Uskuteczniłem rozdawnictwo kociąt poprzez internet. Z dwoma poszło szybko, trzeci pojechał do nowego domku dopiero w poniedziałek rano. Szybko wrócił. Wydzierał się wniebogłosy w nowym otoczeniu. Szybko go odebrałem. Teraz śpi. Straszny to był dzień dla niego. Jeszcze trochę pobędzie z swoją mamą i coś czuję, że już zostanie.
Wybory... tak...., co tu pisać, druga tura będzie. Dobrze to i źle. Trochę alkoholu poszło wieczorem dla zdrowotności i uspokojenia. Pożyjemy, zobaczymy co to będzie.
Przerabiam w ciągu dalszym małymi porcjami ostatnią dużą dostawę. Został jeszcze jakieś cztery setki książek. To tydzień, może więcej czasu zajmie.
Wysyłając dziś paczki miałem niespodziankę przy paczkomacie. Otworzyła się skrytka, w której była umieszczona już inna paczka. Takla trochę zamoczona, leżała tam już kilka dni. Zadzwoniłem do nadawcy, że coś nie tak jest z jego przesyłką. Zupełnie mu na niej nie zależało, poprosił żeby spróbować ją wysłać, jak nie da się to kiedyś tam odbierze. Dało się, otworzyła się inna pusta skrytka, ale zupełnie tego nie rozumiem. Nie rozumiem jego postawy i bałaganu w InPost.
Kupiłem popołudniu sporo fajnych książek z filozofii i sztuki.
Tu codziennie (no prawie) publikuję swoje wspomnienia, czasami też przemyślenia - nierzadko wstrząsające.
poniedziałek, 29 czerwca 2020
piątek, 26 czerwca 2020
26 czerwca 2020. Piątek.
Co się działo? Niewiele...
Nawiedził mnie 'Pan od brudnych książek' z pięcioma torbami usyfionych w większości pozycji. Z trudem wybrałem z tego z 15 książek. Te akurat będą się nadawać do czegoś. Teraz się ozonują. Tym razem miał dużo niekompletnych rzeczy, np. Prousta.
Obiecałem sobie, że w tym miesiącu nie kupię już więcej płyt. Kolega wystawił na sprzedaż Niemena Ode to Venus w oryginalnym niemieckim pierwszym wydaniu. Rzadka i droga rzecz. No i postanowienie poszło się paść. No nie przepuszczę przecież, kilka lat tego szukam.
Wczoraj przywiozłem dużo poradników psychologicznych, motywacyjnych i trochę innych książek. Nie wiedziałem, że poradniki pani Rozenek tak zyskały na wartości ostatnio. 60-80 zł to ich normalna obecnie cena. Rok temu za 10 trudno je było sprzedać. Znajoma uświadomiła mnie, że przecież ostatnio urodziła dziecko, popularna jest. Może to jest powód. Kto wie?
Patrzę na półkę z nieopłaconymi książkami z Grupy. Znów jest ich około setka. Dość ostro napisałem o tym na grupie, niestety nie bardzo mogę sobie pozwolić na blokowanie towaru. Niektóre leżą ponad pół roku!
Znalazłem te deficytowe przekładki do tarcz sprzęgła w normalnej cenie. Sto sześćdziesiąt parę złotych to normalna cena, a nie 777. Muszę zamówić je w tym miesiącu jeszcze.
Jutro jadę po kilkadziesiąt egzemplarzy prawdopodobnie bajek i literatury młodzieżowej.
Nic więcej mi nie przychodzi do głowy. Syndrom SKS może. Starość Ku... Starość.
Nawiedził mnie 'Pan od brudnych książek' z pięcioma torbami usyfionych w większości pozycji. Z trudem wybrałem z tego z 15 książek. Te akurat będą się nadawać do czegoś. Teraz się ozonują. Tym razem miał dużo niekompletnych rzeczy, np. Prousta.
Obiecałem sobie, że w tym miesiącu nie kupię już więcej płyt. Kolega wystawił na sprzedaż Niemena Ode to Venus w oryginalnym niemieckim pierwszym wydaniu. Rzadka i droga rzecz. No i postanowienie poszło się paść. No nie przepuszczę przecież, kilka lat tego szukam.
Wczoraj przywiozłem dużo poradników psychologicznych, motywacyjnych i trochę innych książek. Nie wiedziałem, że poradniki pani Rozenek tak zyskały na wartości ostatnio. 60-80 zł to ich normalna obecnie cena. Rok temu za 10 trudno je było sprzedać. Znajoma uświadomiła mnie, że przecież ostatnio urodziła dziecko, popularna jest. Może to jest powód. Kto wie?
Patrzę na półkę z nieopłaconymi książkami z Grupy. Znów jest ich około setka. Dość ostro napisałem o tym na grupie, niestety nie bardzo mogę sobie pozwolić na blokowanie towaru. Niektóre leżą ponad pół roku!
Znalazłem te deficytowe przekładki do tarcz sprzęgła w normalnej cenie. Sto sześćdziesiąt parę złotych to normalna cena, a nie 777. Muszę zamówić je w tym miesiącu jeszcze.
Jutro jadę po kilkadziesiąt egzemplarzy prawdopodobnie bajek i literatury młodzieżowej.
Nic więcej mi nie przychodzi do głowy. Syndrom SKS może. Starość Ku... Starość.
środa, 24 czerwca 2020
24 czerwca 2020, środa.
Biblioteka Instytutu Fizyki Jądrowej PAN zwróciła się do mnie z prośbą o wycenę książek. Trudna sprawa, ciężko przekazywać informację o zupełnym braku wartości. Dodatkowo pozycje, które miałem wycenić są po rosyjsku i czesku, co dodatkowo zaniża ich wartość. Niestety nie udało mi się do nich dodzwonić, wolę porozmawiać niż pisać elaboraty na maila.
Patrzenie na wyborczy wyścig i wzajemne się przekrzykiwanie kandydatów zaczyna mnie męczyć. Wprowadzam wcześniejszą ciszę wyborczą.
Zapłaciłem VAT, jeszcze zostało około tysiąca za prowizję Allegro, prąd i koniec rachunków tego miesiąca. Kilka dni "luzu" i od nowa. Tak do śmierci...
Robię obiadowy eksperyment kulinarny. Kotlety jak mielone tylko z fasoli. Nie jest to jakieś tam wymyślne danie, wiem też, że w miarę popularne, ale jeszcze go nie robiłem. Podam z sosem grzybowym i grillowanymi warzywami.
Jako, że dawno żadnego przepisu nie było, to napiszę, ponieważ jeszcze go pamiętam.
Składniki:
6 puszek fasoli (ja użyłem po dwie białej, czerwonej i czarnej),
2 cebule,
5 ząbków czosnku,
3 jajka,
kubek płatków owsianych,
mąka kukurydziana (nie używam pszennej ze względu na gluten, który ograniczam),
sól pieprz,
majeranek,
oregano,
oliwa.
Fasolę odlewamy i umieszczamy w dużej misce. Siekamy cebulę i czosnek - do michy je. Jaja wbijamy do masy, dodajemy płatki owsiane namoczone przez 15 minut w ciepłej wodzie. Dodajemy sól i pieprz, przyprawy i mieszamy blenderem do uzyskania jednorodnej w miarę masy. Ja osobiście lubię widzieć co jem, więc nie blenduję do końca. Masę zagęszczamy przez dodanie mąki kukurydzianej lub innej, oczywiście "na oko" tak aby ciasto dało się wyrabiać. Można dodać trochę siemienia lnianego - dodatek fajnie zagęszcza takie masy, dodatkowo chroni żołądek. Taki mój "myk". Formujemy kotleciki, obtaczamy w tartej bułce, można w płatkach owsianych lub wiórkach kokosowych, kto co tam lubi. Smażymy na patelni na oleju jak tradycyjne mielone.
Całkiem to przystojne i smaczne wyszło. Do tego polecam sos grzybowy, super się komponuje i dopełnia danie.
Patrzenie na wyborczy wyścig i wzajemne się przekrzykiwanie kandydatów zaczyna mnie męczyć. Wprowadzam wcześniejszą ciszę wyborczą.
