poniedziałek, 30 września 2019

30 września 2019, poniedziałek.

Podczas wczorajszego wieczornego pakowania okazało się, że zapodziałem dwie książki. Zmarnowałem ze dwie godziny na poszukiwania tych pozycji, wartych ogółem 12,50 zł. W końcu dałem za wygraną, zmarnowany czas nie jest wart tej ceny. Pieniążki oddałem i przeprosiłem. Ciekawe gdzie się znajdą. 

W zasadzie dzisiaj nic specjalnego się nie wydarzyło. Normalny dzień pracy, normalne zajęcia, normalni klienci i jak zwykle normalnie niewyspany. 

Przed domem klienta chowałem telefon i przypadkowo [daję słowo] walnąłem sobie selfie. Nawet fajne wyszło, co mnie strasznie dziwi, bo na mój widok psują się wszelkie aparaty, dlatego też mam mało zdjęć. Wychodzę na nich okropnie. Te mi się akurat podoba. Może zmienię profilowe z biednego Arthura Browna na własne? 


Antykwariatus Maximus

niedziela, 29 września 2019

29 września 2019, pracowita niedziela.

Zdrowotnie troszkę mi się poprawiło. Siły mi wracają. 

Podczas porannej kawki w ogrodzie, siedząc sobie spokojnie z żoną i kontemplując zieleń oraz harce kotków, usłyszeliśmy głośny trzask. W pierwszym momencie pomyślałem, że to zmasowane bombardowanie kasztanami, ponieważ nad ogrodem górują w przeciwległych końcach takie dwa stare kasztanowce i raczą nas co chwila ostrzałem. Jednak to nie było to. Od podmuchu wiatru przewróciła się dość duża brzoza, tuż za ogrodzeniem, ale jeszcze na moim terenie. Wyrwało ją z korzeniami. Tym sposobem miałem całe przedpołudnie, aż do szesnastej zajęte cięciem i rąbaniem drewna. Leży sobie teraz ono w ładnym stosie i schnie, na moje oko ponad kubik. Z tej radości, aż wieczorem napalę w kominku. Stara medycyna ludowa na wszelkie dolegliwości zdrowotne zalecała oprócz lewatyw i upuszczania krwi, saunę i inne poty, zobaczymy czy mi ta praca wyszła na zdrowie... albo wyzdrowieję zupełnie, albo padnę, innej możliwości nie ma. Jutro się dowiem.

Wcześniej trochę, koleżanka podrzuciła książki, o których pisałem wczoraj. Trochę lektur, trochę młodzieżówki, znalazła się też jedna bardzo ciekawa książka - ogromny album zdjęć Pierre'a i Gillesa. Nie będę go jeszcze sprzedawał, przejrzę w wolnej chwili, może coś nada się do umieszczenia ma Facebooku, może jest tam jakaś praca z literaturą, książką, coś co nawiązuje do tematyki antykwariatu. 

Biedroń przyniósł mi prezent, mysz w stanie częściowo wyfiletowanym i położył na wycieraczce. O włos jej nie rozdeptałem. Biedroń to jeden z kotów zamieszkujących dom. Nazywa się tak, jak się nazywa z powodu wyglądu. Jest biały w czarne plamki jak biedronka. Właściwie kotek miał się nazywać Biedronka, ale okazało się, że to facet, więc został przemianowany na Biedronia. Idzie jesień.

Postanowiłem, a właściwie to pomysł mojej żony, żeby zrobić wino ryżowe, na razie na próbę w małej ilości. Nie miałem odpowiednio małego baniaka do fermentacji. Kupiliśmy 5 litrowe wino w sklepie obok, po jego wysączeniu będzie pojemnik. To jakieś tanie czerwone wytrawne, ale wypić się da. Będę relacjonował jak idzie [fermentacja, nie picie oczywiście].

Tradycyjnie niedzielnie, przygotuję sobie zamówienia na jutro, mam do napisania kilka faktur VAT, może coś wystawię na Allegro. 

Pracowity to był weekend. 

sobota, 28 września 2019

28 września 2019 roku, sobota.

Z samego rana, zaraz po ósmej dostałem informację, że mam przyjechać po książki i to najlepiej od razu, bo jeszcze ktoś ma być je oglądać. Zerwałem się jak poparzony, wskoczyłem [tzn. ostrożnie wsiadłem, bo słaby jeszcze jestem] na motor i pognałem [tzn. ostrożnie i powoli pojechałem zgodnie z przepisami ruchu drogowego]. Byłem pierwszy. Coś mi się zdaje, że wyprzedziłem konkurencję z Bytomia, ale tego nie wiem na stówę. Bardzo fajne książki kupiłem i dość tanio, bowiem sprzedającemu nie zależało właściwie na pieniądzach, tylko na tym, żeby znalazły nowy dom. No to znalazły, nawet kilka nowych domów.

Wczoraj zakupiłem jeszcze trochę podręczników do pierwszej klasy liceum po gimnazjum. Trochę już późno na zakup podręczników, ale sporadyczne pytania jeszcze się zdarzają, wiec chyba nie wtopiłem.

Takie przemyślenie. Kupujący pyta mnie o cenę, podaję ją i czekam na odpowiedź: czy chce książkę w tej cenie, czy mam sobie ten towar wsadzić. Czasami trwa to długo, ta odpowiedź. Ciekawe co w tym czasie robi? Na moje oko większość robi tak - cyk Allegro i porównują. W zasadzie to nie dziwi, ale żeby tak długo? Czasami w tym czasie zadumy i przemyśleń, ktoś inny pyta o ten towar, podaję cenę i sprzedaję. Potem są pretensje, że ja byłem pierwszy... nie byłeś, wystarczy napisać rezerwuję i sprawdzę, wtedy zarezerwuję i dam czas na sprawdzenie. W sporym procencie w ogóle nie dostaję odpowiedzi, to niegrzeczne, napisz kliencie cokolwiek, nawet żebym się *%&$*!*&#!!, to lepsze niż zerwanie rozmowy.  

Co do cen kilka faktów, bo czasami mam dziwne pytania. Jedne pozycje są droższe, inne tańsze. Wynika to ze stanu, rzadkości, wydania i wielu innych czynników. Książki zawsze najpierw umieszczam na Grupie jako nowości. Moje ceny tam podawane są i to gwarantuję, najniższymi w danym momencie na rynku [z małymi wyjątkami, ale o tym potem], wyceniam je indywidualnie i z osobna ustalając cenę na takim poziomie, aby była atrakcyjna, bo tu nie ponoszę dodatkowych kosztów, jak na przykład 10% prowizja dla Allegro, lub abonament za domenę w sklepie internetowym. Panuje tu też taka niepisana zasada, że im więcej zamawiasz jednorazowo, tym cena niższa. Nie czuję jakiegoś sentymentu do towaru i nie daję cen zaporowych. Chcę je wszystkie szybko sprzedać, żeby mieć pieniążki na nowe itd. Czasami, przyznaję się, na niektóre rzadkie pozycje daję cenę bez sprawdzania jak to wygląda na rynku w danym momencie. Wynika to z tego, że chcę utrzymać cenę na ten tytuł. Dlaczego? Bo uznaję go za wartościowy, wynika to z wieloletniego doświadczenia, po prostu nie chcę, żeby te pozycje traciły na wartości. Proszę się zastanowić, co może być więcej warte? Książka w np. Empiku, będąca nowością, którą przeczyta garstka osób, bo reszta, to te które otrzymają ją pewnie w nietrafionym prezencie i po roku mi odsprzedają bez zaglądania do niej najczęściej. Taka książka kosztuje powiedzmy ok. 40 zł jako nowa w salonie, po przejściu przez kasę w większości przypadków jest już warta 20 zł i to jest jej cena rynkowa w obiegu antykwarycznym. Taka prawda. Czy więcej jest warty zachowany w świetnym stanie na przykład poradnik o wykonywaniu serwet z lat '50 ubiegłego wieku, gdzie treść nie jest przeładowana ślicznymi i nic nie wnoszącymi zdjęciami. Dla mnie ta druga opcja. Słyszę pytania czemu to nie kosztuje 5 zł tylko 40 zł ? Za starą książkę tyle kasy? Tak tyle kosztuje, bo to świetna książka, której taniej nie sprzedam, bo nigdy jej nie sprzedałem taniej, a sprzedaje się zawsze. Obecnie jakby taka pozycja była dostępna na rynku jako nowość, dam głowę, że cena jej by wynosiła 80 i więcej złotych. Mam rację? Chyba mam.




piątek, 27 września 2019

27 września 2019. Zmagań z zarazą dzień drugi.

Nadal chory, chociaż trochę chyba lepiej, wczoraj czułem się jak zombi, dziś jest "jako-tako" jak mówią Chińczycy. W związku z tym mam w planie trochę popracować, bo się zanudzę. Może coś na Allegro powystawiam. Później przespaceruję się na pocztę w ramach dotlenienia, wracając zajrzę do klientki, ma coś do sprzedania. Jest to właściwe po drodze. Dalszych wypraw łowczych do momentu cudownego uzdrowienia nie planuję, chociaż pogoda fajna, można by gdzieś jechać, ale się obawiam, że mógłbym motocykla nie utrzymać, bo to ciężka bestia. Jeszcze mnie by przewiało.

Wczoraj dostałem paczkę od stałej klientki, w której znajdowały się kasety magnetofonowe i sporo książek. Wszystko dostałem w gratisie. Bardzo miły gest, ogromnie mnie ucieszył ten prezent. Spróbuję się jakoś odwdzięczyć, jeszcze nie wiem jak, ale coś wymyślę.

