Nie maiłem zupełnie weny do pisania. Stąd brak wczorajszego wpisu. Nic na siłę.
Fallout 4 - poziom 35. Musiałem się trochę odstresować mordując stwory i inne potwory w post-apokaliptycznej przyszłości.
Postanowiłem jadać śniadania składające się z owocków. Dzisiaj wchłonąłem 2 kaki, 3 truskawki, półtora banana [pół zjadła Sara], kiść winogron. Całość zapiłem czarną bez cukru. Zobaczymy jak długo pociągnę.
Wczoraj zwiozłem dużą ilość książek, głównie technicznych i z nauk ścisłych. Niestety kilka dość wartościowych prac jest niekompletnych. Brakuje części tomów. Jest szansa, że gdzieś mam je na magazynie, jeśli nie, zostaną tam czekając na spotkanie z drugą lub trzecią 'połówką'.
Praktycznie cały dzień wczorajszy oraz również dzisiejszy spędzę przed komputerem próbując to wszystko ogarnąć. Jest z tym sporo roboty. Najpierw trzeba książki te przejrzeć i przygotować do zdjęć. Zrobić te zdjęcia i odpowiednio je obrobić. Zrobić nudne skany OCR-em, wycenić poszczególne pozycje, co czasami nie jest takie oczywiste i proste. No i w końcu powystawiać. Jako, że zostało ich jeszcze ponad sto obok biurka, to mam co robić.
Dobrze się właściwie złożyło, bo od rana leje niemiłosiernie, to świetna pogoda dla takiej roboty.
Dostałem mailowo kilka spisów książek do przejrzenia. Z takimi spisami jest przeważnie tak, że jak już ktoś zadał sobie trud zrobienia takiego spisu, to po pierwsze, w oczach sprzedającego od razu cena za książkę rośnie. Dwa - jak ktoś już taki spis ma, to na pewno nie tylko mi go wysłał. I tak szczerze, przeglądam te spisy, w których jest ponad 100 tytułów w każdym, zainteresowany jestem dwoma - trzema tytułami z każdego. Coś tego nie widzę.
Wreszcie miałem czas na obejrzenie kolejnego odcinka mojego ukochanego serialu. Na "Wyspie Dębów" panowie zawieźli rzekomo XV-wieczne nadstawki kowalskie do analizy na uniwersytet. Tam Pani uczona w temacie, pilnikiem w najbardziej widocznym miejscu opiłowała kawałek jednego z nich. Na podstawie analizy doszła do wniosku, że jest starszy niż XVIII wiek. Wszyscy zachwyceni tym faktem, oprócz zdemolowanej nadstawki oczywiście. W poprzednim odcinku georadar wskazał jakieś anomalie na plaży. Robią odwierty w tych miejscach chcąc przewiercić się przez kanał, który podobno tam się znajduje i służył do zalewania wodą szybu ze skarbem. Na podstawie innych odwiertów specjalista stwierdził, że bagno, w którym wiercili powstało 200-300 lat temu i wcześniej go nie było. Również w tym bagnie wykrywaczem metali odkryto chyba metalową płytę. Metalową na pewno, bo wykrywacz panu podobno wibrował silnie, ale czy płytę to tylko spekulują, bo nie widać co to właściwe jest. Jak to w bagnie. Nie wiem jak doczekam do następnego odcinka. Dobrze, że nie ogryzam paznokci.
Skończyłem czytać Autostopem przez galaktykę Douglasa, zabrałem się zgodnie z kolejnością wydarzeń za Restaurację na końcu Wszechświata. Może dowiem się o co chodzi z tym "42".
Śniadanie nie za bardzo kaloryczne było, więc co chwila tuptam w okolice lodówki. Odkryłem tam zapomnianą kapustę Pak Choi. Zrobię na obiad rosół w stylu chińskim. To świetne danie na zimę, bo rozgrzewa. Przepis jakby ktoś chciał podaję poniżej.
Składniki:
olej sezamowy lub taki do woka
imbir - spory kawałek
papryczka Chilli
anyż gwiaździsty.
mieszanka mrożona warzyw chińskich
groszek zielony lub fasolka szparagowa zielona, też z mrożonki.
bulion - w moim przypadku kostka rosołowa
sól, pieprz
Sos sojowy
Kapusta pekińska lub Pak Choi
Makaron ryżowy.
W wysokim garnku rozgrzewamy olej i na niego wrzucamy rozbity nieco tłuczkiem kawał imbiru, papryczkę chilli oraz anyż. Obsmażamy. Wlewamy litr wrzątku i kostki rosołowe lub w wersji prestiżowej bulion. Gotujemy. Ostrość całości zależy w dużej mierze od tego czy wyjmiemy w tym momencie imbir i chilli z wywaru. Dodajemy warzywa chińskie z mrożonki [trzeba sobie ułatwiać życie] posiekaną kapustę i gotujemy. Pod koniec tego procesu zielone warzywa - dopiero na koniec, żeby nie straciły koloru. Doprawiamy solą, sosem sojowym i pieprzem. Zupką taką zalewamy makaron ryżowy. Gotowe.
Wieczorem nastawiam kolejne wino. Tym razem jabłkowe, nazwane potocznie i swojsko 'jabolem" lub "jabcokiem".
Tu codziennie (no prawie) publikuję swoje wspomnienia, czasami też przemyślenia - nierzadko wstrząsające.
piątek, 31 stycznia 2020
środa, 29 stycznia 2020
29 stycznia 2020, środa.
Czekam i czekam na wzór umowy od prawnika. Po interwencji okazało się, że od piątku leży w folderze SPAM w moim prywatnym komputerowym listonoszu! Że też mi do głowy nie przyszło sprawdzić tam właśnie.
Skutecznie zepsuli mi nastrój oraz zmarnowali czas panowie z firmy współpracującej z pewnym znanym sklepem meblowym. Siedziałem dzisiaj w domu ze względu na umówiony transport. Przyjechali nawet o czasie, jednak nie z tym meblem. Trochę się zdziwili, poskrobali w łysiny i odjechali. Później nastąpiło dużo telefonów i wyjaśniania... w końcu okazało się, że mieli właściwy na samochodzie, tylko.... zawalony innymi i go po prostu nie widzieli. Wszystko skończyło się dobrze, jednak pół dnia niepotrzebnie zmarnowałem. Normalnie lepiej Bareja by tego nie wymyślił.
Z powodu powyższego nie mam nowości jak i zupełnie chęci do robienia czegokolwiek. Pracę mam "dokładnie tam" jak śpiewał pewny polski zespół pieśni i tańca. Dziś gram w grę.
Skutecznie zepsuli mi nastrój oraz zmarnowali czas panowie z firmy współpracującej z pewnym znanym sklepem meblowym. Siedziałem dzisiaj w domu ze względu na umówiony transport. Przyjechali nawet o czasie, jednak nie z tym meblem. Trochę się zdziwili, poskrobali w łysiny i odjechali. Później nastąpiło dużo telefonów i wyjaśniania... w końcu okazało się, że mieli właściwy na samochodzie, tylko.... zawalony innymi i go po prostu nie widzieli. Wszystko skończyło się dobrze, jednak pół dnia niepotrzebnie zmarnowałem. Normalnie lepiej Bareja by tego nie wymyślił.
Z powodu powyższego nie mam nowości jak i zupełnie chęci do robienia czegokolwiek. Pracę mam "dokładnie tam" jak śpiewał pewny polski zespół pieśni i tańca. Dziś gram w grę.
wtorek, 28 stycznia 2020
28 stycznia 2020, wtorek.
Właściwie nic nowego. Kupionych trochę nowych tytułów, pakownie, wystawianie... monotonia. Nu-da.
W czwartek jadę po "górę" książek technicznych, byłem dziś je obejrzeć. Fajne tytuły. Jakieś kuźnictwo się znajdzie, trochę starej elektroniki i mechaniki.
... i tyle. Mówiłem, że nic ciekawego. Amen.
W czwartek jadę po "górę" książek technicznych, byłem dziś je obejrzeć. Fajne tytuły. Jakieś kuźnictwo się znajdzie, trochę starej elektroniki i mechaniki.
... i tyle. Mówiłem, że nic ciekawego. Amen.
poniedziałek, 27 stycznia 2020
27 stycznia 2020, poniedziałek
Za trzy stówki mogę utrzymać mapkę dojazdu do mnie w Google Maps. Notabene źle przez nich wytyczoną. Nie zauważyli 120 letniego domu stojącego 20 m od ulicy. Jeśli obecnie by się nią kierować, to skończyłoby się w rowie lub krzakach. Rezygnuję. Uważam, że mi to zbędne, a jeśli ją usuną będzie lepiej.