Zapłaciłem VAT, jeszcze zostało około tysiąca za prowizję Allegro, prąd i koniec rachunków tego miesiąca. Kilka dni "luzu" i od nowa. Tak do śmierci...
Robię obiadowy eksperyment kulinarny. Kotlety jak mielone tylko z fasoli. Nie jest to jakieś tam wymyślne danie, wiem też, że w miarę popularne, ale jeszcze go nie robiłem. Podam z sosem grzybowym i grillowanymi warzywami.
Jako, że dawno żadnego przepisu nie było, to napiszę, ponieważ jeszcze go pamiętam.
Składniki:
6 puszek fasoli (ja użyłem po dwie białej, czerwonej i czarnej),
2 cebule,
5 ząbków czosnku,
3 jajka,
kubek płatków owsianych,
mąka kukurydziana (nie używam pszennej ze względu na gluten, który ograniczam),
sól pieprz,
majeranek,
oregano,
oliwa.
Fasolę odlewamy i umieszczamy w dużej misce. Siekamy cebulę i czosnek - do michy je. Jaja wbijamy do masy, dodajemy płatki owsiane namoczone przez 15 minut w ciepłej wodzie. Dodajemy sól i pieprz, przyprawy i mieszamy blenderem do uzyskania jednorodnej w miarę masy. Ja osobiście lubię widzieć co jem, więc nie blenduję do końca. Masę zagęszczamy przez dodanie mąki kukurydzianej lub innej, oczywiście "na oko" tak aby ciasto dało się wyrabiać. Można dodać trochę siemienia lnianego - dodatek fajnie zagęszcza takie masy, dodatkowo chroni żołądek. Taki mój "myk". Formujemy kotleciki, obtaczamy w tartej bułce, można w płatkach owsianych lub wiórkach kokosowych, kto co tam lubi. Smażymy na patelni na oleju jak tradycyjne mielone.
Całkiem to przystojne i smaczne wyszło. Do tego polecam sos grzybowy, super się komponuje i dopełnia danie.
poniedziałek, 22 czerwca 2020
22 czerwca 2020, poniedziałek. Łyso mi.
Dochodowy zapłacony. To był mały wstrząs, chociaż właściwie się spodziewałem takiej sumy. Dobrze, że uciułałem trochę środków na koncie firmowym. VAT za kilka dni, więc ciułam dalej.
Poniżej krótkie podsumowanie kilku ostatnich dni.
Fallout 4 poziom 73. Udało mi się trochę pozabijać wirtualnie.
Wreszcie sprzedał się komplet dzieł Lenina. Całe 54 opasłych tomów. Wreszcie przestanę się o niego potykać. Mam spakowany dawno w kartonie i co chwila muszę go przestawiać.
Trochę mnie rozbawił klient z Allegro. Zamówił, zapłacił, wybrał dostawę listem poleconym. W polu dodatkowe informacje prosił, żeby listonosz dzwonił pod inny numer lub na jego telefon, ponieważ ma uszkodzony domofon. Odpowiednią adnotację umieściłem na kopercie, ale jakoś tego "nie widzę" . Zaproponowałem też, żeby naprawił sobie domofon. Czuję zwrot.
Piątek i sobota upłynęły pod znakiem wystawiania książek na Allegro. W niedzielę dałem na luz, tylko wystawiłem nowości na grupie i oddałem się czynności, która mnie ogromnie relaksuje. Zen, medytacja. Umyłem płyty winylowe z ostatnich moich zakupów. Przez dwa miesiące trochę się tego uzbierało. Jakieś ponad 40 egzemplarzy. Zeszło się parę godzin. Chyba zainwestuję w profesjonalną myjkę ultradźwiękową tak sobie myślę. Teraz mam samoróbkę, która działa świetnie, ale "nie wygląda" zupełnie i jest dość kłopotliwa w obsłudze. Miałem kiedyś fabryczną "odsysarkę", ale sprzedałem ją w trudnej finansowo chwili. Żałuję teraz, ponieważ widzę, że te sprzęty sporo ostatnio podrożały.
Zaoferuję dziś za free 20 tomów encyklopedii z Kolekcji Gazety Wyborczej. Zamawiający poniesie tylko koszt wysyłki, chyba, że odbierze osobiście - wtedy nic to go kosztować nie będzie. To następny karton, o który się obijam.
Wybrałem się do fryzjerki. Nie tak z lotu, bo to obecnie jeszcze niemożliwe. Umówiłem się dwa tygodnie temu. Od lat korzystam z usług tej samej Pani Karinki w Chorzowie na Opolskiego 1 [polecam]. Nic nie muszę mówić. Wie co robić, moje preferencje zna od lat. Zawsze pyta - to już pól roku? No tym razem dłużej z powodu zarazy.
Wreszcie nie jest mi gorąco i nic nie włazi mi do oczu, przez co jestem o wiele spokojniejszy. Byłem razem z synem, za jednym zamachem można powiedzieć. Przystojne z nas teraz chłopaki, ale jeden siwieje i ma zakola. Ciekawe czy zgadniecie który?
Poniżej krótkie podsumowanie kilku ostatnich dni.
Fallout 4 poziom 73. Udało mi się trochę pozabijać wirtualnie.
Wreszcie sprzedał się komplet dzieł Lenina. Całe 54 opasłych tomów. Wreszcie przestanę się o niego potykać. Mam spakowany dawno w kartonie i co chwila muszę go przestawiać.
Trochę mnie rozbawił klient z Allegro. Zamówił, zapłacił, wybrał dostawę listem poleconym. W polu dodatkowe informacje prosił, żeby listonosz dzwonił pod inny numer lub na jego telefon, ponieważ ma uszkodzony domofon. Odpowiednią adnotację umieściłem na kopercie, ale jakoś tego "nie widzę" . Zaproponowałem też, żeby naprawił sobie domofon. Czuję zwrot.
Piątek i sobota upłynęły pod znakiem wystawiania książek na Allegro. W niedzielę dałem na luz, tylko wystawiłem nowości na grupie i oddałem się czynności, która mnie ogromnie relaksuje. Zen, medytacja. Umyłem płyty winylowe z ostatnich moich zakupów. Przez dwa miesiące trochę się tego uzbierało. Jakieś ponad 40 egzemplarzy. Zeszło się parę godzin. Chyba zainwestuję w profesjonalną myjkę ultradźwiękową tak sobie myślę. Teraz mam samoróbkę, która działa świetnie, ale "nie wygląda" zupełnie i jest dość kłopotliwa w obsłudze. Miałem kiedyś fabryczną "odsysarkę", ale sprzedałem ją w trudnej finansowo chwili. Żałuję teraz, ponieważ widzę, że te sprzęty sporo ostatnio podrożały.
Zaoferuję dziś za free 20 tomów encyklopedii z Kolekcji Gazety Wyborczej. Zamawiający poniesie tylko koszt wysyłki, chyba, że odbierze osobiście - wtedy nic to go kosztować nie będzie. To następny karton, o który się obijam.
Wybrałem się do fryzjerki. Nie tak z lotu, bo to obecnie jeszcze niemożliwe. Umówiłem się dwa tygodnie temu. Od lat korzystam z usług tej samej Pani Karinki w Chorzowie na Opolskiego 1 [polecam]. Nic nie muszę mówić. Wie co robić, moje preferencje zna od lat. Zawsze pyta - to już pól roku? No tym razem dłużej z powodu zarazy.
Wreszcie nie jest mi gorąco i nic nie włazi mi do oczu, przez co jestem o wiele spokojniejszy. Byłem razem z synem, za jednym zamachem można powiedzieć. Przystojne z nas teraz chłopaki, ale jeden siwieje i ma zakola. Ciekawe czy zgadniecie który?
czwartek, 18 czerwca 2020
18 czerwca 2020, czwartek.
Pojechałem po te 400 książek, przywiozłem ponad 600! Zastawiony nimi mam aktualnie przedpokój, pół biura, trochę też stoi w kuchni. Przez następne kilkanaście dni będę powoli wystawiał je na grupie, Allegro i sklepie internetowym. Pobieżnie je wczoraj wieczorem przejrzałem. Jest trochę hitów, dużo czytadeł i poradników, bajki, trochę "śmieci". Nie jest źle. Kilka zostawię sobie, między innymi Przez wiry i porohy Dniestru Arkadego Fiedlera wydanie z 1926 roku w doskonałym stanie.