Popełniłem znów gafę. Sprzedałem niekompletną książkę, w której jak się okazało brakowało stron. Ktoś sobie pożyczył był. Przeprosiłem i oddałem pieniążki. Klientka była pozytywnie zaskoczona moją postawą. Nie wyobrażam sobie inaczej załatwić sprawy, ale najwidoczniej inni mają do tego odmienne podejście się okazuje. Niestety czasami braki tego typu się zdarzają i nie jestem w stanie wszystkiego wyłapać. Kartkuję co prawda książki przed wysyłką, ale to czasami nie wystarcza. 

Przymierzam się do remontu biura, już tak już na poważnie. Moje biuro jest już w stanie określiłbym mocno zużytym. Wymyśliłem sobie zupełne przemeblowanie, całkiem inny układ. Pociąga to za sobą zmianę instalacji elektrycznej i przeniesienie gniazdek, bo przy nowym układzie zaplątałbym się w przedłużacze. To nie problem, problemem jest to, że chcę przenieść biurko w inne miejsce, tam potrzebuję rogowe, ale bardzo nietypowego wymiaru, nie wiem czy takowe będzie można kupić, bo jeden bok musi być krótki, drugi dość długi. Chyba sam coś sklecę na bazie blatów kuchennych. W nowym biurze wreszcie znajdzie się miejsce na moje gitary, teraz walają się po pokoju i żona po mnie buczy. Będę miał kącik do brzdękania, żeby całkiem nie wyjść z wprawy. 

Ponad miesiąc temu zamawiałem płytę z Anglii, coś mam wrażenie, że przesyłka zaginęła. Po części to moja wina, bo wybrałem standardową przesyłkę, nie kuriera. Kurier był droższy od płyty, stąd ta decyzja. Poza tym kupowałem w ten sposób już dziesiątki płyt, wszystkie zawsze dochodziły. Ta niestety jeszcze nie. Zaczynam się martwić.

Wczoraj zadzwoniła koleżanka. Przytacha w sobotę dwie torby niepotrzebnych już jej książek, dlatego nietypowo dla mnie w sobotę będą nowości na grupie. 

W związku z nadchodzącym remontem, o którym pisałem wcześniej, chcę przejrzeć dzisiaj część regału, do którego odkładam książki 'na potem'. Coś mi się wydaje, że są tam zagrzebane dwie pozycje, których szukam, żeby zrobić komplety - Zmierzch Meyer i jeden Szklarski, którego brakuje mi do kompletu Przygód Tomka. Muszę opróżnić te regały przed remontem, żeby nie latać z książkami między piętrami, może zrobię akcję bigos? Jest tam trochę sezonowych rzeczy, które muszę wystawić teraz, między innymi lektury szkolne, podręczniki akademickie.

Ale mi się chce kartoflanki!! Takiej jak w piosence Młynarskiego, tej ze skwarkami. Idę pichcić.



czwartek, 26 września 2019

26 września 2019, czwartek.

Dopadło mnie choróbsko. Dziś długiego wpisu nie będzie, nowości też nie, chyba, że ktoś, coś do mnie przytaszczy. Nawet myślenie o tym mnie zmęczyło. Jedyne co zrobię, to zapakuję zamówienia z wczoraj i wyślę je wieczorem przy pomocy żony. Teraz zrobię sobie rosołek z kostki.

aaa...cztery koty mają nowe domki, został jeszcze jeden czarny kocurek.

wtorek, 24 września 2019

25 września 2019. Środa


Wywaliłem z cenników Allegro opcję listu zwykłego nierejestrowanego. Niestety żyjemy w nieidealnym świecie, w którym jedni są mądrzy, drudzy trochę mniej, to naturalne. Może i dobrze, może o to naturze chodziło, o różnorodność i nie uważam się za jakiegoś geniusza, żeby było jasne. Już opisuje przygodę. 
Klient zamówił i zapłacił, nabył książkę poprzez Allegro. Było to w sobotę wieczorem, kilka tygodni temu. Wysłałem ją w poniedziałek rano, co było najszybszym terminem ponieważ, żeby wydrukować paragon z kasy muszę mieć pieniądze przekazane z PayU na koncie. Wysłałem jak zawsze powiadomienie o wysyłce. Niestety ten Pan wybrał list zwykły nierejestrowany, który nie ma numeru nadania, bo taka to usługa, niewiele różniąca się od kartki na święta. Ma jedną zaletę – jest tania. W czwartek dzwoni do mnie z pretensjami kiedy mu wyślę towar, bo jeszcze nie ma. Więc tłumaczę, że wybrał taką formę wysyłki w której nie ma możliwości ustalenia gdzie jest list, ale go zapewniam, że został wysłany. Poprosiłem go o to, żeby zapytał na poczcie czy gdzieś nie leży. Po kilku dniach dzwoni wnerwiony, że na poczcie nie ma, czy mu go na pewno wysłałem, wiec tłumaczę od nowa, jak nie powiem komu, bo mnie chcę obrażać klientów. Wyjaśniam, że to list zwykły, że wybrał taką formę, chociaż jakby dopłacił 1,90 zł [!] to poszło by poleconym allegro, i tak dalej i tak dalej... Na koniec wspomniałem, że może będzie zwrot, żeby spokojnie poczekać kilka dni jeszcze. On na to, że chce zwrot kasy, bo go oszukuję! Nic w końcu po dłuuugiej perswazji zgodził się poczekać. Cisza tydzień, może dłużej. Myślę sobie list dotarł, bo się nie odzywa. Do wczoraj. Wczoraj po 23:30 dostaję SMS, w którym mi ubliża, wyzywa od złodziei, oszustów i innych takich. Chce zwrotu kasy. To grzecznie odpisuję, że dla świętego spokoju, bo kwota niewielka, oddam mu kasę chociaż nie powinienem, ale jestem profesjonalistą więc tak załatwię sprawę. Dopisałem też, że będę zwracał się o zwrot prowizji od Allegro oraz napiszę do poczty, może coś to da. On z pretensjami, że nie lubi jak się go oszukuję i go podobno zastraszam [?!] . No cholera, niby czym? Może muszę się leczyć już, bo nie kojarzę? To ja jestem stratny, towaru nie mam, muszę [chcę] oddać kasę, Allegro zabrało mi prowizję, a jeszcze coś czuję, że negatywa dostanę, na który nie będę mógł zareagować, bo nie ma takiej opcji. Kupujący nie dostają komentarzy, a powinni. Krew we mnie się zagotowała. Dlaczego mam ponosić odpowiedzialność finansową i wysłuchiwać wyzwisk, przez nieprzemyślane wybory klienta. Jest jeszcze jedna możliwość, Pan odebrał książkę, ale chce wyłudzić pieniądze, ale co ja piszę przecież to nie jest możliwe. Mamy tu sytuację patową, on nie może potwierdzić gdzie jest list, ja czy go odebrał. Co mi strzeliło do głowy? Przepraszam. Zasugerowałem nieuczciwość. Jeszcze raz przepraszam Spokojnie zapytałem czym go zastraszam? Bo nie rozumiem. Napisał, że mam do niego jutro zadzwonić. Nie kochany kliencie, nie zadzwonię! Dodatkowo lecisz na czarną listę, SMS zostawiam, nie wiem czy to może być podstawą do zgłoszenia na policję o znieważenie. Poczekam, może to wykorzystam. Chciałbym zobaczyć jego minę gdy dostałby wezwanie do sądu. Jest jakiś prawnik na pokładzie? Jest robota.

Ta sytuacja przypomniała mi pewne przejścia z jednym z klientów sprzed ponad 3 lat. Sprzedawałem wtedy dużo rzadkich pozycji dotyczących militariów, opisy czołgów, armat i takich innych. Kupują to chyba tylko historycy, modelarze, byli wojskowi i terroryści. Tak myślę. Są to dość drogie i rzadkie pozycje. Pojawił się klient na allegro, kupił kilka tych pozycji i zapłacił. Dodatkowo do zamówienia przesłał mi kilkunasto-zdaniową instrukcję, z której wynikało, że „żąda” żebym zapakował te książki w określony sposób. Tak jakbym nie wiedział przypadkiem. Zapaliło mi się światełko 'trudny klient', ale nic, klient nasz Pan więc zapakowałem mu te książki jak chciał, a nawet lepiej, odpakowywał je chyba z godzinę, tak sądzę. Każda była zapakowana osobno, później w grupy i całościowo. Nie zrobiłem tego złośliwie, bo dla niego dobre zapakowanie było bardzo ważne, tak wywnioskowałem. Wysłałem, zapomniałem. Nadal miałem wystawione książki o tej tematyce, bo kupiłem dużą ilość tego tematu. Po pewnym czasie dostaję maila od tego klienta, że chce kupić jeszcze jedna książkę, ale że da za nią najwyżej 50 zł, a nie 80 jak chcę. Nie zgodziłem się, bo różnica była za duża, no i akurat w tym momencie te 80 zł to była najtańsza oferta na rynku. Tu popełniłem mały błąd. Nie chciałem mu sprzedać tej książki w ogóle, bo lampka „trudny klient” jeszcze nie zgasła. Podniosłem cenę zamiast ją obniżyć do 90 zł, tak aby nie strzeliło mu do głowy, żeby przypadkiem dokonać zakupu. Tu się zaczyna jazda! Dostaję maila, że jestem cham, że tak nie można, że odda mnie do sądu, że żąda obniżki. Nie reaguję i dodaję delikwenta na czarną listę. Po pewnym czasie dostaję maila o niego, w którym mniej więcej pisze tak: „Cha, cha teraz już na pewno nie sprzedasz, bo mam taniej, ty....” Patrzę na Allegro, rzeczywiście wystawił identyczną jak moja aukcję, z moim zdjęciem, z moim opisem, tylko za 40 zł. Plagiat zgłosiłem do Allegro. Myślę poczekam, bo się robi ciekawie. I zrobiło. Pan sprzedał książkę prawie od razu jakiemuś innemu użytkownikowi. Został z problemem braku towaru, który sprzedaje. U mnie już nie kupi bo ma zablokowaną taką możliwość, za co też dostałem maila od niego, którego treści nie przytoczę. Wykombinował sobie, że założy konto jako niezarejestrowany i kupi u mnie tą książkę z tego właśnie nowego konta. Założył na żonę chyba, bo przyszła oferta na książkę od kogoś o tym samym nazwisku, z tego samego miasta, ale kobietę. Całe szczęście, że wybrał/wybrała przesyłkę pobraniową. Nie zgodziłem się na wysłanie jej z powodu niezarejestrowanego konta. Dostałem jeszcze kilka mięsistych mailów i negatywa. 

