zgodnie z tym co jest w aukcji. Napisałem liścik do tej pani, który umieściłem w książce. Ładnie podziękowałem za niesprawiedliwą ocenę i życzyłem miłej lektury. Samą panią umieściłem na czarnej liście kupujących. Chyba chodziło o to, że ona jest ze Sosnowca, a ja z Chorzowa, innego wytłumaczenia nie znalazłem, a może to wpływ pełni księżyca?

środa, 2 września 2020

2 września 2020, środa.

 Dawno nie pisałem - brak czasu i weny. 

Wczoraj dzieci mniejsze wesoło pobiegły do szkoły, starsze to już trochę mniej ochoczo. "Za co", "szajs", "do dupy" "to jest bez sensu" - można było słyszeć z ust nastolatków, nie tylko zapewne w moim domu. Teraz pobawię się w wróżbitę. Do szkoły dzieci będą chodzić dwa tygodnie, później przejdą na naukę zdalną, co w obecnej sytuacji nie byłoby takie złe. Będzie duży wzrost zachorowań spowodowany urlopami, na których to nasze Obywatelki i Obywatele z rzadka stosowali się do zaleceń epidemiologicznych. Później będzie drugi skok zachorowań. Ten znów spowodowany będzie pójściem do szkoły dzieci, które w większości nie zachorują, tylko "sprzedają" wirusa rodzicom i dziadkom, tym którzy nie złapali go cudem na wakacjach. Oby się nie sprawdziło. 

Wczoraj pojechałem po nowości. Miałem przywieźć około stu książek, przywiozłem dokładnie 272 egzemplarze. Mam z tym pracy na kilka dni. Kupiłem trochę płyt do kolekcji, między innymi Mira Kubasińska & Breakout - Ogień w pierwszym wydaniu, w fajnej cenie i stanie. Miałem do tej płyty pecha odkąd pamiętam. Zawsze była za droga, albo w stanie agonalnym, albo ktoś mnie przelicytował, albo coś innego. Poszukiwania zakończone. Nabyłem też cały zestaw podręczników do pierwszej klasy po podstawówce. Późnym wieczorem go jeszcze szybko wystawiałem do sprzedaży na egzemplarze, nie w całości się rozumie.

Od dawna marzył mi się monitor 27' w biurze. Dlaczego? Bo tak! Chciałem i mam. Mam też coraz gorszy wzrok. To efekt ciągłej pracy przy komputerze i chyba wieku. Tak pół na pół. Wychodzi z tego, że zamiast kupić okulary, powiększam sobie obrazy oglądane. Też sposób, ale może nie najlepszy... Jest oczywiście problem. Monitor ma niższą stopkę niż poprzedni i teraz nie mieści mi się pod nim kasa fiskalna. Burzy to cały misternie wypracowany przez lata system lokalizacji sprzętów na biurku. Obecnie kasa zajmuje mi kawał miejsca roboczego, a przestrzeń ta potrzebna mi jest do pracy. Muszę pojechać do pewnego szwedzkiego sklepu, tam mają na to rozwiązanie - odpowiednią podstawkę pod monitor oraz hot-dogi po 2 zł. 

Trochę czasu poświęcam ostatnio na tworzenie algorytmów w formie graficznej moich czynności związanych z pracą. Nie dla siebie, nie muszę się zastanawiać nad tym co robię. Robiłem te same operacje tyle tysięcy razy, że jestem jak automat. Może będę miał kogoś do pomocy. Więc powstał algorytm jak wyceniać książki, jaką gdzie sprzedać, jak ją sprzedać w zależności o tematyki itd. Nie pokażę ich bo to tajemnica handlowa oraz lata moich doświadczeń. Ale pracuję nad tym i trochę czasu to zajmuje. Dodatkowo uzmysławia mi to co robię i dlaczego. Ciekawe doświadczenie. 



21 września 2022, środa.

Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...