Zapłaciłem prowizję Allegro. Po raz chyba już czwarty w tym miesiącu zbankrutowałem. Wszystko drożeje, niby o grosze, ale zawsze. Na przykład serwis, w którym zlecam paczki wprowadził dodatkowe opłaty, a właściwie to co dawniej było darmowe teraz jest płatne. Za wysłanie kiedyś darmowego powiadomienia SMS o nadaniu paczki, teraz trzeba płacić. Każdy orze jak może. Ciekawe kiedy to wszystko pieprznie.
Dzisiaj nowości wygrzebane z kartonów, które latami przestawiam z kąta w kąt. Odebrałem tylko jeden telefon z ofertą sprzedaży - CD Modern Talking oraz, cytuję: " jakaś książka o komunizmie, ale brudna". Podziękowałem.
Zapłaciłem prowizję Allegro. Po raz chyba już czwarty w tym miesiącu zbankrutowałem. Wszystko drożeje, niby o grosze, ale zawsze. Na przykład serwis, w którym zlecam paczki wprowadził dodatkowe opłaty, a właściwie to co dawniej było darmowe teraz jest płatne. Za wysłanie kiedyś darmowego powiadomienia SMS o nadaniu paczki, teraz trzeba płacić. Każdy orze jak może. Ciekawe kiedy to wszystko pieprznie.
Dzisiaj nowości wygrzebane z kartonów, które latami przestawiam z kąta w kąt. Odebrałem tylko jeden telefon z ofertą sprzedaży - CD Modern Talking oraz, cytuję: " jakaś książka o komunizmie, ale brudna". Podziękowałem.
niedziela, 26 stycznia 2020
26 stycznia 2020, niedziela.
Podsumowanie weekendowe.
Sprężenie piątkowe powiodło się. Później odwiedziny u znajomych, wino, śpiew [prawie], do rana [też prawie]. Fajnie było. Sobota w "slow motion" z powodu niewyspania i wchłoniętych promili.
Niedziela.
Rano na spacerze z Sarą znalazłem pięć dych na chodniku. Najs!
Trochę zamówień wpłynęło, głównie ze sklepu internetowego. Nie będę się dzisiaj przepracowywać, ale przynajmniej pościągam te zamówienia z półek.
Sprężenie piątkowe powiodło się. Później odwiedziny u znajomych, wino, śpiew [prawie], do rana [też prawie]. Fajnie było. Sobota w "slow motion" z powodu niewyspania i wchłoniętych promili.
Niedziela.
Rano na spacerze z Sarą znalazłem pięć dych na chodniku. Najs!
Trochę zamówień wpłynęło, głównie ze sklepu internetowego. Nie będę się dzisiaj przepracowywać, ale przynajmniej pościągam te zamówienia z półek.
piątek, 24 stycznia 2020
24 stycznia 2020, piątek
Wczoraj przywieziono te książki z Lipin, o których pisałem wcześniej. Głównie elektryka i elektrotechnika. Nic co by się sprzedało "na pniu". W prezencie dostałem trochę płyt CD z niemieckimi szlagierami. Nawet tego nie próbuję puścić, mogę tego nie przeżyć, oddam bratu, on lubi te klimaty-hajmaty. Książki kupiłem właściwie tylko dla tego, żeby uzupełnić stany magazynowe. Czasami się sprzedają i właściwie wiem dlaczego. Te stare podręczniki z elektrotechniki są rewelacyjnie napisane i.. nie są drogie. Umówiłem się też na oględziny reszty.
Dzisiaj z samego rana telefony, znowu klient chce sprzedać książki. Bardzo się cieszę, lubię jak sam towar przychodzi pod drzwi. Nie wiem czy to reklama działa, czy to fakt, że skupy makulatury podobno wstrzymały przyjmowanie surowca. W tym akurat przypadku chyba to drugie... książki wyglądają w większości jakby przeleżały noc pod kontenerem na dworze. Jedynie kilkanaście z ponad setki nadawało się do kupienia, reszta raczej śmietnik. Pan twierdzi, że są z jego strychu... nie bardzo mu wierzę, ale potakuję i nie drążę tematu. Jest wielce zdziwiony, że musi jakąś umowę kupna-sprzedaży podpisać, ale w końcu podpisuje.
Akcja sprężarka! Sprężam się dzisiaj, ponieważ wieczorem odwiedzam z żoną znajomych. Znając życie wrócę raczej późno.
Zapłaciłem VAT. Po raz kolejny w tym miesiącu zbankrutowałem.
Sprężanie średnio mi idzie niestety, jestem w d.. z robotą. Nowości tradycyjnie trochę kupiłem, między innymi Lalkę Prusa w dość rzadkim i poszukiwanym wydaniu PIW. Jednotomowe, z ilustracjami Uniechowskiego. Tym razem jest obwoluta w komplecie.
W kioskach wczoraj pojawiła się ekskluzywna kolekcja Remigiusza Mroza. Mogli ją nazwać "Jest zima, jest Mróz" lub ewentualnie "Mróz w Ruchu". Prorokuję za dwa miesiące skomasowany atak pierwszego i drugiego tomu. Z takimi kolekcjami właśnie zwykle tak jest, pierwszy i drugi tom są sprzedawane w okazyjnych cenach, reszta już w regularnych. Wiele osób to zniechęca, stąd mnogość pierwszych tomów różnych kolekcji w antykwariatach.
Dzisiaj z samego rana telefony, znowu klient chce sprzedać książki. Bardzo się cieszę, lubię jak sam towar przychodzi pod drzwi. Nie wiem czy to reklama działa, czy to fakt, że skupy makulatury podobno wstrzymały przyjmowanie surowca. W tym akurat przypadku chyba to drugie... książki wyglądają w większości jakby przeleżały noc pod kontenerem na dworze. Jedynie kilkanaście z ponad setki nadawało się do kupienia, reszta raczej śmietnik. Pan twierdzi, że są z jego strychu... nie bardzo mu wierzę, ale potakuję i nie drążę tematu. Jest wielce zdziwiony, że musi jakąś umowę kupna-sprzedaży podpisać, ale w końcu podpisuje.
Akcja sprężarka! Sprężam się dzisiaj, ponieważ wieczorem odwiedzam z żoną znajomych. Znając życie wrócę raczej późno.
Zapłaciłem VAT. Po raz kolejny w tym miesiącu zbankrutowałem.
Sprężanie średnio mi idzie niestety, jestem w d.. z robotą. Nowości tradycyjnie trochę kupiłem, między innymi Lalkę Prusa w dość rzadkim i poszukiwanym wydaniu PIW. Jednotomowe, z ilustracjami Uniechowskiego. Tym razem jest obwoluta w komplecie.
W kioskach wczoraj pojawiła się ekskluzywna kolekcja Remigiusza Mroza. Mogli ją nazwać "Jest zima, jest Mróz" lub ewentualnie "Mróz w Ruchu". Prorokuję za dwa miesiące skomasowany atak pierwszego i drugiego tomu. Z takimi kolekcjami właśnie zwykle tak jest, pierwszy i drugi tom są sprzedawane w okazyjnych cenach, reszta już w regularnych. Wiele osób to zniechęca, stąd mnogość pierwszych tomów różnych kolekcji w antykwariatach.
czwartek, 23 stycznia 2020
23 stycznia 2020, czwartek. Narzekania + pesymizm = dobry obiad.
Krucho. Bida i nędza. Wczoraj złożono dwa [!] zamówienia z Allegro na jakieś dwie dychy ogółem i jedno mailowe na Trylogię Sienkiewicza z wysyłką do Szwecji. Jak tak dalej pójdzie to nie zarobię na opłaty. Zastój Panie.. nie bardzo też mogę coś więcej zrobić. Mogę jeszcze przecenić to co leży na półkach i zrobić z tego posta na grupie, ale czy to ma sens? Zamówią coś co prawda, ale czy zapłacą? Dużo z tym roboty, a zysk niepewny i marny. Dam sobie raczej z tym spokój. Trzeba chyba przeczekać ten chudy okres. Ze dwa miesiące temu pisałem, że tak będzie, wiec nie powinienem być zdziwiony sytuacją. Zawsze tak jest po świętach. Wracając do wysyłki zagranicznej. Koszt kuriera do krajów skandynawskich jest strasznie wysoki. Prawie dwukrotnie wyższy niż do innych krajów UE. Nie wiem z czego to wynika. Może przeprawa promowa? Z powodu ceny zamówienie 'szwedzkie' pod znakiem zapytania.
Przed chwilą odebrałem telefon. Pani z Lipin chce przywieźć dużo książek, kaset, może też stary sprzęt audio i stare komputery. Płyt nie ma niestety. Zobaczymy, może dojedzie do Chorzowa. Niestety większość takich ofert kończy się na pierwszym telefonie. Po latach podchodzę z dużym sceptycyzmem do takich "dealów".