Hura! Zdjęcia już mam ostre. Spróbuję zaprzyjaźnić się z nowym aparatem. Pewnie i tak się skończy na jednym automatycznym ustawieniu. Mam już to sprawdzone przez lata. Zmywarka używany był jeden program, pralka - jeden do wszystkiego, mikrofalówka jedno ustawienie, itd., itp.
Hura! Zdjęcia już mam ostre. Spróbuję zaprzyjaźnić się z nowym aparatem. Pewnie i tak się skończy na jednym automatycznym ustawieniu. Mam już to sprawdzone przez lata. Zmywarka używany był jeden program, pralka - jeden do wszystkiego, mikrofalówka jedno ustawienie, itd., itp.
środa, 17 czerwca 2020
17 czerwca 2020, środa.
Wczoraj ogłosiłem na Grupie konkurs mający na celu powiększenie naszego grona. Pokrótce - użytkownicy zapraszają znajomych do uczestnictwa w Grupie, w zamian trzy osoby, które zaproszą najwięcej otrzymują nagrody. Można zdobyć zniżki na zakupy oraz darmowe wysyłki. Dodatkowo otrzymają dyplom do powieszenia. Przyznam się bez bicia, że pomysł nie jest w 100% mój, zobaczyłem podobną akcję na innej grupie i zaadaptowałem go. Oczywiście zapytałem o zgodę tamtą administrację.
Spotkałem się z ciekawą informacją w pewnej książce. Przeglądałem Raport o stanie wojennym Marka Nowakowskiego, wydanie Versus 1990. Na odwrocie strony tytułowej widnieje tekst " Niniejszy egzemplarz może być sprzedawany wyłącznie w Polsce i krajach RWPG. Sprzedaż i wysyłka pocztowa do innych krajów wzbroniona." W tamtych czasach nie można było sprzedawać poza granicę książek wydanych przed 1950 rokiem, ale ta ma datę wydania 1990. Nie wiem czym to było pokierowane. Najciekawsze jest to, że pierwotnie książka została wydana w 1982 roku w Paryżu przez Instytut Literacki, to wydanie jest przedrukiem. Nie rozumiem zupełnie.
Do biura wleciał mi szerszeń-mutant wielkości około 5 cm. Monstrum jakieś! O mało zawału nie dostałem. Złapałem go do kubka termicznego, to pierwsze miałem pod ręką. Boję się go teraz otworzyć.
Dopadła mnie nostalgia. Już wyjaśniam. Przy pracy słucham radia lub muzyki ze Spotify. Własnie skończyłem słuchanie płyty The Beatles z tego drugiego źródła, program nie wiedzieć czemu zaproponował mi kawałek Michaela Jacksona z płyty Bad. Przesłuchałem całą, nie ma na niej słabego [nie hitowego] numeru. Nie, żeby to była muzyka bliska memu sercu, obracam się zupełnie w innych klimatach, chociaż fajnie się tego słuchało. Był jaki był, ale miał rękę do hitów.
Dawno temu na początku lat '90 ubiegłego wieku [jak to brzmi] gdy jeszcze piractwo fonograficzne kwitło w kraju jak w raju, a płyty oryginalne były luksusem, były punkty, w których panowie "przedsiębiorcy" nagrywali własne składanki na kasety magnetofonowe. Kupiłem kilka takich "the best of Janusz" w swoim życiu. Na jednej właśnie był kawałek Liberian Girl, ten który mi zaserwowało wczoraj Spotify. Ostatnim kawałkiem na tej kasecie był utwór Alison Moyet urwany w połowie, ponieważ kaseta się skończyła. Do dzisiaj jak go gdzieś słyszę wiem, w którym miejscu go urwali, a reszta utworu jest jakaś taka dziwna. Wesołe to były czasy, takie trochę dzikie.
O mało nie dostałem ataku serca. Na korytarzu [nie mieszczę się już w biurze] składuję kartony, w które pakuję przesyłki. Złapałem jeden, jakiś taki ciężki mi się wydał. Potrząsnąłem nim dość mocno. Wyskoczył z niego przerażony kot Kropek, który uciął sobie tam drzemkę. Kropek - kot z pudełka. Kropek - kot Schrödingera. Spojrzał na mnie z wyrzutem i oddalił się leniwie. Kropek, ponieważ jest cały w kropki. Kiedyś jak był bardzo mały miał zwać się Biedronka, ale okazało się, że to kocur więc został Biedroniem. Trochę głupio wyglądało jak wołałem "Biedroń! Biedroń!" więc został przemianowany na Kropka. To bezpieczniejsze. Za Biedronia można oberwać w pysk.
Zobaczyłem na podglądzie, głównie przewijając chyba ostatni odcinek w tym sezonie Wyspy dębów. Wiercili i się dowiercili do pustej przestrzeni [to dobrze], pusta przestrzeń chyba się zawaliła i zasypała [to źle]. Przerwali prace z powodu niebezpieczeństwa dla ludzi i sprzętu. Resztę tego "pasjonującego" jak nigdy odcinka wypełniła narada i prezentacja tego co znaleźli w tym sezonie. Reszta za rok.
Dziś późnym popołudniem jadę po dużo nowości. Jutro pojawią się w ofercie. Nie wszystkie naraz, partiami po 40-50 egz.
Spotkałem się z ciekawą informacją w pewnej książce. Przeglądałem Raport o stanie wojennym Marka Nowakowskiego, wydanie Versus 1990. Na odwrocie strony tytułowej widnieje tekst " Niniejszy egzemplarz może być sprzedawany wyłącznie w Polsce i krajach RWPG. Sprzedaż i wysyłka pocztowa do innych krajów wzbroniona." W tamtych czasach nie można było sprzedawać poza granicę książek wydanych przed 1950 rokiem, ale ta ma datę wydania 1990. Nie wiem czym to było pokierowane. Najciekawsze jest to, że pierwotnie książka została wydana w 1982 roku w Paryżu przez Instytut Literacki, to wydanie jest przedrukiem. Nie rozumiem zupełnie.
Do biura wleciał mi szerszeń-mutant wielkości około 5 cm. Monstrum jakieś! O mało zawału nie dostałem. Złapałem go do kubka termicznego, to pierwsze miałem pod ręką. Boję się go teraz otworzyć.
Dopadła mnie nostalgia. Już wyjaśniam. Przy pracy słucham radia lub muzyki ze Spotify. Własnie skończyłem słuchanie płyty The Beatles z tego drugiego źródła, program nie wiedzieć czemu zaproponował mi kawałek Michaela Jacksona z płyty Bad. Przesłuchałem całą, nie ma na niej słabego [nie hitowego] numeru. Nie, żeby to była muzyka bliska memu sercu, obracam się zupełnie w innych klimatach, chociaż fajnie się tego słuchało. Był jaki był, ale miał rękę do hitów.
Dawno temu na początku lat '90 ubiegłego wieku [jak to brzmi] gdy jeszcze piractwo fonograficzne kwitło w kraju jak w raju, a płyty oryginalne były luksusem, były punkty, w których panowie "przedsiębiorcy" nagrywali własne składanki na kasety magnetofonowe. Kupiłem kilka takich "the best of Janusz" w swoim życiu. Na jednej właśnie był kawałek Liberian Girl, ten który mi zaserwowało wczoraj Spotify. Ostatnim kawałkiem na tej kasecie był utwór Alison Moyet urwany w połowie, ponieważ kaseta się skończyła. Do dzisiaj jak go gdzieś słyszę wiem, w którym miejscu go urwali, a reszta utworu jest jakaś taka dziwna. Wesołe to były czasy, takie trochę dzikie.