Tak sobie teraz myślę, że obydwa przypadki coś łączy. Obydwa dotyczą książki o militariach. Przypadek?

Wystawiłem kocięta na OLX, na razie cisza.

24 września 2019, wtorek. Opowieść o tym jak chemik został antykwariuszem.



Dzisiaj pokiełbasiłem sobie cały dzień wyjazdem po książki do klientki. Wyjechałem z rana zamiast pakować książki, teraz mam opóźnienie, również z winy Poczty polskiej, bo nie działał ich Elektroniczny nadawca. Kupione książki są bez szaleństw, ale jest prawie cały komplet Przygód Tomka Szklarskiego oraz dwa tomy Encyklopedii Piłkarskiej Fuji, więc nie jest najgorzej. Teraz czekam na następną klientkę, jedzie do mnie z jednym Zafonem i Biblią. Paczki zawiozę przed zamknięciem poczty i do paczkomatu, bo przyszły te podręczniki angielskie dla syna, które zamówiłem podwójnie. Kiedyś o tym pisałem. Dzwoniła do mnie też Pani, która robi porządek w tzw. „masie spadkowej” - nieładna ta nazwa, ale celna. Jeśli zdecyduje się na sprzedaż będą fajne książki, stare i nietuzinkowe. 

Często dostaje pytania jak do tego doszło, że zostałem antykwariuszem. Napiszę o tym, w końcu tytuł „Pamiętnik antykwariusza„ zobowiązuje. Tak w ogóle z wykształcenia jestem chemikiem. Jest to dość istotna wiadomość, ale o tym za chwilę. Kiedyś pracowałem w firmie, która zajmowała się produkcją chemiczną i w czasie gdy nie było nic do produkowania, przerzucany byłem do działu naprawy wag – drugiej, a właściwie później głównej działalności tej firmy. Więc chemik wylądował zajmując się wszystkim właściwie – elektroniką, automatyką, metrologią, mechaniką precyzyjną, lakiernictwem itp. Nie była to moja pierwsza praca po szkole, zaraz po jej ukończeniu, a właściwie jeszcze podczas jej trwania pracowałem w laboratorium medycznym zajmując się analizami biochemicznymi. Stamtąd przesłoniłem się do tej firmy wagarsko-produkcyjnej. Te dwa fachy dały mi dużo w późniejszej pracy antykwarycznej, można nieskromnie powiedzieć, że jestem specjalistą w literaturze z tych tematów, czasami się to przydaje, szczególnie przy zakupach gdy kupuję książki specjalistyczne, które inni omijają. Ja umiem je odpowiednio wycenić bez posiłkowania się internetem i wybrać te „perełki”. Spędziłem w tej pracy naście lat... i tu pojawiają się przypadkiem książki. Praca wiązała się z różnymi wyjazdami, po całej Polsce, jeździło się na awarie, montaże linii, do wielu zakładów poznając je od środka. W takim właśnie zakładzie będącym w trakcie przekształcania i częściowej likwidacji, natrafiłem na książki, nikomu nie potrzebne, będące pozostałością po zlikwidowanej bibliotece przyzakładowej. Pozwolono mi trochę sobie ich zabrać więc zabrałem. Były to pozycje związane z chemią i elektroniką jak dobrze pamiętam. Allegro wtedy zaczynało, nie było tak wielkiej konkurencji jak dzisiaj, zacząłem je sprzedawać, miałem też trochę swoich już niepotrzebnych mi książek związanych z analityką i medycyną. Wystawiłem je. Sprzedały się, dobrze się sprzedały... Wykombinowałem sobie, czemu by nie kupować tych książek na większą skalę i nie sprzedawać. Robota marzenie by się wydawało. Kupić, zrobić zdjęcie i opis, wystawić i sprzedać, kupić następne... wszystko w domu, w kapciach, bez wyjazdów, zrywania się porannego, no i będę pracował na siebie! Trochę poobserwowałem rynek, popytałem, zrobiłem sobie rezerwę towaru i... dałem wypowiedzenie z trzymiesięcznym okresem oraz jednocześnie założyłem firmę. Było to w 2007 roku. Pracowałem te trzy miesiące na 2 etaty, jeden w firmie wagarsko-chemicznej, drugi w domu w swojej. Zostawiłem sobie furtkę, że gdyby coś się wykrzaczyło, nie poszło to mogłem wrócić na stare śmieci. Wypowiedzenie poleciało by do kosza. Szło jednak, nad wyraz dobrze szło. Więc tak zostało. Myślałem na początku, że to będzie robota zajmująca 8 godzin, tak jednak nie jest, nikogo nie zatrudniam, wszystko muszę zrobić sam. Na dodatek firmę prowadzę u siebie w domu więc jestem w niej 24/7/365, ale w kapciach lub na boso, popijając kafkę lub coś innego.    

Pani z Zafonem i Biblią będzie jednak jutro rano po ósmej. Znów się nie wyśpię. 



poniedziałek, 23 września 2019

23 września 2019, poniedziałek, pierwszy dzień jesieni.


Wczoraj pisałem o tzw. „cynku”, okazał się trafiony w przysłowiową dziesiątkę. Kupiłem coś około 200 książek, część nowych, część wycofanych z biblioteki, mają pieczątki, ale są kompletnie i w dobrym stanie. Część już się sprzedała. W kulminacyjnym momencie miałem otwartych 6 okien Messengera i pisałem jednocześnie z sześcioma klientkami. Jak czegoś nie pomyliłem to cud będzie. 

Zadzwonił Pan z pytaniem: Hallo, Allegro? Trochę mnie zatkało. Odpowiedziałem, że owszem sprzedaję też na Allegro, potem już jakoś poszło. Mam załatwić II tom Maszyn elektrycznych Dulickiego z lat '50, bo klient I i III już ma. Będzie trudno.

Mam umówioną klientkę na jutro, muszę podjechać do Rudy Śląskiej, są książki i płyty. Zobaczymy. Może też będzie grubo jak dziś?

niedziela, 22 września 2019

22 września 2019. Niedzielny krótki wpis.


Wczoraj miałem tylko remontować, a wyszło jak wyszło. Przywieziono mi kilkanaście książek, z których połowa już się sprzedała na grupie. Dzisiaj w planach kompletacja zamówień na jutro, może coś już zapakuję, bo dość wcześnie mam wyjechać po nowości. Mam pewien cynk! Ale o tym sza, żeby nie zapeszyć! Może być grubo.

Zrobiłem zwroty prowizji z Allegro. Jak co miesiąc powiesiłem też na grupie prośbę o uregulowanie zamówień. Wszystko fajnie i super, ale są klienci, którzy najchętniej by zbierali zamówienie w nieskończoność. Średnio mogę sobie na to pozwolić ze względów finansowych. Książki na mojej grupie i tak sprzedaję w super niskich cenach, to jeszcze muszę się o pieniądze prosić. To trochę nie w porządku względem mojej osoby. Czasami zastanawiam się czy nie lepiej byłoby te książki umieszczać od razu na Allegro [tam są ceny większe] niż je blokować na tak długi czas. Piszę "blokować" bo tak faktycznie jest, mam po jednym egzemplarzu tytułu. Więc jak ktoś zamówi, to zgodnie z umową czekam na wpłatę. Jakbym nie udostępnił ich na grupie, na pewno bym sprzedał z szybszą płatnością na aukcjach i czasami przyznam się bez bicia tak robię z pojedynczymi tytułami, pewniakami, które sprzedam "od ręki". Nie mówię, że wszyscy grupowicze nie płacą, nie, jest tylko kilku recydywistów tej materii. 

Allegro w swojej wspaniałości przedłużyło mi status Super Sprzedawcy na następny miesiąc. Nie dziwi mnie to, przecież jestem super i jestem sprzedawcą!

piątek, 20 września 2019

21 wrzesień 2019, sobota. Wczesno-poranny wpis

Ja to się chyba wyśpię w grobie. Poważnie. Dzisiaj przed siódmą zadzwonił klient, ten który ma odebrać książki około ósmej. Zadzwonił, żeby zapytać o drogę. Odebrał je 7:12. Będzie kupował więcej – super, ale będzie odbierał rano – to już nie super. Trudno, zajmę się czymś konstruktywnym, pójdę na zakupy czy co, bo i tak nie zasnę. 

Wczoraj zadzwonił do mnie szef firmy, która dostarcza mi tonery do drukarki. Zapytał czy jeszcze żyję, bo przegląda faktury i ostatnia jest sprzed ponad roku. Fakt, dawno nie zamawiałem, ale nie było takiej potrzeby. Tak właściwie to myślałem o nim w zeszłym tygodniu, bo toner jest na wykończeniu. Zamówiłem i pogratulowałem dobrego oraz wydajnego produktu.