Hiszpania to dziwny kraj. Ludziom tam mieszkającym, zupełnie się nie spieszy, taka mentalność chyba. To już kolejne moje zamówienie w Hiszpanii i znowu straszna opieszałość sprzedawcy. Nie jest to osoba prywatna, ta raczej by się chyba starała, to znów firma. Na pytania nie odpowiadają, jak już coś odpiszą to z tygodniowym opóźnieniem. Statusu przesyłki nie można sprawdzić, bo nie umiem się doprosić numeru. Co mnie pokusiło znowu? Jakbym zamówił z odbiorem osobistym i w tym samym dniu wyruszył piechotą do Madrytu, byłbym już w domu. Poważnie.
Plan na dzisiaj. Spakować ten "ogrom" zamówień z wczoraj i je wysłać. Później zanurkuję w pudłach, które się walają po biurze, coś wyłowię i to dziś spróbuję sprzedać. Zrobię tym sposobem porządek - to jedyny pozytywny aspekt.
Dla poprawy humoru postanowiłem coś fajnego upichcić. Padło na potrawę autorską, skrzyżowanie hindusa z chińczykiem. Powód prozaiczny - wszystkie składniki miałem w lodówce bądź zamrażarce
Przepis
Składniki:
ziarna kolendry - kilka łyżek,
anyż gwiaździsty 5-6 gwiazdek,
imbir - kawałek wielości kciuka,
2-3 marchewki,
pęczek dymki,
1/4 kapusty pekińskiej,
limonka i liście limonki,
łyżka miodu,
pasta chilli - trochę,
Olej ryżowy - łyżka,
ryba filet lub krewetki - około 0,5 kg,
mleczko kokosowe - puszka,
czosnek 5-7 ząbków,
sól,
pieprz,
ryż,
sos rybny,
sos sojowy lub [i] terijaki.
W woku rozgrzewamy olej ryżowy i na nim przesmażamy dymkę [główki], posiekany czosnek, połowę ziaren kolendry, anyż oraz imbir pokrajany w słupki. W międzyczasie ścieramy na tarce marchew, którą dodajemy do podsmażonej już wcześniej zawartości woka. Smażymy dalej. Dodajemy sok z limonki [można dodatkowo otrzeć skórkę], łyżkę miodu, sosy [sojowy i rybny po łyżce] dalej smażymy, krótko przez 2-3 minuty. Dorzucamy kapustę pekińską drobno poszatkowaną i dalej ogrzewamy kilka minut. Dodajemy puszkę mleczka kokosowego i gotujemy. Na tym etapie doprawiamy pieprzem i pastą chilli, dodajemy resztę nasion kolendry oraz zieloną dymkę. Czas na rybę lub i krewetki . Ja dodaję je mrożone wprost do gotującej się zawartości w woku. Gotujemy do miękkości ryby. Doprawiamy. Podajemy na ryżu, Jak gotować ryż - przepis jest na opakowaniu. Unikamy ryżu w woreczkach, dość tego plastiku jest już w przyrodzie.
Smacznego!
Przed chwilą odebrałem telefon. Pani z Lipin chce przywieźć dużo książek, kaset, może też stary sprzęt audio i stare komputery. Płyt nie ma niestety. Zobaczymy, może dojedzie do Chorzowa. Niestety większość takich ofert kończy się na pierwszym telefonie. Po latach podchodzę z dużym sceptycyzmem do takich "dealów".
Hiszpania to dziwny kraj. Ludziom tam mieszkającym, zupełnie się nie spieszy, taka mentalność chyba. To już kolejne moje zamówienie w Hiszpanii i znowu straszna opieszałość sprzedawcy. Nie jest to osoba prywatna, ta raczej by się chyba starała, to znów firma. Na pytania nie odpowiadają, jak już coś odpiszą to z tygodniowym opóźnieniem. Statusu przesyłki nie można sprawdzić, bo nie umiem się doprosić numeru. Co mnie pokusiło znowu? Jakbym zamówił z odbiorem osobistym i w tym samym dniu wyruszył piechotą do Madrytu, byłbym już w domu. Poważnie.
Plan na dzisiaj. Spakować ten "ogrom" zamówień z wczoraj i je wysłać. Później zanurkuję w pudłach, które się walają po biurze, coś wyłowię i to dziś spróbuję sprzedać. Zrobię tym sposobem porządek - to jedyny pozytywny aspekt.
Dla poprawy humoru postanowiłem coś fajnego upichcić. Padło na potrawę autorską, skrzyżowanie hindusa z chińczykiem. Powód prozaiczny - wszystkie składniki miałem w lodówce bądź zamrażarce
Przepis
Składniki:
ziarna kolendry - kilka łyżek,
anyż gwiaździsty 5-6 gwiazdek,
imbir - kawałek wielości kciuka,
2-3 marchewki,
pęczek dymki,
1/4 kapusty pekińskiej,
limonka i liście limonki,
łyżka miodu,
pasta chilli - trochę,
Olej ryżowy - łyżka,
ryba filet lub krewetki - około 0,5 kg,
mleczko kokosowe - puszka,
czosnek 5-7 ząbków,
sól,
pieprz,
ryż,
sos rybny,
sos sojowy lub [i] terijaki.
W woku rozgrzewamy olej ryżowy i na nim przesmażamy dymkę [główki], posiekany czosnek, połowę ziaren kolendry, anyż oraz imbir pokrajany w słupki. W międzyczasie ścieramy na tarce marchew, którą dodajemy do podsmażonej już wcześniej zawartości woka. Smażymy dalej. Dodajemy sok z limonki [można dodatkowo otrzeć skórkę], łyżkę miodu, sosy [sojowy i rybny po łyżce] dalej smażymy, krótko przez 2-3 minuty. Dorzucamy kapustę pekińską drobno poszatkowaną i dalej ogrzewamy kilka minut. Dodajemy puszkę mleczka kokosowego i gotujemy. Na tym etapie doprawiamy pieprzem i pastą chilli, dodajemy resztę nasion kolendry oraz zieloną dymkę. Czas na rybę lub i krewetki . Ja dodaję je mrożone wprost do gotującej się zawartości w woku. Gotujemy do miękkości ryby. Doprawiamy. Podajemy na ryżu, Jak gotować ryż - przepis jest na opakowaniu. Unikamy ryżu w woreczkach, dość tego plastiku jest już w przyrodzie.
Smacznego!
![]() |
| Wok i jego zawartość. |
środa, 22 stycznia 2020
22 stycznia 2020, środa
Na Wyspie dębów znaleziono: dwa stare narzędzia kowalskie, tzw. nakładki, podobno pochodzące z XV wieku, wywiercono też dziurę w bagnie, tzn. w jego dnie. Po analizie pobranej próbki okazało się, że może pod nim być ukryty tunel. Wiertło się zblokowało, wiec wiercić będą drugą dziurę trochę dalej. Na moje oko zaleją ten tunel, jeśli tam jest, ale co ja tam wiem... Georadarem zbadano kawałek plaży i wykryto jakieś anomalie.
Wyjechałem o 9.00 rano ,wróciłem po 14.00, a wszystko komunikacją miejską. Masakra. Jestem zmordowany.
Skończyłem Szczerze Tuska. Dobra książka. W kolejce Autostopem przez galaktykę.
Dzisiaj zmarł wieku 77 lat Terry Jones, jeden z założycieli grupy Monty Python. Jakoś mi tak smutno.
Wyjechałem o 9.00 rano ,wróciłem po 14.00, a wszystko komunikacją miejską. Masakra. Jestem zmordowany.
Skończyłem Szczerze Tuska. Dobra książka. W kolejce Autostopem przez galaktykę.
Dzisiaj zmarł wieku 77 lat Terry Jones, jeden z założycieli grupy Monty Python. Jakoś mi tak smutno.
wtorek, 21 stycznia 2020
21 stycznia 2020. Wtorek
O siódmej rano telefon. Obróciłem się w łóżku i przykryłem głowę poduszką. Po chwili dzwoni ponownie. Odbieram. Dzwoni mechanik. Trzeba wymienić przedni wahacz, ustawić potem zbieżność, koszt około 600 zł. Pięknie nie ma co się zaczyna dzień!
Jutro czeka mnie sporo jeżdżenia i to prawdopodobnie komunikacją miejską. Muszę odwiedzić prawnika, Urząd Miejski, kilka firm i znajomego w komisie. Potrzebuję do tego
6 - 7 biletów. Bardziej opłaca się zakodowanie biletu 24 godzinnego na karcie ŚKUP [Śląska karta usług publicznych], wtedy kosztuje on 14 zł. Kartę mam, ale zupełnie nie pamiętam do niej hasła. Ostatnio używałem jej 2 lata temu. Reset hasła z poziomu komputera nie przechodzi z niewiadomych względów. Nic nie przychodzi na maila. W spamie też nic nie ma. Zasilić kartę tą można również z automatu przystankowego. Pójdę się pobawić. Będę miał nowego "skill'a".