O mało nie dostałem ataku serca. Na korytarzu [nie mieszczę się już w biurze] składuję kartony, w które pakuję przesyłki. Złapałem jeden, jakiś taki ciężki mi się wydał. Potrząsnąłem nim dość mocno. Wyskoczył z niego przerażony kot Kropek, który uciął sobie tam drzemkę. Kropek - kot z pudełka. Kropek - kot Schrödingera. Spojrzał na mnie z wyrzutem i oddalił się leniwie. Kropek, ponieważ jest cały w kropki. Kiedyś jak był bardzo mały miał zwać się Biedronka, ale okazało się, że to kocur więc został Biedroniem. Trochę głupio wyglądało jak wołałem "Biedroń! Biedroń!" więc został przemianowany na Kropka. To bezpieczniejsze. Za Biedronia można oberwać w pysk.
Zobaczyłem na podglądzie, głównie przewijając chyba ostatni odcinek w tym sezonie Wyspy dębów. Wiercili i się dowiercili do pustej przestrzeni [to dobrze], pusta przestrzeń chyba się zawaliła i zasypała [to źle]. Przerwali prace z powodu niebezpieczeństwa dla ludzi i sprzętu. Resztę tego "pasjonującego" jak nigdy odcinka wypełniła narada i prezentacja tego co znaleźli w tym sezonie. Reszta za rok.
Dziś późnym popołudniem jadę po dużo nowości. Jutro pojawią się w ofercie. Nie wszystkie naraz, partiami po 40-50 egz.
wtorek, 16 czerwca 2020
16 czerwca 2020, wtorek
Poranne przemyślenia. Suczka, która robi "chał" to "chałka". Jeśli robi "miał", to "miałka". Gdy robi "miał-chał" to "miałka chałka"? Zapiszę się do specjalisty. Już czas.
Dostałem informację, że jutro mogę odebrać około 400 książek. Znów jadę po nowości. W związku z powyższym muszę zrobić miejsce, ogarnąć gdzieś kąt, w którym umieszczę te skarby. Tym się dziś zajmę. Układaniem książek tak, żeby jeszcze trochę dało się upchnąć na magazynie.
Zobaczyłem wreszcie Ból i blask Almodóvara. Dobry film. Cierpienie uszlachetnia.
Dostałem informację, że jutro mogę odebrać około 400 książek. Znów jadę po nowości. W związku z powyższym muszę zrobić miejsce, ogarnąć gdzieś kąt, w którym umieszczę te skarby. Tym się dziś zajmę. Układaniem książek tak, żeby jeszcze trochę dało się upchnąć na magazynie.
Zobaczyłem wreszcie Ból i blask Almodóvara. Dobry film. Cierpienie uszlachetnia.
poniedziałek, 15 czerwca 2020
15 czerwca 2020, poniedziałek.
Ciekawy dzionek.
Dzień spod znaku spotkań z klientami chcącymi mi coś sprzedać.
Z samego rana o ósmej zadzwonił jegomość z pytaniem czy może mi "pokazać". Po krótkiej rozmowie ustaliłem, że chce pokazać książki. Uff... Miał być zaraz, za moment.. tak do dziesiątej maksymalnie. Zadzwonił o trzynastej, że się zgubił. Przejechał autobusem za daleko. Wytłumaczyłem mu co i jak. Pojawił się podchmielony jak cholera o 13.30 z reklamówką brudnych i wymęczonych książek. Myślę, że gdzieś ze śmietnika je wygrzebał. Nie kupiłem nic.
Następna była Pani. Elegancka starsza kobieta z kartonem dość fajnej literatury. Trochę poradników psychologicznych i motywacyjnych, trochę sensacji, trochę właściwie wszystkiego. Nie za bardzo zależało jej na pieniądzach, chciała tylko, żeby do kogoś trafiły. Nie chciała ich wyrzucić. Kupiłem całość dość tanio.
Później pojawiła się następna klientka chyba z synem jako obstawą. Mieli do wyceny starodruk z ok.1650 - 1700 roku. Niestety nie miał strony tytułowej, a sprawę znacznie komplikuje. Pani była zorientowana jak się później okazało, była już w wielu antykwariatach. Książka po łacinie, o tematyce astrologicznej. Nie podjąłem się wyceny, nie mam doświadczenia z tak starymi księgami. Poradziłem gdzie się udać. Moje rady pokryły się z tym co już wcześniej słyszała. Nie jest jednak ze mną tak źle. Coś tam wiem jednak. Obecnie wycena rzeczoznawcy to koszt 700 zł, no ładnie... Gdyby nie brak tej strony tytułowej mógłbym coś więcej pomóc.
Zaczynają się telefony dotyczące sprzedaży podręczników szkolnych. Nie wiem czy się w to w ogóle "bawić". Nie wiem co będzie w przyszłym roku używane w szkołach. Nikt tego chyba nie wie, pewnie w Ministerstwie Edukacji też jeszcze nie wiedzą. Za wcześnie jest. Poza tym jak sobie wyobrażę te zniszczone książki, popisane i z malowniczo powyginanymi w większości narożnikami....
Bój z mrówkami trwa. Coraz mniej ich już się pojawia. Zwyciężymy!
Dzień spod znaku spotkań z klientami chcącymi mi coś sprzedać.
Z samego rana o ósmej zadzwonił jegomość z pytaniem czy może mi "pokazać". Po krótkiej rozmowie ustaliłem, że chce pokazać książki. Uff... Miał być zaraz, za moment.. tak do dziesiątej maksymalnie. Zadzwonił o trzynastej, że się zgubił. Przejechał autobusem za daleko. Wytłumaczyłem mu co i jak. Pojawił się podchmielony jak cholera o 13.30 z reklamówką brudnych i wymęczonych książek. Myślę, że gdzieś ze śmietnika je wygrzebał. Nie kupiłem nic.
Następna była Pani. Elegancka starsza kobieta z kartonem dość fajnej literatury. Trochę poradników psychologicznych i motywacyjnych, trochę sensacji, trochę właściwie wszystkiego. Nie za bardzo zależało jej na pieniądzach, chciała tylko, żeby do kogoś trafiły. Nie chciała ich wyrzucić. Kupiłem całość dość tanio.
Później pojawiła się następna klientka chyba z synem jako obstawą. Mieli do wyceny starodruk z ok.1650 - 1700 roku. Niestety nie miał strony tytułowej, a sprawę znacznie komplikuje. Pani była zorientowana jak się później okazało, była już w wielu antykwariatach. Książka po łacinie, o tematyce astrologicznej. Nie podjąłem się wyceny, nie mam doświadczenia z tak starymi księgami. Poradziłem gdzie się udać. Moje rady pokryły się z tym co już wcześniej słyszała. Nie jest jednak ze mną tak źle. Coś tam wiem jednak. Obecnie wycena rzeczoznawcy to koszt 700 zł, no ładnie... Gdyby nie brak tej strony tytułowej mógłbym coś więcej pomóc.
Zaczynają się telefony dotyczące sprzedaży podręczników szkolnych. Nie wiem czy się w to w ogóle "bawić". Nie wiem co będzie w przyszłym roku używane w szkołach. Nikt tego chyba nie wie, pewnie w Ministerstwie Edukacji też jeszcze nie wiedzą. Za wcześnie jest. Poza tym jak sobie wyobrażę te zniszczone książki, popisane i z malowniczo powyginanymi w większości narożnikami....
Bój z mrówkami trwa. Coraz mniej ich już się pojawia. Zwyciężymy!
sobota, 13 czerwca 2020
13 czerwca 2020. Sobota. Mrówkogeddeon
Następna plaga. Tym razem mrówki. Łażą głównie po oknach i parapetach. Nie takie zwykłe mrówy, tylko skrzydlate. Postanowiłem się przygotować do walki. Ważne jest aby poznać wroga przed wypowiedzeniem wojny. Przeczytałem Świat mrówek pana Ramade. Z trudem, to strasznie nudnie napisana książka. Dowiedziałem się, że te skrzydlate to samce i właściwie tyle.. no i, że mają 10 typów żwaczy. Eksterminacja trwa już właściwie kilka dni. Pryskam je octem, nie chcę jakiejś przekombinowanej wymyślnej chemii używać ze względu na psa alergika. Podobno wylatują tylko przez kilka dni, ale skąd wylatują? Tego jeszcze nie odkryłem.