Chciałem wysłać dzisiaj paczki, które leżą od wczoraj, jednak płatności nadal nie działają. Podobno to awaria Plusa i Cyfrowego Polsatu, taka informacja jest w internecie. Z Plusa mam sieć w firmie. Nie jest to prawdą, próbowałem zapłacić poprzez innego dostawcę internetu, nie da się. Nie działa. 

Rozgryzłem! Coś w komputerze blokuje dostęp do płatności. Wpadłem na to, żeby cały proces zamawiania przeprowadzić z telefonu na Androidzie. Poszło bez problemów. Nie wiem w czym rzecz, ale awaryjnie się da. Trochę to upierdliwe, ale można. Dzisiaj muszę wysłać te paczki bo mam je zlecone na placówkę, która pracuje w sobotę. Szkoda, że wczoraj na to nie wpadłem. 

Nie mam dzisiaj, jak co sobotę więcej planów związanych z firmą. Dzisiaj zajmuję się remontem. 

20 września 2019 środa, podatek dochodowy - brrrr.


Dzisiaj od samego rana nie działa usługa Dotpay, więc nie zapłaciłem i nie wysłałem paczek i paczkomatów. Nie da się. To jakaś większa awaria, serwis brokera zwala na dostawców internetu, tamci się nie wypowiadają. Paczki leżą i kwiczą.

Rano o szóstej zostałem poinformowany SMS-em, że jutro [sobota] klient przyjedzie odebrać zamówienie, tak koło ósmej rano. Czy jakiś antykwariat w Polsce pracuje od 8 ? Nie wydaje mi się. Powinienem w zasadzie go opieprzyć, przecież on chyba w pracy nie jest o tej porze w weekend. Sobota i niedziela to jedyne dni kiedy mogę odespać tydzień. Brak słów. 

Dużo w miarę fajnego towaru przywiozłem. Pierwszy raz w życiu robiłem zakup książek na przystanku tramwajowym. Klient zadzwonił, że jedzie do mnie z książkami, ale nie może dojechać, bo się pogubił. Akurat byłem w pobliżu, podjechałem. Dokonaliśmy "dealu" na ławce przystanku. Dla postronnych musiało to wyglądać jak przekazanie jakiejś kontrabandy. Dobrze, że nas nie zwinęli. 

Umówiłem się na poniedziałek i wtorek oglądać księgozbiory. Na stówę coś kupię. Będą nowości.

Prezydent podpisał obniżenie podatku dochodowego z 18 procent na 17. Dobre i to, tak sobie policzyłem, że w kieszeni zostanie mi jakieś 50 zł, to znaczy nie zostanie, bo zostanie mi zabrane zapewne w jakimś innym podatku. 

Z dobrych wieści wyczytałem, że rośnie wśród Polaków odsetek ludzi, którzy zapatrują się w towary używanie, także książki. To jest bardzo trend. 

czwartek, 19 września 2019

19 września 2019, czwartek. Historia pewnego zamówienia i dlaczego pobranie nie jest takie złe... Co ja piszę?!



Zoperowałem kota, zrobiłem z synem akcję „pokaż kotku, co masz w środku”. Miał baterię, wymieniliśmy, teraz robi „miau” prawidłowo.

Niektórzy sprzedawcy Allegro podobno są straszni. Nie wierzyłem w to, do momentu kiedy trafiłem na takiego „profesjonalistę”. Dokonałem zakupu podręczników do angielskiego dla mojego syna 7 września. Tak późno, bo wtedy był już po teście i było wiadomo do jakiej grupy się zalicza. Kupiłem i zapłaciłem. Czekam. Po tygodniu trochę się zaniepokoiłem i zajrzałem w komentarze sprzedającego [wcześniej tego nie zrobiłem]. Na ponad 1000 pozytywów ma 160 kilka negatywów. Lekko mnie zmroziło. Napisałem maila do sprzedawcy. Cisza. Napisałem drugiego. Znów cisza. Wszcząłem spór przez Allegro. Po kilku minutach odpowiedź, że musi sprawdzić, mam chwilkę zaczekać. Chwilka trwała dwa dni. Znów napisałem. Cisza ponad dobę. Poprosiłem o wsparcie Allegro. Napisali do sprzedającego z prośbą o wyjaśnienie. Cisza dzień. Brak odpowiedzi. Więc dziś rano, [bo już nie mogę dłużej czekać, bo dziecko bez książki na lekcje chodzi] napisałem mu maila, że rezygnuję, że ma sobie dać spokój z zamówieniem i chcę zwrot pieniędzy. To samo skopiowałem na stronę sporu. Kupiłem drugi zestaw, ale nie było łatwo, ponieważ nikt nie miał w ofercie tych dwóch książek razem [podręcznik i ćwiczenia]. Zamówiłem u dwóch różnych sprzedawców. Myślę sobie, poczekam, kiedyś kasę odzyskam, najwyżej poprzez system ochrony kupujących. Minęło kilka godzin i dostaję informację od tego „profesjonalisty” że przesyłka zapakowana i ma już nadany numer w systemie InPost. Rewelacja, jak nie miałem żadnego, to teraz będę miał dwa komplety. Trudno, jakoś odsprzedam, bo nie będę zwracał. Jestem wielkim przeciwnikiem pobrań, ponieważ jako sprzedający, czasami dostaję zwroty przesyłek tego typu. Jest to uciążliwe i niepotrzebnie generuje mi koszty, ponieważ za wysyłkę pobraniową w momencie jej wysłania muszę zapłacić, gdy do mnie wróci płacę drugi raz za zwrot. Wygląda to tak, że wydaję jakieś 34 zł, a książkę mam nadal siebie i przez około tydzień jest wyłączona z sprzedaży. Jeśli taka transakcja była zrobiona poprzez Allegro muszę jeszcze dodatkowo ubiegać się o zwrot prowizji, którego czasami nie dostaję, a jest to 10% wartości przedmiotu. Piszę o tym pobraniu, ponieważ w tym akurat przypadku rozwiązało by problem. Co ja piszę! Pobrania są przecież be! Przez takich sprzedających jak on inni cierpią, ktoś który zaliczy takie przygody na starcie zabawy z aukcjami na pewno nic więcej nie kupi na Allegro.

Dalej w temacie podręczników. Znajomy podrzucił mi listę podręczników dla swoich dzieci i pociech swojego szwagra. Pilnie potrzebne. No raczej, zaraz koniec września. Pierwsza klasa po ósmej klasie i gimnazjum. Godzinę spędziłem na szukaniu gdzie można wszystkie hurtem zamówić. Nie ma takiej opcji! Jeszcze są do pierwszej klasy po gimnazjum, ale tych które są wszystkie nowe dla ósmoklasistów nie ma. Wyszły. Dodruk będzie w przyszłym miesiącu. Nie można było jakoś przewidzieć ile ich będzie potrzeba? To chyba nie tajemnica jak liczne są roczniki.

Są takie dni, że nie udaje mi się zdobyć nic nowego i nikt niczego nie przywiezie do sprzedania. Dzisiaj jest właśnie taki dzień. Tak po prawdzie mam co robić, bo książki znów się piętrzą w stosach na parapecie [tym razem tytuły do umieszczenia na stronie www] ale nie mam do tego serca dziś, normalnie mi się nie chce, czuję się zmęczony. Może to pogoda, może brak snu.

Przed chwilą dostałem maila, cytuję: "W Waszej ofercie cena za ten podręcznik wynosi 1083,88 zł. To chyba jakaś pomyłka? Pozdrawiam". Nie jest to cenna książka, nie aż tak. Jej prawidłowa cena wynosi 8 zł. Nie wiem jak to wpisałem. Już poprawione. 

środa, 18 września 2019

18 września 2019, środa.


Zaliczyłem niezłe faux pas. Klient kupił książki o alkoholizmie, terapii, uzależnieniach. Wysłałem mu je w kartonie po whisky. Negatywa jeszcze nie dostałem. Zrobiłem to zupełnie nieświadomie i dzisiaj się dopiero zorientowałem.

Jest ósma rano i mam już wszystko zapakowane. Dzisiaj się zrywam wcześnie po towar, bo puki co nie leje jeszcze, ale się zanosi. Jest zimno i wieje, ale sucho. Może być. 

Wczorajszy post na blogu był pięćdziesiątym wpisem. Taki mały jubileusz, następny przy setnym, dwusetnym... i tak dalej.

Od dwóch dni podąża do mnie [tzn. wozi na aucie] kurier z przesyłką. Z śledzenia wynika, że wczoraj dostarczał mi paczkę, a mnie nie było, chociaż byłem całe popołudnie. Telefonu też żadnego nie było. Ciekawe czy dojedzie dzisiaj. Zadzwoniłem do centrali i mam jegomościa numer. Może zadzwonię i opierniczę.

Kilka książeczek przywiozłem, ale mało, z ciekawszych historię Browaru w Tychach i Zabrze w starych widokówkach. Takie regionalna kiedyś się całkiem fajnie sprzedawały, teraz gorzej, ale zawsze jest szansa, tym bardziej, że nie ma tych tytułów dużo na rynku. To małe nakłady przeważnie. Mam też kasety magnetofonowe z dzisiejszych łowów, kilka oryginałów z lat '90 i kilka kaset BASF 90 do kasowania. Kasety zostają u mnie. 

Wracając do domu z poczty dzisiaj, zauważyłem przy kontenerze na papier postawionym na osiedlu obok, dwie duże reklamówki książek. Ktoś najwyraźniej nie miał serca ich wrzucić do pojemnika i tak wystawił. Bardzo fajnie oprawiona klasyka literatury tam była. Zabrałem je ze sobą. Literatura sięgnęła bruku można powiedzieć Płyty też już tak kiedyś znalazłem. Przypomniało mi się jak kiedyś rozmawiałem przez telefon z Panią chcącą sprzedać książki. Zawsze pytam przy tej okazji o płyty, bo je zbieram. Czasami coś kupię do kolekcji. Odparła, że już niestety je wystawiła. Zapytałem czy na OLX czy Allegro? Odpowiedziała - „pod zsypem”. Smutne.