Jutro czeka mnie sporo jeżdżenia i to prawdopodobnie komunikacją miejską. Muszę odwiedzić prawnika, Urząd Miejski, kilka firm i znajomego w komisie. Potrzebuję do tego
6 - 7 biletów. Bardziej opłaca się zakodowanie biletu 24 godzinnego na karcie ŚKUP [Śląska karta usług publicznych], wtedy kosztuje on 14 zł. Kartę mam, ale zupełnie nie pamiętam do niej hasła. Ostatnio używałem jej 2 lata temu. Reset hasła z poziomu komputera nie przechodzi z niewiadomych względów. Nic nie przychodzi na maila. W spamie też nic nie ma. Zasilić kartę tą można również z automatu przystankowego. Pójdę się pobawić. Będę miał nowego "skill'a".
poniedziałek, 20 stycznia 2020
20 stycznia 2020, poniedziałek.
Zapłaciłem dochodowy. Jestem bankrut. Dzisiaj do 17.00 wpłynęły dwa zamówienia, jedno za pobraniem i drugie z odbiorem osobistym. Bida z nędzą.
Zawiozłem samochód do mechanika, żeby rzucili okiem przed przeglądem technicznym. Na pewno do zrobienia jest hamulec ręczny, pewnie jeszcze coś znajdą. Trochę się obawiam faktury. Prosto od mechanika autko jedzie na przegląd, tak więc jutrzejsze popołudnie mam zajęte.
Zawiozłem samochód do mechanika, żeby rzucili okiem przed przeglądem technicznym. Na pewno do zrobienia jest hamulec ręczny, pewnie jeszcze coś znajdą. Trochę się obawiam faktury. Prosto od mechanika autko jedzie na przegląd, tak więc jutrzejsze popołudnie mam zajęte.
niedziela, 19 stycznia 2020
19 stycznia 2020, niedziela
Weekendowo antykwaryczny raport sytuacyjny.
Sobota.
Zostałem zaproszony na łowy do jednej z chorzowskich piwnic. Chwała boże, że miała ogrzewanie, więc książki były suche. Kupiłem ponad 50 kryminałów.
Niedziela, godzina 04:39. Jakiś bałwan [bo inaczej tego nie można nazwać] zrobił mi pobudkę dzwoniąc na telefon. Wyskoczyłem jak oparzony z łóżka. O tej godzinie dzwonią tylko rodzina i znajomi, i to w przypadku jakiegoś wypadku czy innej katastrofy. O mało zawału nie dostałem. Okazało się, że to nieznany numer. Odrzuciłem połączenie i wyłączyłem dzwonek, ale miałem już po spaniu. Czarne myśli zostały. Zapamiętałem sobie ten numer....
Z rana w mailach "cudowna" wiadomość. Allegro podwyższa prowizję na książki używane z 10% na 15 %. Pięknie... Mają też pomysł, żeby naliczać prowizję nie tylko od sprzedanego towaru, dodatkowo do tego będzie się wliczał koszt wysyłki. Zamurowało mnie. Nie wiem jak to skomentować. Cały ten biznes zaczyna się normalnie przestawać opłacać. Dajmy na to kupię książkę za 10 zł, żeby ją sprzedać za 20 zł + wysyłka za 5,90 zł. zarabiam na tym 10 zł, z których Allegro pobiera mi prowizję w wysokości 3,90 zł. Zostaje 6,10 zł, ale to nie wszystko... jest jeszcze VAT 5% na książkę i 23% na wysyłkę, no i dochodowy 2,30 zł. Po odjęciu tego wszystkiego wychodzi, że zarabiam jakieś 3 zł. Z tego zysku muszę mieć na życie, nowy towar no i ZUS. Płakać się chce.
Generalnie przez weekend się obijałem. Trochę czytałem, trochę grałem [30 poziom w Fallout 4], trochę dłubałem przy samochodzie. Ogarnąłem jeszcze zamówienia ze sklepu internetowego, mogło z tym być ciężko, bo część zamówionych książek została położona na półkach w 2009 roku. Przez te dziesięć lat mogły zmienić lokalizację. Jednak tak się nie stało. Mam wszystko przygotowane na jutro do wysyłek.
Sobota.
Zostałem zaproszony na łowy do jednej z chorzowskich piwnic. Chwała boże, że miała ogrzewanie, więc książki były suche. Kupiłem ponad 50 kryminałów.
Niedziela, godzina 04:39. Jakiś bałwan [bo inaczej tego nie można nazwać] zrobił mi pobudkę dzwoniąc na telefon. Wyskoczyłem jak oparzony z łóżka. O tej godzinie dzwonią tylko rodzina i znajomi, i to w przypadku jakiegoś wypadku czy innej katastrofy. O mało zawału nie dostałem. Okazało się, że to nieznany numer. Odrzuciłem połączenie i wyłączyłem dzwonek, ale miałem już po spaniu. Czarne myśli zostały. Zapamiętałem sobie ten numer....
Z rana w mailach "cudowna" wiadomość. Allegro podwyższa prowizję na książki używane z 10% na 15 %. Pięknie... Mają też pomysł, żeby naliczać prowizję nie tylko od sprzedanego towaru, dodatkowo do tego będzie się wliczał koszt wysyłki. Zamurowało mnie. Nie wiem jak to skomentować. Cały ten biznes zaczyna się normalnie przestawać opłacać. Dajmy na to kupię książkę za 10 zł, żeby ją sprzedać za 20 zł + wysyłka za 5,90 zł. zarabiam na tym 10 zł, z których Allegro pobiera mi prowizję w wysokości 3,90 zł. Zostaje 6,10 zł, ale to nie wszystko... jest jeszcze VAT 5% na książkę i 23% na wysyłkę, no i dochodowy 2,30 zł. Po odjęciu tego wszystkiego wychodzi, że zarabiam jakieś 3 zł. Z tego zysku muszę mieć na życie, nowy towar no i ZUS. Płakać się chce.
Generalnie przez weekend się obijałem. Trochę czytałem, trochę grałem [30 poziom w Fallout 4], trochę dłubałem przy samochodzie. Ogarnąłem jeszcze zamówienia ze sklepu internetowego, mogło z tym być ciężko, bo część zamówionych książek została położona na półkach w 2009 roku. Przez te dziesięć lat mogły zmienić lokalizację. Jednak tak się nie stało. Mam wszystko przygotowane na jutro do wysyłek.
piątek, 17 stycznia 2020
17 stycznia 2020.
Ależ mam fajny dzień. Wszystko mi się dzisiaj udaje. Jedyny minus jest taki, że jest trochę zimno, ma to akurat znaczenie, ponieważ załatwiam wszystko poruszając się motocyklem, no i ślisko jest, więc niebezpiecznie.
Na pierwszy ogień poszła wizyta u prawniczki. Sporządzam trochę zagmatwaną umowę i chcę żeby wszystko było zgodne z prawem. Po wyjściu od niej, miałem mniej-więcej wyjaśniony temat, z kilkoma niewiadomymi, niezależnymi od moich poczynań. To wyjaśniło się później i to na moją korzyść. W międzyczasie odebrałem ważne dokumenty, co nie było takie pewne do końca. Spotkałem też znajomego. W rozmowie wyszło, że jego brat ma sporo książek do sprzedania, bo odziedziczył mieszkanie razem z zawartością. Jutro jadę zobaczyć co tam ma ciekawego. Nie zależy mu na nich, nie jest z nimi związany sentymentalnie, chce się ich pozbyć, bo potrzebuje miejsca. Na rozgrzewkę ugotowałem ślonski żur, nie jakiś tam żurek, czy barszczyk biały! Konkretny ślonski żur na szpeku i biołym wuszcie.
Kilka nowości jak co dzień mam kupionych, nawet tym razem fajne książki się trafiły.
Ostatnio opuściłem się w temacie słuchania i odkrywania nowej-starej muzyki. W tym roku może przesłuchałem ze trzy płyty w całości. Mniej też kupuję. Trochę ze względu na ceny, ale głównie na brak czasu. Strasznie dużo czasu zajmuje mi prowadzenie firmy, mam wrażenie, że coraz więcej. Może ja jestem wolniejszy z wiekiem? To nie tak, jak niektórzy sądzą, że to się samo sprzedaje. Naprawdę to ogrom pracy.
Zapatrzyłem się. Za oknem genialny widok, zachodzące słońce przepięknie podświetliło chmury. Pstryknąłem zdjęcie. Poniżej wklejam. Może to pyły znad Australii? Podobno okrążają ziemię.