Powoli przedzieram się przez torby z ostatniej dużej dostawy. Na "oko" w tym tempie jeszcze tydzień mi to zajmie. Fajne tytuły, ale trudne w sprzedaży, nie to że się nie sprzedają, ale trzeba odpowiednio podejść do każdej z osobna, dobrze opisać itd. Nie jest to tak oczywiste jak przy sprzedaży beletrystyki czy czytadeł, gdzie od razu wiadomo jak i komu sprzedać dany egzemplarz. Tu trzeba czasu i strategii.
Wczoraj przygotowałem zapowiadanego grilla. Tym razem nie popadłem w obżarstwo i trunki spożyłem również z umiarem. Wstałem dziś przed siódmą pomimo tego, że poszedłem spać około drugiej w nocy. Czuję się jak młody bóg. Mogę przestawiać góry. Na to jednak jest zbyt duży upał [25 stopni o ósmej rano] więc przysiądę cichutko w biurze, mam tu chłodno i będę wystawiał "ile wlezie". W przerwach octem w mrówki.
O tej ósmej, po spacerze z psem byłem w sklepie. Jezu! Ale mnie to wpienia. Połowa kupujących bez masek, mają to ogólnie w dupie. Jakoś nie słyszałem, żeby ktoś gdzieś ogłosił zniesienie zasłaniania ust i nosa. Kompletny brak rozumu i egoizm do potęgi. Gdzie jest kierownictwo tego sklepu. Ja bym wywalał takich delikwentów za drzwi. Jakby się stawiali to telefon na policję i 500 mandatu pyk... i 10 000 z Sanepidu. Nie, lepiej przyczepić się do dwóch emerytek, które sobie spacerowały obok sądu w maseczkach i rękawiczkach. Czasami aż mnie świerzbi telefon, żeby zadzwonić gdzie trzeba.
Obejrzałem kolejny odcinek Wyspy dębów. Nie chce mi się o tym pisać.
Powoli przedzieram się przez torby z ostatniej dużej dostawy. Na "oko" w tym tempie jeszcze tydzień mi to zajmie. Fajne tytuły, ale trudne w sprzedaży, nie to że się nie sprzedają, ale trzeba odpowiednio podejść do każdej z osobna, dobrze opisać itd. Nie jest to tak oczywiste jak przy sprzedaży beletrystyki czy czytadeł, gdzie od razu wiadomo jak i komu sprzedać dany egzemplarz. Tu trzeba czasu i strategii.
Wczoraj przygotowałem zapowiadanego grilla. Tym razem nie popadłem w obżarstwo i trunki spożyłem również z umiarem. Wstałem dziś przed siódmą pomimo tego, że poszedłem spać około drugiej w nocy. Czuję się jak młody bóg. Mogę przestawiać góry. Na to jednak jest zbyt duży upał [25 stopni o ósmej rano] więc przysiądę cichutko w biurze, mam tu chłodno i będę wystawiał "ile wlezie". W przerwach octem w mrówki.
O tej ósmej, po spacerze z psem byłem w sklepie. Jezu! Ale mnie to wpienia. Połowa kupujących bez masek, mają to ogólnie w dupie. Jakoś nie słyszałem, żeby ktoś gdzieś ogłosił zniesienie zasłaniania ust i nosa. Kompletny brak rozumu i egoizm do potęgi. Gdzie jest kierownictwo tego sklepu. Ja bym wywalał takich delikwentów za drzwi. Jakby się stawiali to telefon na policję i 500 mandatu pyk... i 10 000 z Sanepidu. Nie, lepiej przyczepić się do dwóch emerytek, które sobie spacerowały obok sądu w maseczkach i rękawiczkach. Czasami aż mnie świerzbi telefon, żeby zadzwonić gdzie trzeba.
Obejrzałem kolejny odcinek Wyspy dębów. Nie chce mi się o tym pisać.
czwartek, 11 czerwca 2020
11 czerwca, czwartek.
Boli mnie ręka - to po przygodzie z nożem. Uziemiło mnie to na jakiś czas, nie będę mógł na razie jeździć na motocyklu. Trzeba jakoś przecież trzymać kierownicę, a to w dodatku lewa ręka odpowiedzialna za sprzęgło. Próbowałem. Zrobiłem rundkę po podwórku, nie ryzykuję, bo jeszcze coś nabroję na ulicy.
Boli mnie wątroba. Od rana wlewam w siebie napar z ostropestu. To kara boska, za mieszanie różnych trunków i obżarstwo bez umiaru na wczorajszym grillu.
Głowa o dziwo mnie nie boli. Post i zioła. I muzykoterapia.
W ramach pokuty za swoje grzechy postanowiłem trochę popracować. Mam jeszcze jedną sprawną rękę przecież.
wtorek, 9 czerwca 2020
9 czerwca 2020, wtorek.
Wczoraj postu na grupie z nowościami nie było z prostego powodu - przywiozłem je tak późno, że nie miałoby to zupełnie sensu.
Na dzisiaj zapowiedział się Pan od brudnych książek. Może coś będzie się nadawało do zakupu.
Jestem pierdoła. Wbiłem sobie nóż kuchenny pomiędzy palec wyszukujący a kciuk w lewej ręce. Aktu samookaleczenia dokonałem próbując otworzyć sok z limonki. Kuchnia wygląda jak scenografia z taniego horroru. Sok okazał się całkiem niezły. Muszę uzupełnić apteczkę.
Na dzisiaj zapowiedział się Pan od brudnych książek. Może coś będzie się nadawało do zakupu.
Jestem pierdoła. Wbiłem sobie nóż kuchenny pomiędzy palec wyszukujący a kciuk w lewej ręce. Aktu samookaleczenia dokonałem próbując otworzyć sok z limonki. Kuchnia wygląda jak scenografia z taniego horroru. Sok okazał się całkiem niezły. Muszę uzupełnić apteczkę.
poniedziałek, 8 czerwca 2020
8 czerwca 2020. Poniedziałek.
Krótki raport sytuacyjny z pola walki z książkami.
Dziś głównie pakuję oraz wysyłam zamówienia. Później przywiozę kilka setek książek. Więcej raczej nie dam rady zrobić, z prostego powodu - doba ma tylko 24 godziny. Tego nie przeskoczę.
Zostałem zaproszony do członkostwa w grupie Wspieramy bo śląskie, celem tej grupy jest promocja regionu śląskiego, a także śląskich przedsiębiorców.
To tyle, wracam do pakowania.
Dziś głównie pakuję oraz wysyłam zamówienia. Później przywiozę kilka setek książek. Więcej raczej nie dam rady zrobić, z prostego powodu - doba ma tylko 24 godziny. Tego nie przeskoczę.
Zostałem zaproszony do członkostwa w grupie Wspieramy bo śląskie, celem tej grupy jest promocja regionu śląskiego, a także śląskich przedsiębiorców.
To tyle, wracam do pakowania.
niedziela, 7 czerwca 2020
7 czerwca 2020, niedziela pora obiadowa.
Obiad siedzi cicho w piekarniku i rumieni się ze wstydu. Miał być grill, właściwie to miał on być już wczoraj. W sobotę jednak znajomi wpadli tylko na kawkę w ogrodzie, a nie na umówiony wcześniej posiłek aromatyczno-dymny pozakrapiany. Posiedzieliśmy trochę z zachowaniem dystansu społecznego, mięcho zostało nieusmażone. Trunki też jeszcze w większości są. Przyznaję się, moja wina, że już nie ma wszystkich. To co przygotowane zostało wczoraj, miało dziś na obiad zgrillowane zostać, ale zaczęło lać. Z oddali w tej chwili słychać efekty dźwiękowe jak na początku pierwszej strony debiutu Black Sabbath. Tym sposobem wszystko wylądowało w piekarniku w kuchni. Grill-impreza została przeniesiona na środę, może i piątek. Zobaczymy.
Wczoraj trochę poczytałem zaległych książek, posiedziałem na słonku, pracą się nie skalałem. Potrzebne mi to było, żeby nie zwariować.
Dostałem potwierdzenie, że mogę odebrać książki, o których pisałem w piątek [te 8 regałów]. Jutro czeka mnie transport tego wszystkiego.
Żeby nie było za bardzo sielankowo, od rana dzisiaj przygotowuję sobie powoli zamówienia, które przyszły od piątku. Co mogę pakuję, zlecam wysyłki i takie tam. Będę jutro miał mniej do roboty. To już niedzielna tradycja.