Kurier dotarł. Brawo on!

Kot temperówka przestał miauczeć, a zaczął cicho ćwierkać, padła bateria.

wtorek, 17 września 2019

17 września 2019, wtorek. Jestem trochę wzburzony.



Dzisiaj po włączeniu komputera i pobraniu wszystkich maili, okazało się, że kilka jest od tej samej osoby. Chce kupić pewne nuty i uzależnia to od dosłania dodatkowych zdjęć: okładki, spisu treści i przykładowej strony. Wiadomo, klient nasz Pan, wszystko zgodnie z życzeniami zrobiłem i wysłałem. Klientka kupiła i zapłaciła, co się chwali. Dobrze, że miałem już zakończony i wysłany plik do Poczty Polskiej z dzisiejszymi wysyłkami, w innym razie już by nuty frunęły do klientki.. po 2 godzinach otrzymałem maila, że jednak rezygnuje z zakupu. Oddałem kasę i zwróciłem się o zwrot prowizji. Zawracanie gitary, ale takie prawo klienta. 

Mało osób ostatnio dołącza do grupy wymiany. Postanowiłem wznowić reklamę na Facebooku. Niby proste, ale nie... Pan Zuckerberg postanowił pozmieniać wszystko, cały panel jest teraz tak nieczytelny, że zmarnowałem 20 minut na rozgryzanie tego wszystkiego. Dowiedziałem się jednego, że muszę mieć konto na Instagramie chyba, bo wyskakuje błąd, że akurat tam mam coś nie „halo” i reklama się będzie źle wyświetlać. Jest mały, taki maciupki problem, już nie mam tam konta od roku. Tak więc reklamy nie będzie. Mam to w nosie. Aaa... kilka miesięcy temu płaciłem 30 zł za reklamę , teraz min 50 zł. 

Wkurza mnie aplikacja mobilna Allegro. Do niedawna można było zobaczyć, co dla mnie ważne, co się dzieje w zakładce sprzedane. Nie musiałem mieć włączonego komputera, żeby trzymać „rękę na pulsie”. Teraz nie, usunęli i zamiast tego mam zakładkę „lokalnie”. Tak mogę odczytywać maile w telefonie, ale na cholerę ta aplikacja Allegro? Tylko dla kupujących? Ktoś pomyślał....

Właśnie dzwonił klient z pytaniem czy można sprzedać książki? Tak, można. Tym się zajmuję. Kupuje je i sprzedaję drożej. Gdy zapytałem skąd dzwoni i jakie to są książki, trochę się zbulwersował i zrezygnował. Nie to nie. 

Tak sobie myślę, że praca scenarzysty jest strasznie trudna. Wczoraj przywiozłem w Kamiennym kręgu L.F Telles. Książka ma raptem 208 stron, serialu jest 155 odcinków [sprawdziłem], co w prostym rachunku daje 1,34 strony na odcinek, który trwał 30 minut. Tam się działo....

Kupiłem sobie miauczącą temperówkę. Taką samą, jaka występuje w jednej ze scen filmu Ambassada, tym, w którym Nergal gra Ribbentropa. Tak wiem, nie jest to do końca normalne. Bierze się ołówek czy inną kredkę, wkłada w miejsce gdzie kot ma tyłek i ostrzy. Podczas tego procesu kot-temperówka miauczy. Muszę kupić dużo ołówków. 

Kilka słów o towarze. Przywiozłem kilka książek, można je zobaczyć na grupie, później na Allegro. 



poniedziałek, 16 września 2019

16 września 2019, poniedziałek.


Kto rano wstaje, ten słucha Franka oraz jest niewyspany. Tłumaczę. W sklepie z owadem w nazwie, znowu rzucili winyle, między innymi Franka Zappę. Więc o 6.30 złapałem płytę w sklepie naprzeciwko i zabrałem do domu. Oczywiście zapłaciłem. Był jeden egzemplarz.

Dużo książek przywiozłem dzisiaj, ledwo się zapakowałem z tym wszystkim na jeden raz. Jest na przykład Domek na prerii Laury Ingalls Wilder - nie pojmuję ceny tego wydawnictwa, zawsze je sprzedaję za 70-80 zł bez najmniejszego problemu. 

Dzisiaj szybciutko muszę wystawić książki, bo po pierwsze primo, mam tam podręczniki, a niedługo przestaną się sprzedawać w ogóle. Po drugie primo, muszę jechać na pierwszą wywiadówkę do szkoły syna. Będzie dłuuuugo i droooogo. 

Banki podobno z powodu jakiejś tam dyrektywy unijnej, zmieniły sposób logowania do serwisów internetowych. Matko! Teraz logowanie trzeba dodatkowo zatwierdzić hasłem mobilnie. Sprawdzam konta kilka razy dziennie, jak nie kilkanaście i za każdym razem to potwierdzanie. Cholery można dostać. Jeszcze na dokładkę dźwięk w telefonie dla SMS mam ustawiony taki ,na który mój pies antykwaryczna Sara, reaguje kilkukrotnym Hau! Hau!... HAU!




niedziela, 15 września 2019

15 września 2019, niedziela.


Wczoraj nie pracowałem, nie włączałem w ogóle komputera. Chyba to stanie się cotygodniową tradycją. W soboty i tak właściwie się nic nie dzieje, bo ludzie zajęci są imprezowaniem oraz bieganiem po sklepach, bo ta niedziela jest akurat ustawowo wolna. Czegoś braknie – będzie tragedia, trzeba kupić na zapas, jak zachęca pewien sklep w paskudnej reklamie.

W temacie imprezowania, wczoraj byłem z żoną u znajomych na imprezie urodzinowej. Odwiedziliśmy wspólnie: Chile, Francję, Dolinę Napa, może jeszcze gdzieś byliśmy... tego już nie pamiętam za dobrze. Zabawa była przednia, a mina solenizanta na otrzymany prezent bezcenna [płyta Roberto Blanco w ramce]. Do domu przybyliśmy grubo po drugiej w nocy.

Z powodu powyższego dzisiaj pracuję ostrożnie i powoli, unikając gwałtownych ruchów.
O dziwo hałas mi nie przeszkadza.

Sprzedały się Domy, które zabijają. Sprzedały się to za dużo powiedziane, klientka „kupiła przez pomyłkę” i rezygnuje z zakupu. Nie ma sprawy, jej prawo. Zastanawia mnie tylko jak można coś kupić „przez pomyłkę”. Może ktoś mi to wyjaśni?

Jakimś dziwnym trafem z całego weekendu nie ma nic do wysłania kurierem. Może i dobrze, bo to ostatnio stały punkt w niedzielę,  tzn. przygotowywanie przesyłek kurierskich na poniedziałek.

Zmazały mi się częściowo literki na klawiaturze od częstego pisania. Teraz robię dużo więcej błędów i dużo czasu zajmuje mi korekta tego co napisałem. O właśnie znowu nie trafiłem w odpowiedni klawisz! Poprawiam. Pół biedy, jak piszę w Wordzie, bo tu mam autokorektę, gorzej jak odpowiadam na maile, tu mi słownik nie działa już od lat [coś się kiedyś popsuło] i każdą odpowiedź muszę czytać i poprawiać przed wysłaniem, a i tak czasami wysyłam z „bykami”. Średnio profesjonalnie to wygląda, jak klient otrzymuje wiadomość z antykwariatu z błędami. Jutro jadę po klawiaturę, bo mnie szlag trafi [znowu zrobiłem błąd, poprawione].

Dzisiaj, jako, że nie mam kurierów na jutro, przygotuje komplet dokumentów z całego miesiąca do wysłania do biura księgowego. Jak ja nienawidzę tej papierologii. 

18-19 września zamawiam nowości [nowe książki] w super cenach. Pisać śmiało jeśli coś potrzeba.

piątek, 13 września 2019

13 września 2019, piątek trzynastego. Post o lekkim zabarwieniu kulinarnym.


Wczoraj jak wcześniej zapowiadałem nie było wpisu. Oprócz porannego pakowania i wysyłki zamówień, cały dzień zajmowałem się wędzeniem. Robiłem to pierwszy... no drugi raz, ale tamten się nie liczy bo to dawno było i w innej wędzarni. Powiem tak: wyszło tak sobie, mam temat do przemyśleń jak usprawnić proces. Niestety zimny dym był zbyt zimny, generalnie wszystko wyszło, ale nie tak jak się spodziewałem. Pomimo 12 godzinnego wędzenia część mogłaby się jeszcze robić. Słonina została podzielona na dwa rodzaje, ta uwędzona lepiej - do spożycia, ta „gorszego sortu” pójdzie do chorizo, bo i taką kiełbasę robię. Chorizo suszy się na powietrzu i robi dopiero jesienią jak nie ma już much. Szynki też wtedy suszę. Muszę też udoskonalić skład zalewy do peklowania. Ale już wiem co i jak. Boczek też był, tzn. jeszcze polowa jest. 

Nie rozumiem kompletnie ludzi, którzy uważają piątek trzynastego z pechową datę. Dzisiaj mam rewelacyjny towar, mnóstwo ezoteryki, run, tarota i tego typu tematów. Idą od razu na Allegro z pominięciem grupy, a to dlatego, że przewiduję brak płynności finansowej u odbiorców tego akurat tematu. Nie piszę szczegółów, ale nie jest to bezpodstawne. Muszę te książki szybko spieniężyć, bo kasa jest pilnie mi potrzebna. Inne nieezoteryczne tematy idą przez Grupę jak zwykle. 