Na pierwszy ogień poszła wizyta u prawniczki. Sporządzam trochę zagmatwaną umowę i chcę żeby wszystko było zgodne z prawem. Po wyjściu od niej, miałem mniej-więcej wyjaśniony temat, z kilkoma niewiadomymi, niezależnymi od moich poczynań. To wyjaśniło się później i to na moją korzyść. W międzyczasie odebrałem ważne dokumenty, co nie było takie pewne do końca. Spotkałem też znajomego. W rozmowie wyszło, że jego brat ma sporo książek do sprzedania, bo odziedziczył mieszkanie razem z zawartością. Jutro jadę zobaczyć co tam ma ciekawego. Nie zależy mu na nich, nie jest z nimi związany sentymentalnie, chce się ich pozbyć, bo potrzebuje miejsca. Na rozgrzewkę ugotowałem ślonski żur, nie jakiś tam żurek, czy barszczyk biały! Konkretny ślonski żur na szpeku i biołym wuszcie.
Kilka nowości jak co dzień mam kupionych, nawet tym razem fajne książki się trafiły.
Ostatnio opuściłem się w temacie słuchania i odkrywania nowej-starej muzyki. W tym roku może przesłuchałem ze trzy płyty w całości. Mniej też kupuję. Trochę ze względu na ceny, ale głównie na brak czasu. Strasznie dużo czasu zajmuje mi prowadzenie firmy, mam wrażenie, że coraz więcej. Może ja jestem wolniejszy z wiekiem? To nie tak, jak niektórzy sądzą, że to się samo sprzedaje. Naprawdę to ogrom pracy.
Zapatrzyłem się. Za oknem genialny widok, zachodzące słońce przepięknie podświetliło chmury. Pstryknąłem zdjęcie. Poniżej wklejam. Może to pyły znad Australii? Podobno okrążają ziemię.
czwartek, 16 stycznia 2020
16 styczeń 2020, czwartek.
Dostałem dużo życzeń zdrowia oraz kilka sprawdzonych metod leczniczych na niestrawność. Większość z nich opierała się na alkoholu. Imbir pomógł, inne specyfiki wypróbuje przy okazji. Korzeń, z którego zrobiłem napar leżał w sklepie 10 metrów od tych toksycznych krokietów. Kiedyś, nie pamiętam już teraz kto, chyba pewien znany specjalista od survivalu powiedział, że przyroda tak jest skonstruowana, że obok trucizny zawsze rośnie odtrutka. Najwyraźniej to stwierdzenie tyczy się również dyskontów.
Mam kilka nowości, ale bez szału. Jeszcze wieczorem zapowiedział się pewien Pan, który robi porządek w mieszkaniu. Ma przywieźć mi książki. Zobaczymy co to będzie.
Wczoraj wieczorem zacząłem czytać Szczerze Tuska. Dobra książka. Do weekendu chyba skończę.
Mam kilka nowości, ale bez szału. Jeszcze wieczorem zapowiedział się pewien Pan, który robi porządek w mieszkaniu. Ma przywieźć mi książki. Zobaczymy co to będzie.
Wczoraj wieczorem zacząłem czytać Szczerze Tuska. Dobra książka. Do weekendu chyba skończę.
środa, 15 stycznia 2020
15 stycznia 2020, środa. UWAGA KWAS!
Pewien niezbyt popularny dyskont spożywczy na literę "D" chciał mnie zabić przy pomocy krokietów z kapustą i grzybami. pH w moim żołądku osiągnęło krytycznie niski poziom. Mogę teraz wzrokiem rozpuszczać stal jak superbohater. Tak to jest, jak chce się zaoszczędzić czas i kupuje "gotowce" zamiast coś upichcić. Ratuję się teraz imbirem zalanym wrzątkiem, może to pomoże [zwykle pomaga].
Zanim moje trzewia zaczęły przypominać spalone zgliszcza i pogorzelisko, zwiozłem trochę nowości, między innymi rzadką i drogą Próbę Kwasu w Elektrycznej Oranżadzie Toma Wolfe. Kwas w tytule nie dotyczy bynajmniej żołądkowego, który aktualnie próbuje strawić mnie od środka, tylko LSD. Bardzo ciekawa książka, opisująca podróż po USA w pomalowanym autobusie. Głównym bohaterem jest Ken Kesey ten od Lotu nad kukułczym gniazdem, oraz Merry Pranksters przywódca jednej z pierwszych komun. Peace!
Jeszcze na zakończenie raport sytuacyjny z Wyspy dębów. W drugim odcinku serii, wyczyścili guzik znaleziony w pierwszym odcinku, odkopali gwóźdź, który okazał się rylcem - dłutem kamieniarskim oraz znaleźli przy pomocy wykrywacza metali pogięte XVIII wieczne lusterko bez lusterka, tzn. samą obudowę. Z niecierpliwością czekam na trzeci odcinek.
Zanim moje trzewia zaczęły przypominać spalone zgliszcza i pogorzelisko, zwiozłem trochę nowości, między innymi rzadką i drogą Próbę Kwasu w Elektrycznej Oranżadzie Toma Wolfe. Kwas w tytule nie dotyczy bynajmniej żołądkowego, który aktualnie próbuje strawić mnie od środka, tylko LSD. Bardzo ciekawa książka, opisująca podróż po USA w pomalowanym autobusie. Głównym bohaterem jest Ken Kesey ten od Lotu nad kukułczym gniazdem, oraz Merry Pranksters przywódca jednej z pierwszych komun. Peace!
Jeszcze na zakończenie raport sytuacyjny z Wyspy dębów. W drugim odcinku serii, wyczyścili guzik znaleziony w pierwszym odcinku, odkopali gwóźdź, który okazał się rylcem - dłutem kamieniarskim oraz znaleźli przy pomocy wykrywacza metali pogięte XVIII wieczne lusterko bez lusterka, tzn. samą obudowę. Z niecierpliwością czekam na trzeci odcinek.
wtorek, 14 stycznia 2020
14 stycznia 2020, wtorek.
Uparłem się. Postanowiłem naprawić motor. Wczoraj wieczorem jeszcze pojechałem samochodem na stację po kanister paliwa, jakby miało go przypadkiem zabraknąć podczas prób odpalania. Przecież nie pojadę zepsutym motocyklem po benzynę, no i naładowałem akumulator przez noc w domu. Metodą prób i błędów znalazłem usterkę, okazało się, że nie pali jeden cylinder. Problem był w kablu wysokiego napięcia, nie miał połączenia ze świecą. Teraz wszystko hula.. oprócz tego, że trochę mam niestabilne obroty. To natomiast wina linki ssania, która źle chodzi w pancerzu, skorodowała najwyraźniej. Żeby to naprawić trzeba pół motocykla rozebrać, zabiorę się za to gdy będzie cieplej. Raptem to kilka zdań opisu, a zeszło mi z naprawą ponad godzinę. Ponad godzinę też jeździłem po okolicy próbując nadrobić wczorajsze obsuwy.
Punktualnie o 16.00 zgodnie z obietnicą oraz przebiegłym postem na grupie, udostępniłem nowości. Kilka książek sprzedało się od razu. Poczekam jeszcze godzinę, resztę powolutku zacznę dodawać do aukcji Allegro.
Przyszły nowości. Dla siebie zamówiłem część cyklu Autostopem przez galaktykę, którego mi brakowało, oraz książkę Donalda Tuska Szczerze. To moje następne lektury. Kiedy ja to wszystko przeczytam?
Punktualnie o 16.00 zgodnie z obietnicą oraz przebiegłym postem na grupie, udostępniłem nowości. Kilka książek sprzedało się od razu. Poczekam jeszcze godzinę, resztę powolutku zacznę dodawać do aukcji Allegro.
Przyszły nowości. Dla siebie zamówiłem część cyklu Autostopem przez galaktykę, którego mi brakowało, oraz książkę Donalda Tuska Szczerze. To moje następne lektury. Kiedy ja to wszystko przeczytam?
poniedziałek, 13 stycznia 2020
13 stycznia 2020, poniedziałek.
Podsumowanie kilku ostatnich dni.
W sobotę zadzwonił lekko podchmielony jegomość, z informacją, że ma książki do sprzedania. Nie wie co właściwie, ale ma. Całe dwie torby ma. Gdy usłyszał, że ma przyjechać do mnie celem ich sprzedaży, lekko się spłoszył. Umówiliśmy się na poniedziałek. Licytacja Szklarskiego doszła do 100 zł i stanęła. Może coś jeszcze ktoś zaproponuje. Koniec punkt 20.00 dziś.
To pokrótce był weekend.