Wczoraj trochę poczytałem zaległych książek, posiedziałem na słonku, pracą się nie skalałem. Potrzebne mi to było, żeby nie zwariować.
Dostałem potwierdzenie, że mogę odebrać książki, o których pisałem w piątek [te 8 regałów]. Jutro czeka mnie transport tego wszystkiego.
Żeby nie było za bardzo sielankowo, od rana dzisiaj przygotowuję sobie powoli zamówienia, które przyszły od piątku. Co mogę pakuję, zlecam wysyłki i takie tam. Będę jutro miał mniej do roboty. To już niedzielna tradycja.
piątek, 5 czerwca 2020
5 czerwca 2020, piątek. Praca, książki i trochę polityki
Wczoraj nic nie pisałem, po prostu nie miałem czasu. Zalatany byłem jak rzadko.
Oprócz zwykłego pakowania i antykwarycznej buchalterii trochę pojeździłem w poszukiwaniu fajnych książek. Katowice - Siemianowice - Czeladź to fajna motocyklowa trasa niewidokowa. Nie ma co oglądać, oprócz imbecylów, którzy zajeżdżają drogę. Jeden Pan w Cinquecento bardzo chciał się ze mną zderzyć na rondzie koło Spodka. Baran jeden. Jestem wyjątkowo spokojnym człowiekiem, ale wiązankę puściłem w jego kierunku. Nic się nie stało, ale o centymetry. Prawo jazdy powinno się zabierać ze skończeniem pewnego wieku, lub powinny być obowiązkowe coroczne badania lekarskie oraz krótki egzamin z przepisów, dla kierowców-seniorów. Po powrocie do domu odebrałem jeszcze telefon z prośbą o przejrzenie książek, które będę mógł zakupić w przyszłym tygodniu. Pojechałem. Osiem regałów. Godzina przeglądania. Dużo filozofii, historii, elektroniki, trochę regionaliów i wojskowości. Fajne tytuły generalnie. Bardzo klimatycznie zakurzone, na tych regałach stoją chyba od dziesięcioleci. Jak wszystko "wyjdzie" będą u mnie w przyszłym tygodniu.
W ramach "rozrywki" i samokształcenia, zacząłem się udzielać na innych grupach facebookowych związanych z antykami i książkami, wyceniając książki na prośbę użytkowników. Większość jest wdzięczna, ale zdarzają się "trudne" przypadki. Czasami wycena jest zdaniem pytającego za niska... i się zaczyna dyskusja. Tłumaczę, że cena też zależy od stanu książki. Nie jest wiele warta książka brudna, podarta i pomazana, ogólnie w stanie śmietnikowym.. i prawdopodobnie stamtąd wyłowiona. Nie wszystkie stare książki to "białe kruki" niestety. Niektóre mają tylko wartość sentymentalną. Zauważyłem, że większość wycen tam robią "znafcy", ceny książek oferowanych są oderwane od rzeczywistości. Nie dziwne, że nikt ich nie kupuje i wiszą te posty miesiącami. Jak wyjaśniam, że w moim życiu sprzedałem już "na oko" z pół miliona książek jakoś milkną.
Będę robił dziś wino! Następny balon. Przytargałem 10 kg ciemnych winogron. Oj, będzie się działo.
Zobaczyłem wreszcie wczoraj Wyspę dębów. Kopią nową studnię i wyciągają z niej stare drewno. Koniec odcinka. Zabawię się we wróżbitę. Nic w tym sezonie nie znajdą. Braknie czasu. Przyjdzie zima i przerwą prace. Co dalej, dowiemy się za rok w następnym sezonie.
Później oglądałem obrady Sejmu do późnej nocy, właściwie skończyłem to oglądać dzisiaj. Tragikomedia jednym słowem. Jak tak słuchałem polityków prawicy, ich kwiecistych mów, zacząłem się zastanawiać, czy wszystko ze mną jest dobrze. Czy może nie mam spaczonego postrzegania rzeczywistości. Może tego nie rozumiem, może to wszystko przez opozycję, a rządzący są jednak czyści jak łza i prawi na wskroś, no i sprawiedliwi oczywiście. Wtedy pewien ważny [nie wiem dlaczego właściwie] szeregowy poseł stwierdził, że inni co się z nim nie zgadzają to "hołota". Tego mi brakowało! Opamiętałem się! Wszystko ze mną dobrze. Uff.
Odkryłem czego powodem jest zawieszanie mi się baterii w laptopie. Wszystkiemu winny Windows10. Sytuacja ta występuje po każdej aktualizacji Microsoft'a.
Oprócz zwykłego pakowania i antykwarycznej buchalterii trochę pojeździłem w poszukiwaniu fajnych książek. Katowice - Siemianowice - Czeladź to fajna motocyklowa trasa niewidokowa. Nie ma co oglądać, oprócz imbecylów, którzy zajeżdżają drogę. Jeden Pan w Cinquecento bardzo chciał się ze mną zderzyć na rondzie koło Spodka. Baran jeden. Jestem wyjątkowo spokojnym człowiekiem, ale wiązankę puściłem w jego kierunku. Nic się nie stało, ale o centymetry. Prawo jazdy powinno się zabierać ze skończeniem pewnego wieku, lub powinny być obowiązkowe coroczne badania lekarskie oraz krótki egzamin z przepisów, dla kierowców-seniorów. Po powrocie do domu odebrałem jeszcze telefon z prośbą o przejrzenie książek, które będę mógł zakupić w przyszłym tygodniu. Pojechałem. Osiem regałów. Godzina przeglądania. Dużo filozofii, historii, elektroniki, trochę regionaliów i wojskowości. Fajne tytuły generalnie. Bardzo klimatycznie zakurzone, na tych regałach stoją chyba od dziesięcioleci. Jak wszystko "wyjdzie" będą u mnie w przyszłym tygodniu.
W ramach "rozrywki" i samokształcenia, zacząłem się udzielać na innych grupach facebookowych związanych z antykami i książkami, wyceniając książki na prośbę użytkowników. Większość jest wdzięczna, ale zdarzają się "trudne" przypadki. Czasami wycena jest zdaniem pytającego za niska... i się zaczyna dyskusja. Tłumaczę, że cena też zależy od stanu książki. Nie jest wiele warta książka brudna, podarta i pomazana, ogólnie w stanie śmietnikowym.. i prawdopodobnie stamtąd wyłowiona. Nie wszystkie stare książki to "białe kruki" niestety. Niektóre mają tylko wartość sentymentalną. Zauważyłem, że większość wycen tam robią "znafcy", ceny książek oferowanych są oderwane od rzeczywistości. Nie dziwne, że nikt ich nie kupuje i wiszą te posty miesiącami. Jak wyjaśniam, że w moim życiu sprzedałem już "na oko" z pół miliona książek jakoś milkną.
Będę robił dziś wino! Następny balon. Przytargałem 10 kg ciemnych winogron. Oj, będzie się działo.
Zobaczyłem wreszcie wczoraj Wyspę dębów. Kopią nową studnię i wyciągają z niej stare drewno. Koniec odcinka. Zabawię się we wróżbitę. Nic w tym sezonie nie znajdą. Braknie czasu. Przyjdzie zima i przerwą prace. Co dalej, dowiemy się za rok w następnym sezonie.
Później oglądałem obrady Sejmu do późnej nocy, właściwie skończyłem to oglądać dzisiaj. Tragikomedia jednym słowem. Jak tak słuchałem polityków prawicy, ich kwiecistych mów, zacząłem się zastanawiać, czy wszystko ze mną jest dobrze. Czy może nie mam spaczonego postrzegania rzeczywistości. Może tego nie rozumiem, może to wszystko przez opozycję, a rządzący są jednak czyści jak łza i prawi na wskroś, no i sprawiedliwi oczywiście. Wtedy pewien ważny [nie wiem dlaczego właściwie] szeregowy poseł stwierdził, że inni co się z nim nie zgadzają to "hołota". Tego mi brakowało! Opamiętałem się! Wszystko ze mną dobrze. Uff.
Odkryłem czego powodem jest zawieszanie mi się baterii w laptopie. Wszystkiemu winny Windows10. Sytuacja ta występuje po każdej aktualizacji Microsoft'a.