W związku z pechowym piątkiem chciałem zrobić jakąś promocję np. „co piąta książka gratis, trzynasta też" albo "dzisiaj ceny mają pecha". Za późno się za to zabrałem i nie mam tego jeszcze dokładnie przemyślanego. Promocja będzie innym razem i z innej okazji. Takie wydarzenie muszę wcześniej odpowiednio rozreklamować, zrobić apetyt jak na bigos. Wyjaśniam – „bigos' to akcja wyprzedaży książek, znajduje się tu wszystko jak w dobrym bigosie.

Parandowskiego mitologia oczywiście nie została odebrana, zawracanie gitary, ale to przewidziałem. Wystawiam na Allegro bo teraz jest „ten czas”.

Zamawiam ten zestaw do regeneracji zacisku hamulca z Anglii, nie mam wyboru, u nas tego nikt nie ma. 

Wypłyną na grupie temat książki Litery nauka czytania Feliksa Przyłubskiego. Szczerze to mam tygodniowo kilka pytań o tą książkę. Mam też listę oczekujących, w tym momencie 14 osób na ten tytuł. Dlaczego tego ktoś nie wznowi i czy to taka rewelacyjna książka? Nie wiem. Fakt jest taki, że każda się sprzedaje. Spotykam w innych antykwariatach po 120 - 180 zł za książę w dobrym stanie. To lekka przesada moim zdaniem. U mnie maksimum 100 zł, tylko skąd to brać. Czasami się zdarza gdzieś kupić, ale znaleźć w dobrym stanie, kompletną i nie porysowaną to cud. Tak samo jest z książką Bajeczki z obrazkami - Władimira Sutiejewa o Falskim nie wspominając. 


ezoteryka

środa, 11 września 2019

11 września 2019, środa.


Dzisiejszy bilans – przejechanych 39 km, kupionych 37 książek. 

Dzisiaj w planie 160% normy, bo wczoraj wykonałem 140 % i padłem.

Poza trzema ciekawymi telefonami nic nowego się nie działo.

Pierwszy telefon – Pani szuka od lat przedwojennej książki, którą mam okazało się w ofercie i w tym wydaniu, które akurat poszukuje. Lux normalnie i szok. Cena śmieszna 9 zł. Pani jeszcze się musi zastanowić. 

Drugi dotyczył Mitologii Parandowskiego, podobno nikt nie ma [?], ja mam kilka egz. w cenie 12 zł. Pani kupi jeśli jej przywiozę książkę do domu, jak nie to będzie szukać dalej, bliżej. Książki to nie pizza, jej się nie dowozi! Może miałem doliczyć ze 3 dychy za transport? Trudno nie zarobie 12 zł. Musze te mitologie wystawić na Allegro, jeśli tego nie zrobię będą znowu rok leżeć jak Mechanika Techniczna. Zupełnie o nich zapomniałem. To jutro, dam klientce szansę zakupu. Może przyjedzie jak nie znajdzie.

Pewien Pan zrobił ze mną telefoniczny „wywiad”. Pytał gdzie i po co? Skąd mam książki? Jak można kupić? Gdzie zamówić? Jak odebrać? Itp. Rozmowa trwała z 10 minut. Nic nie zamówił.

Bonus w dzisiejszych zakupach, książka Leszka Millera jest z autografem. Zostawię sobie ją.

wtorek, 10 września 2019

10 września 2019, znowu ZUS do zapłacenia oraz przygód z motorem c.d.


Znalazłem błąd w cennikach Allegro, miałem złą cenę podaną w opcji wysyłka kurierem za pobraniem. W tej opcji dopłacałem 4 zł do interesu. Skorygowałem i jest teraz OK. Bilansu strat z tego tytułu nie liczę, będę zdrowszy.

Znowu dziś od szóstej pracuję, chyba przejdę na stałe na ten system godzinowy. Pasuje mi to. Jakoś tak bardziej wszystko sprawnie idzie z rana... no i można wcześniej wyjechać z firmy w poszukiwaniu książek. Jak się prowadzi samemu interes i nie ma się pracowników, którym można przydzielić jakieś zadania to ważne. Grafik jest ważny oraz samodyscyplina. 

Dzisiaj jest ten smutny dzień, w którym trzeba opłacić składki ZUS. Jak rozpoczynałem działalność naście lat temu, to składka wynosiła coś około 800 złotych, teraz to dużo ponad 1200 złotych. Każda następna władza mówi o obniżeniu składek... z tego co wiem w przyszłym roku ma dojść do 1500 zł. Ile trzeba książek sprzedać, żeby to zarobić co miesiąc, a gdzie reszta... Nie jestem dojną krową, jeśli dojdzie do tej podwyżki, nie wiem czy nie zwinę interesu. Poważnie. Pójdę gdzieś na etat, będę miał czas, urlop, będę mógł pozwolić sobie na L-4. Żyć nie umierać. 

Otwieram dzisiaj komisyjnie zwroty, bo kilka nieodebranych przesyłek się nazbierało. Czekam dwa miesiące na kontakt, w razie jego braku po tym czasie książki wracają do sprzedaży. Wystawię też dziś książkę zielarską z 1902, którą chciałem sobie zostawić. Przespałem się z tym, nie chcę jej, tylko by się kurzyła u mnie, fajna jest i rzadka, ale mi zbędna. Niech się ktoś inny nią cieszy.

Naładowałem akumulator, wiem gdzie mam kluczyki [patrz wczoraj], więc liczę na fajny towar, mam coś na oku i trochę umówionych miejsc na dziś. Pogoda też fajna. 

14:ileś tam. Tja...miało być tak fajnie... Zamontowałam akumulator i dziarsko wyjechałem z podwórka, ujechałem może jakieś 500 m i na skrzyżowaniu motor zdechł. Stracił moc i zgasł. Jeden dzień jeździłem na „rezerwie” i zwaliłem to na brak paliwa [ u mnie nie ma wskaźnika poziomu tylko kilka położeń kranika]. Z górki na stację zjechałem wykorzystując napęd nożny i grawitację. Dobrze, że było z górki, bo pchać 280 kg to żadna przyjemność. Zatankowałem. Motor nie odpalił! Zjechałem na bok i zacząłem „dłubać”. Okazało się, że ukręcił się kabel przy łączce modułu zapłonowego, dodatkowo zrobił też zwarcie i wywaliło bezpieczniki. Naprawiłem kabel kawałkiem długopisu [zdjęcie] i tak dojechałem do klientów. 

Kupiłem kilkanaście książek, reszta została mi dowieziona do firmy przez miłe małżeństwo, które właśnie robi porządki. Tym sposobem mam komplet  Słowackiego z Złotej serii PIW-u. Ta seria prawie zawsze się sprzedaje nie wiedzieć czemu.

Wypaliłem od środka piec do pizzy i wędzarnię w jednym. Zrobiłem też drewniane drzwi do tego ustrojstwa. W czwartek wędzę, zaczynam o 6 rano i nie ruszam się z ogrodu, więc w czwartek nie ma nowości. Polutowałem też solidnie kabelki, następny ukręcił mi się w rękach, więc zrobiłem całą nową wtyczkę. Trochę mi z tym zeszło, dlatego nowości na grupie dziś dość późno będą. 

Teraz jest 19:00 i zaczynam wystawiać na Allegro. Muszę dziś i jutro nadrobić oraz wykonać 150 % normy, aby móc zrobić sobie wolne w czwartek. Tak to jest niestety.





poniedziałek, 9 września 2019

9 września 2019. Poniedziałek. Dzień wariata.


Kochana rodzina moja, zrobiła mi pobudkę przed szóstą rano. Zbierając się do pracy [żona] i szkoły [syn] robią rano w domu taki ferment i hałas, że umarłego by obudzili, co dopiero mnie. Tym sposobem o szóstej już pakowałem przesyłki. Może to i dobrze, bo zeszło mi się do dziewiątej. Od samego rana leje, z małymi przerwami. Właśnie w taką przerwę w opadach chciałem się „wstrzelić” na motorze, aby zawieść paczki do paczkomatu i na pocztę. Miałem też umówiony odbiór kilku nowości. Wszystko byłoby cacy, gdyby nie byłbym pierdołą. Najpierw szukałem 15 minut kluczyków od motocykla w domu. Nie znalazłem. Poszedłem do garażu i okazało się, że zostawiłem przekręcone w stacyjce od piątku. Akumulator zdechł totalnie. Więc musiałem wrócić do domu, znów się przebrać się z ciuchów na motor na cywilne łachy, przepakować wysyłki - jeszcze nie wyszedłem a już miałem dość. Wszystko załatwiałem dziś piechotą. Może tak miało być, może miałem dzisiaj nie wyjeżdżać? Przeznaczenie? Opaczność czuwa? 

Troszkę nowych książek przytachałem z okolicy poczty. Nic specjalnego właściwie,ale jest Zły Tyrmanda. Kurczę, ktoś chciał, muszę sobie przypomnieć. 

Mam zamiar szybko uwinąć się z robotą, bo dniówka trwa już od szóstej, to raz, dwa – muszę jechać popołudniu do szwedzkiego sklepu na „I” po parę rzeczy. Plusem jest to, że przy okazji wciągnę parę hot-dogów. Taka moja tradycja.

Jeszcze w temacie motocykla, zbieram powolutku części potrzebne do remontu. Mam do zrobienia układ hamulcowy, sprzęgło i amortyzatory. Kurka wodna, w całej Polsce nie ma nigdzie do kupienia zestawu naprawczego do zacisku hamulca. Muszę ściągać z Wielkiej Brytanii – wysyłka równa cenie tych czterech gumek. Trudno, się chciało to teraz płać.  