Dzisiaj postanowiłem wyjechać i pokrążyć trochę po okolicy. Ubrałem się ciepło motocylowo, wytoczyłem maszynę z garażu i to by było na tyle. Odpaliła i zgasła, tak jakby paliwo nie dochodziło do gaźników, czy było jakieś zwarcie w instalacji. Nie wchodzi na normalne obroty po chwili gaśnie silnik. Po 10 minutach odpalania poddałem się. Jest zbyt zimno by grzebać przy silniku. Wróciłem do domu, przebrałem się i poszedłem piechotą. Większości skrupulatnie zaplanowanych rzeczy z tego powodu nie zrobiłem, ale spotkałem się z klientem z soboty. Kupiłem od niego trochę kryminałów [kluczyki, jamniki].
Trochę się zdenerwowałem na hurtownię, w której zamawiam nowości. Po zamówieniu okazało się, że nie mają części książek, chociaż były na stronie, właśnie tych pozycji, które były w super cenach. Trudno. Mają różnicę oddać na konto. Podobno paczka będzie dziś wysłana.
Muszę oddać samochód do mechanika. Kończy się przegląd i lepiej wcześniej rzucić fachowym okiem na pojazd. Motocykl sam ogarnę [mam taką nadzieję], nie jest to skomplikowana maszyna. Tu wszystko można naprawić podstawowym zestawem narzędzi, nie ma komputerów, itp. Co innego samochód, lepiej oddać fachowcom.
Siedzę na zadku i wystawiam książki na Allegro i sklep internetowy. Znowu wchodzą z biurka na parapet. Uciekają? Przecież na zewnątrz zimno i mokro.
Dowieziono mi naprawdę sporo książek przed chwilą. Robię post na grupę w stylu Hitchcocka, pokażę same krawędzie, bez tytułów. Jutro o 16.00 będzie wszystko wiadomo.
W sobotę zadzwonił lekko podchmielony jegomość, z informacją, że ma książki do sprzedania. Nie wie co właściwie, ale ma. Całe dwie torby ma. Gdy usłyszał, że ma przyjechać do mnie celem ich sprzedaży, lekko się spłoszył. Umówiliśmy się na poniedziałek. Licytacja Szklarskiego doszła do 100 zł i stanęła. Może coś jeszcze ktoś zaproponuje. Koniec punkt 20.00 dziś.
To pokrótce był weekend.
Dzisiaj postanowiłem wyjechać i pokrążyć trochę po okolicy. Ubrałem się ciepło motocylowo, wytoczyłem maszynę z garażu i to by było na tyle. Odpaliła i zgasła, tak jakby paliwo nie dochodziło do gaźników, czy było jakieś zwarcie w instalacji. Nie wchodzi na normalne obroty po chwili gaśnie silnik. Po 10 minutach odpalania poddałem się. Jest zbyt zimno by grzebać przy silniku. Wróciłem do domu, przebrałem się i poszedłem piechotą. Większości skrupulatnie zaplanowanych rzeczy z tego powodu nie zrobiłem, ale spotkałem się z klientem z soboty. Kupiłem od niego trochę kryminałów [kluczyki, jamniki].
Trochę się zdenerwowałem na hurtownię, w której zamawiam nowości. Po zamówieniu okazało się, że nie mają części książek, chociaż były na stronie, właśnie tych pozycji, które były w super cenach. Trudno. Mają różnicę oddać na konto. Podobno paczka będzie dziś wysłana.
Muszę oddać samochód do mechanika. Kończy się przegląd i lepiej wcześniej rzucić fachowym okiem na pojazd. Motocykl sam ogarnę [mam taką nadzieję], nie jest to skomplikowana maszyna. Tu wszystko można naprawić podstawowym zestawem narzędzi, nie ma komputerów, itp. Co innego samochód, lepiej oddać fachowcom.
Siedzę na zadku i wystawiam książki na Allegro i sklep internetowy. Znowu wchodzą z biurka na parapet. Uciekają? Przecież na zewnątrz zimno i mokro.
Dowieziono mi naprawdę sporo książek przed chwilą. Robię post na grupę w stylu Hitchcocka, pokażę same krawędzie, bez tytułów. Jutro o 16.00 będzie wszystko wiadomo.
piątek, 10 stycznia 2020
10 stycznia 2020. WOŚP
No dziś to się wyspałem. Wstałem przed dziewiątą. Koszmar o wbijaniu gwoździ na starej łodzi nie powrócił. Ufff!!
Postanowiłem oddać na licytację dla WOŚP książkę ze swojej kolekcji, jest to Tomek na wojennej ścieżce z autografem i dedykacją Alfreda Szklarskiego.
Licytację prowadzę w komentarzach na profilu Antykwariatu pod adresem https://www.facebook.com/Antykwarius/. Zaraz po wstawieniu posta pojawiła się pierwsza oferta. Oby tak dalej.
Nie pada, ale wieje jak nie wiem co, więc odpuszczam poranną wyprawę po książki. Pojadę wieczorem samochodem.
Postanowiłem oddać na licytację dla WOŚP książkę ze swojej kolekcji, jest to Tomek na wojennej ścieżce z autografem i dedykacją Alfreda Szklarskiego.
Licytację prowadzę w komentarzach na profilu Antykwariatu pod adresem https://www.facebook.com/Antykwarius/. Zaraz po wstawieniu posta pojawiła się pierwsza oferta. Oby tak dalej.
Nie pada, ale wieje jak nie wiem co, więc odpuszczam poranną wyprawę po książki. Pojadę wieczorem samochodem.
czwartek, 9 stycznia 2020
9 stycznia 2020, czwartek. Spaaaać!
Jestem strasznie niewyspany. Nie dość, że późno położyłem się do łóżka, to jeszcze nie mogłem długo zasnąć. Gdy ostatni raz patrzyłem na budzik, była na nim 3:30. Po tym jak już jakimś cudem zasnąłem, śniły mi się jakieś koszmary, straszne dzieci i potworne prace szkutnicze. W powodu powyższego, mozolnie wszystko mi idzie, mam takie wrażenie, jakby mózg mi nie pracował właściwie. Jak nie narobię dziś byków, to cud będzie. W celu poprawy nastroju i kondycji psycho-fizycznej gotuję ogórkową z klopsikami. Żona sobie zamówiła telefonicznie. To zawsze poprawia humor, taka zupka.
Wczorajszy apel o kończenie zamówień i wpłaty dał efekt. Dzisiaj poleciało kilka paczek do grupowiczów. To dobrze, bo jutro płacę ZUS, a to spory cykliczny wydatek.
W "pasku grozy" wyczytałem, że Łokaś garbatek atakuje zboża ozime. Dlaczego straszne robale mają tak fajne nazwy, jak jakieś pluszaki. Nie lepiej jakby się nazywał Wredziol żarłoczny lub Paskudnik ozimy?
Zamówiłem nowości. Przy odrobinie szczęścia będą na poniedziałek.
Trochę dziwi mnie brak telefonów od ludzi chcących mi coś sprzedać. W grudniu był telefon za telefonem, styczeń - cisza jak makiem zasiał. Czyżby wszystkie prezenty były trafione? Chyba jednak chodzi o to, że przed świętami ludzie kombinują kasę jak się tylko da. Nie wiem sam. Corocznie się obserwuje to zjawisko. Jakaś przyczyna musi być. Temat na habilitację? Służę. Proszę podzielić się wnioskami.
Popołudniu jadę po nowości. Może coś fajnego przywiozę. Na pewno! Trzeba być optymistą, pomimo wszystko.
Wczorajszy apel o kończenie zamówień i wpłaty dał efekt. Dzisiaj poleciało kilka paczek do grupowiczów. To dobrze, bo jutro płacę ZUS, a to spory cykliczny wydatek.
W "pasku grozy" wyczytałem, że Łokaś garbatek atakuje zboża ozime. Dlaczego straszne robale mają tak fajne nazwy, jak jakieś pluszaki. Nie lepiej jakby się nazywał Wredziol żarłoczny lub Paskudnik ozimy?
Zamówiłem nowości. Przy odrobinie szczęścia będą na poniedziałek.
Trochę dziwi mnie brak telefonów od ludzi chcących mi coś sprzedać. W grudniu był telefon za telefonem, styczeń - cisza jak makiem zasiał. Czyżby wszystkie prezenty były trafione? Chyba jednak chodzi o to, że przed świętami ludzie kombinują kasę jak się tylko da. Nie wiem sam. Corocznie się obserwuje to zjawisko. Jakaś przyczyna musi być. Temat na habilitację? Służę. Proszę podzielić się wnioskami.
Popołudniu jadę po nowości. Może coś fajnego przywiozę. Na pewno! Trzeba być optymistą, pomimo wszystko.
środa, 8 stycznia 2020
8 stycznia 2020, środa.