środa, 3 czerwca 2020
3 czerwca 2020, środa
Wczoraj przegapiłem Wyspę dębów z powodu zerkania na ostatniego Spidermana. Nagrałem powtórkę serialu, ale jej jeszcze nie widziałem. MCU całe za to zobaczone w odpowiedniej kolejności. Z Wyspy relacja będzie jutro.
Zebrałem wszystkie [no większość] książek, które mi się plączą po biurze i zrobiłem obiecaną promocję. 3-2-1 Bigos jest już serwowany na grupie.
Rozwiązałem umowę z KRD, rezygnuję z udziału w programie Rzetelna Firma. Nic mi to nie daje oprócz comiesięcznych faktur, linku i znaczka na sklepie internetowym. Mam też jeszcze pieczątkę, żeby być sprawiedliwym. To wszystko. Miała być obiecana i ustalona obniżka, zamiast niej dostałem normalną fakturę do opłacenia. To przesądziło sprawę. Pismo wysłane, klamka zapadła.
Dostałem prośbę o przesłanie 10 przykładowych zdjęć oraz spisu treści z książki o suwnicach. Klient uzasadnia to tym, że chce zobaczyć czy ją ma u siebie. Napisałem, że mogę podać rok i wydawnictwo, ale dla spokoju kilka zdjęć dołączyłem. Ciekawe czy zakupi? Stawiam, że nie. To tylko takie "zawracanie gitary", test na rzetelność sprzedawcy.
Aparat jednak jest uszkodzony. Robiłem dziś zdjęcia przesunięte na prawo, żeby potem je wykadrować z nadzieją , że oszukam system i zrobię w efekcie ostre ujęcia. Okazało się, że z lewej też je rozmazuje. Dobrą ostrość ma tylko środek planu. Trochę jeszcze z nim pociągnę, nie mam wyjścia, ale muszę zacząć myśleć już o wymianie. Nie lubię tego całego porównywania, szukania, wybierania.
Na obiad robię dziś kwiatostany czarnego bzu usmażone w cieście naleśnikowym, całość będzie polana miodem. Uwielbiam. Niestety specjał ten można robić tylko przez kilka dni w roku z powodu dostępności surowca podstawowego, tzn. kwitnącego bzu. Kto nie jadł, proponuję skosztować. Pycha. Wykonanie banalne. Zbieramy całe kwiatostany czarnego bzu z szypułką. Gdzieś w parku, nie przy ulicy. Po umyciu [strasznie lubią je mszyce] zanurzamy w dość rzadkim cieście jak na naleśniki na słodko i smażymy na oleju. Można na głębokim. Polewamy miodem lub posypujemy cukrem. Można też użyć syropu klonowego - niestety nie mam na składzie.
Allegro dziś zostawiam samopas, nic nie wystawiam tam nowego. Korzystając z fajnej pogody wezmę się za koszenie trawy. Później z żoną dam się wyprowadzić na spacer Sarze.
Zebrałem wszystkie [no większość] książek, które mi się plączą po biurze i zrobiłem obiecaną promocję. 3-2-1 Bigos jest już serwowany na grupie.
Rozwiązałem umowę z KRD, rezygnuję z udziału w programie Rzetelna Firma. Nic mi to nie daje oprócz comiesięcznych faktur, linku i znaczka na sklepie internetowym. Mam też jeszcze pieczątkę, żeby być sprawiedliwym. To wszystko. Miała być obiecana i ustalona obniżka, zamiast niej dostałem normalną fakturę do opłacenia. To przesądziło sprawę. Pismo wysłane, klamka zapadła.
Dostałem prośbę o przesłanie 10 przykładowych zdjęć oraz spisu treści z książki o suwnicach. Klient uzasadnia to tym, że chce zobaczyć czy ją ma u siebie. Napisałem, że mogę podać rok i wydawnictwo, ale dla spokoju kilka zdjęć dołączyłem. Ciekawe czy zakupi? Stawiam, że nie. To tylko takie "zawracanie gitary", test na rzetelność sprzedawcy.
Aparat jednak jest uszkodzony. Robiłem dziś zdjęcia przesunięte na prawo, żeby potem je wykadrować z nadzieją , że oszukam system i zrobię w efekcie ostre ujęcia. Okazało się, że z lewej też je rozmazuje. Dobrą ostrość ma tylko środek planu. Trochę jeszcze z nim pociągnę, nie mam wyjścia, ale muszę zacząć myśleć już o wymianie. Nie lubię tego całego porównywania, szukania, wybierania.
Na obiad robię dziś kwiatostany czarnego bzu usmażone w cieście naleśnikowym, całość będzie polana miodem. Uwielbiam. Niestety specjał ten można robić tylko przez kilka dni w roku z powodu dostępności surowca podstawowego, tzn. kwitnącego bzu. Kto nie jadł, proponuję skosztować. Pycha. Wykonanie banalne. Zbieramy całe kwiatostany czarnego bzu z szypułką. Gdzieś w parku, nie przy ulicy. Po umyciu [strasznie lubią je mszyce] zanurzamy w dość rzadkim cieście jak na naleśniki na słodko i smażymy na oleju. Można na głębokim. Polewamy miodem lub posypujemy cukrem. Można też użyć syropu klonowego - niestety nie mam na składzie.
Allegro dziś zostawiam samopas, nic nie wystawiam tam nowego. Korzystając z fajnej pogody wezmę się za koszenie trawy. Później z żoną dam się wyprowadzić na spacer Sarze.
wtorek, 2 czerwca 2020
2 czerwca 2020, wtorek. Wysyłki c.d.
Cała ta akcja z cennikami Allegro i sposobem naliczania prowizji od sprzedaży sporo namieszała w moim ułożonym i sprawdzonym przez lata sposobie ich nadawania. Musiałem dodać Allegro DPD, ponieważ opcję dostawy kurierem muszę mieć w ofercie. Te realizowane poza Allegro są teraz inaczej kalkulowane, w sensie naliczanej mi prowizji od sprzedaży. Jeśli zlecę sobie kuriera nie wspieranego przez serwis aukcyjny, to po sprzedaży kwota za wysyłkę jest dodawana do ceny towaru i od tej sumy naliczana jest 15 % prowizja. Zdzierstwo. Monopol. Dobrze, że można kuriera tego wysłać za pomocą Apaczka.pl, serwisu, z którego korzystałem chyba z 10 lat temu. Rano się z nimi "przeprosiłem", ponieważ mam jedną przesyłkę kurierską dzisiaj do wysłania z Allegro w nazwie. W chwili obecnej korzystam z InPostAllegro, InPost zwykłego z Fugronetki, Poczty Polskiej (Allegro i zwykła z Furgonetka.pl), Fedex z Furgonetka.pl, DPDAllegro z Apaczka.pl i sporadycznie z Polkuriera gdy coś się "wykrzaczy" u innych operatorów. Logistyka level hard normalnie. Wpis zawiera lokowanie produktu. Nie zarobiłem na nim nic, a powinienem.
Wskoczyłem na motor i przywiozłem 50 fajnych tytułów. Z tego powodu nie publikuję na grupie dziś postu z tanimi książkami. Będzie w późniejszym terminie. Planuję go jutro.
Uskuteczniam dzisiaj garden working, pisząc te słowa doglądam jednym okiem grilla, żeby nie spalić doszczętnie mięcha, a drugim kuriera, który ma przyjechać po paczkę zleconą z rana. Zez rozbieżny murowany.
Chyba szlag mi trafił aparat fotograficzny. Każde zdjęcie rozmazuje mi się na prawej krawędzi. Nie spadł [przynajmniej nic o tym nie wiem], w zasadzie ma już do tego prawo, kupiłem go z 8 lat temu, dziennie robię ponad setkę zdjęć [99% książkom]. Z prostego rachunku wychodzi, że jego "przebieg" to prawie 300 000 zdjęć. Ma prawo szwankować.
Wskoczyłem na motor i przywiozłem 50 fajnych tytułów. Z tego powodu nie publikuję na grupie dziś postu z tanimi książkami. Będzie w późniejszym terminie. Planuję go jutro.