Dzisiaj mija tydzień od sprzedaży „Żbików”, a jeszcze za ponad połowę nie otrzymałem wpłaty. Zapytałem grzecznie klienta kiedy mogę się jej spodziewać, odpowiedzi na to pytanie nie otrzymałem, za to szczegółowe wytyczne jak mam zapakować towar. No ciekawe.

Normalnie zrobił się dzień wariata. 
Dzwoni klientka, że chce książkę, którą widziała u mnie w sobotę. Okazało się, że już się sprzedała. Mam załatwić inny egzemplarz i wysłać SMS gdy będzie. OK, tylko jest problem - ona ma numer zastrzeżony, proszę o numer telefonu, Pani w pół zdania się rozłącza. Nie mogę oddzwonić bo jak? Załatwiać? Nie załatwiać?

Następny kwiatek po chwili. Klient z pretensjami, że jeszcze nie ma przesyłki z Allegro. Wybrał list zwykły nierejestrowany. Nie ma numeru nadania, bo to taka usługa, nie można jej reklamować jak się zgubi. List zwykły u mnie to koszt 4 zł, polecony Allegro 5,90 zł. Zaoszczędził 1,90 zł i teraz chce zwrot za książkę i przesyłkę. Z jakiego powodu mam ponosić materialną odpowiedzialność za złe wybory klientów. Chyba są świadomi tego co robią? Jaką mam pewność, że jej nie odebrał i teraz chce zwrot wyłudzić? Ludzie!

Po chwili następny z pytaniem kiedy otrzyma zamówienie. Szkopuł w tym, że go jeszcze nie opłacił. Dostaniesz Szanowny Panie książkę, gdy będę miał kasę na koncie, bo inaczej nie mogę paragonu fiskalnego zrobić. Wcześniej nie wysyłam, bo niby dlaczego? Nie dam paragonu to będzie afera, że państwo okradam na 12 zł. Jaką mam gwarancję, że zapłaci?  No i jeszcze musi przecież Poczta list dostarczyć. Więc nie wiem kiedy otrzymasz, nie jestem jasnowidzem. Jakbym był medium to byłbym bogaty i nie musiał handlować używanymi książkami.






niedziela, 8 września 2019

8 Września 2019, niedziela wieczór.



Wczoraj odpuściłem, zająłem się remontami w domu. Odbierałem tylko telefony - kilkanaście w sprawie podręczników, jeden od Pani która chce sprzedać biblioteczkę, tzn. jej zawartość, nie mebel. Schodziłem z drabiny chyba 10 razy po telefon. Przyjąłem zamówienie poprzez SMS - tego jeszcze nie było.
Komputera nie uruchamiałem od piątku wieczora do dzisiejszego popołudnia. 

Byłem od południa na giełdzie płytowej. Lubię takie wypady. 

Teraz jest ten czas w roku gdy sprzedaje się Mechanika techniczna Siuty. Dzisiaj dostawiłem dwa egzemplarze, sprzedały się od razu. Muszę jutro zobaczyć ile ich jeszcze mam na magazynie. Jak nie sprzedam w tym tygodniu będą leżeć przez następny rok. 

Około godz 17:00 zabrałem się za kompletowanie zamówień i pakowanie pobrań kurierskich, jak co niedziela wieczorem, tak żeby jutro rano się nie wściekać, bo kurier odbiera paczki około dziewiątej rano. Żeby to ogarnąć z rana musiałbym wstać o piątej – szóstej i od razu zabrać się za robotę. Na głowę jeszcze nie upadłem. Jak się człowiek spieszy, to... książka lubi się schować. Wiem to z autopsji. Wolę na spokojnie zapakować i zarwać niedzielny wieczór. Skończyłem 21:30. 

Chciałem jeszcze dzisiaj umyć nowe nabytki płytowe, ale nic z tego, jest za późno i mi się normalnie już nie chce. Jutro też jest dzień. 

Dobranoc.

piątek, 6 września 2019

6 września 2019, piątek.


Wczoraj, a właściwie już dzisiaj w nocy źle spałem. Zasnąłem chyba coś koło trzeciej w nocy. Tak sobie leżałem i myślałem.... efektem tego są zmiany w regulaminie grupy. 

Dzisiaj tak oprócz normalnej codziennej, monotonnej pracy nic nowego się nie zdarzyło. Szybko się uwinę i idę odsypiać. 

W niedzielę biorę udział w giełdzie winylowej, której jestem współorganizatorem. To taki tytuł właściwie honorowy. Nie zajmuję się stricte organizacją, umawianiem wystawców itp. Plus jest taki, że mam dostęp do płyt przed otwarciem i mogę coś fajnego kupić, nie od dziś wiadomo, że najciekawsze transakcje są robione przed otwarciem. Drugi plus to reklama. Nic nie wystawiam,bo jak już kiedyś pisałem nie handluję płytami, czasami mam stoisko z nutami i biografiami muzyków, ale nie tym razem. Trochę tam nie pasuję. Ludzie na giełdy muzyczne nie przychodzą po książki i się temu nie dziwię. Jakby ktoś chciał mnie spotkać to zapraszam do Katowic w niedzielę na Giełdę do Drzwi zwane koniem.

czwartek, 5 września 2019

5 września 2019, post bez tematu przewodniego.



Wczoraj jak pisałem byłem na Pewnego razu ... w Hollywood. Powiem tak, dawno na żadnym filmie tak się nie wynudziłem. Rozwlekły i nudny. Kilka fajnych scen jest, fakt, nic ponadto. Największą gwiazdą jest pies, nie będę więcej już spojlerował. Ogólnie NU-DA!

Po tylu latach sprzedawania książek i obcowania z klientami dochodzę do wniosku, że mogę prawie każdemu zrobić portret psychologiczno-handlowy i się nie pomylić. Tak więc ze sprzedaży kompletu Klosów nic nie wyszło jak przewidywałem – poleciał zwrot prowizji. Po moim monicie dostałem odpowiedź, zacytuję [pisownia oryginalna]: „troche za droga ta przesylka i dlatego musze zrezygnowac chyba ze moze Pan wystawic te komiksy na ebay”- no rewelacja! Czyli mam drugi raz płacić prowizję? Z jakiego powodu wysyłka będzie tańsza? Poczta zmieni cennik dla eBay? Szkoda gadać. Trafiony zatopiony . Przewidywałem wczoraj, że Bolkowski i jego Elektrotechnika długo nie poleży – leżał 20 minut niespełna.

W temacie konkurencji, którą ostatnio zderzam się cały czas. Dzisiaj znowu się spotkaliśmy przypadkiem. Zagaiłem rozmowę, okazało się, że to konkurencyjny antykwariat z Bytomia. Zaproponowałem wspólne polowania w przyszłości. Wymieniliśmy się telefonami i trochę pogadaliśmy o trudach prowadzenia biznesu. Uważam, że ma co konkurować, lepiej współpracować. Pożyjemy zobaczymy. Może coś z tego będzie.

Nowości kilkanaście. Już około połowa poszła na Grupie. Reszta na Allegro za godzinkę poleci. Jedna ciekawa pozycja - Święta Rodzina czyli krytyka krytycznej krytyki Karola Marksa i Friedricha Engelsa. To pierwsza ich wspólna praca. Nie miałem jej jeszcze.

Wieczorem mam zamiar myć winyle, które ostatnio kupiłem do kolekcji. Mam do tego specjalną myjkę. Trochę z tym zachodu, ale taki zabieg znacznie poprawia jakość odsłuchu, dłużej też wytrzymuje igła, która nie musi szorować po brudzie. Często mam pytania dlaczego w ofercie nie mam płyt. Kiedyś miałem, ale się z tego wycofałem. Są tego dwa zasadnicze powody. Pierwszy to, że wychodzę z założenia, że nie handluje się tym co się zbiera, bo albo się nie uzbiera, albo nie zarobi. Drugi powód to ten, że jestem „Vatowcem”, a obecnie stawka podatku VAT na płyty wynosi 23%, które musiałbym doliczyć do ceny końcowej, a to się nie kalkuluje zupełnie, miałbym najdroższe płyty na rynku, których bym z tego powodu nie sprzedał. 

To by było na tyle.



środa, 4 września 2019

4 września 2019, środa. Wszystko przez Borlika...


Dzisiaj chciałem się szybko wyrwać po towar. Wszystkie zamówienia ze wczoraj szybciutko zapakowałem, miałem już jechać i usłyszałem konkurs w radio. Rozdawali ostatnią część trylogii Borlika. Wczoraj też ją rozdawali, ale za późno wysyłam maila z odpowiedzią, były tylko trzy książki do rozdania. Nie załapałem się. Dzisiaj powtórzyli konkurs, więc przygotowałem sobie maila, wszystko wpisałem, dane adresowe, telefon, wyszedł gotowiec prima sort. Tylko trzeba było wcisnąć „wyślij”. Czekałem, czekałem ... po godzinie okazało się, że tym razem będzie to konkurs telefoniczny. Telefon był już zajęty. Klops! Tym sposobem złapałem przez Borlika oraz swoją chytrość prawie godzinną obsuwę. To wystarczyło, żeby konkurencja mnie ubiegła u Tomka, jak przyjechałem już nic nie było... a miałem przeczucie. Wszystko przez Borlika, no i Tomka, bo nie zadzwonił. Zawsze dzwonił. Może się obraził?
Jutro dalej próbuje wygrać książkę! Należy mi się Panie Borlik!

Kilka książek jednak upolowałem, ale gdzie indziej. Jest np. Elektrotechnika Bolkowskiego, sprzeda się jeszcze dzisiaj, bo jest deficyt na rynku tego tytułu, jak zawsze we wrześniu. 