Paczki odebrane. Paczkomaty biedronkowo-pocztowe działają. Pierwszy odciek 7 serii "Wysypy dębów" zobaczony. Znaleźli srebrny guzik oraz ścieżkę w bagnie. Kilka książek wystawionych i sprzedanych. To bilans wczorajszego dnia, w którym nie było postu. Bo co u opisywać? Aaaaa..... odebrałem jeszcze dwa [!] telefony. Ktoś szuka pierwszego wydania "Wiedźmina", oraz ktoś chciał mi sprzedać książeczki z serii "Poczytaj mi mamo". Podziękowałem. Mam obecnie na stanie cały stosik tych bajek, jakoś ostatnio nie mają wzięcia. Nie to co Wiedźmin, którego nie mam. Pierwsze wydanie miałem może ze dwa razy w życiu, to taka niepozorna, mała książeczka, a taka droga....
Mróz odpuścił. Temperatura oczywiście, nie Remigiusz. Remigiusza w to nie mieszajmy. Niech chłop pisze w spokoju. W związku z tym faktem postanowiłem wyjechać na motorze na łowy. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale autobusem nie chce mi się tłuc, a muszę to załatwić do południa. Samochód pojechał razem z żoną do pracy i będzie dopiero około szesnastej, a to za późno.
Znowu musiałem na grupie powiesić post ponaglający wpłaty. Jakiś czas temu prosiłem o maksymalnie 14 - dniowy okres zbierania zamówienia "do paczki". Oczywiście było do przewidzenia, że użytkownicy sobie z tej prośby nie wezmą do serca. Jest jak zawsze, moje prośby maja głęboko w.... Na oko mam teraz około stu nieopłaconych książek. Naprawdę zacznę usuwać grupowiczów z "wilczym biletem". Niepotrzebny jest mi klient, który tylko blokuje towar. Prawda jest taka, że gdybym wystawił te książki na Allegro [a nie na grupie po promocyjnych cenach], większość już by się dawno sprzedała i to za większą kasę. Myślałem, że to taka fajna grupa, wyjątkowa, a wyszło jak wszystko w tym smutnym kraju. Szkoda gadać.
Na pocieszenie wyprawa udała się. Mam trochę nowości i nie zmarzłem za bardzo. Przy okazji zajrzałem do znajomych, nałapać trochę ciepła.
Mróz odpuścił. Temperatura oczywiście, nie Remigiusz. Remigiusza w to nie mieszajmy. Niech chłop pisze w spokoju. W związku z tym faktem postanowiłem wyjechać na motorze na łowy. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale autobusem nie chce mi się tłuc, a muszę to załatwić do południa. Samochód pojechał razem z żoną do pracy i będzie dopiero około szesnastej, a to za późno.
Znowu musiałem na grupie powiesić post ponaglający wpłaty. Jakiś czas temu prosiłem o maksymalnie 14 - dniowy okres zbierania zamówienia "do paczki". Oczywiście było do przewidzenia, że użytkownicy sobie z tej prośby nie wezmą do serca. Jest jak zawsze, moje prośby maja głęboko w.... Na oko mam teraz około stu nieopłaconych książek. Naprawdę zacznę usuwać grupowiczów z "wilczym biletem". Niepotrzebny jest mi klient, który tylko blokuje towar. Prawda jest taka, że gdybym wystawił te książki na Allegro [a nie na grupie po promocyjnych cenach], większość już by się dawno sprzedała i to za większą kasę. Myślałem, że to taka fajna grupa, wyjątkowa, a wyszło jak wszystko w tym smutnym kraju. Szkoda gadać.
Na pocieszenie wyprawa udała się. Mam trochę nowości i nie zmarzłem za bardzo. Przy okazji zajrzałem do znajomych, nałapać trochę ciepła.
poniedziałek, 6 stycznia 2020
6 stycznia 2020, poniedziałek świąteczny.
Leń mnie opanował wczoraj. Miałem duże plany, z których nic nie wyszło, robota jak leżała, tak leży. Snułem się z kąta w kąt, aż jestem właściwie na siebie zły.
Od jutra kanał History HD emituje nową serię jednego z moich ulubionych seriali pseudo [?] dokumentalnych "Tajemnica wyspy dębów" . O fenomenie tego serialu już kiedyś pisałem.
Poczta Polska weszła w komitywę z Biedronką i można zlecić tam odbiór przesyłki. Przy wejściu niektórych sklepów są automaty paczkowe. Szczęśliwym trafem w mojej "Biedrze" na przeciwko jest takie ustrojstwo. Testowo zamówiłem sobie kilka "zdartych płyt" z takim właśnie odbiorem. Zobaczymy czym to się je. Jutro powinny być.
Dziś natomiast moją żonę odwiedziła koleżanka. Kobiety gadają o babskich sprawach popijając herbatkę i jedząc ciastka, ja natomiast po cichutku w kąciku gabinetu nadrabiam zaległości. Jak się "rozkręcę" zacznę przygotowywać paczki na jutro z zamówieniami z długiego weekendu.
Od jutra kanał History HD emituje nową serię jednego z moich ulubionych seriali pseudo [?] dokumentalnych "Tajemnica wyspy dębów" . O fenomenie tego serialu już kiedyś pisałem.
Poczta Polska weszła w komitywę z Biedronką i można zlecić tam odbiór przesyłki. Przy wejściu niektórych sklepów są automaty paczkowe. Szczęśliwym trafem w mojej "Biedrze" na przeciwko jest takie ustrojstwo. Testowo zamówiłem sobie kilka "zdartych płyt" z takim właśnie odbiorem. Zobaczymy czym to się je. Jutro powinny być.
Dziś natomiast moją żonę odwiedziła koleżanka. Kobiety gadają o babskich sprawach popijając herbatkę i jedząc ciastka, ja natomiast po cichutku w kąciku gabinetu nadrabiam zaległości. Jak się "rozkręcę" zacznę przygotowywać paczki na jutro z zamówieniami z długiego weekendu.
sobota, 4 stycznia 2020
4 stycznia 2020, sobota, wre w kuchni robota.
Byłem w aptece. Pani farmaceutka na odchodne wręczyła mi próbkę pieluchomajtek dla dorosłych. Nie wiem co o tym myśleć. Jeszcze chyba ich nie potrzebuję.
Znów mam zwrot z Allegro. W rubryce "powód zwrotu", klient wpisał "a nie podam powodu". Można i tak. Pyk, czarna lista.
Dzisiaj na "warsztat" wezmę zarzucony [właściwie nie wiem z jakiego powodu] projekt zakładek firmowych. Mam już dawno zrobiony projekt w Photoshopie, zostało uzupełnić to i tamto oraz dopieścić całość. Później powędruje on do drukarni. Mam ochotę na taką spokojną dłubaninę przy komputerze. Jak skończę, będę grał w grę, bo przecież Fallout 4 sam się nie skończy.
W międzyczasie wchodzimy sobie z żoną w drogę w kuchni. Ona robi dziś ser limburski, ja równie pyszny sos warzywny z przepisu Jagny Niedzielskiej. Będzie do makaronu na poniedziałek. Później nastawiamy nowe wino i zlewamy do butelek już sklarowane. Nie chcę, żeby blog ten przekształcił się z książkowego na kulinarny, ale przepis na ten sos podam, jest on GENIALNY!
Robi się go z resztek, przejrzałych warzyw. Takie super dojrzałe warzywka są genialne, przebogate w smak i kolor. Potrzebne są papryki, pomidory, cebula, czosnek, oliwa, sól pieprz i kilka drobnych dodatków. Pracę rozpoczynamy od nagrzania piekarnika do 200 st. C. Na blachę wykładamy papier do pieczenia, na który lądują warzywa. Odpestkowane papryki, całe pomidory, główka czosnku przecięta na pół [ja obrane ząbki czosnku wrzucam do wnętrza papryk - taki mój wynalazek], cebule przecięte na połowę. Całość warzyw nacieramy oliwą, solimy i pieprzymy. Po ich upieczeniu, całość razem z płynem, który wyciekł podczas pieczenia umieszczamy w garnku i gotujemy. Cebule i czosnek dodajemy oczywiście bez łupin. Na tym etapie dodajemy szczyptę cynamonu, kilka kostek gorzkiej czekolady i łyżkę miodu. Po 30 minutach bulgotania całość blendujemy na gładko. Można zawekować, wystarczy taki wrzący sos wlać do słoików i zakręcić. Koniec. Fotorelacja poniżej. Mile widziane komentarze po degustacji.
Znów mam zwrot z Allegro. W rubryce "powód zwrotu", klient wpisał "a nie podam powodu". Można i tak. Pyk, czarna lista.
Dzisiaj na "warsztat" wezmę zarzucony [właściwie nie wiem z jakiego powodu] projekt zakładek firmowych. Mam już dawno zrobiony projekt w Photoshopie, zostało uzupełnić to i tamto oraz dopieścić całość. Później powędruje on do drukarni. Mam ochotę na taką spokojną dłubaninę przy komputerze. Jak skończę, będę grał w grę, bo przecież Fallout 4 sam się nie skończy.