Uskuteczniam dzisiaj garden working, pisząc te słowa doglądam jednym okiem grilla, żeby nie spalić doszczętnie mięcha, a drugim kuriera, który ma przyjechać po paczkę zleconą z rana. Zez rozbieżny murowany.
Chyba szlag mi trafił aparat fotograficzny. Każde zdjęcie rozmazuje mi się na prawej krawędzi. Nie spadł [przynajmniej nic o tym nie wiem], w zasadzie ma już do tego prawo, kupiłem go z 8 lat temu, dziennie robię ponad setkę zdjęć [99% książkom]. Z prostego rachunku wychodzi, że jego "przebieg" to prawie 300 000 zdjęć. Ma prawo szwankować.
poniedziałek, 1 czerwca 2020
01 czerwca 2020.
To 250 mój post na tym blogu. Byle do 500!
Jest taka fajna inicjatywa zwana Psierociniec. Lekarki weterynarii opiekują się starymi, niechcianymi pieskami. Mają swój profil na FB, można tam zobaczyć te biedne psiaki. Od pewnego czasu zastanawiam się nad wsparciem finansowym poprzez mój antykwariat jakieś właśnie takiej inicjatywy. Czegoś związanego z zwierzakami. Może schronisko, może właśnie ten Psierociniec. Muszę się zorientować jak to księgowo ogarnąć.
Przygoda z Pocztą. Kiedyś pisałem, że w przewidywaniu jestem lepszy niż wróżbita J. Ano jestem się okazało. Przewidziałem, że coś nie 'pyknie" w tych zmianach z umowami i wysyłkami pocztowymi z Allegro, Smartami.., no i nie "pykło". Pobrałem wszystkie przesyłki z weekendu EKN-em jak zawsze, ale nie z tego przypisanego do Allegro konta, ponieważ profil został już zamknięty. Wiedziałem o tym, że tak trzeba z informacji od opiekunki z piątku. Wszystko by było pięknie i ładnie, jeśli można by wygenerować etykiety i przesłać pliki do placówki pocztowej. Na etapie tworzenia zbioru do wysyłki wszystkie przesyłki listowe z trzech dni okazały się błędne. Program nie widział ich prawidłowo tylko można było je nadać jako zwykłe polecone, co wiązało się z średnią dopłatą od 4 do 8 zł do każdej z nich. Zważywszy na fakt, że niektóre książki ukryte w kopertach sprzedałem za 5 zł/egz, od czego jeszcze mi pobrano prowizję, podatki, itd., itp. wiec zysku mam na tym ze 2,50 zł na czysto. Jeśli bym wysłał tradycyjnie dołożyłbym jeszcze do tego z własnej kieszeni, o jakimkolwiek zarobku nie nawet nie marząc. Telefon do opiekunki. Właściwie tych telefonów wykonałem czternaście, żadnego nie odebrała. Na infolinię się nie udało mi dodzwonić. Zmarnowany cały poranek. Nerwówka. Wkurw.. totalny. Robota leży, przesyłki leżą. Przypomniało mi się, że mam w telefonie zapisany numer do mojej poprzedniej opiekunki pocztowej. Zadzwoniłem z nadziej, że jeszcze pracuje w tej firmie. Okazało się, że pracuje i zgodziła mi się pomóc. Moja obecna opiekunka jak się dowiedziałem jest w szpitalu. Po dłuższym śledztwie okazało się, że ktoś nie wprowadził aktualizacji moich danych z nowego aneksu do umowy z Pocztą i system po prostu nie widział cenników indywidualnych. Dobrze, że się wyjaśniło, jednak cała ta akcja wyjaśniania i odkręcania trwała kilka godzin. Później przez pół godziny robiłem odpowiednie zmiany w cennikach, tak aby wszystko się dobrze zliczało. Jeśli ktoś zamawia jedną książkę nie ma problemu, schody zaczynają się jeśli tych książek jest więcej. Zamówienia ponad 1 kg nie da się wysłać listem Allegro. Trzeba odpowiednio ustawić cenniki dla danego przedziału masowego. To upierdliwe jest. Mam straszną obsuwę i średnio mi się już chce użerać z robotą. Dziś daję na luz. Luzik. Może pogram, może poleniuchuję, może coś innego, ale praca? Nie! Dziś podziękuję. Będę robił nic.
Fallout 4 poziom 70 i trochę.
Jest taka fajna inicjatywa zwana Psierociniec. Lekarki weterynarii opiekują się starymi, niechcianymi pieskami. Mają swój profil na FB, można tam zobaczyć te biedne psiaki. Od pewnego czasu zastanawiam się nad wsparciem finansowym poprzez mój antykwariat jakieś właśnie takiej inicjatywy. Czegoś związanego z zwierzakami. Może schronisko, może właśnie ten Psierociniec. Muszę się zorientować jak to księgowo ogarnąć.
Przygoda z Pocztą. Kiedyś pisałem, że w przewidywaniu jestem lepszy niż wróżbita J. Ano jestem się okazało. Przewidziałem, że coś nie 'pyknie" w tych zmianach z umowami i wysyłkami pocztowymi z Allegro, Smartami.., no i nie "pykło". Pobrałem wszystkie przesyłki z weekendu EKN-em jak zawsze, ale nie z tego przypisanego do Allegro konta, ponieważ profil został już zamknięty. Wiedziałem o tym, że tak trzeba z informacji od opiekunki z piątku. Wszystko by było pięknie i ładnie, jeśli można by wygenerować etykiety i przesłać pliki do placówki pocztowej. Na etapie tworzenia zbioru do wysyłki wszystkie przesyłki listowe z trzech dni okazały się błędne. Program nie widział ich prawidłowo tylko można było je nadać jako zwykłe polecone, co wiązało się z średnią dopłatą od 4 do 8 zł do każdej z nich. Zważywszy na fakt, że niektóre książki ukryte w kopertach sprzedałem za 5 zł/egz, od czego jeszcze mi pobrano prowizję, podatki, itd., itp. wiec zysku mam na tym ze 2,50 zł na czysto. Jeśli bym wysłał tradycyjnie dołożyłbym jeszcze do tego z własnej kieszeni, o jakimkolwiek zarobku nie nawet nie marząc. Telefon do opiekunki. Właściwie tych telefonów wykonałem czternaście, żadnego nie odebrała. Na infolinię się nie udało mi dodzwonić. Zmarnowany cały poranek. Nerwówka. Wkurw.. totalny. Robota leży, przesyłki leżą. Przypomniało mi się, że mam w telefonie zapisany numer do mojej poprzedniej opiekunki pocztowej. Zadzwoniłem z nadziej, że jeszcze pracuje w tej firmie. Okazało się, że pracuje i zgodziła mi się pomóc. Moja obecna opiekunka jak się dowiedziałem jest w szpitalu. Po dłuższym śledztwie okazało się, że ktoś nie wprowadził aktualizacji moich danych z nowego aneksu do umowy z Pocztą i system po prostu nie widział cenników indywidualnych. Dobrze, że się wyjaśniło, jednak cała ta akcja wyjaśniania i odkręcania trwała kilka godzin. Później przez pół godziny robiłem odpowiednie zmiany w cennikach, tak aby wszystko się dobrze zliczało. Jeśli ktoś zamawia jedną książkę nie ma problemu, schody zaczynają się jeśli tych książek jest więcej. Zamówienia ponad 1 kg nie da się wysłać listem Allegro. Trzeba odpowiednio ustawić cenniki dla danego przedziału masowego. To upierdliwe jest. Mam straszną obsuwę i średnio mi się już chce użerać z robotą. Dziś daję na luz. Luzik. Może pogram, może poleniuchuję, może coś innego, ale praca? Nie! Dziś podziękuję. Będę robił nic.
Fallout 4 poziom 70 i trochę.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
21 września 2022, środa.
Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...
-
Wczoraj opracowywałem do sprzedaży dość rzadką książkę, wspomnienia polskiego oświatowca i ludowca Teodora Kaczyńskiego Z Żółtym Kuferkiem...
-
Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...
-
Dzisiaj kupiłem jedną (!), powtarzam tylko jedną książkę. Poszperałem w pudłach z rezerwami na magazynie i do tej jednej smutnej pozycji dod...