Udało mi się wytargować fajną cenę winylowego singla Who Cares - Out Of My Mind wydanego w 2011 roku w nakładzie numerowanym 1000 egz. Dorwałem jeden z bardzo niskim numerem, zafoliowany jeszcze i taki zostanie. Mam też ten materiał na CD. Who Cares to projekt charytatywny kilku muzyków (Ian Gillan, Jason Newsted, Jon Lord, Mikko Lindström, Nicko McBrain, Tony Iommi ) z którego zyski poszły na odbudowę szkoły muzycznej w Armenii. Jednak coś mi wyszło dzisiaj.

Wieczorem z żoną idę na film Pewnego razu... w Hollywood Tarantino. Miałem napisać "do kina", ale przemyślałem - w moim wieku to się na film już chodzi. Dzisiaj jest tania środa. 
[Edit] Zadzwonili z kina, że mają ewakuację i wszystkie seanse odwołane. Może to wina Borlika? Rezerwuję w innym kinie. Nastawiłem się.

Przemyślenie na dziś. Niektórzy klienci są leniwi, strasznie leniwi. Wszystko trzeba im podsuwać pod nos. Przykład: kilka dni temu klientka pytała o książki z tematyki kulinarnej. Podesłałem jej linki, wystarczyło przejrzeć kilka stron, żeby się zorientować co mam w tej chwili w ofercie. Dziś wystawiłem Kuchnię Warszawską, która się prawie od razu sprzedała. Dostałem pytanie czy mam ją jeszcze. Tak, mam. Jest do zobaczenia właśnie w tym linku sprzed kilku dni. Wniosek. Link nie został nawet otwarty. Moja praca okazała się bezcelową. Ciekawe ile czasu dziennie marnuję na rzeczy, które nie są wykorzystywane? 





wtorek, 3 września 2019

3 września 2019, wtorek. Sołżenicyn i słonina.


Wczoraj nic się więcej nie działo ponadto co napisałem we wcześniejszym wpisie, nic więcej też nie zrobiłem, bo normalnie zasnąłem. Obniżyło się ciśnienie czy coś i odpłynąłem. Starość nie radość. Przed oczyma mam teraz obraz takich dziadków siedzących na ławeczce i co raz przysypiających. Chyba się już kwalifikuję. 

Zwiozłem kilkadziesiąt książek. Jakoś fajnie i bezproblemowo to szło dzisiaj. Gdzie nie zajechałem, tam coś fajnego kupiłem. Jestem zadowolony. Z tak zwanych „pewniaków” mam komplet Archipelagu Gułag Sołżenicyna i Kuchnię Polską Dania na każdą okazję w wydaniu Przeglądu Reader's Digest – to chyba jedyna książka sprzedająca się z tego wydawnictwa. Sprzedaje się zawsze i trzyma cenę w przeciwieństwie do książki Sery Z. Żeromskiego, która jeszcze parę lat temu sprzedawała się za 30 zł teraz za 3 zł i to czasami. Tego nie rozumiem. Ludzie przestali interesować się serem? Tak czy siak, mam co robić - chcę ogarnąć dziś całość nowości.

Godzinkę walczyłem ze słoniną i boczkiem. Tak na próbę kupiłem 4 kg słoniny i 3 kg boczku celem ich uwędzenia i pożarcia. Do dziś pamiętam smak wędzonek robionych przez mojego świętej pamięci dziadka ze 30 lat temu, to tak w nawiązaniu do pierwszego akapitu. Pani w mięsnym patrzyła na mnie jak na wariata. Przygotowywałem produkty, peklowanie i takie tam inne. Inauguracja wędzarni w przyszłym tygodniu. Będzie dym, dosłownie. Może się przerzucę i będę produkował wędzonki. Więc do zamówienia na książki za 100 złotych kawał słoniny gratis! Może jednak nie... całe szczęście, że nie mieszkam w Krakowie, bo o wędzeniu mógłbym sobie pomarzyć. Obłęd. Rozumiem, ekologia, ale u nas nie może być normalnie, popadamy ze skrajności w skrajność. Założę się, że większe szkody dla środowiska powodują stare, kopcące diesle ciągnięte za grosze z zachodu, niż palenie drewnem i pewnie niejeden „ekolog” jeździ takim autkiem i klepie na "lewo" przegląd, bo przecież szkoda kasy na naprawy. Ciekawa sprawa, dlaczego w okresie letnim nie są wyświetlane na '”pasku grozy” w TV ostrzeżenia i stężenia zanieczyszczeń w powietrzu. Rozumiem z tego, że w lato zdrój, a w zimę gnój. Zresztą, co ja tam wiem...

Przed chwilą, w czasie gdy pisałem powyższe, sprzedał się komplet komiksu Kapitan Kloss. Kupujący wybrał pobranie kurierem,ale do... Niemiec. Mam złe przeczucia, chyba z tego nic nie będzie. Już widzę oczami zwrot prowizji z Allegro. 

Bardzo nie lubię stwierdzenia klientów "bo ja kupiłem". Nie "kupiłeś", bo nie mam jeszcze kasy na koncie, na razie tylko zamówiłeś. Zapłacisz to kupisz. Drażni mnie takie stwierdzenie, nic nie poradzę.




poniedziałek, 2 września 2019

2 września 2019 poniedziałek. Leje i leje oraz dzieci wesoło pobiegły do szkoły.


Dziś od rana leje, leje jak diabli.... Rośliny się cieszą, ja niespecjalnie, bo jak już kiedyś pisałem jestem zmotoryzowany „inaczej” tzn. poruszam się motocyklem - moją oddaną Gwiazdką. Nie ruszałbym się dzisiaj najlepiej z firmy dalej niż do Biedronki naprzeciwko, jednak ten plan został pogrzebany SMS-em z Ruchu. Jest do odbioru paczka w punkcie. Tu spieszę z wyjaśnieniami. Kilka dni temu pisałem, że zawaliłem sprawę, sprzedałem atlas wędkarski , który okazał się uszkodzony. Nie zauważyłem tego wcześniej, tylko dopiero po sprzedaży i musiałem zamówić inny egzemplarz dla klienta. Żeby ograniczać koszty i jak najmniej dołożyć do tej nieszczęśliwej transakcji, zamówiłem książkę u konkurencji z darmową wysyłką, akurat dostępna była tylko opcja odbiór w punkcie Ruchu. Na moje nieszczęście najbliższy taki punkt mam dobrych kilka kilometrów od siedziby (dlatego też nie wysyłam w ten sposób), w centrum miasta. Pojechałem... te kilka kilometrów pokonałem w jakieś 20 minut z powodów zmiany organizacji ruchu i gigantycznego korka spowodowanych remontem ronda i frezowaniem asfaltu. Dlaczego takie rzeczy robi się w dzień i to w pierwszy dzień szkoły, kiedy ruch jest wzmożony, nie zrozumiem..  Tyle samo właściwie zajął mi powrót. Wszystko to w deszczu. Jadąc w takich warunkach na motorze wkurza cię tylko pierwsze pięć minut gdy mokniesz, potem jest już ci wszystko jedno....  Teraz rosołek i witaminki, żeby zdrowym być!

Dowieziono mi klika książek, chemia i technika, oraz rękodzieło. Robótki i haft już zamówiła stała klientka, reszta uzupełni magazyn na stronie www. Tym samym nie mam dziś nowości na Grupę na Facebooku, bo chemia i energetyka cieplna w życiu tam się nie sprzeda. NIe ma szans. Zawieszę post z reklamą innych moich książek. Autoreklama nie hańbi jak mówią w radio.

Dzisiaj Allegro mam w nosie, nic tam nie dostawiam. Skupię się na reszcie książek z ostatniej dużej dostawy, bo jeszcze jeden karton mam niewyceniony i wala się pod nogami. Co bardziej wartościowe pozycje zostawię do sprzedaży na następne dni, reszta zasili półkę wymianki książkowej. 

niedziela, 1 września 2019

1 września 2019, niedziela.


Wiem, wiem....wczoraj nie było żadnego wpisu. Nie włączyłem komputera przez cały dzień, ale to nie tak, że nie pracowałem. Kupiłem kilka książek od miłej Pani, która przyniosła je do mnie, był też u mnie przelotem kolega, który podrzucił kilka tytułów do sprzedaży. Jedno i drugie stanowią dzisiejsze nowości. Z ciekawszych rzeczy w ofercie: komplet komiksu Kapitan Kloss, współczesne wydanie niestety, ale za to całość 20 zeszytów w stanie nazywanym „igła”. Druga fajna pozycja to Choroby weneryczne ich skutki i znaczenie w życiu jednostki i społeczeństwa tudzież sposoby leczenia i zapobiegania z 10 rycinami pióra prof.  Emila Wyrobka, wydanie z 1919 roku. 

W sobotę wywiozłem pełen bagażnik makulatury do skupu. Były to książki, które z powodu stanu (uszkodzenia, braki, grzyb, itp.) nie nadawały się już do niczego. Pozycje w stanie agonalnym znajdują się u mnie gdy kupuję całe biblioteczki, w myśl zasady wszystko albo nic. Najczęściej jest tak, że w tym "wszystko" kilkanaście procent stanowi makulatura niestety. 

Z tematów niezawodowych wreszcie wymurowałem szamotem od środka piec do pizzy. Teraz schnie, w tygodniu go wypalę. Będzie żarcie. 

Dzisiaj jak zawsze w niedzielę przygotuję sobie przesyłki kurierskie na jutro, tak żeby kurier odebrał je już około dziewiątej rano i może coś powystawiam na Allegro.  




21 września 2022, środa.

Właśnie wróciłem od dentysty i jestem ogólnie sponiewierany i znieczulony. Mój aparat gębowy nie działa prawidłowo. Dopiero za dwie godziny ...