W międzyczasie wchodzimy sobie z żoną w drogę w kuchni. Ona robi dziś ser limburski, ja równie pyszny sos warzywny z przepisu Jagny Niedzielskiej. Będzie do makaronu na poniedziałek. Później nastawiamy nowe wino i zlewamy do butelek już sklarowane. Nie chcę, żeby blog ten przekształcił się z książkowego na kulinarny, ale przepis na ten sos podam, jest on GENIALNY!
Robi się go z resztek, przejrzałych warzyw. Takie super dojrzałe warzywka są genialne, przebogate w smak i kolor. Potrzebne są papryki, pomidory, cebula, czosnek, oliwa, sól pieprz i kilka drobnych dodatków. Pracę rozpoczynamy od nagrzania piekarnika do 200 st. C. Na blachę wykładamy papier do pieczenia, na który lądują warzywa. Odpestkowane papryki, całe pomidory, główka czosnku przecięta na pół [ja obrane ząbki czosnku wrzucam do wnętrza papryk - taki mój wynalazek], cebule przecięte na połowę. Całość warzyw nacieramy oliwą, solimy i pieprzymy. Po ich upieczeniu, całość razem z płynem, który wyciekł podczas pieczenia umieszczamy w garnku i gotujemy. Cebule i czosnek dodajemy oczywiście bez łupin. Na tym etapie dodajemy szczyptę cynamonu, kilka kostek gorzkiej czekolady i łyżkę miodu. Po 30 minutach bulgotania całość blendujemy na gładko. Można zawekować, wystarczy taki wrzący sos wlać do słoików i zakręcić. Koniec. Fotorelacja poniżej. Mile widziane komentarze po degustacji.
piątek, 3 stycznia 2020
3 stycznia 2020. Nudy...
Dzisiaj nic się nie dzieje, kilka raptem zamówień z Allegro. Żadnych telefonów, nawet telemarketerzy nie dzwonią. Dziwna sprawa.. aż sprawdziłem czy mam włączony dzwonek.
Dawno nie podawałem przepisu kulinarnego, więc korzystając z chwili nadrabiam to straszne niedopatrzenie. Przepis ten podpatrzyłem kiedyś w programie Bourdaina, z tego co pamiętam, to potrawa serwowana dawno temu w biednych rejonach Irlandii. Bardzo dobrze radzi sobie ona ze złym samopoczuciem. Sprawdzone. Do dzieła.
Krupniok na cebulce nakryty jajcem sadzonym.
Kilka słów wstępu. Jako, że danie podajemy na ciepło, a składa się ono z trzech smażonych osobno składników, musimy zastosować odpowiednią kolejność lub małą sztuczkę. Ale o tym później.
Zaczynamy od zrumienienia na złoto cebulki pokrajanej w piórka. Do niej dodaję tymianku, bo fajnie się komponuje, można też dodać szałwii lub nic nie dodawać. Gdy cebulka jest już złota, na osobnej patelni smażymy śląski krupniok, który w innych rejonach kraju zwany jest kaszanką. Może też być żymlok znany jako bułczanka. Smażymy w/w obdłubane z osłonki.
Jeśli te dwa składniki mamy już gorące i gotowe zabieramy się za jajka. Robimy sadzone, ale koniecznie na miękko! Chodzi o to, żeby żółtko wylało się później na potrawę i wszystko połączyło. Sztuczka - cebulkę podgrzewam zawsze przed ułożeniem na talerz w mikrofalówce, aby była przeraźliwie gorąca.
To w zasadzie wszystko w tym bardzo trudnym i wyszukanym przepisie. Zostało ułożenie na talerzu. Najpierw cebulka wściekle gorąca, słodka i pachnąca. Później warstwa krupnioka, na to wszystko jajco sadzone na miękko. Wylewamy żółtko. Można udekorować całość oczywiście czymś zielonym lub [i] czerwonym. Wcinamy! Smacznego!
Dawno nie podawałem przepisu kulinarnego, więc korzystając z chwili nadrabiam to straszne niedopatrzenie. Przepis ten podpatrzyłem kiedyś w programie Bourdaina, z tego co pamiętam, to potrawa serwowana dawno temu w biednych rejonach Irlandii. Bardzo dobrze radzi sobie ona ze złym samopoczuciem. Sprawdzone. Do dzieła.
Krupniok na cebulce nakryty jajcem sadzonym.
Kilka słów wstępu. Jako, że danie podajemy na ciepło, a składa się ono z trzech smażonych osobno składników, musimy zastosować odpowiednią kolejność lub małą sztuczkę. Ale o tym później.
Zaczynamy od zrumienienia na złoto cebulki pokrajanej w piórka. Do niej dodaję tymianku, bo fajnie się komponuje, można też dodać szałwii lub nic nie dodawać. Gdy cebulka jest już złota, na osobnej patelni smażymy śląski krupniok, który w innych rejonach kraju zwany jest kaszanką. Może też być żymlok znany jako bułczanka. Smażymy w/w obdłubane z osłonki.
Jeśli te dwa składniki mamy już gorące i gotowe zabieramy się za jajka. Robimy sadzone, ale koniecznie na miękko! Chodzi o to, żeby żółtko wylało się później na potrawę i wszystko połączyło. Sztuczka - cebulkę podgrzewam zawsze przed ułożeniem na talerz w mikrofalówce, aby była przeraźliwie gorąca.
To w zasadzie wszystko w tym bardzo trudnym i wyszukanym przepisie. Zostało ułożenie na talerzu. Najpierw cebulka wściekle gorąca, słodka i pachnąca. Później warstwa krupnioka, na to wszystko jajco sadzone na miękko. Wylewamy żółtko. Można udekorować całość oczywiście czymś zielonym lub [i] czerwonym. Wcinamy! Smacznego!
czwartek, 2 stycznia 2020
2 stycznia 2020.
2020. Trudno będzie się przyzwyczaić. Zmów przez miesiąc będę mylił daty. Nowy rok, nowe przepisy. Nie można już na przykład wystawiać faktur VAT na podstawie paragonów, wyjątek paragon na którym widnieje NIP nabywcy.
Ostatnią sprzedaną książką w zeszłym roku była DUMA I UPRZEDZENIE Jane Austen, pierwszą w 2020 WOTUM NIEUFNOŚCI Remigiusza Mroza. W zeszłym roku pierwszą sprzedaną książką była NIE PIJĘ - D. Selviga. Tego raczej nic nie przebije.
Rok jak zwykle zaczynam obowiązkowym i strasznie upierdliwym remanentem. Zajmuje mi to zwykle kilka dni, mam na to jeszcze trochę czasu. Weekend to dobry czas. Taki jest plan.
Próbuję się zaprzyjaźnić z Instagramem. Chyba się polubimy.
Kilka nowości. między innymi Impas Marii Poprzęckiej.
Wydrukowałem i zalaminowałem trochę reklam do rozwieszenia w zaprzyjaźnionych firmach.
Skończyłem lekturę nowego Clarksona, teraz zabieram się za dwa tomiska The Beatles po rozpadzie 1970-2000, dzień po dniu pióra Keitha Badmana.
Ostatnią sprzedaną książką w zeszłym roku była DUMA I UPRZEDZENIE Jane Austen, pierwszą w 2020 WOTUM NIEUFNOŚCI Remigiusza Mroza. W zeszłym roku pierwszą sprzedaną książką była NIE PIJĘ - D. Selviga. Tego raczej nic nie przebije.
Rok jak zwykle zaczynam obowiązkowym i strasznie upierdliwym remanentem. Zajmuje mi to zwykle kilka dni, mam na to jeszcze trochę czasu. Weekend to dobry czas. Taki jest plan.
Próbuję się zaprzyjaźnić z Instagramem. Chyba się polubimy.
Kilka nowości. między innymi Impas Marii Poprzęckiej.
Wydrukowałem i zalaminowałem trochę reklam do rozwieszenia w zaprzyjaźnionych firmach.
Skończyłem lekturę nowego Clarksona, teraz zabieram się za dwa tomiska The Beatles po rozpadzie 1970-2000, dzień po dniu pióra Keitha Badmana.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)
21 września 2022, środa.
Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...
-
Wczoraj opracowywałem do sprzedaży dość rzadką książkę, wspomnienia polskiego oświatowca i ludowca Teodora Kaczyńskiego Z Żółtym Kuferkiem...
-
Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...
-
Dzisiaj kupiłem jedną (!), powtarzam tylko jedną książkę. Poszperałem w pudłach z rezerwami na magazynie i do tej jednej smutnej pozycji dod...









